czwartek, 31 grudnia 2015

# 20 #




         Malfoy podszedł do zaimprowizowanego barku i nalał sobie Ognistej do szklanki. Zdecydowanie  nie miał ochoty na konfrontację z Chłopcem-Który- Przeżył, jednak świadomość iż taka będzie nieunikniona... Tak to wymagało przepłukania gardła.
          Gdyby spojrzenie mogło zabijać... już leżałby trupem. Kątem oka widział jak Weasley'ówna  przytrzymuje Pottera i coś mu tłumaczy. W myśl zasady że najlepszą obroną jest atak, postanowił nie dać Wybrańcowi szans na pierwszy ruch, nalał do drugiej szklanki alkoholu i ruszył w kierunku ciskającego piorunami z oczu Pottera.
        Draco wyciągnął rękę z trunkiem w kierunku Harry'ego i niewinnym głosem zagaił.
        - Potter, bo jeszcze pomyślę że jesteś zazdrosny. Zachowujesz się jakbym właśnie pocałował Weasley.
        Harry'emu prawie poszła para z uszu. Nie zdążył jednak odpowiedzieć. Krzyk Hermiony był tak donośny jakby stała tuż koło nich, a ton jej głosu nie wróżył nic dobrego.


        - MALFOY !!! CZYŚ TY SKRETYNIAŁ DO RESZTY? JAK JA MAM TU SPAĆ? 

         Wszyscy  automatycznie spojrzeli w kierunku schodów prowadzących do sypialni Gryfonki.

           - Znam ten ton - Ginny spojrzała na blondyna - zapowiada kłopoty.
           - Uuu Smoku, czym sobie zasłużyłeś na taką furię Królowej? Kolejna niespodzianka? - Blaise poklepał Ślizgona po plecach - Chyba trochę nieudana.
           - Nawet jeśli niespodzianka, to na pewno nie ode mnie. - wiedziony dziwnym przeczuciem Draco szybko odstawił szklanki na stół i biegiem, przeskakując po kilka stopni, pognał do sypialni Hermiony. Pozostali powodowani ciekawością podążyli za nim, nieco zdezorientowani kiedy zaklęcia chroniące pokój dziewczyny zatrzymały ich u szczytu schodów.


           Pierwszym co poczuł po przekroczeniu progu pokoju Hermiony, był odurzający zapach kwiatów. Widok jaki ukazał się jego oczom wprawił go w totalne osłupienie, jednak tylko na krótka chwilę. Nagle zaczął odczuwać wewnętrzny niepokój. Mrowienie rozchodziło się po całym jego ciele, zupełnie jakby krew była jego nośnikiem. Znał doskonale to uczucie, nie zapomniał... Był od dłuższego czasu od niego wolny, ale nie dało się go pomylić z niczym innym. Jego wzrok skierował się na łóżko i utkwił w czarnej lilii. 
         Hermiona stała obok jak zahipnotyzowana. Powoli zbliżała dłoń w kierunku kwiatu.
         - Ku*wa mać - zaklął siarczyście. - Granger! Nie dotykaj tego.
        W ułamku sekundy doskoczył do dziewczyny i w chwili gdy centymetry dzieliły palce dziewczyny od obiektu jej zainteresowana, porwał ją na ręce szybko wynosząc z pokoju.
         - Dlaczego Draco? Chcę go mieć, jest taki piękny... - nadal otumaniona dziewczyna z wyrzutem popatrzyła na niosącego ją chłopaka próbując się wyrwać z jego żelaznego uścisku.
           - Później kochanie... najpierw muszę coś sprawdzić... - najłagodniej jak potrafił szepnął jej do ucha, próbując ją uspokoić i  odwrócić jej uwagę.
            - Obiecujesz? -  jej spojrzenie zmieniło się na błagalnie-pytające.
            - Tak.... - nie dokończył, bo miał już na karku rozwścieczonego Harry'ego.

             - Co jej zrobiłeś Malfoy? - Harry dopadł do dziewczyny próbując wyrwać ją z ramion chłopaka.
             - Zamknij się Potter i sprowadź McGonagall. I nikogo innego, tylko ją. Nie powinna odejść daleko.
              Ton jego głosu spowodował że Harry bez słowa odwrócił się i wybiegł z dormitorium, a reszta rozstąpiła się robiąc przejście. Draco niechętnie posadził dziewczynę na kanapie i odszukał wzrokiem Davida.
             - Zbadaj ją, tylko uważaj... może być paskudne...
             - Czego mam szukać? - Grek z niepokojem spojrzał na dziewczynę i jej pusty wzrok.
             - Czarnomagicznej  klątwy... nie jestem pewien czy zdążyłem...

              Wszyscy spojrzeli na niego jakby właśnie oświadczył że Severus Snape był kobietą. Z ust Ginny i Luny wyrwał się krótki okrzyk przerażenia, Neville miał minę podobną do tej, gdy pozbawił Nagini głowy, Blaise wcisnął mu w rękę wcześniej odstawioną szklankę z Ognistą.    
           
