sobota, 5 grudnia 2015

# 18 #

     


       Hermiona wpatrywała się w portrety umieszczone na Ścianie Pamięci w Wielkiej Sali. Zastanawiała się czy gdyby miała tą wiedzę zdobytą w ostatnim czasie, czy gdyby wcześniej miała choćby cień podejrzeń dotyczących jej magicznej mocy którą niby posiadała, czy wtedy byłaby w stanie ocalić kogokolwiek z tych, którzy poświęcili najwięcej w tej wojnie. 
         Patrzyła na uśmiechnięte twarze Remusa i Tonks, delikatną buzię Colina, wesołe oczy Lavender, surowe oblicze Severusa. W głowie brzmiały jej słowa tego ostatniego.


         -  Dwukrotnie w mojej karierze nauczycielskiej zdarzyło się że uczniowi udało się mnie pokonać.  Pierwszy raz,  przez czyste zaskoczenie i byłaś tego świadkiem we Wrzeszczącej Chacie, a po raz drugi sama tego dokonałaś. I uwierz mi że podczas tamtej lekcji miałem poważny problem z odpieraniem twoich ataków. Gdy trafiła mnie twoja Drętwota, cała magia płynąca w mojej krwi złożyła pokorny ukłon twojej. Wtedy dotarło do mnie że właśnie odnalazłem potomkinię wielkiej Ermioni, że najczystsza i najsilniejsza forma magii odrodziła się i to w osobie Panny Wiem- Wszystko-Najlepiej. 
Przez tyle czasu szukałem jakichkolwiek znaków czy sygnałów, a rozwiązanie miałem pod nosem przez ponad pięć ostatnich lat poszukiwań. A znaki były, chociażby w postaci twoich eliksirów, a zwłaszcza tych leczniczych. Były perfekcyjnie idealne. Myślałem że masz po prostu talent, że może być z ciebie mistrzyni. Rozmawiałem nawet z Gregoriusem na twój temat. Nie mogłem pojąć jak mogłem nie skojarzyć faktów.
       -  Dlaczego więc nic mi nie powiedziałeś? Tak wiele rzeczy mogłoby się potoczyć inaczej gdybym wiedziała.
       - Nie mogłem Hermiono, nie kiedy Voldemort szukał wszelkich dostępnych sposobów na zwycięstwo, nie kiedy budował armię, a ty i tak byłaś na świeczniku z dwóch powodów, swojego pochodzenia i przyjaźni z Potterem. I tak byłaś w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a gdyby w jakikolwiek sposób dowiedział się o mocy jaką w sobie nosisz, najprawdopodobniej ja byłbym zobowiązany do oddania cię w jego ręce. I uprzedzając twoje następne pytanie… Przed Albusem również musiałem chronić swoje odkrycie. On również nie zawahałby się użyć cię w swoim wielkim planie, narażając tym samym na dodatkowe niebezpieczeństwo. Prawie udało mi się zachować tą wiedzę dla siebie. Kilka dni przed tamtą nocą której go zabiłem zostałem wezwany przez Voldemota. Wróciłem w agonalnym stanie. Albus opiekował się mną przez dwa dni i doprowadzał do stanu używalności. W tym czasie usiłowałem prześledzić genealogię twojej rodziny, prowadziłem również regularną korespondencję na ten temat z Gregoriusem. Notatki były na wierzchu…. W ten sposób Albus dowiedział się większości i dlatego teraz…wbił sobie do łba że jesteś w stanie podjąć się wyzwania stworzenia tego eliksiru.  
           Na szczęście wtedy zabrakło mu czasu aby powiadomić cię o tych rewelacjach i badać twoją moc. Tajemnica została zachowana i poza mną i Gregoriusem nikt nie wiedział o Tobie. Wspólnie podjęliśmy decyzję że pozwolimy abyś sama, powoli odkrywała swoją moc i umiejętności dając ci jedynie niewielkie wskazówki. Po ukończeniu Hogwartu miałaś dostać zaproszenie od Gregoriusa na staż do Grecji i już bezpośrednio pod jego okiem dowiedzieć się całej reszty. Jednak nasz kochany Albus musiał namieszać i dowiadujesz się w przyspieszonym tempie. 
           - Profesorze, czy jest pan absolutnie  pewien tego że chodzi właśnie o mnie? Przecież jestem mugolaczką, nic mi nie wiadomo o jakiejkolwiek magii w mojej rodzinie, to takie nieprawdopodobne…..
            - Hermiono, najdobitniejszym potwierdzeniem tej zadziwiającej sytuacji bezsprzecznie jest fakt, że rozmawiamy w tej chwili w tym Dworze. Gdybyś nie była dziedziczką, Draco nigdy nie byłby w stanie aktywować przejścia, a w tym momencie rozmawialibyśmy w domu który zapisałem mu w testamencie. A to że urodziłaś się w niemagicznej rodzinie…. nie ty pierwsza i nie ostatnia. Władanie magią przez jak to nazwałaś mugolaków, to jedna z najmniej zbadanych dziedzin w czarodziejskim świecie.  
            - Chcesz powiedzieć że jesteście spokrewnieni? - Zapytał Draco po raz pierwszy od rozpoczęcia opowieści Severusa.
            - W pewien sposób na pewno tak, ale w jakim stopniu...niestety nie udało mi się tego zbadać. Jest kilkaset lat w których nie ma żadnych danych o losach potomków Prinkipasów. Zbadana genealogia mojej rodziny sięga jedynie średniowiecza. Myślę że ten dwór kryje w sobie wiele odpowiedzi i tajemnic, których przede mną nie odkrył… 


