piątek, 29 stycznia 2016

# 22 #




                 Blaise Zabini siedział w salonie Prefektów  Naczelnych i z lekkim niepokojem wodził wzrokiem za swoim najlepszym przyjacielem. Draco, niczym rozjuszony hipogryf od ponad trzydziestu minut krążył po salonie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Dwa tygodnie poprzedzające ten piątkowy wieczór, doprowadziły go do stanu furii. Przez te dwa tygodnie tylko jeden dzień spędził z Hermioną, a i tak zakopana była wtedy w bibliotece Dworu Prince'ów.
            Nadal schodzili razem na posiłki, mieli wspólne zajęcia, odrabiali zadania domowe, ale... No właśnie, ale ... Kiedy znikała z Davidem  po kolacji na te swoje zajęcia, ogarniał go trudny do sprecyzowania niepokój. Dusił się, brakowało mu powietrza, każda minuta bez niej była oddechem pozbawionym życiodajnego gazu. Ona była jego tlenem... Powinni wrócić pół godziny temu, nigdy jeszcze nie ćwiczyli dłużej niż półtorej. Po raz kolejny spojrzał na zegarek. Od poprzedniego sprawdzania godziny upłynęły zaledwie dwie minuty, dwie cholerne minuty, które dla niego były w tej chwili wiecznością. Z gardła Ślizgona wyrwał się jęk bezsilności zabarwiony nutą wściekłości.
              - Smoku, weź no posadź swój zadek, bo już mi się w głowie kręci od tego twojego biegania - pozornie beztrosko zagaił Blaise. - Zaraz wrócą.
              - Zaraz to mnie szlag trafi - bez zastanowienia odparował Draco. Widząc skonsternowaną minę Zabiniego przystanął i prychnął jeszcze. - No co?
              - Aż tak stary? Aż tak cię trafiło? To cud że Motta jeszcze żyje.
              - A czemu miałby nie żyć? - blondyn opadł na kanapę naprzeciw przyjaciela. 
              - Bo śmierdzisz zazdrością na odległość. 
              - Że niby o naszego boskiego Greka? On jest nieszkodliwy. Traktuje Granger jak boginię którą trzeba czcić i jej służyć. - Tej pewności nabył po ostatniej rozmowie z Davidem, kiedy dość wymownie zaprezentował swój brak zaufania do przystojnego Greka. Po blisko dwugodzinnej rozmowie i niezliczonych zapewnieniach dał się w końcu przekonać do czystości jego intencji.
               - No to nie rozumiem, czemu tak cię nosi skoro mu ufasz - Blaise przywołał z podręcznego barku, który na stałe wkomponował się w umeblowanie salonu po urodzinach Hermiony, dwie butelki piwa kremowego. Draco wzruszył ramionami i zapatrzył w leniwie pełzające płomyki w kominku.
               - Bo się uzależniłem od jej obecności, bo nie mogę znieść gdy nie ma jej blisko, nawet obłożonej barykadą z książek, bo nie mogę być tam razem z nimi... Blaise, odbija mi...
               - Czemu jej nie powiesz? Przynajmniej wiedziałbyś na czym stoisz. Znamy się od dziecka, ale nie przypuszczałem że jesteś masochistą.
               - Bo nie jestem. Nie sprawia mi przyjemności udręczanie się. Granger to nie jakaś tam laska, którą można wyrwać. To chyba jedyna dziewczyna przy której chcę grać czysto. Bez sztuczek, omamiania, podchodów i ślizgońskich zagrywek. Nie zasługuję na nią, nie po tych wszystkich latach i nie po tych wszystkich świństwach. Z resztą to akurat wiesz, bo nieraz to przerabialiśmy. To cud że w ogóle chce ze mną rozmawiać. I wiesz co?... jestem pieprzonym egoistą i tchórzem... - Draco przeniósł wzrok na przyjaciela. - I dlatego właśnie jej nie powiem i ty też tego nie zrobisz. To co jest teraz... to i tak znacznie więcej niż mógłbym oczekiwać...
                - Wiesz dobrze że przedtem nie mogłeś inaczej... chroniłeś ją tak długo... zasługuje na to żeby poznać prawdę. Hermiona to mądra dziewczyna i nie wydaje mi się żeby potępiła to co robiłeś...
                 - I co mam  niby jej powiedzieć? Granger, siedzisz w mojej głowie od czwartego roku, a każda "szlama" która opuściła moje usta to było wyznanie miłości? - Na dłuższą chwilę zapadła niezręczna cisza. Dużo spokojniejszym tonem Draco kontynuował.
                 - Wiesz czego naprawdę się boję? Że mnie wyśmieje, że  się odwróci i odrzuci. Tak jak jest teraz, jest dobrze Diable. Mam ją blisko, czasem mogę przytulić, mogę o nią dbać. - Blondyn odchylił głowę do tyłu, splecionymi dłońmi zasłonił oczy. - Mam tą namiastkę i na Merlina nie chcę jej stracić.
                 - Chrzanisz człowieku. Pomyślałeś co byś zrobił, gdyby jutro złapali twojego ojca? Jej rola by się skończyła, Zakon zdjąłby ochronę, a cała ta szopka z udawaniem straciłaby rację bytu...
                  - Przez najbliższe trzy miesiące i tak jesteśmy na siebie skazani, a potem cóż... pozwoliłbym jej odejść gdyby to miało dać jej szczęście, ale na razie, po raz pierwszy w moim życiu jestem za coś wdzięczny temu łajdakowi. Taaak, jestem mu wdzięczny że jeszcze się nie dał złapać - usta Dracona wygięły się w pełnym obrzydzenia uśmieszku. - Może mu nawet za to podziękuję tuż przed pocałunkiem dementora.
                   - Tak bez walki? Poddasz sie bez walki? Wybacz, ale kim jesteś i co zrobiłeś z Draco Malfoy'em? Nie poznaję cię Smoku.
                   - Kim jestem... zakochanym durniem jestem Blaise. Zobaczymy kim ty będziesz, jak i ciebie trafi strzała amora. Nie omieszkam cię wtedy podręczyć bracie dobrymi radami - tym razem pomieszczenie wypełnił szczery śmiech Malfoya.
                   - Mnie to nie grozi, wolę życie wolnego strzelca. - Zdecydowanie wizja siebie usychającego z niespełnionej miłości nie przypadła brunetowi do gustu. Miał minę jakby właśnie wypił skoncentrowany napar z krwawnika. - Nie zamierzam komplikować sobie życia.
                   - Grozi, nie grozi.. trafi cię i nawet tego nie zauważysz. A ja cię będę wtedy pocieszał. No dobra, koniec wiwisekcji Malfoya.... coś nowego u Łasicy? - Rozmowa z przyjacielem wyraźnie rozładowała wewnętrzne napięcie Dracona.
                Blaise dowiedział się o jego, wówczas zakazanym uczuciu do Gryfonki, na początku szóstego roku. Wygadał się przez sen, po którejś ze spektakularnych kłótni ze Złotym Trio i kolejnym publicznym upokorzeniu Hermiony. Od tamtego czasu Diabeł był dla niego prawdziwym wsparciem, a zwłaszcza w okresie kiedy nie powróciła do szkoły po kolejnych wakacjach i kiedy wiadomości o poczynaniach trójki Gryfonów docierały do niego sporadycznie z obozu Voldemorta. Później, kiedy obnażył swoje serce przed Severusem, było mu trochę lżej. To ojciec chrzestny dostarczał mu najnowszych wiadomości. Jego dusza śpiewała za każdym razem, gdy  panowało niezdrowe poruszenie powodowane poczynaniami Wybrańca i jego ekipy. Wiedział wtedy, że kolejny raz pokrzyżowała plany czarnoksiężnika i nadal jest cała i zdrowa. To dzięki przyjacielowi nie dał się ponieść rozpaczy i wściekłości po wydarzeniach w Malfoy Manor. Blaise był głosem jego rozsądku i katalizatorem bólu. Nigdy nie negował uczuć młodego arystokraty, nie wyśmiewał, nie oceniał. I tym razem rozmowa z przyjacielem przyniosła zbawienny skutek i częściowe ukojenie niepokoju.
                