           David nie czekając na dalsze wyjaśnienia przyłożył ręce do skroni dziewczyny  i zaczął szeptać nikomu nieznane zaklęcia. Półprzymknięte, puste oczy Hermiony powoli zaczęły się otwierać i nabierać blasku. Ona sama była nadal lekko zdezorientowana.  Chwilę później do salonu dosłownie wbiegła McGonagall, a zaraz za nią Harry.
         - Nic jej nie jest, chociaż było blisko - David odetchną z ulgą, a z nim wszyscy zgromadzeni - zaraz powinna dojść do siebie.
         Dyrektorka wbiła wzrok w Dracona. Chłopak skierował kroki do sypialni Gryfonki biorąc profesorkę pod rękę. Po drodze wyjaśniał.
        - Najlepiej jak Pani sama zobaczy, i z góry informuję że nie jest to żaden nasz prezent. 
        - Słodki Merlinie, jak to się tu znalazło? - McGonagall krzyknęła zasłaniając sobie usta, wbijając wzrok w czarny kwiat leżący na łóżku. - Przecież poza wami i mną nikt nie ma dostępu do tego pokoju.
        - Nie wiem, od rana nie było nas w dormitorium. Jak wróciliśmy po kolacji, aż do teraz Hermiona nie wchodziła do sypialni. Ja tylko czuję że jest tu bardzo paskudna czarna magia, Hermionę jakby to przyciągało do siebie. Była odurzona i w ostatniej chwili ją stąd wyniosłem.
       - Ciekawe...- McGonagall podeszła bliżej do łóżka - to wygląda jakby klątwa była przeznaczona tylko dla niej, bo ja nie czuję żadnego przyciągania.
       Dyrektorka sprawdziła zabezpieczenia pokoju i kominka, ale te wydawały się być nienaruszone. Rozejrzała się jeszcze uważnie po pokoju i wyczarowała niewielkie pudełko do  którego przeniosła lilie.
        - Chodźmy chłopcze, tu naprawdę trudno oddychać. - Kilka ruchów różdżki wystarczyło, aby wszystkie kwiaty zdobiące pokój zniknęły. - Porozmawiam z Severusem,  może będzie umiał powiedzieć coś więcej. 
           Kiedy zeszli do salonu Hermiona niespokojnie chodziła po salonie. Draco nie zważając na nic i nikogo zamknął ją w ramionach.
           -  Ty kretynko, dlaczego stamtąd nie spieprzałaś? Ta twoja chora ciekawość pozbawiła cię mózgu czy co?
           - Rozluźnij te diabelskie sidła z łaski swojej bo mnie udusisz... i nie mogłam wyjść, czy zrobić czegokolwiek innego, to mnie przyciągało .... wabiło, zmuszało żeby dotknąć... Co to na Godryka było?
           - Dobre pytanie Panno Granger... jakaś klątwa czarnomagiczna, niezwykle silna, ale bardziej niepokojące jest, jak to się znalazło w Pani pokoju  - McGonagall z troską przypatrywała się dziewczynie - żadne bariery nie  zostały naruszone.
          Hermiona uwolniona już z uścisku zmarszczyła czoło i lekko przygryzła dolna wargę. Po chwili ponownie zaczęła swój nerwowy spacer po salonie. Nagle niespodziewanie się zatrzymała przy Draconie.
          - Granger...? Ty chyba nie myślisz że ja....
          - Zamknij się  i  powiedz... u was zawsze w domu służyły skrzaty... Można przejąć kontrolę nad skrzatem który ma innego pana? Imperius albo Confundus działa na skrzaty?
          - Nigdy o tym nie słyszałem, gdyby to było możliwe, ojciec nie omieszkałby z tego korzystać... ale w stu procentach nie jestem pewien.
          - Pani Profesor? 
          - Raczej to niemożliwe, ale myślisz że któryś ze skrzatów mógł to zrobić? - McGonagall pokręciła z niedowierzaniem głową.
          - Tak właśnie myślę... i nie jakiś, tylko jeden konkretny... - Hermiona rozejrzała się po gościach - na wszelki wypadek wyjmijcie różdżki.
          - Płomyk! - zawołała dziewczyna, ale nic się nie stało. 
Nie było trzasku charakterystycznego  dla aportacji skrzata, a on sam się nie zjawił.
          - No to już wiemy  jak... teraz pytanie KTO i DLACZEGO? - Mózg Hermiony pracował na najwyższych obrotach. - Myślę że to coś może być świstoklikiem, może ojciec Malfoy'a już się jakoś dowiedział... i przeze mnie chciał dotrzeć do niego... - bardziej do siebie niż do innych burczała pod nosem - to nawet ma sens... Draco wyczuwa czarna magię i nie dałby się złapać na taki numer, ale z kolei jeśli to Płomyk i jeżeli był pod wpływem jakiegoś zaklęcia... mógł go po prostu porwać... coś w tym nie pasuje... Na Merlina !!! - Złapała się za usta jakby właśnie doznała oświecenia, ale nie podzieliła się z nikim swoją ostatnią myślą. Podeszła do blondyna i głęboko spojrzała mu w oczy.
         - Draco... Pamiętasz naszą rozmowę przy ścianie pamięci? - Chłopak nieznacznie skinął głową. - Nadal podtrzymujesz to co wtedy powiedziałeś? No wiesz....
        - Składam swoje życie w twoich rękach  - wyszeptał.
        - Jesteś całkowicie pewien? - Chłopak lekko uniósł kąciki ust.
        -  Jestem... Bo jak nie Ty to kto, zołzo? - przygarnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy. Po chwili  dziewczyna zwróciła się do zaniepokojonej ich rozmową dyrektorki.
         - Choć wcale mi się to nie podoba, to wygląda że musimy to zrobić Pani Profesor  - McGonagall smutno pokręciła głową ale nie oponowała. 
          - Potrzebujecie czegoś? 
          - Będę potrzebowała możliwości korzystania z jakiejś nieużywanej komnaty, a jutro chcielibyśmy po śniadaniu udać się do Munga, a później... powiedzmy tak koło południa do Dworu, więc gdyby mogła Pani przekazać dyskretnie  Severusowi... Ze szpitala zabierze nas Kropka. No i proszę trzymać portret Profesora Dumbledora z daleka od nas... tylko Pani i Severus.. - część o portrecie  byłego Dyrektora wypowiedziała z taką dawką jadu w głosie , że sam Snape by się nie powstydził. 
           - Nie myślałam że do tego dojdzie... ale nie zapytam czy jesteście pewni. Widzę że tak właśnie jest i będę was wspierać jak tylko będę mogła. Mam nadzieję że dziś już nic się nie wydarzy, wiec... dobranoc. Muszę porozmawiać z Severusem i odwiedzić skrzaty.... A was - tu zwróciła się do reszty - obowiązuje oczywiście ścisła tajemnica. Nic co tu się właśnie wydarzyło, nie może opuścić tego grona. Jeśli cokolwiek wypłynie... wszyscy będziecie karnie wydaleni ze szkoły. 
           - Pani Profesor! - Harry był wyraźnie oburzony. - Cży w takim przypadku nie powinien być tu Profesor Wott? Ktoś chciał rzucić klątwę na Hermionę, a Pani nam grozi wyrzuceniem ze szkoły zamiast coś z tym zrobić?
            - Panie Potter, pan się chyba zapomina .... Rozumiem że Alexander może być Pana idolem, ale zapewniam że w chwili obecnej jest ostatnią osobą która powinna się tu znajdować. Tylko dlatego że wam ufam, nie zostaniecie potraktowani zaklęciem zapomnienia. Nie chciałabym jednak przekonać się że za bardzo wam ufam... A teraz Dobranoc.
             - Ale.... - Harry usiłował kontynuować swój wywód, jednak spojrzenie McGonagall szybko usadziło go na tyłku. Ledwie jak przejście zamknęło się za dyrektorką, Harry doskoczył do Draco.
            - Co ty kombinujesz Malfoy, ja wiem że maczałeś w tym paluchy, a teraz udajesz niewiniątko. Gadaj!
            - Jaśnie wszechwiedzący - sarknął Draco - na pewno nazywasz się Potter a nie Trelawney? Z takim darem jasnowidzenia przebijasz naszą wieszczkę...
   
             - Oh! Zamknijcie się obaj! - Hermiona stanęła między napuszonymi kogutami - Harry siadaj i ani piśnij. To co powiem usłyszysz tylko raz... a ty Malfoy też siadaj i milcz!
            Harry niechętnie wrócił na kanapę i ze złością klapnął obok Ginny. Znał Hermionę na tyle dobrze, aby właśnie w tej chwili się jej nie sprzeciwiać.
            
            - To co usłyszeliście dziś od McGonagall jest tylko częścią naszej tajemnicy. - Hermiona zaczęła trochę niepewnie i sama też usiadła obok Dracona. - Poznaliście to co mogliście poznać, reszta pozostanie sekretem do momentu aż nie uznamy, że już nim być nie musi. I nie pomogą tu żadne groźby i prośby Harry. Powiem ci tylko tyle, że mamy do zrobienia coś, o czym nikt nie ma prawa wiedzieć, nawet ty! Masz przestać atakować Malfoy'a czy ci się to podoba czy nie, bo priorytetem nadal jest ochrona jego arystokratycznego tyłka. 
            - Ej Granger, jak na razie to ja muszę chronić twój seksowny tyłeczek, mój ma się całkiem nieźle.... 
            - Zamilcz gadzie... bo cię wyciszę - Hermiona uniosła różdżkę w stronę twarzy " swojego chłopaka".
            - Harry, wiem że jest ci trudno zaakceptować fakt, że coś dzieje  się poza tobą, ale w tej konkretnej sprawie tak właśnie jest i na to też nie masz wpływu. Znam cię na tyle dobrze, że wiem jakie teorie spiskowe potrafisz tworzyć, więc proszę daruj sobie... i dotyczy to wszystkiego, także moich relacji z Draconem. Jakbyś nie zauważył, jestem już dużą dziewczynką i od jakiegoś czasu podejmuję samodzielne decyzje, więc jeśli pozwalam żeby mnie przytulał, to jest to moje przyzwolenie i wszystkim wara od tego. A jak będę chciała go pocałować, to po prostu to zrobię, a ty nie masz prawa tego oceniać ani krytykować. 
           - Ale.... 
           - Tak wiem, Harry, To.Jest.Malfoy. Znam to zdanie od lat, ale pozwól mnie ocenić jaki jest, a sam spróbuj chociaż go poznać. Spróbuj poznać człowieka który przez lata musiał ukrywać swoje ja pod maską nienawiści do innych. Wiem że trudno jest się wyzbyć uprzedzeń z dnia na dzień, ale myślałam że przykład Severusa czegoś cię nauczył. Nie wszystko jest tylko czarne, albo tylko białe. - wzięła głęboki oddech  - potrzebuję waszej przyjaźni i wsparcia, ale nie możesz wymagać ode mnie żebym była ślepo zapatrzona  tylko w was. To chyba wszystko co miałam do powiedzenia w tej kwestii. Jakieś pytania?
             Harry pokręcił głową w geście zaprzeczenia. wiedział że w tej chwili nie istnieją nijakie szanse na dyskusję z Hermioną. Dalsze polemizowanie mogło doprowadzić jedynie do awantury. A nie chciał znowu pozwolić aby się na niego obraziła na amen, dlatego chwilowo położył uszy po sobie i niechętnie podszedł do Smoka.
            - E..no cóż... przepraszam - z kwaśną miną wyciągnął rękę.
            - Niech Ci będzie Potter, ja też postaram się powściągnąć, ale przy tobie to prawie niemożliwe - Malfoy uścisnął wyciągniętą rękę - dobrze że zołza czuwa, to może się nie pozabijamy.
           -Taaa, wolę jej nie wchodzić w drogę - nadal skrzywiony wrócił do Ginny.
           Draco nachylił się do Hermiony i szepnął jej do ucha.
            - Niezła mowa Granger, ale dziękuję za wiarę we mnie...
           - Już tak sobie nie pochlebiaj.... Z Harrym tak trzeba, żeby zaczął myśleć, ale ty też nie jesteś bez winy, mógłbyś go przestać prowokować...
            - Salazarze... odbierasz mi wszystkie rozrywki wiedźmo, nie dając nic w zamian. Ja się tak nie bawię...
            - Znajdź sobie inne ofiary do dręczenia, skoro to twój ulubiony sport... ale zostaw tych na których mi zależy. Z resztą  niedługo będziesz miał okazję się wyżyć.
            - Czyżby? niby jak? - Draco uniósł pytająco brwi do góry.
            - Och, z Zabinim nie powinno być ci nudno - Hermiona wzruszyła ramionami - Blaise, prawda że się ucieszysz, jeśli od poniedziałku będziesz miał swojego kumpla pod opieką po kolacji? 
            - W poniedziałek? Jasne Królowo, co tylko chcesz.
            - Nie w poniedziałek, tylko od poniedziałku przez czas bliżej nieokreślony będziesz jego ochroniarzem.
            - Ej, Granger... a ty co będziesz w tym czasie robiła? - nieco zdziwiony blondyn zmarszczył czoło - mam być zazdrosny?!
            - No wiesz... będę czytała, uczyła się i brała korki u pewnego czarodzieja...czyli nic nowego... -  posłała słodki uśmiech Davidowi.
            - O nie, ja też chcę korki... nie zostawię cię z nim samej....
            - Ty sobie możesz chcieć... akurat tego na razie nie masz prawa się nauczyć, a im mniej będziesz wiedział o moich  nowych umiejętnościach, tym lepiej.... - a szeptem dodała - o tym pogadamy później.
            - Żebyś wiedziała zołzo.... napijesz się?
            - Potomku Lucyfera, czyń honory... co prawda z małym przerywnikiem, ale to nadal impreza... jak będziecie chcieli wracać, wystarczy powiedzieć...

