poniedziałek, 5 października 2015

# 9 #



        Pomyśleć że kiedyś uwielbiała ten zgiełk i zamieszanie jakie zazwyczaj panowały na ulicy Pokątnej w dniach poprzedzających rozpoczęcie każdego roku szkolnego.
Tego dnia przyprawiało ją to o mdłości. Na każdym kroku była w centrum uwagi, począwszy od momentu odbierania depozytu ze skrytki Malfoya w Banku Gringotta, aż po wszystkie sklepy które musiała odwiedzić. Wcale nie było jej na rękę. Miała przecież podwójną listę zakupów, swoją i Draco Malfoy'a.
   Poprzedniego dnia ustaliła z Harry'm że rzeczy dla  jej "podopiecznego" będzie odsyłała do domu na Grimmauld Place, a wieczorem zostaną przetransportowane do szpitala, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zwrócił uwagę na dublujące się zakupy. 
     Na szczęście to szaleństwo dobiegało końca, został jej tylko jeden sklep i  w końcu będzie mogła uciec od wszystkich tych ciekawskich spojrzeń, przypadkowych dotknięć, śliniących się na jej widok osobników płci męskiej w każdym praktycznie wieku.
       Nie rozumiała jak takie zachowanie obcych ludzi mogło imponować Ronowi. No ale w końcu wreszcie wyszedł z cienia wielkiego Harry'ego Potter'a. Teraz on też mógł błyszczeć.  Ona miała być klejnotem w koronie Ronalda Weasley'a. Zdecydowanie nie odpowiadała jej ta rola, poza tym wszystkim wiedziała już że ten związek, zbudowany na emocjach jakich w tamtym czasie doświadczali, od początku skazany był na trafienie w niebyt. 
       Zbyt wiele ich dzieliło aby mogło połączyć. Teza że przeciwieństwa się przyciągają w ich przypadku nie miała niestety zastosowania.
     ....  Czeka mnie ciężka rozmowa, ale im szybciej przerwiemy tą szopkę tym lepiej dla niego. Z czasem zapomni i wtedy może uda się powrócić do tej przyjaźni która łączyła nas przez te wszystkie lata....
     Pogrążona w myślach stanęła przed ostatnim sklepem który miała dziś odwiedzić. Wpatrywała się w wystawę Salonu Madame Malkin.  Jak  na jej nieszczęście w sklepie panował dość duży ruch, a ona musiała kupić jeszcze szaty szkolne, ale nie tylko dla siebie. Jak ma kupić szaty dla Malfoya? Już czuła na sobie te wszystkie zdziwione spojrzenia gdy poprosi o szatę w barwach Slytherinu.
      Po chwili krótkiego namysłu zdecydowała ze wróci tu później, kiedy rozładuje się ten tłok. Postanowiła znaleźć jakąś jak najmniej zatłoczona kawiarenkę zatopić się w lekturze i w miarę niezauważalnie przetrwać ten czas.
     Odwróciła się na pięcie i zderzyła się z kimś znacznie wyższym od niej. Przed upadkiem uchroniły ją ramiona osobnika  na którego wpadła.
   - Uważaj bo się zabijesz..- usłyszała znajomy głos.
   - Zabini....niech cie...mało mnie nie rozdeptałeś - powiedziała wściekłym głosem a w myślach dopowiedziała sobie- Jeszcze ty mi tu jesteś  potrzebny, jakby ten dzień był  za mało upierdliwy. 
    - O widzę że nasza Królowa nie w humorze - odpowiedział zaczepnie obdarzając ją jednym ze swoich firmowych uśmiechów. 
     - Tobie też się odkleiło Zabini?  - marszcząc brwi powiedziała zrezygnowanym tonem.
    - Popularność przeszkadza? 
    - A żebyś wiedział....- popatrzyła smętnie na sklep z szatami - ech wrócę tu później.
    - Granger - zaczął niepewnie - wiem że mnie nie trawisz, ale może zdołałabyś znieść przez kilka minut moje towarzystwo..., właściwie to miałem nadzieję że uda mi się ciebie spotkać.
     - Co takiego się stało, ze Jaśnie Pan ma jakąś sprawę do szl....- poczuła jego dłoń na ustach która nie pozwalała jej skończyć.