                 - Właściwie to nic szczególnego. Unika Hermiony jak ognia, rzadko wyłazi z wieży, w ogóle trzyma się z boku.
Odbębnia szlabany u Filcha i jest jakiś wycofany.
                 - I właśnie to wycofanie najbardziej mnie niepokoi. Gdyby był Ślizgonem, bezwarunkowo byłoby to oznaką jakiegoś perfidnego planu. - Draco zmierzwił włosy i chciał jeszcze coś dodać, gdy przejście za portretem się otworzyło. Prawie zawył z zawodu, kiedy zamiast wyczekiwanej z takim zniecierpliwieniem Hermiony, do salonu weszła Jasmine.
                 - Jeszcze tej tu brakowało - jęknął pod nosem i przybrał maskę zimnego drania. Od  pamiętnej akcji, kiedy to razem z Hermioną sponiewierali słownie australijkę, dziewczyna trzymała się z daleka, gdy tylko Gryfonka była w poliżu. Jednak wykorzystywała każdy z nadarzających się momentów gdy Hermiony nie było blisko. 
                 - Cześć chłopaki - niby od niechcenia rzuciła podchodząc bliżej. Liczba mnoga zachowana była raczej pro forma, gdyż zdawała się całkowicie ignorować obecność Zabiniego, wbijając maślany wzrok w Dracona - Nie wiesz czy David jest u siebie?
                 - A czy my wyglądamy na punkt informacyjny? Prawa nóżka, lewa nóżka i tak kilka razy na przemian... i sama się przekonasz czy David jest u siebie. - Blaise postanowił przejąć pałeczkę widząc wzbierającą falę furii u przyjaciela.
                 - Nie ciebie pytałam - warknęła nie odwracając wzroku od blondyna.
                 - A kogo to obchodzi, odpowiedź została udzielona więc możesz potuptać dalej.  No chyba że masz ochotę na kolejne sponiewieranie to zostań.... tylko później nie płacz jak Hermiona z tobą skończy - twarz Zabiniego ozdobił pełen satysfakcji uśmiech, na widok wchodzącej właśnie do salonu ukochanej przyjaciela.
                  - Jak co skończę? - Prefekt Naczelna szybko oceniła sytuację, stanęła za "swoim chłopakiem" i delikatnym ruchem odgarnęła grzywkę z jego czoła. - Tęskniłeś? - zapytała słodko.
              Draco odchylił głowę do tyłu, zanurzył się w ogromnych czekoladowych oczach dziewczyny i prawie bezgłośnie szepnął - Bardzo.
              W odpowiedzi Hermiona zsunęła dłoń na policzek chłopaka, obrysowując palcem wskazującym zarys jego ust. Choć doskonale zdawał sobie sprawę że to tylko mała gierka na użytek Jasmine, przymknął oczy delektując się dotykiem dziewczyny. Gdy je otworzył, pochylała się nad nim mrucząc zalotnie.
              - Wytrzymasz jeszcze chwilkę prawda? Tylko się przebiorę i zaraz wracam. I przydałby się kubek gorącej czekolady, zrobisz to dla mnie?
              - Mmm, dla ciebie wszystko kochanie - odpowiedział równie zmysłowym tonem. Właśnie miał zamiar złapać jej dłoń i wycałować, kiedy jego usta zostały obdarowane niespodziewanym pocałunkiem, na tyle długim by poczuł jej zniewalający smak, jednak zbyt krótkim by mógł zareagować inaczej niż chwilowym odrętwieniem.  Jeszcze delektował się niespodziewaną dawką przyjemności gdy dobiegł go głos przyjaciela.
            - David, lepiej żebyś miał dobre wytłumaczenie tego spóźnienia, bo nasz Smoczek od godziny  zionie ogniem. Jeszcze chwila a mielibyśmy pieczeń o smaku jaśminu - Blaise nie mógł się powstrzymać przed pognębieniem namolnej dziewczyny - ale wtedy nie miałaby szansy na wyjawienie czemu cię szukała. Uwierz, ze z trudem się powstrzymał.
             - Jasmine? - Grek skierował wzrok na wściekłą dziewczynę.
             - Marco prosił żeby ci przekazać, że bardzo pilnie musi z tobą porozmawiać. Był zdenerwowany, ale nie powiedział nic więcej. Czy ja wyglądam na sowę?
             Draco który w międzyczasie przywołał Kropkę i właśnie odbierał od niej tacę z dzbankiem gorącej czekolady i talerzem herbatników parsknął śmiechem. Podsunął talerz Davidowi.
             -  Jak chcesz zapłacić to się nie krępuj. - Grek ledwie opanował uśmiech. On również nie przepadał za Jasmine. Była irytująca i wyniosła, a ich współpraca od samego początku była pełna spięć i niedomówień. Dziewczyna nie mogła zaakceptować faktu, że ich grupa właśnie Davida obrała sobie za przywódcę, a ona musiała istnieć w jego cieniu. Teraz jednak bardzo chciał się jej pozbyć i porozmawiać z Draconem zanim wróci Hermiona.
              - Dziękuję Jasmine, zaraz do niego pójdę i jeśli to wszystko, czy mogłabyś nas zostawić samych? - dziewczyna omiotła wściekłym spojrzeniem trzech młodych mężczyzn i niechętnie, bez słowa odeszła do swojego pokoju.
