czwartek, 1 października 2015

# 8 #


       
         Do rozpoczęcia ich ostatniego roku nauki w  Hogwarcie pozostało zaledwie kilka dni, które były wręcz nudne i monotonne. Draco i Hermiona w całości spędzili je w szpitalu, ona, poświęcając prawie cały czas rodzicom, a on nie odchodził praktycznie od łóżka matki. Rozmawiali ze sobą niewiele, nawet podczas wspólnych posiłków które zdarzało im się razem jadać. Co prawda nawet te nieliczne rozmowy były odwieczną przepychanką słowną, nie miały jednak w sobie nic z tych dawnych, przesączonych złośliwością i jadem.
     Nie uszło jednak uwadze Hermiony , że chłopak jest  przygaszony, a wyglądał wręcz strasznie. Cienie pod jego oczami z dnia na dzień były coraz bardziej widoczne, a jego skóra z mlecznobiałej nabierała ziemistej barwy. Nie ulegało żadnej wątpliwości że nie sypiał najlepiej, o ile w ogóle sypiał. Postanowiła  porozmawiać o tym z Martinusem.
      Jego gabinet był jednak zamknięty, na oddziale szpitalnym również go nie znalazła....a może...swoje kroki skierowała ku końcowi korytarza.
     Przywitała się z aurorem pilnującym pokoju Narcyzy Malfoy i delikatnie zapukała.
    Draco siedział patrząc pusto przed siebie a po policzkach powoli, jedna za drugą spływały łzy. Chciała się wycofać, ale gdy złapała za klamkę usłyszała:
   - Zostań...- spojrzał przelotnie na dziewczynę i  powrócił do obserwowania jakiegoś tylko sobie wiadomego zjawiska na ścianie. 
     Hermiona nie bardzo wiedząc jak ma się zachować przez chwilę stała w bezruchu przy drzwiach. Musiała go stąd zabrać.  Gdzie jest cholerny uzdrowiciel.....- pomyślała podchodząc do Draco. 
Nie zastanawiając się co robi,  w geście pocieszenia, położyła delikatnie dłoń na ramieniu chłopaka. 
   - Draco - powiedziała miękko - powinniśmy już iść.
   Teoretycznie powinien się wściec,zwymyślać ją, zrzucić jej rękę, ale on tylko oparł policzek na jej dłoni.
    Na taką reakcję nie była przygotowana. Zaskoczona i speszona zesztywniała, ale nie cofnęła ręki. 
    Po dłuższej chwili wyczuła że nie są sami. W półotwartych drzwiach stał Martinus przyglądając się im z niesmakiem.
    - Szukałem cię Hermiono - z  wyczuwalną w głosie złością powiedział uzdrowiciel - ale widzę ze przeszkadzam.
   Draco gwałtownie podniósł głowę Dopiero teraz uświadomił sobie co tak naprawdę  przed chwilą się tu stało. 
     Nadal czuł na policzku ciepło dłoni która przez chwilę dawała mu ukojenie, od której tak brutalnie go oderwano. 
   ...dlaczego jej bliskość tak na mnie działa....przecież to Granger debilu...twój wróg...ale czy aby na pewno MÓJ wróg...ojciec ci to wpajał od dziecka... właśnie ojciec....
    - Dobrze że jesteś Martin - głos dziewczyny przerwał jego rozmyślania - chciałam z tobą porozmawiać.
    Poczuł delikatny uścisk dłoni na swoim ramieniu.
    - Zaraz wrócę. 
     
  Upewniła się że drzwi są dobrze zamknięte. 

  - Potrzebuję eliksir słodkiego snu. Tylko jakiś wzmocniony.
   - Zjesz ze mną dziś kolacje? zarezerwowałem stolik....- powiedzieli jednocześnie.