     - Nigdy więcej tak o sobie nie myśl. Nigdy słyszysz....Jesteś warta więcej niż dziesięciu czystokrwistych. Byłem idiotą jak zresztą wielu z nas...
     -I co? teraz nagle doznałeś oświecenia? Wybacz, ale nie za bardzo w to wierzę.
     - Hermiona.....proszę....chodzi o Dracona .....
    - A czemu zwracasz się z tym akurat do mnie? - w jej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka. 
     - A czemu nie? - wzruszył ramionami - może dlatego że uważam cię za bardzo sprawiedliwą osobę, a może dlatego że ci ufam. A przede wszystkim dlatego że należysz do Zakonu Feniksa.
     - No dobra, tylko może nie na środku ulicy...
    - A co boisz się o swoją reputacje? Rozmowa ze Ślizgonem uwłacza twej godności? - znowu zaczepny ton Blaise'a podniósł jej trochę ciśnienie.
     - Chcesz mnie wkurzać czy gadać? Nie muszę ci się tłumaczyć ! Ale dla twojej wiadomości ....jestem po prostu padnięta, a jeszcze muszę tu wrócić -  spojrzała na sklep.
      - Tam jest mało znany wśród uczniów pub. - Wskazał na świeżo odnowiony budynek kilkadziesiąt  metrów dalej - będzie można spokojnie porozmawiać.- Ruszyli we wskazanym przez Blaise'a kierunku.
     - Zabini.... jeśli to jakaś pułapka to cię zabije....
     -  No nie uśmiecha mi się mieć całego zakonu na karku.... jesteś zbyt rozpoznawalna.. i za dużo ludzi nas widziało Królowo.
     - Jeszcze raz tak do mnie powiesz a obiecuje że ci wyrwę jęzor...radzę ci ....nie wkurzaj lwa....
     - Dobra już dobra - i czarująco się uśmiechnął.
   Wbrew wszystkim swoim uprzedzeniom jakie żywiła do ciemnoskórego Ślizgona,  musiała przed samą sobą przyznać ze potrafił być ujmujący.
     Usiedli w schludnym pubie i zamówili po kremowym piwie.
   - Aż dziw że jeszcze nie ma tu tłumów, całkiem tu przyjemnie - dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu stylizowanym na saloon z westernów. 
    - Otworzyli go niedawno...pewnie dlatego, ale to lepiej, można spokojnie pogadać - odparł Blaise
     - No to w czym ci mogę pomóc? Sam dobrze wiesz że nie przepadamy za sobą z Malfoy'em. - próbowała zachowywać się naturalnie.
     Chłopak  rozejrzał się po sali, ale widocznie uznał że i tak jest zbyt wielu gości i wyjął różdżkę.
     -Muffliato - rzucił zaklęcie które zapewniało im prywatność.
      - Zaczniesz w końcu?
      - Słuchaj ...Draco zapadł się jak kamień w wodę. Szukałem go przez całe wakacje i nic...Dowiedziałem się tylko że uciekł z matką od starego i słuch po nich zaginął. Jego stary dostał furii i postawił na nogi wszystkich do których dotarł żeby ich szukali...A wiesz jaki jest stary Malfoy?
     - To żadna rewelacja, ministerstwo o tym wie od dawna...
     - Tak myślałem .... to z resztą było do przewidzenia... martwi mnie co innego, mianowicie doszło do mnie, a raczej bezczelnie podsłuchałem pewna rozmowę, ponoć jego stary chce zainstalować szpiega w Hogwarcie ..... za wszelką cenę chce dopaść marnotrawnego syna ....Nie kojarzę tych ludzi,  wiesz ze oficjalnie nigdy do nich nie należałem, a Draco nie miał wyboru....szkoda ze nie wróci do szkoły....ale wiesz co... podejrzewam że tym szpiegiem ma być Parkinson...pewności nie mam...ale wiele na to wskazuje. - trochę chaotycznie wyrzucał z siebie zdania.
      - Zabini dlaczego mam ci wierzyć?  A może po prostu chcesz odwrócić uwagę od siebie i skierować ją na kogoś innego.