              David nie czekając aż dziewczyna zniknie w swoim pokoju rzucił czar wyciszający i usiadł na kanapie obok Malfoya.
              - Słuchajcie, bo wolałbym nie mówić tego przy Hermionie. Dziś trwało to tak długo, bo mieliśmy małe komplikacje. Magia Hermiony zaczyna się zmieniać, moim zdaniem za szybko i zbyt intensywnie. Ale muszę skontaktować się z Gregoriusem, żeby się upewnić. Na razie pozostaje nam ją obserwować. Gdyby zaczęła zachowywać się nietypowo, nieuzasadniona nerwowość albo apatia, drżenie rąk, w sumie to wszystko co odbiega od normy... wy znacie ją lepiej, niezależnie od pory dnia czy nocy, ściągacie mnie, a ją do tego czasu izolujecie. Takie wybuchy magii mogą być niebezpieczne tak dla niej, jak i dla innych. Nie chcę żeby wiedziała, bo zdążyłem poznać ją na tyle żeby wiedzieć,że mogłaby ukrywać zmiany mając świadomość że jest obserwowana. I uprzedzę twoje pytanie Draco, nic jej nie grozi, musi przez to przejść, ale nie może to się stać zbyt gwałtownie i bez kontroli. 
            - No ale wiesz że my w przyszłym tygodniu będziemy zdani tylko na siebie, a ty nie będziesz mógł tam się zjawić... to co prawda będzie tylko kilka godzin, ale... 
            - Dlatego jak już będę miał odpowiedź od Mistrza i porozmawiam z portretami Albusa i Severusa chciałbym żebyś umożliwił mi rozmowę z waszą skrzatką. A i powiedzcie Harry'emu i Ginny. A na razie sza... - szybko zdjął zaklęcie i zwrócił do schodzącej ze schodów Hermiony niosącej Rodową Księgę.
             - Naprawdę Herm, nie chcę tego robić, ale tak będzie bezpieczniej. Wolę jak będziesz ją czytała przy mnie. 
             -  Już to przerabialiśmy i się zgodziłam, prawda? - pieszczotliwie  pogładziła okładkę i położyła księgę przed swoim nauczycielem. - Rozumiem i skończmy już ten temat ok?
             - Jasne o Pani, a teraz z przykrością muszę was opuścić i zająć się Marco, ale nie pogardzę waszym towarzystwem później - David wstał i delikatnie się skłonił.
             - Mamy dziś patrol, ale jak ci się będzie chciało na nas czekać to czemu nie. W końcu mamy piątek...- Draco podając kubek z czekoladą Hermionie, puścił oczko nad jej ramieniem Davidowi odchodzącym już w stronę swojego pokoju.
             - Tak, a jutro Hogsmeade i będziecie chodzić na rzęsach. Nie zapominaj Malfoy że jesteś Prefektem, i będziemy mieć najmłodsze roczniki na głowie. 
             -  Będzie dobrze kujonico, ty też powinnaś trochę odsapnąć. Niedługo znajdziemy twój szkielet obłożony książkami. - Draco nie zważając na jej protesty położył głowę na kolanach Gryfonki. - Mmmm, jak mi dobrze.
             - Jak mam cię potem poskładać do kupy, to muszę wiedzieć jak mam to zrobić prawda? I muszę to wcisnąć gdzieś między bieżące eseje a przygotowania do Owutemów. Najchętniej zostałabym jutro w Zamku.
              - I przeczytała jeszcze kilka książek... Królowo, ale my tęsknimy za tobą, i jutro na pewno nie pozwolimy ci się uczyć - Blaise wszedł w swoją rolę nadwornego błazna - a poza tym, też należy mi się wolne od humorków Smoka. Ostatnimi dniami zachowywał się jak rozkapryszona księżniczka.
              - No co ty nie powiesz... Zawsze myślałam ze nie możecie bez siebie żyć. Niedzielę masz wolną, a potem  czwartek.... i może piątek... - mówiąc o czwartku opuściła wzrok na Dracona. Tego dnia przypadał nów, a co z tym idzie początek ich pracy nad eliksirem. Blisko sześć godzin wytężonej pracy ręka w rękę. Ten etap nie był tak bardzo niebezpieczny, co następny przypadający podczas pełni, ale Hermionę niepokoiło coś innego. Sposób w jaki mieli pracować i wydarzenia dzisiejszego dnia podczas lekcji z Davidem.
              - Chcesz zrezygnować? - Malfoy wychwycił niepewność w jej oczach. - Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości ...   
               - Nie Draco, nie chcę ... - przerwała mu szybko i odwróciła wzrok. Trochę zbyt szybko i nienaturalnie zmieniła temat. - Chyba powinniśmy się zbierać, rusz zwłoki Malfoy.
                - Jeszcze pięć minut... albo może małe wagary Granger? - próbował negocjować, ale widząc karcący wzrok dziewczyny niechętnie usiadł. Zdecydowanie wolałby cały wieczór spędzić leżąc na kolanach ukochanej, niż snuć się po korytarzach zamku. - Nie masz litości zołzo.
                  - A kiedyś miałam? - wzruszyła tylko ramionami - Najchętniej poszłabym do łóżka, ale mus to mus.
                 Zanim weszli do kominka Draco dostał jeszcze po głowie za komentarz, że on jest zdecydowanie za byleby we dwoje, i że Diabeł chętnie weźmie za nich dyżur.  