  - Masz kłopoty ze snem? Czemu wcześniej nic nie mówiłaś? - z troską w głosie zapytał uzdrowiciel.
  - Nie mam ...dla niego...- wskazała na drzwi - z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. 
  - Nie rozumiem ...czemu się o to coś tak troszczysz? - jego głos stał się wrogi - takich jak on powinno się publicznie wieszać i torturować...
    Hermiona  otworzyła szeroko oczy.
   - Martin jak możesz tak mówić - powiedziała oburzona.
   - Mówię to co myślę Panno Granger - Przeszedł na oficjalny ton. - Miałem nadzieję na miły wieczór w pani towarzystwie , ale skoro woli pani niańczyć śmierciożercę...moja propozycja jest nieaktualna.
  - Draco nie jest śmierciożercą,  nic o nim nie wiesz...on jest ofi....
 - Nie broń go,  mroczny znak świadczy o tym CZYM jest, a może ty też jesteś ścierwem ? - jadu jaki wydobywał się z jego ust nie powstydziłby się sam Lucjusz Malfoy.
    Hermionie łzy napłynęły do oczu...drżacą reką podwinęła rękaw.
  - Szlama i śmierciożerca niezła parka. - warknął jeszcze i odszedł zostawiając zszokowaną dziewczynę pośrodku korytarza. 
    Przez chwilę uspokajała nerwy. Postawa i sposób zachowania się Derwenta spowodowały,  że zapaliła się w jej głowie ostrzegawcza lampka. Powinna złożyć raport, w  końcu wykonywała zadanie.
Podeszła do aurora pełniącego wartę.
   - Wszystko w porządku Panno Granger? - skinęła głową
   - Słyszałeś ? - a gdy potwierdził - Masz pergamin?  - pomyślała przez chwilę. 
   - Będzie szybciej jak sam się teleportujesz i złożysz raport, ja tu zostanę dopóki nie wrócisz. 
   Auror zawahał się, nie wolno mu było opuszczać stanowiska. Widząc to dziewczyna szybko napisała na pergaminie.
       
   Pilne. Wykryłam zagrożenie . Przyślijcie wzmocnienie ochrony P. Malfoy. Peterson zrelacjonuje wszystko. Nie ma czasu na oficjalny raport.
                                                H.Granger

   Zajrzała do pokoju. Zauważyła że Narcyza się przebudziła.  Draco pochylał się nad matką, która z wielkim trudem coś do niego mówiła. Nie chcąc zakłócać  im prywatności wycofała się.

                                                            ***** 

  
      Obserwowała syna spod półprzymkniętych powiek. Widziała jak się uspokaja gdy dziewczyna położyła rękę na jego ramieniu i gdy się do niej przytulił. Gdyby tylko mogła uśmiechnęłaby się na ten widok. 
    Kiedy młoda kobieta wyszła z uzdrowicielem, otworzyła oczy i wzrokiem przywołała go do siebie.
     - Potrzebujesz czegoś mamo?
     - Nie...ale ty ....potrzebujesz...Draco....- mówiła z trudnością. 
      - Ciebie potrzebuję mamo. Tylko ciebie....
      - Potrzebujesz...jej....i miłości...
      - Bzdura.. Przecież to...Granger - nie mogło mu się pomieścić w głowie że na łożu śmierci matka próbuje swatać go z Hermioną.
       - Trzymaj się ....jej bardzo ....mocno.... to dobry ...człowiek...
       - Dobrze - zgodził się, ale tylko dlatego żeby nie zrobić przykrości matce - a teraz odpoczywaj...nie mów więcej....to cię wyczerpuje... 
       Kobieta zamknęła oczy. Wiedziała że ma rację, a i Draco niedługo się o tym przekona. Spokojna o syna zapadła w sen.
                       
                                 
                                                           ***** 


     Prawie biegł korytarzem. Wiedział ze cały jego misternie uknuty plan legł w gruzach. Był na siebie wściekły że dał się ponieść emocjom. 
    Wiedział że musi jak najszybciej zniknąć.Doskonale orientował się w zadaniu dziewczyny i zdawał sobie sprawę że doniesie gdzie trzeba o jego zachowaniu. Ale co się odwlecze to nie uciecze. 
    Zauroczyła go, gdy po raz pierwszy zobaczył ją na pierwszej stronie Proroka Codziennego. Piękna, inteligentna i do tego sławna. Takiej kobiety potrzebował. A on zawsze dostawał czego chciał. Był uparty i dążył do celu wszystkimi dostępnymi sposobami.
     Przez ponad miesiąc szukał ścieżki, która doprowadziłaby go do niej. Ale okazja sama się nadarzyła. Sprowadzili do Munga jej rodziców. Wystarczyło tylko postarać się o przydzielenie tego przypadku, co wcale nie było takie trudne. Mimo młodego wieku miał już bardzo wysoką reputację wśród uzdrowicieli. Wiedział już że to tylko kwestia czasu, a będzie należała tylko do niego.  Wszystko było na najlepszej drodze aż nagle pojawił się on. Był tak podobny do ojca, że na sam jego widok krew burzyła mu się w żyłach. Nie mógł zapanować nad emocjami w obecności młodego Malfoy'a.      Jednak ona nie spędzała z nim już tyle czasu, poświęcała go temu gnojkowi. 
      O ile na początku młody Malfoy był tylko niespodziewanym bonusem (wszak i tak chciał go kiedyś odszukać i odzyskać to co mu się należało), to teraz miał podwójny powód ...
     Szukał jej po całym szpitalu. W końcu pomyślał że może być razem z nim. Drzwi były uchylone. Zobaczył jak przytulał się do jej dłoni. Zobaczył troskę w jej oczach.
    Jak ona śmiała prosić o pomoc dla tego śmiecia. Jak śmiała go bronić. Malfoy zapłaci za wszystko.......A ona i tak będzie jego czy tego chce czy nie.
       Teraz trzeba się tylko przyczaić i ułożyć nowy plan.
   Szybko pozbierał swoje notatki i rzeczy które mogłyby naprowadzić na jego trop. 
   Teleportował się. Tam nikt go nie będzie szukał...... 