      -  Niech cie Granger, Smok mnie zabije jak się dowie....wiesz co to Przymierze Przyjaźni? 
     - Nie do końca jestem pewna..... - choć doskonale wiedziała o czym Blaise mówi,ale nadal go testowała.
     - To coś jak wieczysta przysięga, tylko się nie umiera. To zaklęcie jest nieodwracalne, nie można go cofnąć ani wymazać, ale jeśli zawrzesz przymierze to nigdy nie możesz wystąpić przeciwko temu z kim je zawarłaś, nawet jeśli miałabyś to przypłacić życiem. -  skończył i pokazał Hermionie charakterystyczny znak na wewnętrznej stronie dłoni. 
     - Powiedzmy ze ci wierzę, tylko co ja mam zrobić z tą wiedzą? Nie wiesz kto rozmawiał, tylko podejrzewasz Parkinson....na niewiele się to zda....
    - Wiesz, jest jeszcze jedna sprawa która mnie nurtuje. Mianowicie jego stary zawsze wiedział co się dzieje w szkole. Wiem że był w zarządzie i tak dalej,  ale on wiedział o takich rzeczach...Draco czasami opowiadał że miał wrażenie jakby ktoś dokładnie relacjonował jego ojcu to jak on się zachowuje, a zwłaszcza w stosunku do Potter'a, Ciebie i Weasleya. Hermiona nawet jeśli cię ranił to nie dlatego że chciał to robić....jeśli ....jeśli byłby dla ciebie miły albo coś, to wolałabyś nie być w jego skórze.....Myślę że już wcześniej ktoś mu donosił... dopiero jak was w zeszłym roku nie było w szkole to się uspokoiło.
     - Malfoy? potrafi być miły?żartujesz? - perfekcyjnie zagrała niedowierzanie, chociaż przez ostatnie kilkanaście dni zdążyła się o tym niejednokrotnie przekonać.
    - Zdziwiłabyś się -  
Oj żebyś ty wiedział ile razy się ostatnio zdziwiłam. 
     - a w zeszłym roku słyszałem jak Parkinson kłóciła się z Astorią, o Dracona. Wykrzyczała wtedy Astorii żeby nawet nie próbowała kleić się do Smoka, że nie ma takiej rzeczy na tym świecie którą by zrobiła, bo Draco i tak kiedyś będzie jej mężem, a powiem ci w zaufaniu że on miał jej serdecznie dosyć i sam się zastanawiał jak się jej pozbyć. Robił jaj takie świństwa , a ona i tak wciąż dyndała na jego ramieniu...
      Hermiona przez dłuższą chwilę się nie odzywała,  w jej głowie zachodziły intensywne procesy dedukcyjne. Wiele z tego co powiedział Blaise pokrywało się ze wspomnieniami Narcyzy, które przekazała im gdy mówienie było dla niej coraz trudniejsze. 
     - Dobra Blaise...Wysłuchałam cię i uważam że to co mówisz ma sens... Co byś powiedział na spotkanie z kimś z Zakonu? -  w jej głowie uroił się pewien pomysł. Skoro są związani Przymierzem, a Zabini nie może wystąpić przeciwko Draco, to będzie bardzo pomocny w jego ochronie. 
    -  Może być, tylko po co? Nie powiem im nic innego niż tobie.
     Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
    - Chodźmy, muszę wysłać sowę, a później zapłacisz mi za poświęcony ci czas....
   Zapłacili za Piwo kremowe i wyszli kierując się w stronę poczty.
    - Niby jak? - trochę zaniepokojony niepewnie zapytał
    - Pójdziesz ze mną na zakupy... potrzebuję męskiej rady.
    - To nie mogłaś sobie wziąć Potter'a albo Weasleya? 
    - Czyżbym słyszała nutkę ironii w Twoim głosie Zabini? Otóż to bardzo specjalny zakup.....i Ty mi w nim pomożesz. 
    - A jeśli odmówię? 
    - Nie odmówisz... zapewniam cię że bardzo ci się spodoba.  - ostatnie słowa wypowiedziała w drzwiach poczty.
   Nie miała czasu na opisywanie wszystkiego więc, wyciągnęła z głowy wspomnienie całej rozmowy z Zabinim,  bezpiecznie zapakowała w nietłukący flakon i dołączyła liścik:  