          Niczym już niezakłócona zabawa trwała jeszcze kilka godzin. Po północy dołączyli do nich jeszcze Hanna i Michael. Draco praktycznie nie wypuszczał Hermiony z objeć,  Harry wyluzował i w końcu przestał obserwować spod byka Malfoy'a i zajął się Ginny, Luna i Neville byli w swoim własnym świecie a Blaise robił za pajaca roku. Było wesoło i bardzo, bardzo zabawnie. 
           Kiedy goście już sobie poszli jubilatka opadła bez sił na kanapę w salonie, tuż obok równie zmęczonego blondyna.

            - Dziękuję - szepnęła i po raz drugi tej nocy złożyła nieśmiały pocałunek na ustach Dracona. Tym razem nikt im nie przeszkodził w powolnym odkrywaniu i smakowaniu swoich ust. Zasnęli wtuleni w siebie otuleni poświatą i ciepłem ognia z kominka.
  
             Tymczasem w innej części zamku, w dormitorium męskiej części siódmego roku, pewien  rudowłosy Gryfon z nienawiścią wpatrywał się w dwa nazwiska na Mapie Huncwotów. Nazwiska które się praktycznie nakładały na siebie od dłuższego czasu.
          - Jeszcze mi za to zapłacisz Malfoy!!!! - wysyczał przez zaciśnięte zęby i uderzył różdżką w mapę - Koniec Psot.




            
   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oddaję wam tego posta w tak nietypową noc w roku :)  udało mi się skończyć, a teraz zbieram się  na imprezkę....

           SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!!       

          

niedziela, 20 grudnia 2015

# 19 #



              Plan przyjęcia urodzinowego dla Hermiony dopięty był na ostatni guzik. Draco przez całe piątkowe popołudnie nie odstępował dziewczyny na krok, czym doprowadzał ją do szału. Jeśli ktoś by pomyślał że trzymanie Gryfonki z daleka od dormitorium jest łatwe, byłby w dużym błędzie. Jakimś cudem mu się to udało i w dodatku przeżył. Po kolacji z ratunkiem przyszła mu Aturnia, która praktycznie siłą wyciągnęła Hermionę na spacer po Błoniach. Na szczęście tej małej wiedźmie nikt nie był się w stanie oprzeć, więc młody arystokrata mógł złapać chwilę oddechu i obserwować jak humor "jego dziewczyny" poprawia się z minuty na minutę.
         Muszka - jak ją pieszczotliwie nazywał - przypominała mu trochę Hermionę. Może nie była tak wkurzająca i wszystkowiedząca jak Gryfonka gdy była w jej wieku, ale tak samo ciekawska i zadająca setki pytań.   
         Musiał jednak przyznać że właśnie takie zachowanie dziewczynki działało pozytywnie na Hermionę, która choć na chwilę mogła uciec od dręczących ją myśli i z całym zaangażowaniem i cierpliwością odpowiadała na niekończące się pytania  małej czarownicy.
       Przez półtorej godziny jakie spędzili początkowo na błoniach, a później na  wewnętrznym dziedzińcu z zadowoleniem przyglądał się pogodnej, uśmiechniętej Hermionie. Oczami wyobraźni zobaczył, że na miejscu ciemnowłosej dziewczynki siedzi inna, słodka, brązowooka istotka z burzą blond włosów na głowie. Może kiedyś... Najpierw musisz ją zdobyć kretynie...   pomyślał wracając do rzeczywistości. 

         - No moje panie, wystarczy na dzisiaj tego ignorowania mojej wspaniałej osoby. Wracamy do zamku - przerwał dziewczynom jakże interesująca dyskusję dotyczącą Historii Hogwartu. 
         - Już? - Aturnia była niepocieszona - Szkoda, ale jeszcze chwilkę Draco. Mam coś dla Hermiony.
          Dziewczynka wyjęła z kieszeni szaty niedużą płaską paczuszkę zawiniętą w ozdobny papier i podała starszej dziewczynie.
        - Wszystkiego Najlepszego w dniu urodzin - przytuliła mocno starszą przyjaciółkę - ode mnie i od rodziców. Tatuś to zrobił specjalnie dla ciebie.
        Hermiona w pierwszej chwili zaniemówiła. Po chwili lekko zmieszana odwzajemniła uściski dziewczynki.
       - Jakich urodzin?.... O matko! Zapomniałam o swoich urodzinach...Dziękuję Muszko, ale skąd wiedziałaś?  - Jej głos drżał ze wzruszenia.
        - A taki jeden Smok mi powiedział - mała roześmiała się dźwięcznie i złapała Draco za rękę.
         Hermiona podnosząc wysoko brwi, zadała nieme pytanie chłopakowi.
        - No co Granger... jakby to wyglądało gdybym nie wiedział...kochanie, a jeśli jesteśmy przy prezentach.... - wyjął niewielkie etui obite szmaragdowym aksamitem. - Wszystkiego Najlepszego.
         Darowała mu to KOCHANIE, choć  słowo działało na nią jak płachta na byka i nieśmiało otworzyła pudełeczko, by na chwilę zapowietrzyć się z zachwytu.
         Na czarnym atłasie leżał przepiękny, niewielki medalion.
 Szmaragdową łzę, albo może raczej kroplę wody otaczały rubinowe języki ognia. Oprawiony w srebro i zawieszony na misternie wykonanym łańcuszku sprawiał wrażenie bardzo starego i cennego. Dziewczyna chciała zaprotestować, ale Draco jej nie pozwolił.

          - Nawet nie waż się protestować, chcę żebyś go miała. - Powiedział zanim zdążyła wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Wyjął medalion by umieścić go na szyi dziewczyny. 
          - Dziękuję... i za pamięć również... zaskoczyłeś mnie... jest piękny - Hermiona przytuliła się do chłopaka by po chwili złożyć niewinny, bardzo delikatny niczym muśniecie wiatru, pocałunek w kąciku jego ust.
        Tego się nie spodziewał, stał jak zaczarowany nie mogąc wykrztusić ani słowa.  
         - Warto było - wyszeptał wprost do ucha dziewczyny,gdy już pierwsze zaskoczenie minęło - chociaż... gdybyśmy byli sami ... nie tak  skończyłyby się twoje podziękowania... mmm, ja chcę jeszcze raz....
         -  Nie zawsze można mieć to czego się chce Malfoy, musisz się zadowolić tym co dostałeś  - roześmiała się wysuwając z jego objęć. 
         - To się jeszcze okaże Granger, ja zawsze dostaję.... 
         - Taaa, jak zwykle skromny aż do bólu....pozwól że obejrzę prezent od Muszki pępku świata...
         Gdy rozpakowała prezent dziewczynki popadła w zachwyt. Obrazek wyrzeźbiony w drewnie przedstawiał jej podobiznę, a gdy zmieniło się kąt  nachylenia, odnosiło się wrażenie jakby wyrzeźbiona dziewczyna lekko się uśmiechała, co wydawało się nierealne. Trevor był przecież mugolem, ale może Isla dołożyła swoje czary do tego rękodzieła.
          - Łał... to jest cudne, twój tata jest naprawdę bardzo zdolny... - złapała dziewczynkę  w ramiona i mocno wycałowała - dziękuję...
          - I gdzie tu sprawiedliwość Granger, czuję się pokrzywdzony, niedoceniony i niedopieszczony... - burknął udając obrażonego.
          Hermiona pokręciła jedynie głową, złapała Aturnię za rękę i ruszyła w stronę zamku. 