               Patrol był wyjątkowo spokojny jak na piątkowy wieczór. Gdyby bardziej się temu  przyjrzeć,  ich patrole właśnie takie były od pierwszego, podczas którego odjęli prawie dwieście punktów, a ponad dwadzieścia osób wylądowało następnego dnia na dywaniku u Dyrektorki. Od tamtej pory zyskali przydomek Naczelnej-Pary-Hogwartu-Której-Nie-Warto-Wchodzić-W-Drogę i wręcz nudne patrole. Uczniowie pilnowali rozkładu ich grafiku bardziej niż planu swoich lekcji. Taki obrót rzeczy wcale im nie przeszkadzał, zazwyczaj już po dwóch godzinach mieli za sobą przykry obowiązek.
               Tego wieczoru zaczęli od lochów. Dla własnej wygody przenieśli się kominkiem do salonu Ślizgonów, gdzie pożegnali się z Blaisem i podążali w górę aż do swojego dormitorium, by później przenieść się kominkiem, do którejś z wież na siódmym piętrze ( Gryfonów lub Krukonów) i kontynuować wędrówkę w dół. Jako że dormitorium Prefektów Naczelnych usytuowane było na trzecim piętrze, czyli mniej więcej w połowie trasy jaką mieli do pokonania, robili sobie zazwyczaj chwilę przerwy przed kolejnym etapem. Przed planowaną przerwą zostały im tylko dwa boczne korytarze do sprawdzenia. Jednak ten patrol niestety nie miał do końca przebiegać w niezakłócony sposób.
            Hermiona od dłuższego już czasu miała niejasne odczucie czyjejś obecności. Nie do końca wiedziała skąd to się wzięło, ale już dwa dni wcześniej zauważyła że jej zmysły stały się wrażliwsze. Intensywniej odczuwała smak i zapachy, jeśli skoncentrowała się dostatecznie mocno na danej osobie, to nawet w największym zgiełku potrafiła wyłowić jej słowa, a przy dotyku miała wrażenie, że w jej skórze przybyło zakończeń nerwowych. Teraz, od drugiego piętra podświadomie czuła że nie są sami. Bacznie obserwowała otoczenie, szukając jakiś zmian, zafalowań powietrza charakterystycznych przy zaklęciu kameleona lub innych oznak obecności intruza. Czasem zwalniała pozwalając swojemu partnerowi wyprzedzić się  i wsłuchiwała w ciszę, tak jak w chwili gdy wychodzili z bocznego korytarza. Draco był kilka metrów przed nią, gdy do jej uszu dobiegł ledwie słyszalny szmer, jakby ktoś otarł się o stojącą w załamaniu ściany zbroję. Zrobiła jeszcze dwa kroki i poczuła znajomy zapach duszącej wody kolońskiej, który kojarzył jej się tylko z jedną osobą. 
              Nie patrząc nawet w stronę nieproszonego gościa, rzuciła niewerbalnie zaklęcie, które wprost przykleiło delikwenta do podłogi. Dopiero wtedy odwróciła na chwilę w jego kierunku wzrok i podeszła bliżej. Najsłodszym głosem na jaki mogła się zdobyć zwróciła się do Dracona.
            - Kotku? -Malfoy w jednej chwili odwrócił się zaskoczony. Na taką zalotną zaczepkę nie mógł nie odpowiedzieć. Zbliżając się do Hermiony seksownie wymruczał.
             -  Kotku?
             - Mhmmm, mam dla ciebie prezent - Gryfonka wyciągnęła rękę i zdecydowanym ruchem ściągnęła pelerynę niewidkę z Ronalda Weasley'a. - I jak ci się podoba?  