       Obejrzyj natychmiast, czekam na szybką odpowiedź, będziemy u Madame Malkin.
                                                   Hermiona

Wysłała specjalną, ekspresową sowę.

 Szli Pokatną wzbudzając szczególne zainteresowanie
    - Wiesz ze jutro cały pociąg będzie gadał jak to słynna Gryfonka spacerowała po Pokątnej ze Ślizgonem  ? - zapytała  z uśmiechem.
     - Wiesz dostałem Prefekta,więc szybko się te plotki utemperuje.
     - Nie powiesz mi że chcesz wykorzystywać funkcję prefekta do osobistych rozgrywek? Nie pozwolę ci na to....
     -  Ooooo Pani Naczelna....no tak, jak mogłem na to nie wpaść....- tak luźno rozmawiając doszli do salonu z szatami.
Tym razem Hermiona rzuciła zaklęcie wyciszające.
     - A teraz Zabini, posłuchaj .... po tym co zaraz usłyszysz, domyślisz się pewnych rzeczy....ale nie powiesz tego na głos...mało tego, żeby rzucali na ciebie kilka cruciatusów jednocześnie nie masz prawa nikomu o tym powiedzieć.... rozumiesz? to najbardziej chroniona tajemnica  Zakonu w przeciągu ostatnich tygodni....więc jeśli wypłynie.... będziesz pierwszym podejrzanym....
  ROZUMIESZ?

    Zabini skinął głową z powagą.
   - No więc zaraz wejdziemy do środka, po szaty szkolne - tu wsadziła w dłoń chłopaka kilkanaście monet. - Ja kupię szaty Gryffindoru, a ty Slytherinu... tak sobie myślę - zmierzyła go wzrokiem - że twój rozmiar powinien pasować... i nie żałuj sobie ... zainteresowanego stać na najlepsze, a potem każesz pięknie zapakować, a jak już wyjdziemy ja się zaopiekuję tą paczuszką -  uśmiechnęła się szeroko i promiennie, wprawiając Blaise'a w szok tym co właśnie usłyszał. 
    Przez chwilę stał z szeroko  otwartymi ustami. Jak już mógł złapać oddech z niedowierzaniem wykrztusił z siebie:
   - Ty nie żartujesz.... powiedz że nie żartujesz...to dla....
Położyła palec na ustach jednocześnie potwierdzając skinieniem głowy. 
    Nagle poczuła że traci grunt pod nogami i zaczyna wirować w powietrzu.
     - Postaw mnie kretynie...nie rób jeszcze większego przedstawienia....
     Dała mu jeszcze chwile na oswojenie się z tym co usłyszał, po czym weszli do sklepu. 
    - Tak się ciszę Królowo , auć - dostał z łokcia w żebra  - ze zdecydowałem się na tą rozmowę.
    - Hmm i tak byś się jutro dowiedział, a ja miałabym problem z zakupami. Wybierz też trochę innych rzeczy, jakieś koszule,spodnie i takie tam, sporo tego potrzeba, ty najlepiej będziesz wiedział jakie... 
    
    Gdy już wyszli z naręczami zakupów, na ramieniu Hermiony usiadła mała płomykówka. Odwiązała liścik z nóżki sówki. 

               Zabierz Blaise'a do siebie, postaramy się być jak najszybciej   
                                   Harry

Podała liścik towarzyszącemu jej chłopakowi.
      - I co ty na to? 
      - Głupie pytanie ...prowadź...