  
                                                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


     - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!! - rozległ się gromki okrzyk zgromadzonych gości w salonie Prefektów Naczelnych chwilę po tym jak Hermiona przekroczyła jego próg. Pomieszczenie wprost tonęło w balonach i serpentynach. Dziewczyna stanęła jak wryta. Była święcie przekonana, że skoro nawet ona zapomniała o swoich urodzinach, to nikt inny nie będzie o nich pamiętał. Zazwyczaj w dniu urodzin dostawała rano sowę z życzeniami i prezentem od rodziców i to stawiało na nogi jej przyjaciół. W tym roku z wiadomych przyczyn taka przesyłka nie nadeszła, więc nawet nie łudziła się że ktokolwiek będzie pamiętał, tym bardziej że ona sama uświadomiła to sobie niespełna godzinę wcześniej. 
       Gdy ocknęła się z chwilowego zaskoczenia zaczęła ściskać wszystkich zgromadzonych, przyjmując życzenia i prezenty.
        - Pamiętaliście.....  dziękuję -  wzruszona, z trudem powstrzymywała łzy cisnące się jej do oczu.
         - Wiesz Herm, nie do końca my pamiętaliśmy - zawstydzona Ginny przytuliła przyjaciółkę - to robota Dracona, tak mi głupio...
         - Draco... nie wiem jak mam ci dziękować... - dziewczyna podeszła do "swojego chłopaka" spoglądając mu głęboko w oczy - najpierw Aturnia i medalion, teraz to..., naprawdę nie wiem co powiedzieć...
          Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i szepnął jej do ucha:
          - Hmmm sposób się znajdzie kochanie, ale nad tym pomyślimy później, bo to jeszcze nie koniec niespodzianek - przytulił dziewczynę delikatnie, po chwili odwracając w stronę pozostałych gości.
            - Kropko - zawołał, by po chwili w salonie pojawiła się skrzatka z Dworu Prince'ów, którą poznali podczas swojej wizyty. Schludnie ubrana w bladoróżową koronkową sukienkę ukłoniła się i z uśmiechem przywitała.
            - Panienko Hermiono, Paniczu Draco czym Kropka może służyć?
            - Nakryj stół Kropko, a później przyniesiesz wiesz co... 
 - łagodnie powiedział Draco jednocześnie powiększając stolik stojący między kanapami, tak by mógł pomieścić wszystkich zgromadzonych. 
            - Tak Paniczu - skrzatka strzeliła palcami i na stole pojawił się tort w formie olbrzymiej księgi, patery z owocami, czarki z lodami i chyba wszystkie możliwe słodycze dostępne w miodowym królestwie. Na mniejszym stoliku zmaterializowała się taca z kieliszkami do szampana i wina, a także ze szklaneczkami do ognistej, gdyż najwidoczniej panowie uznali wino za mało męski napój do wznoszenia toastów. Blaise bez szemrania zajął się otwieraniem szampana i przyjął rolę barmana.
           - Zawołam cię za chwilę Kropko i dziękuję za przygotowanie poczęstunku. - Prawie wszyscy patrzyli na Dracona zaskoczeni jego miękkim tonem i sposobem w jaki wydawał polecenia skrzatce. 
           - Co się tak gapicie jakbyście zobaczyli Voldemorta tańczącego kankana - Hermiona roześmiała się widząc zdziwione twarze gości.
            - Czy mi się wydaje... czy Malfoy podziękował właśnie skrzatowi domowemu? - Harry pierwszy odzyskał głos.
           - Podziękował... i co w tym takiego dziwnego? - Dziewczyna pokręciła głową. - Kropka to szczególna skrzatka, po pierwsze jest wolna i służy tylko z własnej woli, a po drugie, przez lata mieszkała sama wykonując niewyobrażalną pracę i chociażby dlatego należy jej się szacunek.
           - A po trzecie - przerwał jej Draco - musiałem przyrzec tej zołzie (popatrzył na Hermionę) że będę dla niej grzeczny...
           - Wpadasz pod pantofel Smoku? - Blaise zaczepnym tonem chciał dopiec koledze - kto by pomyślał...
          - Zamknij się Zabini zanim ci w tym pomogę, i dla twojej wiadomości... te dwie się ze sobą dogadały, nie miałem żadnych szans... nikt by nie miał...
           Hermiona wybuchła szczerym śmiechem przypominając sobie tyradę Kropki, gdy Draco w dworze zaczął ja traktować z wyższością, co sama skwitowała jedynie słowami - Ona ma rację - czym zaskarbiła sobie dozgonną wdzięczność skrzatki.
          - Nie śmiej się wiedźmo, tylko dmuchaj te świeczki - Ślizgon delikatnie popchnął dziewczynę w stronę stołu chcąc uciec od drażliwego tematu.
          
        Po zdmuchnięciu 19 świeczek, w czym pomogli jej wszyscy zgromadzeni, wzniesieniu toastu szampanem i odśpiewaniu Happy Brighday przyszedł czas na rozpakowanie prezentów. Harry podarował jej paczkę , specjalnie zamówionego pergaminu na którym widniały wytłoczone inicjały dziewczyny, od Luny dostała ręcznie robiony naszyjnik z bliżej nie określonych przedmiotów.
       - Będzie cię chronił przed złośliwymi mrowikami - dziewczyna z dumą wyjaśniła przeznaczenie naszyjnika.
       - Dzięki Luna, na pewno się przyda - Hermiona nie chciała wnikać co to są mrowiki więc szybko odpakowała prezent od Neville'a. Miniaturowy krzak magnolii o niespotykanej karminowej barwie i subtelnym zapachu bardzo spodobał się jubilatce.
        Gdy Blaise zobaczył że dziewczyna sięga po jego podarunek, na wszelki wypadek odsunął się na bezpieczną odległość od Dracona. I miał rację... Poza pudełkiem najlepszych magicznych czekoladek, podarował dziewczynie miniaturowy bat z kolczastą kulą na końcu, do którego przyczepiona była karteczka :

Do poskramiania niepokornego Smoka. Nie wahaj się używać...Królowo...

          Hermiona przeczytała dedykację na głos, śmiechom i docinkom nie było końca. Draco miał ochotę udusić przyjaciela, nie lubił gdy żartowano jego kosztem, ale odpuścił zapowiadając Blaise'owi srogą zemstę, gdy dziewczyna  przekornie powiedziała:
        - Hmm to mogłoby być interesujące... ale znam inne, dużo okrutniejsze i za razem przyjemniejsze sposoby na poskramianie ziejących ogniem osobników... na przykład takie małe Aquamenti...
         - Niech cię Salazar broni kobieto, będę grzeczny, tylko bez takich pobudek...- Draco otrząsnął się na wspomnienie pobudki jaką zafundowała mu w szpitalu.
          Prezent od Ginewry wprawił ją w małe zakłopotanie. Była to krótka, zmysłowa, satynowa koszulka nocna w kolorze ciemnej zieleni. Panowie oczywiście uznali że natychmiast powinna przymierzyć tą jakże seksowną część garderoby, co wywołało zmieszanie i dość pokaźne rumieńce na twarzy obdarowanej.
         - Muszę przyznać Weasley że masz naprawdę wyrafinowany i dobry gust - Draco z rozmarzeniem wpatrywał się w w rąbek wystającego z pudełka materiału, wyobrażając sobie Hermionę w tym seksownym czymś.
         - Cóż w zielonym zawsze było jej do twarzy - Ginny odpowiedziała ze śmiechem, udając że nie dostrzega zawstydzonego i wściekłego wzroku przyjaciółki.
        Prezent od Davida nie wzbudził wśród zebranych szczególnego zainteresowania, poza obdarowaną. Hermiona z namaszczeniem przewracała karty obszernej księgi.

