wtorek, 19 stycznia 2016

# 21 #



         Laptopek wrócił ze szpitala, więc nadrabiam zaległości jak obiecałam. Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału... ale mam nadzieję że Was zbytnio nie zniechęcę do następnych.
     Miłego czytania....



                                                                             *_*_*

              
             Otworzyła oczy próbując uzmysłowić sobie dlaczego czuje się jakby przebiegło po niej stado hipogryfów. Była odrętwiała, zmarznięta i zagubiona w ciemności. Pulsujący ból głowy w znacznym stopniu utrudniał jej  przebudzenie. 
          Bezwiednie wtuliła się w jedyne źródło ciepła po swojej lewej stronie, czując jak czyjeś ramię obejmuje ją mocniej. Świadomość powróciła błyskawicznie.
          Merlinie... całowałam się z Malfoy'em i usnęliśmy na kanapie w salonie...cholera, to ja go pocałowałam... i ... niech to centaur kopnie... podobało mi się.
          Na samo wspomnienie jego delikatnych, czułych i coraz bardziej namiętnych pocałunków zrobiło jej się gorąco, a na policzki wystąpił dość intensywny rumieniec. W duchu dziękowała że nadal jest ciemno i że Draco nadal śpi, nie widząc jej zawstydzenia. 
          Delikatnie, nie chcąc obudzić swojej poduszki,  usiłowała wysunąć się z jego objęć. Nie było to łatwe, a jak się okazało niestety niewykonalne.
          - Uciekasz? - usłyszała szept, gdy prawie udało jej się wyswobodzić.  
          - Zdrętwiałam i muszę do łazienki - prawie jęknęła, zawiedziona, że nie udało się jej wymknąć niepostrzeżenie - nie chciałam cię obudzić.
           - Mhhhmmm... skoro tak mówisz - mruknął, ale nie rozluźnił uścisku. - Wrócisz?
           - Raczej nie... za półtorej godziny  śniadanie....          
           - To mamy jeszcze ponad pół godziny spania.....
           - Jak sobie chcesz,  ja idę... - zdecydowanie usiadła. Zrobiła to jednak zbyt szybko. Ból głowy, dotychczas odczuwany jedynie jako ćmienie, uderzył z potrojoną siłą. - Słodki Godryku...nigdy więcej...- wyszeptała przyciskając drobne dłonie do skroni.
           Draco nieznacznie podniósł powieki i spojrzał na dziewczynę.
            - Uuuu, ktoś tu ma kaca - powoli podciągnął się do pozycji siedzącej  przecierając oczy. Niechętnie podniósł się i skierował do swojego pokoju. - Chociaż zła wiedźma jesteś i nie dajesz spać, znaj moje dobre serce... Poczekaj tu maleńka.
           Hermiona  zareagowała na zaczepny ton chłopaka jedynie ledwie słyszalnym mruknięciem, nadal skupiona na rozmasowywaniu skroni. Wydawało jej się, że całą wieczność trwało, zanim chłopak wrócił i wcisnął  jej w dłoń niewielką fiolkę.
         - Wypij - sam odkorkował drugi flakonik i jednym haustem go opróżnił. - Za pięć minut będziesz jak nowo narodzona. Tylko wlej prosto do gardła, bo smakuje jak siki goblina.
         Spojrzała na niego nieufnie, ale zastosowała się do wskazówki i zdecydowanie przelała zawartość fiolki wprost do gardła. Otrząsnęła się z obrzydzeniem.
          - Nigdy więcej alkoholu - powtórzyła już bardziej zdecydowanym głosem - dzięki.
          Malfoy ledwie powstrzymał się od złośliwego komentarza na temat gryfońskich możliwości picia, postanawiając odbić to sobie na innych przedstawicielach Gryffindoru uczestniczących w imprezie.
           - Lepiej? - zapytał tylko uśmiechając się do swoich myśli.
           - Zdecydowanie lepiej... co to? Smakuje obrzydliwie, ale muszę przyznać że jest skuteczne. - Hermiona podniosła się z kanapy kierując do swojej sypialni.