                    
                
                

środa, 20 stycznia 2016

Liebster Blog Award




Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kilka osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.



Nominację otrzymałam od Arcanum Felis  z bloga

 Czuję się nieco zakłopotana, ale i mile połechtana tą nominacją.
     Bardzo,bardzo dziękuję... za uznanie.


1. Twój ulubiony aktor/aktorka z Harry’ego Pottera?

      Chyba niezbyt orginalnie... Alan Rickman

2. Co lubisz w ludziach?

        Nieprzewidywalność i spontaniczność.

3. Jaki smak najlepiej współgra z Twoim charakterem?

         Słodko - gorzki. Wiesz coś co wygląda dość apetycznie i do pewnego czasu daje rozkosz podniebieniu, ale gdy przesadzisz nie omieszka stanąć ci w gardle. Jednym słowem nie opłaca się deptać po moich odciskach :).

4. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?

      Chyba bez muzyki. Napędza mnie, ale kiedy trzeba również wycisza.

5. Jaką książkę możesz polecić na zimowy wieczór?

       Może... hmm... Julio Cortazar - Gra w klasy

6. Jak odreagowujesz kryzysowe sytuacje?

Krojąc Ronalda Weasley'a na drobne kawałaczki ... ha... a poważne, to różnie, słuchawki w uszach i ,, Dark Side Of The Moon", czasem za pomocą siekiery (jak mam mordercze zapędy), mój kominek ma wtedy zapas pożywienia..., albo no cóż... mój facet chodzi bardzo zadowolony....

7. Masz jakąś fobię?

       Nienawidzę tłumu,  no poza jednym wyjątkiem kiedy mi to nie przeszkadza.... dobry koncert....

8. Miejsce na ziemi, które Cię oczarowało?

         Tu może zaskoczę, ale nasze polskie Bieszczady wczesną jesienią. Niesamowite gry kolorów o wschodach słońca... 

9. Czego nigdy byś nie założyła?
  
       Nic, co jest różowe....:) Mam alergię na ten kolor.


10. Twoja ulubiona cyfra?

        7


No to czas na moje nominacje...

1. Thorie † z bloga http://hgss-w-twoich-snach.blogspot.com
2. TheAsphodelus z bloga   http://acciosevmione.blogspot.com/  
3. Carrie Dramione   z bloga    http://love-greatest-magic-dramione.blogspot.com/


I to czego nie lubicie, czyli pytania:)

1. Przez jeden dzień masz możliwość używania magii. Jak to wykorzystasz?
2. Który z żywiołów jest najbliższy twojej osobowości?
3 Którego z bohaterów  HP zabrałabyś na romantyczną  kolację we dwoje?
4. Złoto czy srebro?
5. Co przeniosłabyś z mugolskiego świata do magicznego i na odwrót?
6. Najlepsze wakacje życia?
7.Miejsce które chciałabyś zobaczyć?
8.Gdybyś miała papugę.... jakiego słowa chciałabyś ją nauczyć?
9.Czego pragniesz najbardziej?
10. Marzenie które udało ci się spełnić to....