       Wyszli,ścigani przez ciekawskie spojrzenia, przez Dziurawy Kocioł  na Charing Cross Road gdzie czekał udostępniony przez Ministerstwo samochód. Po krótkiej podróży  wysiedli nieopodal  dużego opuszczonego mugolskiego domu handlowego Purge &Dowse Ltd, gdzie znajdowało się ukryte wejście do Kliniki św.Munga.
     - Szpital? chyba nie chcesz powiedzieć że....wszystko z nim w porządku?  - zdziwiony i zaniepokojony Blaise wpatrywał się w Hermionę.
     - W porządku, ale jak się nie zamkniesz to naprawdę wyrwę ci język...
    W pokoju Hermiony poczekali przez kilka minut na Harry'go który przyszedł w towarzystwie samego Ministra Magii. Blaise się trochę spłoszył, ale po krótkiej wymianie zdań całkowicie uspokoił. Dziewczyna zostawiła gości i poszła po Draco.
     - Dłużej nie można było Granger? W Paryżu byłaś czy co? - lekko rozdrażniony fuknął w stronę wchodzącej do pokoju Gryfonki. 
       Doskonale udało mu się zamaskować troskę spowodowaną przedłużającą się nieobecnością dziewczyny. 
    Nie był idiotą i doskonale zdawał sobie sprawę że jeśli ktokolwiek dowiedział się jaką pełni rolę, byłaby w poważnym niebezpieczeństwie.
    - Prawie w Paryżu....No wiesz sprostać twoim arystokratycznym oczekiwaniom nie jest łatwo Malfoy - z rozbawieniem odparowała. - Ale nie ma tego złego...przy okazji dowiedziałam się ciekawych rzeczy...i mam dla ciebie miłą niespodziankę Malfoy. - Zakończyła wyraźnie akcentując jego nazwisko. 
     - I że niby mam być ci za to wdzięczny? - Kontynuował ich słowną potyczkę - zapomnij Granger.
     - O co się zakładasz? Bo mnie chyba przypadło do gustu  jak wymawiasz moje imię....
      - A jeśli przegrasz? 
      - Och.... o tym nie pomyślałam...- drażniła się z mocno już zainteresowanym tym co powiedziała Ślizgonem - jestem przekonana że wygram....więc możesz prosić o co tylko chcesz.
     - O co tylko chcę? -   odparł powoli, przeciągając sylaby jednocześnie zbliżył się  do Herminy .  
      - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale... to zabrzmiało prowokująco Granger - nachylił się nieznacznie nad dziewczyną chcąc spojrzeć jej w oczy. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Draco celowo przedłużał tą chwilę. 
      - Taka jesteś siebie pewna? - skinęła głową wytrzymując jego wzrok. 
      Nachylił się trochę mocniej i szepnął jej do ucha:
     - Jeśli wygram....powiesz mi czemu tu jesteś... bez tej ściemy z przydzielonym zadaniem....
   Jeszcze przez krótką chwilę upajał się zapachem magnolii jaki wokół siebie roztaczała, po czym odsunął się i zdecydowanie ruszył w kierunku drzwi
    - No rusz się Granger, bo bardzo chcę wygrać ten zakład.
    - Marzenia nie kosztują Malfoy, ale choć przez chwilę pozwolę ci się łudzić że to akurat się spełni - posłała mu pełen satysfakcji uśmiech.

    Ledwie mogła nadążyć za Draconem przemierzającym 
korytarze szpitalne w zawrotnym tempie. Wpadł do pokoju Hermiony i z iście ślizgońskim uśmieszkiem zarządał:
     - No więc.... gdzie ta niespodzianka? Hmmm .... chyba będziemy mieć dziś wieczór zwierzeń Granger.
     - Ani mi to w głowie - bardzo poważnie odpowiedziała patrząc ponad jego ramieniem na Blaise'a stojącego w drzwiach łączących ich pokoje. 
    Draco podążając za jej wzrokiem powoli się odwrócił. Przez chwilę stał patrząc z niedowierzaniem na przyjaciela:
    - A niech cie Granger.....- odwrócił się do niej i bezgłośnie dokończył - Wygrałaś.
    
      Harry  i Shacklebolt po zaprzysiężeniu Blaise'a  pożegnali się. Kolację zjedli we trójkę. Dziewczyna z przyjemnością obserwowała jak Draco się rozluźnił w towarzystwie przyjaciela. Tak, zdecydowanie obecność Blaise'a działała na niego bardzo pozytywnie. Zniknął zacięty wyraz  twarzy, a  szare oczy nabrały blasku. Doskonale znała moc przyjaźni, a teraz z perspektywy obserwatorki miała okazją ją zobaczyć.
    Cały wieczór minął w bardzo miłej i zabawnej atmosferze. Kiedy Zabini się pożegnał szybko dopakowała kufer. Draco w swojej sypialni robił to samo, pogwizdując stary przebój  Fatalnych Jędz. Uśmiechnęła się . Musiała zrobić jeszcze jedną rzecz. Wzięła czysty pergamin i zaczęła pisać:

                                   Drogi Ronie

      Wiem że powinnam z Tobą porozmawiać, ale przypuszczam że nasza rozmowa skończyłaby się kolejną  kłótnią, a tego nie chcę. Wiesz jak zawsze  bardzo źle znosiłam kłótnie. 
     Czujesz się zdradzony... poniekąd rozumiem, ale nigdy przenigdy Cię nie zdradziłam. 
Od naszej wielkiej kłótni w Hogwarcie cierpliwie czekałam, aż dotrze do Ciebie że ja po prostu musiałam  tam zostać, że to był mój sposób na pogodzenie się z tym wszystkim. Niestety nie doczekałam się.
     Przez te wszystkie długie tygodnie miałam wiele czasu na myślenie...i z perspektywy widzę ze nasze drogi nie biegną w tym samym kierunku. Zbyt często się rozchodzą z błahych powodów.
 Nie chcę żebyśmy ranili się na wzajem. Jesteś dla mnie zbyt ważny. 
Kocham Cię Ron, ale tak samo jak kocham Harry'ego. 
Poza moimi rodzicami jesteście dla mnie najważniejsi na świecie, jesteście moją rodziną. 
Jednak nie potrafię Cię kochać jak mężczyznę z którym chciałabym przejść przez życie. 
Zbyt wiele nas dzieli i czego innego od tego życia oczekujemy.
 Mam nadzieję że mi kiedyś wybaczysz,  nie chcę żebyś cierpiał. 
 Masz prawo kochać i być kochanym. W końcu znajdziesz ta jedną jedyną, a ja będę się cieszyć twoim szczęściem.
 Nasza przyjaźń przetrwała już tak wiele, ufam że przetrwa i to.
                                       Przepraszam....
       
                                                                                   Hermiona
    

      Odłożyła pióro i wpatrywała się w słowa które przed chwilą napisała. Wiedziała że tym listem wystawia ich przyjaźń na wielka próbę, ale nie mogła inaczej. Wiedziała ze pomyliła przyjaźń z miłością, nie chciała się dłużej oszukiwać. Łzy mimowolnie spływały z jej oczu.Westchnęła i w tym samym momencie poczuła delikatny uścisk na ramieniu. Wzdrygnęła się wyrwana ze swojego zamyślenia.
     - Malfoy, niech cię centaur kopnie... ale mnie przestraszyłeś, gratuluję wyczucia chwili. - Zerwała się z krzesła, szybko ocierając mokre policzki, trochę zawstydzona że dała się przyłapać  w swojej małej chwili słabości.
     -  Przyszedłem spłacić swój dług.... ale rzeczywiście chyba wybrałem zły moment....przepraszam. - chwilę przypatrywał się dziewczynie.
     - Weasley jest totalnym kretynem....
     - Malfoy!
     -..... i idiotą skoro nie potrafi docenić jaki ma skarb HERMIONO.
     - Że co proszę?
     Draco jednak lekko się uśmiechnął i wycofał się do swojej sypialni, czując że w tamtej chwili jest tylko intruzem.
     Spojrzała na pergamin... Szybko go złożyła i zaadresowała, jakby obawiała się że za chwilę nie będzie w stanie tego zrobić. 
    Idąc korytarzem do przyszpitalnej sowiarni wiedziała że dobrze robi. Ich związek, jeśli tak można nazwać kilka dni bezpośrednio po bitwie, nie miał racji bytu....chociaż i tak czuła się winna.....