         Minął już ponad tydzień od wizyty na Spiner’s End, a Hermiona nadal nie była w stanie poukładać sobie tego wszystkiego. Najgorsze ze biblioteka Hogwartu zawierała jedynie szczątkowe informacje o starożytnych rodach. Do profesora Binnsa nie chciała się zwracać bezpośrednio by nie wzbudzać niepotrzebnej uwagi. Z drugiej strony znając dociekliwość Severusa uważała że rozmowa z profesorem wykładającym Historię Magii niewiele by wniosła do tego co opowiedział im Severus. Wymusiła na Draconie aby poszukał notatek Snape’a w jego dawnym gabinecie. Te również nie wniosły nic nowego do jej wiedzy. A musiała wiedzieć, nie byłaby sobą gdyby odpuściła. tylko gdzie miała zacząć i czego szukać? Nie wiedziała czy się cieszyć czy płakać z tego niespodziewanego dziedzictwa.


        - O czym tak myślisz? - Z zadumy wyrwał ją głos Dracona. Nie zauważyła kiedy wszedł ponownie do Wielkiej Sali. Po kolacji wraz z Blaise’m porwali Harry’ego i udali się na męską naradę. Nie wnikała zadowolona że będzie miała chwilę dla siebie. 
        - O tym jak cholernie nieprzewidywalne jest życie. Przez całe lata robiłam wszystko żeby udowodnić że mam prawo należeć do świata magii. Teraz okazuje się że moje korzenie najprawdopodobniej sięgają starożytnego rodu. Miałam nadzieję że po śmierci Voldemorta, wrócę do szkoły, spokojnie ją skończę, a na świecie zapanuje tak długo wyczekiwany spokój i harmonia. Tymczasem ledwie jedno zło zostało odesłane do piekła, oddech drugiego czuję na plecach. Nie wiem czy znajdę w sobie tyle siły by znów stanąć do walki. I co najdziwniejsze w tym wszystkim, jedyna osoba z którą mogę o tym porozmawiać to mój niegdysiejszy wróg. - westchnęła ciężko. 
        Draco stanął za plecami dziewczyny, delikatnie objął  ją w pasie przyciągając do siebie. Od rozmowy z Severusem pozwalała mu na takie drobne gesty czułości bez większych zastrzeżeń z czego był bardzo zadowolony.
       - Będę krył ci plecy, żadne zło nie będzie chuchać na czarownicę tysiąclecia, przyjmę to na klatę…- żartobliwie chciał wyrwać Hermionę z podłego humoru.
       - Taaaa, akurat ty jesteś uosobieniem dobra, sama nie wiem którego zła się bardziej obawiać. - Choć nadal smutna podjęła gierkę słowną.
        - Śmiesz wątpić Granger w moje dobre chęci? Co mam jeszcze powiedzieć lub zrobić abyś uwierzyła że odprawiono nade mną egzorcyzmy i przepędzono złego z mej duszy niewdzięczna kobieto? A poza wszystkim chyba lepsze to znajome zło…
         - Jasne.. W pewien sposób skazano nas na siebie, zrobiono wspólnikami i związano tajemnicą. Jak na dwa tygodnie szkoły to całkiem sporo nie uważasz? I nie zapominaj że po siedmiu latach nieskrywanej nienawiści nagle zostaliśmy papużkami nierozłączkami…. więc chyba nie możesz narzekać na brak zaufania z mojej strony? - Jej ton znów stał się poważny.