Życzę miłej zabawy!

A ze swojej strony jeszcze raz dziękuję za nominację :) pozdrawiam wszystkich gorąco A...............

wtorek, 19 stycznia 2016

# 21 #



         Laptopek wrócił ze szpitala, więc nadrabiam zaległości jak obiecałam. Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału... ale mam nadzieję że Was zbytnio nie zniechęcę do następnych.
     Miłego czytania....



                                                                             *_*_*

              
             Otworzyła oczy próbując uzmysłowić sobie dlaczego czuje się jakby przebiegło po niej stado hipogryfów. Była odrętwiała, zmarznięta i zagubiona w ciemności. Pulsujący ból głowy w znacznym stopniu utrudniał jej  przebudzenie. 
          Bezwiednie wtuliła się w jedyne źródło ciepła po swojej lewej stronie, czując jak czyjeś ramię obejmuje ją mocniej. Świadomość powróciła błyskawicznie.
          Merlinie... całowałam się z Malfoy'em i usnęliśmy na kanapie w salonie...cholera, to ja go pocałowałam... i ... niech to centaur kopnie... podobało mi się.
          Na samo wspomnienie jego delikatnych, czułych i coraz bardziej namiętnych pocałunków zrobiło jej się gorąco, a na policzki wystąpił dość intensywny rumieniec. W duchu dziękowała że nadal jest ciemno i że Draco nadal śpi, nie widząc jej zawstydzenia. 
          Delikatnie, nie chcąc obudzić swojej poduszki,  usiłowała wysunąć się z jego objęć. Nie było to łatwe, a jak się okazało niestety niewykonalne.
          - Uciekasz? - usłyszała szept, gdy prawie udało jej się wyswobodzić.  
          - Zdrętwiałam i muszę do łazienki - prawie jęknęła, zawiedziona, że nie udało się jej wymknąć niepostrzeżenie - nie chciałam cię obudzić.
           - Mhhhmmm... skoro tak mówisz - mruknął, ale nie rozluźnił uścisku. - Wrócisz?
           - Raczej nie... za półtorej godziny  śniadanie....          
           - To mamy jeszcze ponad pół godziny spania.....
           - Jak sobie chcesz,  ja idę... - zdecydowanie usiadła. Zrobiła to jednak zbyt szybko. Ból głowy, dotychczas odczuwany jedynie jako ćmienie, uderzył z potrojoną siłą. - Słodki Godryku...nigdy więcej...- wyszeptała przyciskając drobne dłonie do skroni.
           Draco nieznacznie podniósł powieki i spojrzał na dziewczynę.
            - Uuuu, ktoś tu ma kaca - powoli podciągnął się do pozycji siedzącej  przecierając oczy. Niechętnie podniósł się i skierował do swojego pokoju. - Chociaż zła wiedźma jesteś i nie dajesz spać, znaj moje dobre serce... Poczekaj tu maleńka.
           Hermiona  zareagowała na zaczepny ton chłopaka jedynie ledwie słyszalnym mruknięciem, nadal skupiona na rozmasowywaniu skroni. Wydawało jej się, że całą wieczność trwało, zanim chłopak wrócił i wcisnął  jej w dłoń niewielką fiolkę.
         - Wypij - sam odkorkował drugi flakonik i jednym haustem go opróżnił. - Za pięć minut będziesz jak nowo narodzona. Tylko wlej prosto do gardła, bo smakuje jak siki goblina.
         Spojrzała na niego nieufnie, ale zastosowała się do wskazówki i zdecydowanie przelała zawartość fiolki wprost do gardła. Otrząsnęła się z obrzydzeniem.
          - Nigdy więcej alkoholu - powtórzyła już bardziej zdecydowanym głosem - dzięki.
          Malfoy ledwie powstrzymał się od złośliwego komentarza na temat gryfońskich możliwości picia, postanawiając odbić to sobie na innych przedstawicielach Gryffindoru uczestniczących w imprezie.
           - Lepiej? - zapytał tylko uśmiechając się do swoich myśli.
           - Zdecydowanie lepiej... co to? Smakuje obrzydliwie, ale muszę przyznać że jest skuteczne. - Hermiona podniosła się z kanapy kierując do swojej sypialni.
          - Wynalazek Zabiniego, trochę zmodyfikowany eliksir na kaca. Szybciej stawia na nogi - ruszył zaraz za nią.
          - A ty dokąd? - zdziwiona spojrzała przez ramię.
          - No co?.. Muszę sprawdzić czy nie masz żadnych niespodzianek w pokoju... nie chcemy powtórki z rozrywki, prawda?
          Zatrzymała się pod swoimi drzwiami  i szeroko je otworzyła.
          - Zadowolony? Jak widzisz wszystko w porządku...
          - Prawie... - mruknął niezwykle zmysłowym tonem i nie zważając na jej protesty, bezceremonialnie wyminął Hermionę i wszedł do pokoju. 
          Podszedł do ściany dzielącej ich pokoje, powolnym ruchem różdżki - jednocześnie wypowiadając zaklęcie - nakreślił duży prostokąt. Chwilę później w zaznaczonym miejscu ukazały się drzwi.  Lewa ręką złapał za klamkę i skierował na nią różdżkę. Srebrzysty promień przeszył  jego dłoń i wniknął w klamkę. Bez słowa wyjaśnienia podszedł do Hermiony, delikatnie ujął jej prawą rękę i pociągnął w stronę drzwi by umieścić jej dłoń na klamce.
           - Malfoy, co ty wyprawiasz? -  zaskoczona jego poczynaniami chciała cofnąć rękę.
           - Nie będę kilka razy dziennie biegał dookoła, żeby sprawdzać twój pokój. Takie małe ułatwienie.... 
           - Ale niby po co masz to robić? A poza tym wypadałoby
żebyś chociaż zapytał czy chcę tych drzwi... 
           - Zaraz, jak to było? Ty możesz sobie chcieć... - uśmiechnął się szelmowsko - ciesz się że to tylko drzwi, bo korciło mnie cała ścianę obrócić w nicość . 
           - Nadal nie rozumiem.....
           - Salazarze daj mi cierpliwość... - wzniósł oczy do góry, jakby szukał pomocy na suficie. - Kobieto, ktoś ci wczoraj podrzucił bardzo paskudną klątwę. Musisz wierzyć na słowo, że paskudną, bo we mnie krew się prawie zagotowała. A to oznacza jedno... Ktoś się chce ciebie pozbyć, albo przynajmniej mocno uszkodzić. Miałem ci nie mówić, ale to było bardzo w stylu mojego starego. Pewności nie mam, ale wolę dmuchać na zimne. Więc połóż grzecznie rękę na tej klamce żebym mógł dać ci dostęp do przejścia. Później drzwi znikną i będą widoczne tylko przy naszym dotyku.
          Z każdym jego słowem wyraz twarzy Hermiony zmieniał się z buntowniczego na coraz bardziej przestraszony, tak jakby dopiero teraz dotarła do niej powaga sytuacji. 
Co jeśli Malfoy ma rację i za tym stoi jego ojciec, a ja jestem tylko przynętą - pomyślała wbijając wzrok w stalowe oczy chłopaka. Położyła rękę na klamce nie odrywając od niego wzroku. Poczuła przyjemne ciepło, gdy promień przeniknął jej dłoń, a po chwili miała uczucie jakby jej ręka i klamka stanowiły jedność.
          -   To tylko dla bezpieczeństwa, nie zamierzam cię nachodzić... - wyszeptał jej do ucha,  niby przypadkiem musnął ustami policzek i zniknął za drzwiami. 
          Hermiona przez moment wpatrywała się w znikające drzwi, pomstując w duchu na bezczelność Malfoy'a i szukając w głowie zaklęć, dzięki którym mogłaby uniknąć niespodziewanych wizyt swojego podopiecznego, bo w jego zapewnienia nie wierzyła nawet przez moment. Uznawszy jednak, że w tej chwili czas ją goni, postanowiła zająć się tym problemem wieczorem. Skierowała swoje kroki w stronę łazienki tęsknie zerkając w stronę regału z książkami,  gdzie starannie zamaskowane przed wzrokiem niepowołanych, stały trzy najnowsze i niezwykle kuszące pozycje.
          - Ech... wy też musicie poczekać - westchnęła z rezygnacją i zniknęła za drzwiami  łazienki.