                               ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


       Następnego dnia rano dołączył do nich  Blaise. Razem z  Petersonem miał jechać z Draco jednym z aut podstawionych przez ministerstwo.  Drugim samochodem jechała Hermiona i Harry. Giny nie była zachwycona tym pomysłem, ale ona w przeciwieństwie do swojego brata przynajmniej rozumiała powagę sytuacji.
     Aby nie wzbudzać niepotrzebnych sensacji, na dworzec King's Cross przybyli prawie dwie godziny przed odjazdem hogwarckiego ekspresu.  Kiedy Peron 9 i 3/4  zaczął wypełniać się powoli uczniami i ich rodzicami, Harry poszedł poszukać Ginny i jej rodziców. 
     Hermiona obserwowała narastający tłum na peronie. W pewnym momencie dostrzegła Islę, trochę zagubionego Trevora i podekscytowaną Aturnię. Patrząc na Trevora przypomniała sobie swojego ojca i jego zagubienie, kiedy po raz pierwszy jechała do Hogwartu. Uśmiechnęła sie do swoich wspomnień.  Teraz nikt jej nie odprowadzał , a jej rodzice...   Łudziła się jeszcze resztką nadziei że może kiedyś uda się jednak przywrócić im pamieć. Na razie musiała się zadowolić, tym że byli tak blisko...że są cali i zdrowi. Wróciła do przedziału. Panowie o czymś żywo dyskutowali. 
     - Nie chcę wam przerywać Malfoy, ale czy ty przypadkiem  nie obiecałeś czegoś pewnej małej czarownicy?  - zapytała.
    Draco spojrzał na nią jakby nie wiedział o czym mówi. Po chwili jednak podniósł się kierując do okna na korytarzu przez które przed chwilą wyglądała Hermiona.
    - A tak.... muszka....-  i ruszył w kierunku wyjścia z wagonu. 
      - Nie odstępuj go na krok Blaise, ja zaraz dołączę. - stanęła w drzwiach obserwując jak się oddalają. 
     Ich pojawienie się na peronie nie przeszło bez echa. Jedni mocno zdziwieni, na twarzach innych malowało się lekkie przerażenie, ale wszyscy rozstępowali się przed idącymi pewnym krokiem Ślizgonami. 
    Aturnia kiedy tylko dostrzegła zbliżającego się Draco rozłożyła szeroko rączki i zaczęła podskakiwać z radości. Uspokoiła się dopiero gdy chłopak przykucnął przy niej i ją przytulił. Ale ten gest spowodował niepożądaną reakcję, bowiem wszystkie spojrzenia skierowały się na dziewczynkę i jej rodziców.
     Cholera... to nie był najlepszy pomysł.... Wzrokiem poszukała Harry'ego. Chłopak błyskawicznie zorientował się w sytuacji, złapał Ginny za rękę i szybko podszedł do Green'ów.
    - Cześć, nazywam się Harry Potter, a to jest Giny Weasley.  Jesteśmy prefektami - powiedział głośno, tak że nawet oddalona o kilkanaście metrów Hermiona doskonale słyszała każde jego słowo. - Zaprowadzę Cię teraz do wagonu pierwszoroczniaków. Państwo pozwolą. 
      Green'owie którzy wcześniej poznali Harry'ego nie zaprotestowali i poszli za nim.
      Pojawienie się Wybrańca na szczęście odwróciło uwagę  od rodziców  dziewczynki i Dracona. 
      Po chwili przyjaciele wchodzili z powrotem do przedziału w wagonie dla prefektów. 
     - No, no stary.... od kiedy to niańczysz młode czarownice - Blaise wyraźnie zaszokowany całą sytuacją dogryzał koledze.
      - Zamknij się w końcu Blaise.... - wyraźnie wściekły    Draco nie wiedział co powiedzieć. No bo jak miał mu wytłumaczyć, że ta mała dziewczynka przez kilka dni w znacznym stopniu zmieniła jego postrzeganie dotyczące rodziny, domu i uczuć.
        - Ale wpadka co Granger? - zapytał zły siadając na przeciwko dziewczyny.
        - Moja wina, powinnam była przewidzieć reakcję małej. Oby trafiła do któregoś z naszych domów.... trzeba będzie ją mieć na oku ....
        - Damy radę.... niech tylko ktokolwiek spróbuje ja tknąć, to chociaż tego nie chcę,  ale wróci wtedy moje gorsze ja...
  