         - Och Granger, bo pomyślę że żałujesz swojej decyzji niańczenia niepokornego, zepsutego Malfoy’a. Mnie tam się podoba całe to papugowanie. - Odwrócił Hermionę do siebie i rozbroił uśmiechem. -   Chodź lepiej powprawiamy w osłupienie resztę niegodnych poddanych, zamiast topić smutki w melancholii. Dawno nikt mi nie oddawał hołdu.
          - Rzekł nieskromnie Książę Slytherinu - dziewczyna pokręciła głową, ale na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. - Lepiej chodźmy pisać esej z transmutacji, wieczorem mamy dyżur. I nie, nie żałuję swojej decyzji, bo nie taki Malfoy straszny jak go malują,  tylko ta cała reszta mnie przytłacza.
          - Słuchaj zołzo - Draco uniósł głowę dziewczyny by spojrzeć jej w oczy - Im już życia nie zwrócimy - wskazał skinieniem na Ścianę Pamięci - ale możemy ocalić innych. Zrobimy co trzeba będzie zrobić, choć może wcale mi się to nie podoba i uciekam w kretynizm, ale jeśli nie będzie innego wyjścia ugotujemy ten pieprzony eliksir i przeżyjemy, rozumiesz? I nie chodzi tylko o to, że mogę ocalić matkę. Znajdziemy dupka który jest za to odpowiedzialny i wyrwiemy mu jaja, nawet gdybym miał to przypłacić obłąkaniem. Nie namawiam cię do niczego, ale chcę żebyś wiedziała że jestem gotowy to zrobić, jestem gotowy złożyć swoje życie w twoich rękach bo ci ufam jak nikomu innemu na tym świecie. 
         Hermiona w odpowiedzi tylko oparła czoło na klatce piersiowej chłopaka. To była jedna z tych nielicznych chwil w jej życiu, gdy nie wiedziała co powiedzieć. Składał swoje życie w jej ręce, a czy ona była gotowa zrobić to samo? Nie pocieszał jej fakt że więcej będzie zależało od niej, że ona będzie mniej narażona. Zawsze coś może się nie udać…
        - Tak się boję Draco, a jeśli nie dam rady? - jej szept był ledwie słyszalny.
        - A kto ma dać radę jeśli nie ty? Przestań się mazać, bo pomyślę że ta sławna gryfońska odwaga to mit.
         - A od kiedy rasowy Ślizgon ufa Gryfonom?
         - No Gryfonom to zdecydowanie za dużo powiedziane, ale jednej gryfońskiej wiedźmie aż za bardzo. Przestań już się smutać kochanie i chodźmy nakarmić moją ślizgońską próżność.
         - Pomyśleć że ktoś taki jak Malfoy potrafi być zabawny….
         - Jeszcze niewiele o mnie wiesz kochanie….
         - Nie.Mów.Do.Mnie.Kochanie.
         - Dobrze skarbie… - tym razem zarobił potężnego kuksańca w żebra.
         - Aua… nie bij...wytłumacz….
         - No przecież tłumaczę - uśmiechnęła się zadziornie i ruszyła w stronę wyjścia.