            Bezróżdżkowa Magia Uzdrowicielska - Zastosowania Praktyczne 

        - Nawet nie wiedziałam że gdzieś to opisano - dziewczyna nie mogła oderwać oczu od księgi.
       - Nie jest dostępna dla wszystkich,  powiedzmy że to  niektóre z tajemnic mojej rodziny. Zostało napisanych tylko kilka egzemplarzy. Ten przetłumaczyłem dla ciebie.
        - Mogę tylko powiedzieć dziękuję, choć to naprawdę niewiele, i czym sobie zasłużyłam na tak cudny prezent?
         - Jeśli jesteś tą, którą myślę że jesteś... - jego ciepły baryton zahipnotyzował wszystkich - ta wiedza może ci się bardzo przydać....
          - Dziękuję - szepnęła prawie bezgłośnie a blondyn lekko skinął głową. Tylko oni dwoje zrozumieli słowa Davida. Nie chcąc dopuścić do niewygodnych pytań, które na pewno zaczęłyby padać po tajemniczej wypowiedzi Davida, Draco rzucił od niechcenia:
          - Żeby nie było że właśnie przebiłeś wszystkie nasze prezenty, ja mam asa w rękawie.
          Wszystkie oczy zwróciły się na Malfoy'a z zaciekawieniem.
           - Ale przecież....- Hermiona bezwiednie dotknęła medalionu.
            - To prezent ode mnie, a  teraz powiedzmy że będę pośrednikiem... Kropko....
            Skrzatka po chwili stanęła w salonie z promiennym uśmiechem i podała Draconowi pakunek zawinięty w zwykły szary papier.
            - Coś, czego nigdy byś się nie spodziewała...  
          Gryfonka z jeszcze większym niż poprzednio zaciekawieniem odwinęła papier. Z jej ust wyrwał się niekontrolowany okrzyk zaskoczenia gdy przeczytała tytuł.

            Severus Snape
               Uwięzić sławę - Uwarzyć Chwałę - Powstrzymać Śmierć   


       Powoli otworzyła książkę. Na pierwszej stronie znajomym, starannym pismem wprost krzyczała do niej dedykacja.


        Hermionie Jane Granger 
- najlepszej uczennicy jaką miałem zaszczyt kiedykolwiek uczyć.
         W uznaniu jej wiedzy, inteligencji i  nieprzeciętnych zdolności.
 Jednej z niewielu którym pragnę powierzyć swoje tajemnice.   

                          Z  wyrazami szacunku 
                                                           S.Snape    



           Hermiona wpatrywała się w wykaligrafowane słowa nie mogąc oderwać od nich wzroku. Po jej policzkach spływały łzy wzruszenia. 
           - To... to ...jego ...- oderwała w końcu oczy od dedykacji i spojrzała na stojącego obok Dracona.
Chłopak nieznacznie skinął głowa.
           - Tak, on stworzył te eliksiry i wszystkie są zatwierdzone przez ministerstwo, a jak ci mówiłem jak bardzo cie cenił to nie wierzyłaś...
         Dziewczyna  rozejrzała się po pokoju. Widząc niezrozumienie na twarzach gości podała książkę Ginny, po czym wstała i gwałtownie, ze zbyt dużym impetem wtuliła się w Draco. Chłopak zaskoczony tak jej reakcją jak i siłą z jaką to zrobiła, nie utrzymał równowagi. Upadł na stojący za nim fotel pociągając ją za sobą. Praktycznie leżała teraz w jego objęciach unieruchomiona silnym uściskiem. Śmiech i komentarze przyjaciół uzmysłowił jej dwuznaczność sytuacji i wywołał zawstydzenie.
         - Przepraszam - szepnęła uciekając przed wzrokiem Dracona - nic ci się nie stało?  
         - Hmm ... chyba wszystko ok, ale gdybym wcześniej wiedział że książki wprost wrzucą cię w moje ramiona...  księgozbiór  Severusa byłby poważnie zagrożony.  - Najchętniej pozostałby w tej pozycji i nie wypuszczał jej z objęć, ale jej bliskość i zapach który wokół siebie roztaczała powodował że jego męskość w niepokojący sposób zaczęła budzić się do życia. 
         -Tobie to tylko przyjemności w głowie i to nie było zamierzone - Hermiona najszybciej jak potrafiła podniosła się i usiadła zawstydzona na kanapie obok Ginny starając się nie patrzeć na Dracona.
         - Nie mniej było miłe... choć szkoda że to nie moja zasługa, tylko jakiejś książki.
         - Jakiejś książki? Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te słowa... przez tyle lat marzłam żeby mnie pochwalił, żeby zauważył... docenił. Najczęściej słyszałam tylko drwinę i sarkazm. Nie dziw się więc że moja dusza teraz śpiewa z radości...
           - Ale to nie powód żebyś się rzucała na Malfoya, mogłaś nam oszczędzić takich widoków - Harry wyraźnie jeszcze nie przyswoił sobie sceny sprzed kilku chwil.
           - Harry zachowujesz się jak Ron - z wyrzutem warknęła na przyjaciela - lepiej by było, gdybym pobiegła do gabinetu dyrektorki i wyściskała obraz Severusa prawda? Jutro wszystkie portrety w szkole miałyby używanie...
          Wszyscy gruchnęli śmiechem, poza Wybrańcem, który chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz został skutecznie uziemiony przez Ginny.
         - Przestań robić z siebie kretyna i nie psuj jej tego wieczoru głupimi animozjami...
         - Przepraszam Hermiono - Tylko te dwa słowa zdołał z siebie wydusić Potter. Co prawda zażyłość przyjaciółki z Malfoy'em bardzo mu się nie podobała, nie był taki głupi by bardziej narażać się Ginny i  Hermionie. W duecie potrafiły dać popalić nawet najtwardszym.

                Kilkanaście minut i kilka drinków później atmosfera na imprezie uległa całkowitemu rozluźnieniu i nikt już nie pamiętał o wybuchu Harry'ego. Dyskretnie grała muzyka wyczarowana przez Dracona, nawet Neville i Luna zaczęli czuć się swobodnie. Właśnie Neville którego jedną z pasji był taniec jako pierwszy poprosił Hermionę. Dziewczyna tańczyła po kolei z każdym chłopakiem, jedynie Harry wymówił się od tej powinności. Ostatnim w kolejce do tańca z jubilatką był Draco. Gdy tylko przejął dziewczynę z ramion Davida, muzyka zmieniła się na bardzo wolną i nastrojową.
          Tak, bezsprzecznie miał to zaplanowane wcześniej. Jakże by mógł odmówić sobie tych kilku minut bliskości. Hermiona wtuliła głowę w jego pierś, lewą ręką obejmując go w pasie co pozwoliło mu trzymać ją tak blisko, jak to tylko było możliwe.
            Po dłuższej chwili tańca w całkowitym milczeniu Hermiona podniosła głowę szukając szarych oczu swojego partnera.
             - Dziękuję - szepnęła - za cały wieczór, za to przyjęcie, za moich przyjaciół.... 
             - Dziękuję - powtórzyła jeszcze raz i wspięła się na palcach by odszukać usta chłopaka. Ten pocałunek choć bardzo delikatny, nie był już tak ulotny jak poprzedni. Jej wargi drżały, jakby niepewne tego co właśnie zrobiły,  ale nie wycofały się. Draco przyjął ten drobny gest  jak przyzwolenie, a jego serce zaśpiewało z radości. Tak długo czekał na taki właśnie moment, nie zamierzał teraz tego zepsuć. Powoli przesunął rękę z pleców  Hermiony na jej kark wplatając palce we włosy, cały czas dając jej możliwość wycofania się.
     Musnął jej usta swoimi, najpierw delikatnie, z czułością by jej nie spłoszyć. Napawał się jej bliskością, ciepłem i miękkością warg. Powoli smakował usta których pragnął od tak dawna, które nawiedzały go w snach nie przynosząc spełnienia. Teraz chciał się w nich zapomnieć , utonąć, przepaść na zawsze, byle tylko nie wracać do rzeczywistości. Z każda sekundą pragnął coraz więcej i może posunąłby  się dalej, gdyby przejście do salonu się nie otworzyło i nie stanęła w nim Minerva McGonagall.
        Ta to wie kiedy się zjawić - pomyślał z goryczą , niechętnie odrywając się od dziewczyny. Sześć par oczu wpatrywało się w nich z różnymi minami w większości bardo zszokowanymi. Jedynie David i Blaise uśmiechali się z aprobatą.  
        Dopiero teraz oboje zdali sobie sprawę jakie przedstawienie dali. Na szczęście nie musieli się w tej chwili tłumaczyć, bo odezwała się dyrektorka.
       