                                                  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


             Odprowadzanie Hermiony podczas posiłków do stołu Gryffindoru  stało się dla Dracona rytuałem. Poza tym że  czynność ta nadal wprawiała większość uczniów w zdziwienie i szok, miała w sobie jeszcze jeden, bardzo satysfakcjonujący dla Ślizgona aspekt - możliwość nieustannego doprowadzania do szewskiej pasji pewnego rudowłosego Gryfona, tym  bardziej że nie musiał się nawet wysilać i wymyślać kąśliwych uwag. Wystarczała sama obecność, nieznaczny czuły  gest skierowany do Hermiony, czy najzwyklejszy uśmiech posłany Ginny, aby Ronald Weasley zamieniał się w buzujący wulkan tuż przed wybuchem. 
         Co prawda obiecał Hermionie, że nie będzie wywoływał jawnych konfliktów z rudzielcem, ale nie byłby sobą, gdyby całkowicie zrezygnował z jego dręczenia. Zdecydowanie ten właśnie Gryfon był numerem jeden do zadręczenia.
        Nawet sam Potter nigdy nie wywoływał w nim tak morderczych zapędów. Sama myśl, że rudzielec mógł kiedykolwiek dotykać Hermiony doprowadzała go do białej gorączki. Co prawda miał nieco związane ręce, tak przez obietnicę daną Hermionie, jak i przez fakt, iż był cały czas na kontrolowanym, ale przecież był Ślizgonem.  Okazja na pognębienie Weasley'a sama pchała się w ręce, a możliwość wykorzystania do tego Pottera i rodzonej siostry...  Miód dla mej duszy - pomyślał. Wiedział że Hermiona chce jeszcze porozmawiać z McGonagall, więc miał kilka bezcennych minut na poznęcanie się psychiczne nad swoją ofiarą.
           Kiedy doszli już na miejsce Draco z politowaniem popatrzył na miny Harry'ego i Nevilla. Ginny wcale nie wyglądała lepiej od pozostałej dwójki. 
        - Cześć ekipa - przywitał się beztrosko i zdecydowanie  zbyt głośno, jak na wrażliwe na dźwięki uszy trójki Gryfonów, cierpiących na skutki nadmiernego spożycia napojów zawierających procenty - jak samopoczucie?
         Odpowiedzią był syk bólu dwóch Gryfonów i ledwie słyszalny protest Ginny.
          - Malfoy, sadysto... Milcz z łaski swojej.
          - Ktoś tu ma słabą główkę, co Wiewióreczko? Ale musisz przyznać że mimo wszystko imprezka się udała?
          - Nigdy więcej z tobą nie piję - Ginny odsunęła talerz i oparła głowę na stole. - I jakim cudem wyglądasz... - tu przeniosła wzrok na Hermionę - wyglądacie tak kwitnąco?
           - No wiesz... odpowiednie towarzystwo - spojrzał wymownie na dziewczynę stojąca obok i lekko przyciągnął ją do siebie - i małe czary mary...  mogą zdziałać cuda. - położył wolną rękę na ramieniu Pottera -   Harry zdecydowanie kiepsko się troszczysz o samopoczucie swojej pani. Chyba  powinienem ci zdradzić kilka sekretów przyjacielu.
         - Oszczędź mi szczegółów waszego pożycia, wczorajszy wykład Hermiony w zupełności mi wystarczy. Chcę jeszcze trochę pożyć - Draco roześmiał się serdecznie. Potter bowiem nieświadomie spowodował, że siedzący kilka miejsc dalej niejaki Ronald Weasley padł ofiarą tosta, który utknął mu w gardle.
          W tym momencie Hermiona zauważyła Profesor McGonagall wchodzącą bocznym wejściem dla nauczycieli.
          - To wy sobie pogadajcie a ja zaraz wrócę - chciała odejść, lecz ręka Dracona spoczywająca do tej pory na jej talii przyciągnęła ją mocniej a tuż przy uchu usłyszała szept.
           - Daj to Lovegood, nie chce mi się biegać po całej sali i leczyć wszystkim kaca. Wolę ich jeszcze trochę podręczyć  - Malfoy niepostrzeżenie dla pozostałych wcisnął dziewczynie do ręki niewielki flakonik.  
            - Jesteś podły....
            - To symfonia dla mych uszu - uśmiechnął się zalotnie i wypuścił dziewczynę z objęć. Hermiona pokręciła głową, w ten sposób wyrażając swoją dezaprobatę i ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Draco od niechcenia spojrzał na byłego chłopaka "swojej dziewczyny".
           Wzrok i twarz Weasley'a mówiły jednoznacznie że osiągnął zamierzony efekt.  Dodał więc głośniej gdy  oddaliła się od niego o kilka kroków.
          - Będę tęsknił kochanie... Zajmę ci miejsce - bezceremonialnie usiadł miedzy Ginny a Harrym.
          - No to co cierpiące na kaca Gryfiątka? Wujo Malfoy może ulżyć waszym główkom, ale nie ma nic za darmo...
          - Co masz na myśli? - oczy Ginny przez chwilę zabłysły nadzieją. W tej chwili zrobiłaby wszystko, byle tylko pozbyć się efektów kaca giganta.
          - Hmmm, pomyślmy... Spania w moich ramionach nie będę ci proponował, bo to zarezerwowane jest dla mojej pani, a chłopców nie lubię - teatralnie wyszczerzył zęby w kierunku Harry'ego i Nevilla - ale moglibyście wziąć nasz dzisiejszy wieczorny dyżur.. Harry, kumplu co ty na to?
           - Może być... skąd taka troska KUMPLU?
           - Rozejm... pamiętasz? Chyba że chcesz mieć do czynienia z Hermioną będąc na kacu?
           -  Litości...
           - Tak właśnie myślę - wyjął trzy fiolki eliksiru i postawił na stole - wlejcie prosto do gardła, smak ma obrzydliwy... a i zrzutka na następne składniki, rozdałem dziś cały mój zapas...
        Trójka Gryfonów spojrzała na flakoniki. Pierwsza na wypicie zdecydowała się Ginny z westchnieniem, że gorzej i tak nie będzie. Po minucie, kiedy zaczęła odczuwać pierwsze zbawienne skutki popatrzyła z wyrzutem na Harry'ego.
          - Możesz wypić, jak widzisz twoja prywatna mysz laboratoryjna żyje...dzięki Malfoy, masz u mnie nie jeden a dwa patrole... - Draco nie wytrzymał i zaczął się zwijać ze śmiechu.
           - No no Potter, nie ma jak zaufanie... a poważnie, to powinniście potrenować, bo niedługo Diabeł ma urodziny... a u niego imprezy są raczej z piekła rodem.  
           - A co my mamy do imprez Zabiniego? 
           - Jak to co? Mnie kolego, mnie - "czule" poklepał Harry'ego po plecach i zwrócił się do Nevilla - Luna też dostała, więc się nie martw Longbottom.
           - Dzięki stary... zrób listę potrzebnych ziółek, może będę mógł pomóc...
           -  Pogadaj z Blaisem, on się tym zajmuje, a teraz wybaczcie...  - wstał  i z nabożną wręcz czułością ucałował dłoń Hermiony, która właśnie podeszła - Muszę coś zjeść, bo raczej ciężki dzień nas czeka.
           - Lekko nie będzie - westchnęła Hermiona - wujcio ma ponoć kiepski humor. O dziewiątej u dyrektorki. 
           - A kiedy on miał dobry humor, damy radę, przecież nas nie przeklnie - z tymi słowami Draco odszedł do swojego stołu, uprzednio rzucając dumne spojrzenie w kierunku Rona.
        Taak, zdecydowanie humor mu się poprawił. Jego plan zadziałał nawet lepiej niż by się tego spodziewał. Mina i wściekłość malująca się na obliczu Łasica była bezcenna. Chociaż jedno go zastanowiło. Brak wybuchu.  Wyraźnie było widać że Weasley jest na skraju wytrzymałości, a jego temperament rzadko pozwalał mu trzymać język za zębami. A dziś oparł się tak wielu prowokacjom. To było zastanawiające. Jego ślizgońska przebiegłość podpowiadała mu, że Łasic coś knuje, a on, Draco Malfoy musi wiedzieć co...
          - Blaise przyjacielu... na które wężyki jeszcze działa nasz nieodparty urok osobisty? 
          - No znalazłoby się kilku, a co?   
          - Łasic... jakoś dziwnie się zachowuje...
          - Umilamy mu życie?
          - Na razie tylko obserwacja, no wiesz... jakiś mały ogon...
          - Da się zrobić...