                      ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


         W pokoju wspólnym Gryfonów Harry wpatrywał się wściekłym wzrokiem w płomienie tańczące w kominku. Był wściekły na siebie że po raz kolejny zapomniał o urodzinach Hermiony. Czuł się tym bardziej podle że to właśnie Malfoy mu o nich przypomniał, kiedy razem z Zabinim wyciągnął go po kolacji z Wielkiej Sali. 
        W sumie to powinien być wdzięczny ślizgonowi, ale było mu co najmniej głupio że po siedmiu latach przyjaźni nie potrafił zapamiętać daty urodzin Hermiony. Od kilku dni nie dawało mu również spokoju zachowanie tej dwójki. Oboje byli zamyśleni, dziwnie wyciszeni, a gdy raz o czymś żywo dyskutowali szybko zamilkli gdy pojawił się w zasięgu ich głosu. Nie podobało mu się że wyraźnie się do siebie zbliżyli.           Nie do końca ufał Malfoy’owi, a te niedopowiedzenia i tajemniczość działały mu na nerwy. Poczuł się jak idiota kiedy Ślizgon zapytał go czy planują jakąś niespodziankę dla Hermiony. Zanim zdążył połączyć fakty Malfoy zdążył wyrazić swoją opinię o jego ignorancji.
      - Wyglądasz jak chmura gradowa Harry, stało się coś? - Ginny usiadła na kolanach swojego chłopaka.
      - Poza tym że wszyscy zapomnieliśmy o urodzinach Hermiony, a Malfoy zrobił mi pogadankę o pseudo-przyjaźni?
      - Na gacie Merlina, to za trzy dni… na śmierć zapomniałam….
      - Właśnie… głupio mi bo ona zawsze pamięta o naszych, a mnie musiał uświadomić Malfoy…
      - I to cię tak bardzo ubodło? 
      - No trochę… nie uważasz ze oni się jakoś dziwnie zachowują? To ich udawanie jest trochę za prawdziwe…
      - Kochanie bo jeszcze pomyślę że jesteś zazdrosny o Hermionę…
      - Ginny nie bądź niemądra, po prostu się o nią martwię… te wszystkie tajemnice, jest taka inna, wyciszona… i Draco skacze koło niej jak małpa na łańcuchu. Nie podoba mi się to…
       - Ty jak zwykle pełen uprzedzeń…. On się zmienił i to zdecydowanie pozytywnie. Traktuje ją z szacunkiem, nie wiem czego się czepiasz. Kto wie może się zakochał w naszej Hermionce. Nawet do siebie pasują… uważam że przesadzasz.
       - Ginny …. Ale to jest Malfoy…
       - Wkurza cię że mógłby się nią zainteresować, czy że mają tajemnicę?
       - W sumie to jedno i drugie…. 
       - Jak chcesz spróbuję z nią porozmawiać, ale ona jest dorosła i najmądrzejsza z nas wszystkich. Nie powinniśmy ingerować w jej życie, gdyby działo się coś poważnego na pewno by nam powiedziała. To co z tymi urodzinami?
       - Malfoy powiedział że się wszystkim zajmie, tzn.jedzenie picie i takie tam, David ma nas wpuścić do ich dormitorium po kolacji, my mamy tylko przyprowadzić ludzi...Pogadam z Nevillem, a ty z Luną. Musimy też jakoś wykombinować prezenty… i będziemy mieć jakąś godzinę na przygotowanie… Malfoy zabierze ją do Aturnii po kolacji. 
      - Zajmę się wszystkim kochanie - Ginny przytuliła się do swojego chłopaka i złożyła słodki pocałunek na jego ustach.- A ty przestań szukać dziury w całym. Powinieneś się cieszyć że Draco się zmienił i że się dogadują…
      - Tak ale…- nie dokończył bo usta Ginny mu na to nie pozwoliły.

         Rozmawiali jeszcze chwilę planując szczegóły imprezy urodzinowej dla Hermiony nieświadomi faktu że nie są sami. Ron, stojący na schodach prowadzących do sypialni uważnie przysłuchiwał się ich rozmowie.




5 komentarzy:

  1. Od niedawna zaczęłam czytać to Dramione i moim (skromnym) zdaniem jest świetne ;) Bardzo mnie zaciekawiły losy tej "pary". Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się nieskromnie :)) że moja bazgranina przypadła do gustu i baaardzo dziękuję za pozostawienie komentarza...Pomysłów mi nie brakuje jedynie czasu.... pozdrawiam gorąco

      Usuń
    2. Bardzo cię rozumiem, bo sama piszę od niedawna blog o tematyce Dramione. Z powodu nauki nie mam czasu na pisanie i dlatego jak na razie mam tylko prolog. Uwielbiam Twoje Dramione i również gorąco pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Czyżby w Twoim opowiadaniu Hermiona i Draco byli zbawcami świata? Nie mam nic przeciwko uwielbiam ich :D
    Hermiona jest potężną czarownicą i na pewno da radę!
    Sceny Draco i Hermiony urocze chce więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hermiona przekonuje się do Draco :D

    OdpowiedzUsuń