         - Hermiono, przepraszam że przerywam wam przyjecie, ale właśnie dostałam przesyłkę z prośbą o natychmiastowe dostarczenie - podała dziewczynie sporych rozmiarów pakunek - a przy okazji Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin. Zdrowia, szczęścia, miłości i wszystkiego co rozświetli twoje życie dziecko.
          - Dziekuję Pani Profesor - Hermiona ucałowała byłą opiekunkę, zapraszając ją na poczęstunek. Sama usiadła na kanapie i zaczęła rozpakowywać paczkę.
        Wielka, oprawiona w skórę księga wyglądała na bardzo starą. Gładziła delikatnie palcami okładkę podziwiając ornamenty które ja zdobiły. Gdy otworzyła księgę, na dotychczas zupełnie czystym pergaminie zaczęły pojawiać się i układać w napis złocone litery :
                                   
                                             Staromagiczny Ród Prinkipas

a poniżej znak, prawdopodobnie herb, będący dokładnym odzwierciedleniem medalionu, który wcześniej dostała od Dracona. 
       Podświadomość kazała jej położyć dłoń na na znaku. I wtedy poczuła to co opisywał Severus. Magia, dużo potężniejsza i czystsza od tej którą dotychczas znała, zaczęła wypełniać każdą cząstkę jej ciała. Wszechogarniający spokój, zagościł w jej sercu. Tak bardzo skoncentrowała się na doznaniach płynących z połączenia z księgą, że nie zdawała sobie sprawy z otaczającej ją złocistej poświaty. Gdy przyjemne ciepło i mrowienie w palcach ustało usłyszała głos Davida

          - A więc się dokonało. Mistrz Gregorius miał rację. - Podniosła głowę i dostrzegła jak chłopak stoi przed nią w głębokim ukłonie, z prawą ręką umieszczoną na sercu . Reszta towarzystwa patrzyła na tą scenę z szeroko otwartymi ustami, nie  śmiąc pisnąć nawet słowem.
          - Znasz go? - Hermiona nadal skonsternowana zachowaniem młodego Greka próbowała zmienić temat. - I nie kłaniaj mi się na Merlina, bo to niczego nie zmienia.
            - Tak znam Gregoriusa, był przyjacielem mojego opiekuna, i tylko dzięki Mistrzowi nie zwariowałem gdy odkryłem moje pochodzenie i zdolności. A co do szacunku... cóż jestem ci go winien z racji zależności między naszymi rodami... Mottowie od zarania służyli Prinkipasom. 
           - David proszę...nadal jestem tą samą dziewczyną urodzoną z mugoli. Dla mnie to jest tak nierealne, futurystyczne i trudne do ogarnięcia... takie gesty mi nie pomogą...
           - Im szybciej zaakceptujesz fakt, że jesteś dziedziczką, ostatnią potomkinią starożytnego rodu, pewne kwestie przestaną być problemem. A jeśli chodzi o mnie... każda twoja prośba jest dla mnie rozkazem... 
       
           Hermiona chciała jeszcze coś powiedzieć, Harry jednak ją uprzedził.
            - Czy ktoś w końcu wyjaśni nam co tu się dzieje? O czym wy wszyscy na Merlina mówicie? - Chłopak przenosił wzrok między Hermioną, Davidem, Draconem i Dyrektorką.
            - Pani Profesor, niech im Pani powie to co uzna za bezpieczne, nie wiem niech złożą przysięgę na różdzki albo coś. Wszyscy praktycznie jesteśmy w Zakonie, Draco i David i tak wiedzą z innych źródeł. Ja... ja nie umiem kłamać i na dłuższą metę ukrywać... to mnie wypala od środka... Proszę... - Hermiona błagalnie patrzyła na McGonagall. 
           Starsza czarownica popatrzyła z uwagą na czwórkę Gryfonów i Ślizgona. 
           - No dobrze, nie będziecie składać żadnej przysięgi, ale rzucę na was zaklęcie. Sprawi ono, że o tym co usłyszycie będziecie mogli rozmawiać tylko między sobą, i tylko w obecności Hermiony. Tego zaklęcia nie da się złamać, a zdjąć je będziemy mogły tylko my obie. Jeśli się zgadzacie usiądźcie jak najbliżej mnie. Hermiono daj mi swoją różdżkę i połóż dłoń na mojej.
       Chwilę później, gdy szóstka (David mimo posiadanej wiedzy postanowił dobrowolnie do nich dołączyć) młodych ludzi zajęła miejsca, McGonagall po wcześniejszym rzuceniu zaklęcia wyciszającego, zaczęła szeptać inkantacje korzystając z różdżki i magii Hermiony. Po chwili dziewczyna odebrała różdżkę i z Draconem usiadła lekko z boku,  tak by wszystko słyszeć, a jednocześnie nie przeszkadzać Dyrektorce w opowieści.

         - Skąd wiedziałeś? - cicho zapytała wyjmując medalion spod bluzki.
          - Nie wiedziałem. Znalazłem go w skrytce Severusa w jego gabinecie w lochach. Po prostu czułem że on należy do ciebie. Niezły dzień co? - objął ją delikatnie ramieniem lekko przyciągając do siebie.
          - Niezły? to mało powiedziane, czy ja już ci podziękowałam za najniezwyklejsze urodziny w moim życiu?
           - Tak mi się wydawało, ale chyba ktoś ci przerwał... 
          - Wiesz że nam nie darują tego pocałunku, widziałeś ich  miny?   
           - Potter wyglądał jakby chciał się na mnie rzucić, ale może rewelacje od McGonagall spowodują amnezje?
          - Nie liczyłabym na to...
          - A ja mogę liczyć na dokończenie podziękowań jak już wszyscy sobie pójdą?
           - Nigdy nie odpuszczasz?
           - Już ci mówiłem że zawsze dostaję to czego chcę....
           - Mówiłeś... i co z tego, zawsze jest jakiś wyjątek potwierdzający regułę...
           - Zołza...
           -Podstępny gad....
           
            Hermiona słysząc że opowieść McGonagall zbliża się do końca, wstała by pozbierać wszystkie prezenty,odnieść do swojego pokoju i zabezpieczyć trzy najcenniejsze. Nie zdążyła jednak nawet wejść na schody prowadzące do jej pokoju, gdy zasypał ją grad okrzyków i pytań.
         - Łał Hermiono, zawsze wiedziałem że jesteś niezwykła... (Neville)
         - Niesamowite... (Luna)
         - O Pani, ja Twój pokorny sługa...(Blaise podchodzący do niej na kolanach)
         - Masz Dwór? (Ginny)
         - Jesteś spokrewniona ze Snape'm? (Harry)

         - Zaraz pogadamy tylko to odniosę na górę - wskazała na księgi i resztę prezentów które dziś dostała.
          - To ja się pożegnam i  jeszcze raz życzę ci dziecko wszystkiego co najlepsze, a wszystkim miłej zabawy. Tylko nie wałęsajcie się później po zamku. - Dyrektorka wstała i jeszcze raz uściskała Hermionę.
          - Dziękuję że Pani się zgodziła im powiedzieć... naprawdę strasznie mnie to męczyło, a zna Pani Harry'ego...
 Jak czegoś nie wie to wymyśla niestworzone teorie spiskowe... A odeślemy ich kominkiem, nie będą łazić korytarzami.
            - Oj tak, Harry jest w tym mistrzem. Powiedzmy... że to był mój prezent urodzinowy. I pozwól że nie powiemy o tym Albusowi. Wcześniej czy później i tak się dowie, ale na razie ta wiedza nie jest mu niezbędna.
       Hermiona przytaknęła ze zrozumieniem głową i pożegnała się z Dyrektorką, która opuściła dormitorium Prefektów.

             Zgarnęła prezenty i zaniosła do  swojego pokoju. Kiedy stanęła w progu nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła.
Cały pokój tonął w kwiatach. Stały wszędzie. Na biurku, szafce nocnej, małym stoliku obok kanapy, oknie,podłodze, oplatały kolumienki łóżka. Na samym łóżku, wśród rozsypanych szkarłatnych płatków róż leżał samotny kwiat lilii. Był czarny, co nieco zdziwiło dziewczynę, ale przez swoją barwę bardzo intrygujący. Emanowała z niego moc która przyciągała dziewczynę.
         Odłożyła księgi na półkę i zabezpieczyła zaklęciem, resztę prezentów  umieściła chwilowo na kanapie, nie mogąc znaleźć dla nich innego miejsca.
         Ja go zabiję, tu się nie da oddychać -  pomyślała - a ile sił w płucach krzyknęła:
        
       - MALFOY !!! CZYŚ TY SKRETYNIAŁ DO RESZTY? JAK JA MAM TU SPAĆ?