                                                            *****
   
       
     Kiedy Draco wyszedł z pokoju matki na korytarzu panowało małe zamieszanie. Oprócz dyżurnego aurora było jeszcze dwóch innych, którym Hermiona coś zawzięcie tłumaczyła, a korytarzem zbliżał się Potter z sanitariuszem.
      Harry uściskał przyjaciółkę.
     - Zwiał . Paul widział jak wchodził do siebie. Jak tam dotarliśmy już go nie było - powiedział Potter
      - Mógł się wymknąć niepostrzeżenie? - zapytała.
      - Nie, nie spuszczałem jego drzwi z oczu. - tym razem głos zabrał Paul -  dziwnie się zachowywał, prawie biegł nie zwracając na nikogo uwagi. To wydało mi się podejrzane, dlatego obserwowałem jego pokój. A gdy zjawił się Harry wiedziałem już ze coś jest na rzeczy. W pokoju go jednak nie było, zniknęła też większość jego książek i dokumentów. 
     - No dobra panowie - powiedział Harry do aurorów - przy tym pokoju dwie osoby jedna przy ich pokojach - wskazał na Hermionę i Draco - tylko tam dyskretnie, i obowiązuje mugolski strój. Paul zadbasz żeby się rozniosło że leży tam jakaś ważna osobistość i dlatego jest ochrona. - sanitariusz skinął głową.
    - Do Pani Malfoy wchodzi tylko Paul, On podaje eliksir i jedzenie.Hasło zmieniane co 8 godzin, raporty od razu po każdej zmianie.
    
      - Potter! Czy ktoś mi w końcu wytłumaczy co tu się dzieje? Bo zdaje się chodzi o bezpieczeństwo mojej matki ! - prawie krzyknął Draco.
       - Cześć Malfoy - Harry wyciągnął rękę. Chłopak niechętnie ją uścisnął.
       - W pokoju - powiedziała dziewczyna.
    W czwórkę ruszyli korytarzem.
        - Nie przypuszczałem Potter że taki ważny jesteś.
        - Pozory mogą mylić. Po Prostu byłem akurat w biurze aurorów kiedy wpadł ten Peterson. A wiesz że Hermiona jest dla mnie jak siostra. Musiałem sprawdzić czy nic wam nie grozi.No i Donovan  wysłał mnie z posiłkami.
        - W końcu kto by śmiał sprzeciwić się Wybrańcowi - zażartowała Hermiona.
        - Taaa , chociaż ty przestań - westchnął Harry.
    Weszli do pokoju. Towarzyszący im auror został na korytarzu.
         - No dobra, koniec towarzystwa wzajemnej adoracji , gadajcie o co chodzi. - przerwał im zniecierpliwiony Malfoy.
        - Martinusowi odkleiła się piąta klepka - powiedział Harry.
        - Poprosiłam go żeby ..... dał ci coś na wzmocnienie,  wtedy wpadł w szał, że takim jak ty nie będzie pomagał, ze sobie zasłużyłeś, i takie tam różne.... na mnie też naskoczył, ze nie powinnam ci pomagać .. a potem pobiegł do siebie i zniknął - częściowo zmieniła fakty faktycznego przebiegu,  rozmowy nie była w stanie przytoczyć. 
       - Poprosiłaś o co? Przecież nic mi nie jest, tylko...
       -  Źle sypiasz i wygladasz jakbyś chciał być gospodarzem święta duchów... kiedy ostatnio patrzyłeś w lustro? - wzdrygnął się Harry na wspomnienie pewnej imprezy na która zostali zaproszeni przez Prawie Bezgłowego Nicka.
        - A ta cała szopka ....tylko z powodu tego że ktoś ma awersje do śmerciożerców? Co drugi czarodziej pewnie chciałby mnie sprzątnąć. 
       - To nie wyglądało na zwykłą niechęć, a raczej na zapowiedź jakiejś krwawej wendety. Przestraszyłam się nie na żarty....Poza tym nie zapominaj dlaczego tu jesteśmy. 
       - Myślicie że ....ma coś wspólnego z ....moim starym?
      - Mało prawdopodobne, ale wolimy dmuchać na zimne, stąd te wzmocnione środki ostrożności. 
       - To może powinienem przenieść matkę do jakiejś prywatnej kliniki?
       - Rozważaliśmy to, ale po pierwsze w Mungu łatwiej ją ukryć, no i mimo wszystko to  najlepszy szpital w całym czarodziejskim świecie, a po drugie, musielibyśmy też przenieść rodziców Hermiony.
         - No dobra ja będę się teleportował, a wy uważajcie na siebie. A na drzwi nałożyliśmy zaklęcie, nikt tu nie wejdzie bez waszej zgody....to chyba wszystko....chociaż.... Hermiona nie wiesz przypadkiem kto mnie wrobił w prefekta?
       - Sorry Harry, McGonagall nie mogła się zdecydować, a ja wolałam Ciebie niż Rona. - uśmiechnęła się niewinnie.
       - Tak myślałem .... zafundowałaś mi trzecia wojnę czarodziejów... Ron.... a z resztą sama się przekonasz....Do zobaczenia na dworcu. - Pocałował dziewczynę w czoło. 
        - Cześć Mal... a właściwie...- słuchaj zostawmy przeszłość za sobą i zakopmy ten wojenny topór. Nie musimy być od razu przyjaciółmi, ale możemy przynajmniej normalnie gadać.  Pamiętasz jak to było? Na pierwszym roku?
         Draco skiną głową. Wyciągnął rękę :
      - Jestem Draco, Draco Malfoy.
      - Harry , Harry Potter - ucisnął rękę blondyna,
       - Hermiona, Hermiona Granger - dziewczyna przypieczętowała swoją dłonią ich uścisk.
     - No to teraz naprawdę już spadam, opiekuj się nim - jeszcze raz przytulił Hermionę. 
     - Myślisz ze da radę mnie obronić w razie czego?
     - Człowieku, gdyby nie ona to miałbym już ze cztery pogrzeby. 
     Harry zamknął za sobą drzwi.
  