          - Wynalazek Zabiniego, trochę zmodyfikowany eliksir na kaca. Szybciej stawia na nogi - ruszył zaraz za nią.
          - A ty dokąd? - zdziwiona spojrzała przez ramię.
          - No co?.. Muszę sprawdzić czy nie masz żadnych niespodzianek w pokoju... nie chcemy powtórki z rozrywki, prawda?
          Zatrzymała się pod swoimi drzwiami  i szeroko je otworzyła.
          - Zadowolony? Jak widzisz wszystko w porządku...
          - Prawie... - mruknął niezwykle zmysłowym tonem i nie zważając na jej protesty, bezceremonialnie wyminął Hermionę i wszedł do pokoju. 
          Podszedł do ściany dzielącej ich pokoje, powolnym ruchem różdżki - jednocześnie wypowiadając zaklęcie - nakreślił duży prostokąt. Chwilę później w zaznaczonym miejscu ukazały się drzwi.  Lewa ręką złapał za klamkę i skierował na nią różdżkę. Srebrzysty promień przeszył  jego dłoń i wniknął w klamkę. Bez słowa wyjaśnienia podszedł do Hermiony, delikatnie ujął jej prawą rękę i pociągnął w stronę drzwi by umieścić jej dłoń na klamce.
           - Malfoy, co ty wyprawiasz? -  zaskoczona jego poczynaniami chciała cofnąć rękę.
           - Nie będę kilka razy dziennie biegał dookoła, żeby sprawdzać twój pokój. Takie małe ułatwienie.... 
           - Ale niby po co masz to robić? A poza tym wypadałoby
żebyś chociaż zapytał czy chcę tych drzwi... 
           - Zaraz, jak to było? Ty możesz sobie chcieć... - uśmiechnął się szelmowsko - ciesz się że to tylko drzwi, bo korciło mnie cała ścianę obrócić w nicość . 
           - Nadal nie rozumiem.....
           - Salazarze daj mi cierpliwość... - wzniósł oczy do góry, jakby szukał pomocy na suficie. - Kobieto, ktoś ci wczoraj podrzucił bardzo paskudną klątwę. Musisz wierzyć na słowo, że paskudną, bo we mnie krew się prawie zagotowała. A to oznacza jedno... Ktoś się chce ciebie pozbyć, albo przynajmniej mocno uszkodzić. Miałem ci nie mówić, ale to było bardzo w stylu mojego starego. Pewności nie mam, ale wolę dmuchać na zimne. Więc połóż grzecznie rękę na tej klamce żebym mógł dać ci dostęp do przejścia. Później drzwi znikną i będą widoczne tylko przy naszym dotyku.
          Z każdym jego słowem wyraz twarzy Hermiony zmieniał się z buntowniczego na coraz bardziej przestraszony, tak jakby dopiero teraz dotarła do niej powaga sytuacji. 
Co jeśli Malfoy ma rację i za tym stoi jego ojciec, a ja jestem tylko przynętą - pomyślała wbijając wzrok w stalowe oczy chłopaka. Położyła rękę na klamce nie odrywając od niego wzroku. Poczuła przyjemne ciepło, gdy promień przeniknął jej dłoń, a po chwili miała uczucie jakby jej ręka i klamka stanowiły jedność.
          -   To tylko dla bezpieczeństwa, nie zamierzam cię nachodzić... - wyszeptał jej do ucha,  niby przypadkiem musnął ustami policzek i zniknął za drzwiami. 
          Hermiona przez moment wpatrywała się w znikające drzwi, pomstując w duchu na bezczelność Malfoy'a i szukając w głowie zaklęć, dzięki którym mogłaby uniknąć niespodziewanych wizyt swojego podopiecznego, bo w jego zapewnienia nie wierzyła nawet przez moment. Uznawszy jednak, że w tej chwili czas ją goni, postanowiła zająć się tym problemem wieczorem. Skierowała swoje kroki w stronę łazienki tęsknie zerkając w stronę regału z książkami,  gdzie starannie zamaskowane przed wzrokiem niepowołanych, stały trzy najnowsze i niezwykle kuszące pozycje.
          - Ech... wy też musicie poczekać - westchnęła z rezygnacją i zniknęła za drzwiami  łazienki.