---------------------------------------------------
Wybaczcie że ostatnio tak rzadko dodaję rozdziały, ale moja praca zabiera mi chwilowo cały czas wolny. A po drugie jakoś specjalnie mnie nie motywujecie do pisania... Wiem że obiecałam nie żebrać o komentarze, ale przyjemnie byłoby czasem odczuć Waszą obecność. Pozdrawiam Cieplutko i wszystkim którzy obchodzą ..... Wesołych Świąt.....  

Ps. Tekst podkreślony - tytuł książki S.Snape'a, jest dosłownym cytatem  z Kamienia Filozoficznego  

                                                                                                       
         

  

sobota, 5 grudnia 2015

# 18 #

     


       Hermiona wpatrywała się w portrety umieszczone na Ścianie Pamięci w Wielkiej Sali. Zastanawiała się czy gdyby miała tą wiedzę zdobytą w ostatnim czasie, czy gdyby wcześniej miała choćby cień podejrzeń dotyczących jej magicznej mocy którą niby posiadała, czy wtedy byłaby w stanie ocalić kogokolwiek z tych, którzy poświęcili najwięcej w tej wojnie. 
         Patrzyła na uśmiechnięte twarze Remusa i Tonks, delikatną buzię Colina, wesołe oczy Lavender, surowe oblicze Severusa. W głowie brzmiały jej słowa tego ostatniego.


         -  Dwukrotnie w mojej karierze nauczycielskiej zdarzyło się że uczniowi udało się mnie pokonać.  Pierwszy raz,  przez czyste zaskoczenie i byłaś tego świadkiem we Wrzeszczącej Chacie, a po raz drugi sama tego dokonałaś. I uwierz mi że podczas tamtej lekcji miałem poważny problem z odpieraniem twoich ataków. Gdy trafiła mnie twoja Drętwota, cała magia płynąca w mojej krwi złożyła pokorny ukłon twojej. Wtedy dotarło do mnie że właśnie odnalazłem potomkinię wielkiej Ermioni, że najczystsza i najsilniejsza forma magii odrodziła się i to w osobie Panny Wiem- Wszystko-Najlepiej. 
Przez tyle czasu szukałem jakichkolwiek znaków czy sygnałów, a rozwiązanie miałem pod nosem przez ponad pięć ostatnich lat poszukiwań. A znaki były, chociażby w postaci twoich eliksirów, a zwłaszcza tych leczniczych. Były perfekcyjnie idealne. Myślałem że masz po prostu talent, że może być z ciebie mistrzyni. Rozmawiałem nawet z Gregoriusem na twój temat. Nie mogłem pojąć jak mogłem nie skojarzyć faktów.
       -  Dlaczego więc nic mi nie powiedziałeś? Tak wiele rzeczy mogłoby się potoczyć inaczej gdybym wiedziała.
       - Nie mogłem Hermiono, nie kiedy Voldemort szukał wszelkich dostępnych sposobów na zwycięstwo, nie kiedy budował armię, a ty i tak byłaś na świeczniku z dwóch powodów, swojego pochodzenia i przyjaźni z Potterem. I tak byłaś w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a gdyby w jakikolwiek sposób dowiedział się o mocy jaką w sobie nosisz, najprawdopodobniej ja byłbym zobowiązany do oddania cię w jego ręce. I uprzedzając twoje następne pytanie… Przed Albusem również musiałem chronić swoje odkrycie. On również nie zawahałby się użyć cię w swoim wielkim planie, narażając tym samym na dodatkowe niebezpieczeństwo. Prawie udało mi się zachować tą wiedzę dla siebie. Kilka dni przed tamtą nocą której go zabiłem zostałem wezwany przez Voldemota. Wróciłem w agonalnym stanie. Albus opiekował się mną przez dwa dni i doprowadzał do stanu używalności. W tym czasie usiłowałem prześledzić genealogię twojej rodziny, prowadziłem również regularną korespondencję na ten temat z Gregoriusem. Notatki były na wierzchu…. W ten sposób Albus dowiedział się większości i dlatego teraz…wbił sobie do łba że jesteś w stanie podjąć się wyzwania stworzenia tego eliksiru.  
           Na szczęście wtedy zabrakło mu czasu aby powiadomić cię o tych rewelacjach i badać twoją moc. Tajemnica została zachowana i poza mną i Gregoriusem nikt nie wiedział o Tobie. Wspólnie podjęliśmy decyzję że pozwolimy abyś sama, powoli odkrywała swoją moc i umiejętności dając ci jedynie niewielkie wskazówki. Po ukończeniu Hogwartu miałaś dostać zaproszenie od Gregoriusa na staż do Grecji i już bezpośrednio pod jego okiem dowiedzieć się całej reszty. Jednak nasz kochany Albus musiał namieszać i dowiadujesz się w przyspieszonym tempie. 
           - Profesorze, czy jest pan absolutnie  pewien tego że chodzi właśnie o mnie? Przecież jestem mugolaczką, nic mi nie wiadomo o jakiejkolwiek magii w mojej rodzinie, to takie nieprawdopodobne…..
            - Hermiono, najdobitniejszym potwierdzeniem tej zadziwiającej sytuacji bezsprzecznie jest fakt, że rozmawiamy w tej chwili w tym Dworze. Gdybyś nie była dziedziczką, Draco nigdy nie byłby w stanie aktywować przejścia, a w tym momencie rozmawialibyśmy w domu który zapisałem mu w testamencie. A to że urodziłaś się w niemagicznej rodzinie…. nie ty pierwsza i nie ostatnia. Władanie magią przez jak to nazwałaś mugolaków, to jedna z najmniej zbadanych dziedzin w czarodziejskim świecie.  
            - Chcesz powiedzieć że jesteście spokrewnieni? - Zapytał Draco po raz pierwszy od rozpoczęcia opowieści Severusa.
            - W pewien sposób na pewno tak, ale w jakim stopniu...niestety nie udało mi się tego zbadać. Jest kilkaset lat w których nie ma żadnych danych o losach potomków Prinkipasów. Zbadana genealogia mojej rodziny sięga jedynie średniowiecza. Myślę że ten dwór kryje w sobie wiele odpowiedzi i tajemnic, których przede mną nie odkrył… 


         Minął już ponad tydzień od wizyty na Spiner’s End, a Hermiona nadal nie była w stanie poukładać sobie tego wszystkiego. Najgorsze ze biblioteka Hogwartu zawierała jedynie szczątkowe informacje o starożytnych rodach. Do profesora Binnsa nie chciała się zwracać bezpośrednio by nie wzbudzać niepotrzebnej uwagi. Z drugiej strony znając dociekliwość Severusa uważała że rozmowa z profesorem wykładającym Historię Magii niewiele by wniosła do tego co opowiedział im Severus. Wymusiła na Draconie aby poszukał notatek Snape’a w jego dawnym gabinecie. Te również nie wniosły nic nowego do jej wiedzy. A musiała wiedzieć, nie byłaby sobą gdyby odpuściła. tylko gdzie miała zacząć i czego szukać? Nie wiedziała czy się cieszyć czy płakać z tego niespodziewanego dziedzictwa.