       Zapadło niezręczne milczenie, w końcu Draco się ocknął:
     - To ja też już pójdę.
        Dziewczyna wyjęła różdżkę. Między ich pokojami pojawiły się drzwi. 
        - Skoro chcesz ...ale tędy. Chce cię mieć na oku. Myślałam raczej o kolacji...- kilkoma ruchami różdżki nakryła mały stół.
         - Może być kolacja - szarmancko odsunął jej krzesło.
   Kiedy kończyli jeść nieśmiało ujął jej dłoń i uniósł  ponad stołem do swoich ust.
          - Już to mówiłem , ale wtedy spałaś, więc powtórzę.....
         -Nie wiem czemu tu jesteś,  ale ci za to  dziękuję..... bardzo dziekuję....Hermiono.
            Dziewczyna w odpowiedzi pogłaskała go po policzku...



.   



                                            Uff.... niezmiennie zapraszam do komentowania 

                         Miło jest wiedzieć że tu zaglądacie, jak również poznawać Wasze opinie...                                            zarówno stałych czytelników,jak i tych co wpadają tylko przelotnie.....                                                                                              pozdrawiam cieplutko

5 komentarzy:

  1. echh kobieto coś ty znowu wymyśliła....miałam tylko czytać, bo jestem stronnicza....ale zmuszasz mnie żebym zaczęła pyskować!!!!dlaczego popsułaś Martinusa?Zaczynałam go lubić, i kto teraz zwróci Hermi rodziców co?A co do Draco ....zaskakujący coraz bardziej, ale w sumie gdybym nie czytała tego co leży u ciebie w szufladzie( a swoja drogą mogłabyś to w końcu udostępnić innym), coś mi się zdaje że jeszcze nieźle namieszasz
    pozdrowienia z Wysp i mam nadzieję że nie każesz długo czekać na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. sorry za chaos w mojej wypowiedzi, ale wiesz ze dla mnie pisanie to jak dla zakonnicy bikini:)

      Usuń
    2. Ha ha ha .... zmusiłaś mnie do pisania online to cierp , żle ci było jak dostawałaś gotowce?
      A co do Martinusa.... to kogoś musiałam "popsuc"inaczej byłoby za nudno i nic więcej nie powiem kombinuj koleżanko....buziaczki
      Ps . Jak wrócisz i mi wklepiesz to co leży w szufladzie to może zdecyduje się żeby to opublikować.....

      A do czytających te komentarze ....przepraszam za prywate mojej psipsiuły

      Usuń
  2. Hohoho Martinus czarnym charakterem? No fajnie to wymyśliłaś. Mam nadzieję, że go złapią!
    Draco się zmienia nawet mówi do Hermiony po imieniu ;) brawa dla niego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię złych namolnych adoratorów. Coraz lepiej!

    OdpowiedzUsuń