                                                  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


             Odprowadzanie Hermiony podczas posiłków do stołu Gryffindoru  stało się dla Dracona rytuałem. Poza tym że  czynność ta nadal wprawiała większość uczniów w zdziwienie i szok, miała w sobie jeszcze jeden, bardzo satysfakcjonujący dla Ślizgona aspekt - możliwość nieustannego doprowadzania do szewskiej pasji pewnego rudowłosego Gryfona, tym  bardziej że nie musiał się nawet wysilać i wymyślać kąśliwych uwag. Wystarczała sama obecność, nieznaczny czuły  gest skierowany do Hermiony, czy najzwyklejszy uśmiech posłany Ginny, aby Ronald Weasley zamieniał się w buzujący wulkan tuż przed wybuchem. 
         Co prawda obiecał Hermionie, że nie będzie wywoływał jawnych konfliktów z rudzielcem, ale nie byłby sobą, gdyby całkowicie zrezygnował z jego dręczenia. Zdecydowanie ten właśnie Gryfon był numerem jeden do zadręczenia.
        Nawet sam Potter nigdy nie wywoływał w nim tak morderczych zapędów. Sama myśl, że rudzielec mógł kiedykolwiek dotykać Hermiony doprowadzała go do białej gorączki. Co prawda miał nieco związane ręce, tak przez obietnicę daną Hermionie, jak i przez fakt, iż był cały czas na kontrolowanym, ale przecież był Ślizgonem.  Okazja na pognębienie Weasley'a sama pchała się w ręce, a możliwość wykorzystania do tego Pottera i rodzonej siostry...  Miód dla mej duszy - pomyślał. Wiedział że Hermiona chce jeszcze porozmawiać z McGonagall, więc miał kilka bezcennych minut na poznęcanie się psychiczne nad swoją ofiarą.
           Kiedy doszli już na miejsce Draco z politowaniem popatrzył na miny Harry'ego i Nevilla. Ginny wcale nie wyglądała lepiej od pozostałej dwójki. 
        - Cześć ekipa - przywitał się beztrosko i zdecydowanie  zbyt głośno, jak na wrażliwe na dźwięki uszy trójki Gryfonów, cierpiących na skutki nadmiernego spożycia napojów zawierających procenty - jak samopoczucie?
         Odpowiedzią był syk bólu dwóch Gryfonów i ledwie słyszalny protest Ginny.
          - Malfoy, sadysto... Milcz z łaski swojej.
          - Ktoś tu ma słabą główkę, co Wiewióreczko? Ale musisz przyznać że mimo wszystko imprezka się udała?
          - Nigdy więcej z tobą nie piję - Ginny odsunęła talerz i oparła głowę na stole. - I jakim cudem wyglądasz... - tu przeniosła wzrok na Hermionę - wyglądacie tak kwitnąco?
           - No wiesz... odpowiednie towarzystwo - spojrzał wymownie na dziewczynę stojąca obok i lekko przyciągnął ją do siebie - i małe czary mary...  mogą zdziałać cuda. - położył wolną rękę na ramieniu Pottera -   Harry zdecydowanie kiepsko się troszczysz o samopoczucie swojej pani. Chyba  powinienem ci zdradzić kilka sekretów przyjacielu.
         - Oszczędź mi szczegółów waszego pożycia, wczorajszy wykład Hermiony w zupełności mi wystarczy. Chcę jeszcze trochę pożyć - Draco roześmiał się serdecznie. Potter bowiem nieświadomie spowodował, że siedzący kilka miejsc dalej niejaki Ronald Weasley padł ofiarą tosta, który utknął mu w gardle.
          W tym momencie Hermiona zauważyła Profesor McGonagall wchodzącą bocznym wejściem dla nauczycieli.
          - To wy sobie pogadajcie a ja zaraz wrócę - chciała odejść, lecz ręka Dracona spoczywająca do tej pory na jej talii przyciągnęła ją mocniej a tuż przy uchu usłyszała szept.
           - Daj to Lovegood, nie chce mi się biegać po całej sali i leczyć wszystkim kaca. Wolę ich jeszcze trochę podręczyć  - Malfoy niepostrzeżenie dla pozostałych wcisnął dziewczynie do ręki niewielki flakonik.  
            - Jesteś podły....