          Hermiona  nie zdążyła nawet dobrze  usiąść i zacząć jeść, kiedy Ginny nałożyła jej na talerz praktycznie wszystkiego co znajdowało się w zasięgu jej rąk, na swój wrzuciła kilka tostów, odesłała talerze na koniec stołu Gryffindoru. Uzbroiła się jeszcze w dzbanek pełen soku dyniowego i bezceremonialnie pociągnęła przyjaciółkę za sobą, rzucając tylko zdawkowe - Musimy pogadać.
         - Ginn, czy to nie może poczekać? - Hermiona w najmniejszym stopniu nie miała teraz ochoty na przesłuchanie. 
         - Żartujesz? Od tygodnia usiłuję z tobą pogadać, a ty mnie zbywasz. - Ruda zajęła miejsce na przeciwko dziewczyny i rzuciła zaklęcie wyciszające.
         - No to o czym tak pilnie chcesz rozmawiać?
         - Trochę tego jest.... ale może najpierw... Co jest między tobą a Malfoy'em?
         - A co ma być? Udajemy parę, zapomniałaś?
         - I całujecie się tak jak wczoraj? Herm, proszę wiem co widziałam...
          - Mianowicie?
          - Całkowite zatracenie?... Gdyby nie przerwała wam McGonagall... i później ta gadka do Harry'ego...
          - Przesadzasz Ginny, tylko mu podziękowałam - starała się zachować beztroski ton, choć jej wnętrze zalewała niepokojąco przyjemna fala wspomnień tamtej chwili.
          - No jak to było "tylko podziękowanie"... wolę nie wiedzieć co się działo później... chociaż nie, skręca mnie z ciekawości... opowiadaj.  
           - Niby co? 
           - No, Malfoy wyraźnie sugerował że.... no wiesz...wy... - Hermiona wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
           - Skoro nawet ty dałaś się nabrać na na gadki Malfoy'a, to muszę przyznać że gramy przekonująco...Owszem, spałam z nim, ale na kanapie w salonie... chyba oboje nie mieliśmy siły dotrzeć do sypialni... nie wiem co powiedział, ale przypuszczam że właśnie tak chciał być zrozumiany...  i że te słowa miały bezpośrednio uderzyć w Rona...
            - Możesz sobie mówić że to tylko gra, ja wiem swoje... nie widziałaś troski i paniki w jego oczach, jak cię wyniósł z pokoju... i co niby ma znaczyć , że oddaje swoje życie w twoje ręce?
           Hermiona przez kilkanaście sekund rozważała odpowiedź, zastanawiając się jak bardzo może zawierzyć przyjaciółce. Do tej pory nigdy się na niej nie zawiodła, uznała jednak, że to jeszcze nie czas aby odkrywać wszystkie karty.
          - Ginny, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym wyrzucić to z siebie... ale nie mogę. A to zdanie traktuj dosłownie, bez żadnych podtekstów osobistych. Dosłownie, jego życie będzie zależało ode mnie, i na odwrót ,choć może w mniejszym stopniu, moje będzie w jego rękach. A jeśli chodzi o Malfoy'a... chwilowo jesteśmy na siebie skazani i to nie tylko przez idiotyczny pomysł Zabiniego. W pewien sposób zbliżyliśmy się do siebie, spędzamy razem mnóstwo czasu,  musieliśmy dojść do porozumienia i zaufać sobie, by zrobić to co nam narzucono. Draco to cholernie skomplikowany człowiek. Przez większość swojego życia krył się za niezliczoną ilością różnorakich masek, bufona, chama, ignoranta, arystokratycznego dupka i Merlin jeden wie kogo jeszcze.  Chyba nawet on sam nie zdaje sobie sprawy z tego, ale w tych nielicznych momentach, kiedy odrzuca wszystkie swoje maski, jest sympatycznym, czułym i diabelnie inteligentnym facetem. Poznawanie na nowo Draco Malfoy'a to naprawdę fascynujące zajęcie. No i skoro już postanowiliśmy udawać, to zacytuję obgadywanego, czemu nie mieć z tego odrobiny frajdy i dobrze się przy okazji bawić?
         - Hmm, jak chcesz, ale ja i tak uważam że Malfoy ma  do ciebie coś więcej. W sumie to nawet nieźle razem wyglądacie i czasem ci zazdroszczę sposobu w jaki cie teraz traktuje, nawet jeśli to tylko gra.
          - Nie zapominaj, że pomimo posiadania potwora za ojca, odebrał naprawdę staranne arystokratyczne wychowanie.
          - Nie do końca o to mi chodziło. Bardziej o to, jak na ciebie patrzy, z jaką czułością cię przytula, czasem jak cie obserwuje ma taką... bo ja wiem, tęsknotę w oczach.... i ten wczorajszy pocałunek... było w nim coś tak bardzo subtelnego, intymnego, magicznego... Patrząc na was, nawet mnie kolana zmiękły. Herm, otwórz oczy, bo to nie może być tylko gra... 
          - Chyba muszę nawtykać Harry'emu, że kiepsko o ciebie dba, bo jakaś niedopieszczona jesteś.  Chociaż w jednym masz rację, Malfoy całuje nieziemsko. Akurat te plotki krążące po Hogwarcie są w stu procentach prawdziwe... - Hermiona  starała się obrócić w żart ostatnie słowa dziewczyny, aby uciec od coraz bardziej niewygodnego tematu. Niechętnie, ale jednak musiała przyznać że Ginny właśnie ubrała w słowa jej własne obserwacje. Ich udawanie pary stawało się coraz bardziej zbyt realistyczne i intymne. Co więcej, coraz częściej szukała bliskości  Dracona, i na coraz więcej mu pozwalała. Nie mogła też zaprzeczyć, że chłopak był czuły, delikatny i nad wyraz subtelny w swoich działaniach. Zawsze pozostawiał jej możliwość odwrotu, nigdy nie naciskał i brał tylko to, na co ona sama mu pozwalała, ale jednak zbliżali się do siebie zbyt szybko i zbyt śmiało.
        To niemożliwe, żeby Ginny miała rację, on nie może do mnie nic czuć. Tylko do diabła w co on gra... i czemu właśnie przy nim czuję się tak bezpiecznie...
        - Ziemia do Hermiony - z zamyślenia wyrwał ją głos Ginny - o czym tak dumasz?
        - A tak ogólnie.... ostatnio znowu za dużo się dzieje.
        - I pewien blond włosy Ślizgon nie ma z tym nic wspólnego zapewne? A właśnie ... za chwilę tu będzie... 
        - Na gacie Merlina, zaraz dziewiąta... - Hermiona pospiesznie wstała i zaczęła zakładać szatę podróżną - a odpowiadając na pytanie, ma dużo wspólnego z moimi myślami, chociaż wolałabym żebyś nie robiła mi sieczki z mózgu. 
         - Od czegoś się ma przyjaciół... miłej odskoczni od szkoły. Kiedy wracacie?
         - Na kolację powinniśmy być, a miłe to raczej nie będzie... 
         - No nie wiem... hmm, sam na sam w tajemniczym dworze...
         - Z Severusem Snapem w podłym humorze na karku...
         - Z tego co wiem, dwory są raczej duże....
         - Głodnemu chleb na myśli? Harry powinien być w niebo wzięty.... miłej zabawy rudzielcu. - Nie czekając na odpowiedź Hermiona szybko podeszła do drzwi , gdzie czekał już Draco. Przez kilka sekund czujnie wpatrywała się w stalowe oczy chłopaka.
        - Niemożliwe... - prawie niedosłyszalnie szepnęła i opuściła Wielką Salę, kierując się do prywatnych kwater Minervy McGonagall.