    Pociąg w końcu ruszył. Przebrali się w mundurki z odznakami. W końcu byli Prefektami, czekała ich odprawa a później patrolowanie korytarzy. Już mieli wychodzić,  kiedy z korytarza dobiegł ich odgłos jakiegoś zamieszania. 
     Hermiona wyszła przed przedział chcąc poznać jego powód, a za nią w drzwiach stanęli  Draco i Blaise.
     - No nie...- szepnęła - tylko nie ważcie się odzywać, poradzę sobie, a awantura nie jest mi potrzebna...
    Środkiem korytarza kroczył.....tak, nie szedł, ale właśnie kroczył nie kto inny jak Ron, ściskający jakiś pergamin w ręce, za nim Harry z Ginny próbujący go zatrzymać i uspokoić, a dalej zebrała już całkiem spora grupa ciekawskich w której przeważały dziewczyny. No bo było na co popatrzeć. Weasley warczał na Wybrańca, kłócił się z siostrą i nie zważając na nikogo parł do przodu pomstując na Hermionę. 
      - Co to ma być? Co to do cholery ma być? - krzyknął gdy zobaczył wychodzącą z przedziału dziewczynę jednocześnie wyciągając przed siebie rękę z pergaminem, w którym Hermiona rozpoznała wysłany poprzedniego wieczora swój  list, ale się nie odezwała.
       .... Chce robić szopkę, niech sobie robi,  ale nie moim kosztem .... 
      -  Ja nie przyjmuję tego do wiadomości, jesteś moją dziewczyną i tak pozostanie...
       - Nie Ron, właśnie dlatego, że chciałam uniknąć takiej sceny wysłałam ten list. I przyjmij to w końcu do wiadomości. To koniec Ron....
      - No jasne... myślisz że nic nie rozumiem?...  szybko zmieniłaś obóz co? Jak widzę masz już dwa ślizgońskie pieski... bo jednego ci było mało...Co Malfoy.... już nie brzydzisz się szlamu?
       Czuła jak wszystkie mięśnie stojącego za nią Draco napinają się. Stał tak blisko że czuła wzbierającą w nim agresję. Żeby go trochę uspokoić cofnęła się o te pół kroku które ich dzieliło i przywarła do niego plecami,dając mu tym samym do zrozumienia, żeby nie dał się sprowokować.
      Nabrała głęboko powietrza  i ze spokojem na jaki w tej chwili mogła się zdobyć, choć miała ochotę krzyczeć powiedziała:
       - Przesadziłeś Ron, i to jest jeden z powodów dlaczego dostałeś ten list. Doskonale wiesz dlaczego tu jestem, tylko że to się nie chce pomieścić w twoim małym rozumku. Przestań robić przedstawienie... bo za chwilę powiesz o jedno słowo za dużo. 
       - W dupie mam twoje powody, i to całe twoje za....
       - RON! RON! - jednocześnie krzyknęli Ginny i Harry - Zamknij się!
        - A rób co chcesz ty mała ślizgońska......  - jego głos zamarł choć usta nadal się poruszały. Korytarz przeciął błysk czerwono -niebieskiego światła.  Ktoś rzucił rzucił zaklęcie uciszające silencio, a w tej samej chwili rozległ się miękki, aksamitny, ale za razem bardzo silny i zdecydowany męski głos.
      - Wystarczy..... dość już powiedziałeś.....
     Z cienia następnego przedziału wyłonił się  młody, dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna i niedbale oparł się o ścianę wagonu......
       


        

Troszkę długie to wyszło.... ale tak mi się fajnie pisało,  że nie chciałam rozdzielać na dwa krótkie rożdziały.... pozdrawiam wszystkich czytających....

  
                                                          

7 komentarzy:

  1. Jak mogłaś skończyć w takim momencie 😜 nieładnie 😊 mam pewną hipotezę co do tożsamości "młodego, dobrze zbudowanego, wysokiego mężczyzny " heh :3
    Weny ❤
    Abey :*

    OdpowiedzUsuń
  2. :))) soryyyy tak jakoś wyszło....:) po nastepnym rozdziale mi powiesz czy twoja hipoteza się potwierdziła...
    myśle ze do piatku powinnam się wyrobić ....fajnie ze jesteś aż się chce pisać dalej....

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie przerwać? Toż to zbrodnia! Nie no żartuje świetnie piszesz ;)
    Lubię Zabiniego dobrze, że zakopali topór wojenny. Ron to idiota i nadal go nie lubię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że odpowiem na ostatni z Twoich komentarzy, ale Ty komentujesz hurtowo.... Masz ten luksus , że nie musisz czekać na kontynuację.... ciekawe jakie gromy się na mnie posypią, gdy dobrniesz do 19, a ja się nie wyrobię z następnym:)))) Rona nie trawię nawet w kanonie...A Draco cóż, niektórzy mnie pewnie zlinczują za jego kreacje, ale jak wielu ma dwie twarze, z tym że jedną skrzętnie ukrywaną...Mam nadzieję że jeszcze nie raz zaskoczę, niełatwo napisać cos orginalnego, tym bardziej że ostatnio nie mam zbytnio czasu na czytanie, by nie powielać pomysłów innych... dziękuję serdecznie za komentarze i pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  4. Kolejny genialny rozdział! Długość idealna,nie przejmuj się ^^
    Zawsze lepszy dłuższy tekst niż krótszy 😃

    OdpowiedzUsuń
  5. Znakomity rozdział!!! Wypiki miałam!

    OdpowiedzUsuń