            - To symfonia dla mych uszu - uśmiechnął się zalotnie i wypuścił dziewczynę z objęć. Hermiona pokręciła głową, w ten sposób wyrażając swoją dezaprobatę i ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Draco od niechcenia spojrzał na byłego chłopaka "swojej dziewczyny".
           Wzrok i twarz Weasley'a mówiły jednoznacznie że osiągnął zamierzony efekt.  Dodał więc głośniej gdy  oddaliła się od niego o kilka kroków.
          - Będę tęsknił kochanie... Zajmę ci miejsce - bezceremonialnie usiadł miedzy Ginny a Harrym.
          - No to co cierpiące na kaca Gryfiątka? Wujo Malfoy może ulżyć waszym główkom, ale nie ma nic za darmo...
          - Co masz na myśli? - oczy Ginny przez chwilę zabłysły nadzieją. W tej chwili zrobiłaby wszystko, byle tylko pozbyć się efektów kaca giganta.
          - Hmmm, pomyślmy... Spania w moich ramionach nie będę ci proponował, bo to zarezerwowane jest dla mojej pani, a chłopców nie lubię - teatralnie wyszczerzył zęby w kierunku Harry'ego i Nevilla - ale moglibyście wziąć nasz dzisiejszy wieczorny dyżur.. Harry, kumplu co ty na to?
           - Może być... skąd taka troska KUMPLU?
           - Rozejm... pamiętasz? Chyba że chcesz mieć do czynienia z Hermioną będąc na kacu?
           -  Litości...
           - Tak właśnie myślę - wyjął trzy fiolki eliksiru i postawił na stole - wlejcie prosto do gardła, smak ma obrzydliwy... a i zrzutka na następne składniki, rozdałem dziś cały mój zapas...
        Trójka Gryfonów spojrzała na flakoniki. Pierwsza na wypicie zdecydowała się Ginny z westchnieniem, że gorzej i tak nie będzie. Po minucie, kiedy zaczęła odczuwać pierwsze zbawienne skutki popatrzyła z wyrzutem na Harry'ego.
          - Możesz wypić, jak widzisz twoja prywatna mysz laboratoryjna żyje...dzięki Malfoy, masz u mnie nie jeden a dwa patrole... - Draco nie wytrzymał i zaczął się zwijać ze śmiechu.
           - No no Potter, nie ma jak zaufanie... a poważnie, to powinniście potrenować, bo niedługo Diabeł ma urodziny... a u niego imprezy są raczej z piekła rodem.  
           - A co my mamy do imprez Zabiniego? 
           - Jak to co? Mnie kolego, mnie - "czule" poklepał Harry'ego po plecach i zwrócił się do Nevilla - Luna też dostała, więc się nie martw Longbottom.
           - Dzięki stary... zrób listę potrzebnych ziółek, może będę mógł pomóc...
           -  Pogadaj z Blaisem, on się tym zajmuje, a teraz wybaczcie...  - wstał  i z nabożną wręcz czułością ucałował dłoń Hermiony, która właśnie podeszła - Muszę coś zjeść, bo raczej ciężki dzień nas czeka.
           - Lekko nie będzie - westchnęła Hermiona - wujcio ma ponoć kiepski humor. O dziewiątej u dyrektorki. 
           - A kiedy on miał dobry humor, damy radę, przecież nas nie przeklnie - z tymi słowami Draco odszedł do swojego stołu, uprzednio rzucając dumne spojrzenie w kierunku Rona.
        Taak, zdecydowanie humor mu się poprawił. Jego plan zadziałał nawet lepiej niż by się tego spodziewał. Mina i wściekłość malująca się na obliczu Łasica była bezcenna. Chociaż jedno go zastanowiło. Brak wybuchu.  Wyraźnie było widać że Weasley jest na skraju wytrzymałości, a jego temperament rzadko pozwalał mu trzymać język za zębami. A dziś oparł się tak wielu prowokacjom. To było zastanawiające. Jego ślizgońska przebiegłość podpowiadała mu, że Łasic coś knuje, a on, Draco Malfoy musi wiedzieć co...
          - Blaise przyjacielu... na które wężyki jeszcze działa nasz nieodparty urok osobisty? 
          - No znalazłoby się kilku, a co?   
          - Łasic... jakoś dziwnie się zachowuje...
          - Umilamy mu życie?
          - Na razie tylko obserwacja, no wiesz... jakiś mały ogon...
          - Da się zrobić...