        - O czym tak myślisz? - Z zadumy wyrwał ją głos Dracona. Nie zauważyła kiedy wszedł ponownie do Wielkiej Sali. Po kolacji wraz z Blaise’m porwali Harry’ego i udali się na męską naradę. Nie wnikała zadowolona że będzie miała chwilę dla siebie. 
        - O tym jak cholernie nieprzewidywalne jest życie. Przez całe lata robiłam wszystko żeby udowodnić że mam prawo należeć do świata magii. Teraz okazuje się że moje korzenie najprawdopodobniej sięgają starożytnego rodu. Miałam nadzieję że po śmierci Voldemorta, wrócę do szkoły, spokojnie ją skończę, a na świecie zapanuje tak długo wyczekiwany spokój i harmonia. Tymczasem ledwie jedno zło zostało odesłane do piekła, oddech drugiego czuję na plecach. Nie wiem czy znajdę w sobie tyle siły by znów stanąć do walki. I co najdziwniejsze w tym wszystkim, jedyna osoba z którą mogę o tym porozmawiać to mój niegdysiejszy wróg. - westchnęła ciężko. 
        Draco stanął za plecami dziewczyny, delikatnie objął  ją w pasie przyciągając do siebie. Od rozmowy z Severusem pozwalała mu na takie drobne gesty czułości bez większych zastrzeżeń z czego był bardzo zadowolony.
       - Będę krył ci plecy, żadne zło nie będzie chuchać na czarownicę tysiąclecia, przyjmę to na klatę…- żartobliwie chciał wyrwać Hermionę z podłego humoru.
       - Taaaa, akurat ty jesteś uosobieniem dobra, sama nie wiem którego zła się bardziej obawiać. - Choć nadal smutna podjęła gierkę słowną.
        - Śmiesz wątpić Granger w moje dobre chęci? Co mam jeszcze powiedzieć lub zrobić abyś uwierzyła że odprawiono nade mną egzorcyzmy i przepędzono złego z mej duszy niewdzięczna kobieto? A poza wszystkim chyba lepsze to znajome zło…
         - Jasne.. W pewien sposób skazano nas na siebie, zrobiono wspólnikami i związano tajemnicą. Jak na dwa tygodnie szkoły to całkiem sporo nie uważasz? I nie zapominaj że po siedmiu latach nieskrywanej nienawiści nagle zostaliśmy papużkami nierozłączkami…. więc chyba nie możesz narzekać na brak zaufania z mojej strony? - Jej ton znów stał się poważny.
         - Och Granger, bo pomyślę że żałujesz swojej decyzji niańczenia niepokornego, zepsutego Malfoy’a. Mnie tam się podoba całe to papugowanie. - Odwrócił Hermionę do siebie i rozbroił uśmiechem. -   Chodź lepiej powprawiamy w osłupienie resztę niegodnych poddanych, zamiast topić smutki w melancholii. Dawno nikt mi nie oddawał hołdu.
          - Rzekł nieskromnie Książę Slytherinu - dziewczyna pokręciła głową, ale na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. - Lepiej chodźmy pisać esej z transmutacji, wieczorem mamy dyżur. I nie, nie żałuję swojej decyzji, bo nie taki Malfoy straszny jak go malują,  tylko ta cała reszta mnie przytłacza.
          - Słuchaj zołzo - Draco uniósł głowę dziewczyny by spojrzeć jej w oczy - Im już życia nie zwrócimy - wskazał skinieniem na Ścianę Pamięci - ale możemy ocalić innych. Zrobimy co trzeba będzie zrobić, choć może wcale mi się to nie podoba i uciekam w kretynizm, ale jeśli nie będzie innego wyjścia ugotujemy ten pieprzony eliksir i przeżyjemy, rozumiesz? I nie chodzi tylko o to, że mogę ocalić matkę. Znajdziemy dupka który jest za to odpowiedzialny i wyrwiemy mu jaja, nawet gdybym miał to przypłacić obłąkaniem. Nie namawiam cię do niczego, ale chcę żebyś wiedziała że jestem gotowy to zrobić, jestem gotowy złożyć swoje życie w twoich rękach bo ci ufam jak nikomu innemu na tym świecie. 
         Hermiona w odpowiedzi tylko oparła czoło na klatce piersiowej chłopaka. To była jedna z tych nielicznych chwil w jej życiu, gdy nie wiedziała co powiedzieć. Składał swoje życie w jej ręce, a czy ona była gotowa zrobić to samo? Nie pocieszał jej fakt że więcej będzie zależało od niej, że ona będzie mniej narażona. Zawsze coś może się nie udać…
        - Tak się boję Draco, a jeśli nie dam rady? - jej szept był ledwie słyszalny.
        - A kto ma dać radę jeśli nie ty? Przestań się mazać, bo pomyślę że ta sławna gryfońska odwaga to mit.
         - A od kiedy rasowy Ślizgon ufa Gryfonom?
         - No Gryfonom to zdecydowanie za dużo powiedziane, ale jednej gryfońskiej wiedźmie aż za bardzo. Przestań już się smutać kochanie i chodźmy nakarmić moją ślizgońską próżność.
         - Pomyśleć że ktoś taki jak Malfoy potrafi być zabawny….
         - Jeszcze niewiele o mnie wiesz kochanie….
         - Nie.Mów.Do.Mnie.Kochanie.
         - Dobrze skarbie… - tym razem zarobił potężnego kuksańca w żebra.
         - Aua… nie bij...wytłumacz….
         - No przecież tłumaczę - uśmiechnęła się zadziornie i ruszyła w stronę wyjścia.



                      ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


         W pokoju wspólnym Gryfonów Harry wpatrywał się wściekłym wzrokiem w płomienie tańczące w kominku. Był wściekły na siebie że po raz kolejny zapomniał o urodzinach Hermiony. Czuł się tym bardziej podle że to właśnie Malfoy mu o nich przypomniał, kiedy razem z Zabinim wyciągnął go po kolacji z Wielkiej Sali. 
        W sumie to powinien być wdzięczny ślizgonowi, ale było mu co najmniej głupio że po siedmiu latach przyjaźni nie potrafił zapamiętać daty urodzin Hermiony. Od kilku dni nie dawało mu również spokoju zachowanie tej dwójki. Oboje byli zamyśleni, dziwnie wyciszeni, a gdy raz o czymś żywo dyskutowali szybko zamilkli gdy pojawił się w zasięgu ich głosu. Nie podobało mu się że wyraźnie się do siebie zbliżyli.           Nie do końca ufał Malfoy’owi, a te niedopowiedzenia i tajemniczość działały mu na nerwy. Poczuł się jak idiota kiedy Ślizgon zapytał go czy planują jakąś niespodziankę dla Hermiony. Zanim zdążył połączyć fakty Malfoy zdążył wyrazić swoją opinię o jego ignorancji.
      - Wyglądasz jak chmura gradowa Harry, stało się coś? - Ginny usiadła na kolanach swojego chłopaka.
      - Poza tym że wszyscy zapomnieliśmy o urodzinach Hermiony, a Malfoy zrobił mi pogadankę o pseudo-przyjaźni?
      - Na gacie Merlina, to za trzy dni… na śmierć zapomniałam….
      - Właśnie… głupio mi bo ona zawsze pamięta o naszych, a mnie musiał uświadomić Malfoy…
      - I to cię tak bardzo ubodło? 
      - No trochę… nie uważasz ze oni się jakoś dziwnie zachowują? To ich udawanie jest trochę za prawdziwe…
      - Kochanie bo jeszcze pomyślę że jesteś zazdrosny o Hermionę…
      - Ginny nie bądź niemądra, po prostu się o nią martwię… te wszystkie tajemnice, jest taka inna, wyciszona… i Draco skacze koło niej jak małpa na łańcuchu. Nie podoba mi się to…
       - Ty jak zwykle pełen uprzedzeń…. On się zmienił i to zdecydowanie pozytywnie. Traktuje ją z szacunkiem, nie wiem czego się czepiasz. Kto wie może się zakochał w naszej Hermionce. Nawet do siebie pasują… uważam że przesadzasz.
       - Ginny …. Ale to jest Malfoy…
       - Wkurza cię że mógłby się nią zainteresować, czy że mają tajemnicę?
       - W sumie to jedno i drugie…. 
       - Jak chcesz spróbuję z nią porozmawiać, ale ona jest dorosła i najmądrzejsza z nas wszystkich. Nie powinniśmy ingerować w jej życie, gdyby działo się coś poważnego na pewno by nam powiedziała. To co z tymi urodzinami?
       - Malfoy powiedział że się wszystkim zajmie, tzn.jedzenie picie i takie tam, David ma nas wpuścić do ich dormitorium po kolacji, my mamy tylko przyprowadzić ludzi...Pogadam z Nevillem, a ty z Luną. Musimy też jakoś wykombinować prezenty… i będziemy mieć jakąś godzinę na przygotowanie… Malfoy zabierze ją do Aturnii po kolacji. 
      - Zajmę się wszystkim kochanie - Ginny przytuliła się do swojego chłopaka i złożyła słodki pocałunek na jego ustach.- A ty przestań szukać dziury w całym. Powinieneś się cieszyć że Draco się zmienił i że się dogadują…
      - Tak ale…- nie dokończył bo usta Ginny mu na to nie pozwoliły.

         Rozmawiali jeszcze chwilę planując szczegóły imprezy urodzinowej dla Hermiony nieświadomi faktu że nie są sami. Ron, stojący na schodach prowadzących do sypialni uważnie przysłuchiwał się ich rozmowie.