          Hermiona  nie zdążyła nawet dobrze  usiąść i zacząć jeść, kiedy Ginny nałożyła jej na talerz praktycznie wszystkiego co znajdowało się w zasięgu jej rąk, na swój wrzuciła kilka tostów, odesłała talerze na koniec stołu Gryffindoru. Uzbroiła się jeszcze w dzbanek pełen soku dyniowego i bezceremonialnie pociągnęła przyjaciółkę za sobą, rzucając tylko zdawkowe - Musimy pogadać.
         - Ginn, czy to nie może poczekać? - Hermiona w najmniejszym stopniu nie miała teraz ochoty na przesłuchanie. 
         - Żartujesz? Od tygodnia usiłuję z tobą pogadać, a ty mnie zbywasz. - Ruda zajęła miejsce na przeciwko dziewczyny i rzuciła zaklęcie wyciszające.
         - No to o czym tak pilnie chcesz rozmawiać?
         - Trochę tego jest.... ale może najpierw... Co jest między tobą a Malfoy'em?
         - A co ma być? Udajemy parę, zapomniałaś?
         - I całujecie się tak jak wczoraj? Herm, proszę wiem co widziałam...
          - Mianowicie?
          - Całkowite zatracenie?... Gdyby nie przerwała wam McGonagall... i później ta gadka do Harry'ego...
          - Przesadzasz Ginny, tylko mu podziękowałam - starała się zachować beztroski ton, choć jej wnętrze zalewała niepokojąco przyjemna fala wspomnień tamtej chwili.
          - No jak to było "tylko podziękowanie"... wolę nie wiedzieć co się działo później... chociaż nie, skręca mnie z ciekawości... opowiadaj.  
           - Niby co? 
           - No, Malfoy wyraźnie sugerował że.... no wiesz...wy... - Hermiona wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
           - Skoro nawet ty dałaś się nabrać na na gadki Malfoy'a, to muszę przyznać że gramy przekonująco...Owszem, spałam z nim, ale na kanapie w salonie... chyba oboje nie mieliśmy siły dotrzeć do sypialni... nie wiem co powiedział, ale przypuszczam że właśnie tak chciał być zrozumiany...  i że te słowa miały bezpośrednio uderzyć w Rona...
            - Możesz sobie mówić że to tylko gra, ja wiem swoje... nie widziałaś troski i paniki w jego oczach, jak cię wyniósł z pokoju... i co niby ma znaczyć , że oddaje swoje życie w twoje ręce?
           Hermiona przez kilkanaście sekund rozważała odpowiedź, zastanawiając się jak bardzo może zawierzyć przyjaciółce. Do tej pory nigdy się na niej nie zawiodła, uznała jednak, że to jeszcze nie czas aby odkrywać wszystkie karty.
          - Ginny, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym wyrzucić to z siebie... ale nie mogę. A to zdanie traktuj dosłownie, bez żadnych podtekstów osobistych. Dosłownie, jego życie będzie zależało ode mnie, i na odwrót ,choć może w mniejszym stopniu, moje będzie w jego rękach. A jeśli chodzi o Malfoy'a... chwilowo jesteśmy na siebie skazani i to nie tylko przez idiotyczny pomysł Zabiniego. W pewien sposób zbliżyliśmy się do siebie, spędzamy razem mnóstwo czasu,  musieliśmy dojść do porozumienia i zaufać sobie, by zrobić to co nam narzucono. Draco to cholernie skomplikowany człowiek. Przez większość swojego życia krył się za niezliczoną ilością różnorakich masek, bufona, chama, ignoranta, arystokratycznego dupka i Merlin jeden wie kogo jeszcze.  Chyba nawet on sam nie zdaje sobie sprawy z tego, ale w tych nielicznych momentach, kiedy odrzuca wszystkie swoje maski, jest sympatycznym, czułym i diabelnie inteligentnym facetem. Poznawanie na nowo Draco Malfoy'a to naprawdę fascynujące zajęcie. No i skoro już postanowiliśmy udawać, to zacytuję obgadywanego, czemu nie mieć z tego odrobiny frajdy i dobrze się przy okazji bawić?
         - Hmm, jak chcesz, ale ja i tak uważam że Malfoy ma  do ciebie coś więcej. W sumie to nawet nieźle razem wyglądacie i czasem ci zazdroszczę sposobu w jaki cie teraz traktuje, nawet jeśli to tylko gra.
          - Nie zapominaj, że pomimo posiadania potwora za ojca, odebrał naprawdę staranne arystokratyczne wychowanie.
          - Nie do końca o to mi chodziło. Bardziej o to, jak na ciebie patrzy, z jaką czułością cię przytula, czasem jak cie obserwuje ma taką... bo ja wiem, tęsknotę w oczach.... i ten wczorajszy pocałunek... było w nim coś tak bardzo subtelnego, intymnego, magicznego... Patrząc na was, nawet mnie kolana zmiękły. Herm, otwórz oczy, bo to nie może być tylko gra... 
          - Chyba muszę nawtykać Harry'emu, że kiepsko o ciebie dba, bo jakaś niedopieszczona jesteś.  Chociaż w jednym masz rację, Malfoy całuje nieziemsko. Akurat te plotki krążące po Hogwarcie są w stu procentach prawdziwe... - Hermiona  starała się obrócić w żart ostatnie słowa dziewczyny, aby uciec od coraz bardziej niewygodnego tematu. Niechętnie, ale jednak musiała przyznać że Ginny właśnie ubrała w słowa jej własne obserwacje. Ich udawanie pary stawało się coraz bardziej zbyt realistyczne i intymne. Co więcej, coraz częściej szukała bliskości  Dracona, i na coraz więcej mu pozwalała. Nie mogła też zaprzeczyć, że chłopak był czuły, delikatny i nad wyraz subtelny w swoich działaniach. Zawsze pozostawiał jej możliwość odwrotu, nigdy nie naciskał i brał tylko to, na co ona sama mu pozwalała, ale jednak zbliżali się do siebie zbyt szybko i zbyt śmiało.
        To niemożliwe, żeby Ginny miała rację, on nie może do mnie nic czuć. Tylko do diabła w co on gra... i czemu właśnie przy nim czuję się tak bezpiecznie...
        - Ziemia do Hermiony - z zamyślenia wyrwał ją głos Ginny - o czym tak dumasz?
        - A tak ogólnie.... ostatnio znowu za dużo się dzieje.
        - I pewien blond włosy Ślizgon nie ma z tym nic wspólnego zapewne? A właśnie ... za chwilę tu będzie... 
        - Na gacie Merlina, zaraz dziewiąta... - Hermiona pospiesznie wstała i zaczęła zakładać szatę podróżną - a odpowiadając na pytanie, ma dużo wspólnego z moimi myślami, chociaż wolałabym żebyś nie robiła mi sieczki z mózgu. 
         - Od czegoś się ma przyjaciół... miłej odskoczni od szkoły. Kiedy wracacie?
         - Na kolację powinniśmy być, a miłe to raczej nie będzie... 
         - No nie wiem... hmm, sam na sam w tajemniczym dworze...
         - Z Severusem Snapem w podłym humorze na karku...
         - Z tego co wiem, dwory są raczej duże....
         - Głodnemu chleb na myśli? Harry powinien być w niebo wzięty.... miłej zabawy rudzielcu. - Nie czekając na odpowiedź Hermiona szybko podeszła do drzwi , gdzie czekał już Draco. Przez kilka sekund czujnie wpatrywała się w stalowe oczy chłopaka.
        - Niemożliwe... - prawie niedosłyszalnie szepnęła i opuściła Wielką Salę, kierując się do prywatnych kwater Minervy McGonagall. 
           
           

                       

10 komentarzy:

  1. Jaki fajny jest dzisiejszy wieczór praktycznie wszędzie nowe rozdziały :)
    Ten bardzo mi się podobał. Hermiona zastanawiająca się co ją łączy z Malfoyem jest taka urocza ;) Malfoy zachowuje się jak ideał chłopaka troszczy się o nią, całuje po rękach, ratuje w trudnych sytuacjach (kac morderca)
    Podobała mi się ta akcja w Wielkiej Sali Gryfoni kontra Malfoy brawa dla blondyna za intrygę ;)
    Oczywiście czekam na dalszy rozwój wydarzeń :) Życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy nie byłby sobą.... no nie? :) Choć troszkę wredoty muszę mu zostawić... ale dla niektórych zbyt dobrze to nie wróży. Echh... wiem że obiecałam wgryżć się w twój cudnej urody, oczopowalający róż, zrobię to w tym tygodniu... i jeszcze muszę przebrnąć przez niespodziewajkę w postaci nominacji< ech nie będę wskazywać palem od kogo, bo to nieładnie> przy moich zaległościach w czytaniu, niełatwo będzie wybrać godnych następców...
      pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Lubię go takiego to taki jego urok osobisty :D
      Spokojnie blog nie ucieknie wiem, że ten róż do najprzyjemniejszych kolorów nie należy no ale jakoś to trzeba przeboleć... Z tymi nominacjami to poszalałam :D

      Usuń
  2. Hejooo :D wybacz, że komentarz dopiero teraz, ale to przez zupełny brak czasu. Bo ale do rzeczy. Rozdział jest...jakby to powiedzieć... MEGA!!!!! :D uwielbiam historie w których Draco potajemnie kocha się w Hermionie (i tak, zazdroszczę jej) :P Mam nadzieję, że taki stan rzeczy utrzyma się jak najdłużej, bo właśnie to uwielbiam najbardziej! nie wiem, czemu nie podoba Co się te rozdział, ja ciągle po nim mam uśmiech na ustach :P Dobrze, że Ginny uświadomiła Hermione w tej kluczowej kwestii! No a Draco jak to Draco... Wzdycham do niego ciągle, bo w Twoim opowiadaniu jest bez apelacyjnie najlepsza postacią! Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie mówię że mi się nie podoba, ale nie do końca mi się kleił przy pisaniu i miałam niedosyt którego nie mogłam sprecyzować, Może przez tą przerwę z powodu braku laptopa. Z reguły piszę w jednym, maksymalnie dwóch podejściach, a tu taki ból, piszesz, masz zarys w głowie i notatkach ułożoną całość... i nagle brak magii, okładasz z konieczności (bo oczywiście po co zostawić kopię gdzieś w chmurze), a jak wracasz po przymusowym postoju, myśli już nie te, choć koncepcja pozostała... i siłą rzeczy zaczynasz szukać dziury w całym... Ale cieszę się, że mimo moich rozterek mimo wszystko przypadł Ci do gustu.
      Pozdrawiam serdecznie A.........

      Usuń
    2. Dam Ci dobrą radę... Odetchnij! Pisanie ma być przyjemnością :D Serio nie ma czym się zamartwiać, że np cos się nie klei, czy też koncepcja odbiegała od tego co powstało (i mówi to ta, która jeden rozdział pisze ponad miesiąc :/) W każdym bądź razie zapewniam, że 4 ostatnie rozdziały powaliły mnie na maxa! To jedna z tych historii przy których ciagle mam banana na twarzy, niezależnie od tego jaki jest klimat rozdziału. Czy juz wspominałam, że Twój Draco wymiata? No chyba tak, więc nie bd się powtarzać. Mam tylko pytanie? Kiedy kolejny rozdział? Musze dokladnie wiedzieć, żeby mentalnie przygotować się na dawkę pozytywnego humoru :D

      Usuń
    3. Ochhh Popadam w samouwielbienie:):D Pisanie było jest i będzie przyjemnścią,ale ja po prostu tak mam. I między innymi dlatego tony zapisanego przeze mnie papieru (makulatury w/g mojego faceta, zalegającej wszędzie hahaha) nigdy nie ujrzą światła dziennego. Jakbym miała to przepisać, dostałabym furii, bo od razu chciałabym coś poprawiać. Mój Draco miał być inny, sporo odbiegający od kanonu i chyba mi się to udało:).
      A co do rozdziału, hmm na pewno pojawi się jeszcze w tym miesiącu, nie chcę określać kiedy dokładnie, bo zazwyczaj jak podaję jakiś konkretny termin to zawalam z przyczyn ode mnie niezależnych, ale sporo już w brudnopisie naskrobałam więc pozostaje poskładanie w całość...

      Usuń
  3. Gdyby moje serce nie było zajęte przez Severusa, zakochałabym się w Twoim Draco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz kochać Seva (jak ja) ale adoptować Draco :)

      Usuń
    2. W sumie jak o tym pomyślę, to obaj mają w sobie ten ślizgoński czar :)

      Usuń