niedziela, 20 grudnia 2015
# 19 #
Plan przyjęcia urodzinowego dla Hermiony dopięty był na ostatni guzik. Draco przez całe piątkowe popołudnie nie odstępował dziewczyny na krok, czym doprowadzał ją do szału. Jeśli ktoś by pomyślał że trzymanie Gryfonki z daleka od dormitorium jest łatwe, byłby w dużym błędzie. Jakimś cudem mu się to udało i w dodatku przeżył. Po kolacji z ratunkiem przyszła mu Aturnia, która praktycznie siłą wyciągnęła Hermionę na spacer po Błoniach. Na szczęście tej małej wiedźmie nikt nie był się w stanie oprzeć, więc młody arystokrata mógł złapać chwilę oddechu i obserwować jak humor "jego dziewczyny" poprawia się z minuty na minutę.
Muszka - jak ją pieszczotliwie nazywał - przypominała mu trochę Hermionę. Może nie była tak wkurzająca i wszystkowiedząca jak Gryfonka gdy była w jej wieku, ale tak samo ciekawska i zadająca setki pytań.
Musiał jednak przyznać że właśnie takie zachowanie dziewczynki działało pozytywnie na Hermionę, która choć na chwilę mogła uciec od dręczących ją myśli i z całym zaangażowaniem i cierpliwością odpowiadała na niekończące się pytania małej czarownicy.
Przez półtorej godziny jakie spędzili początkowo na błoniach, a później na wewnętrznym dziedzińcu z zadowoleniem przyglądał się pogodnej, uśmiechniętej Hermionie. Oczami wyobraźni zobaczył, że na miejscu ciemnowłosej dziewczynki siedzi inna, słodka, brązowooka istotka z burzą blond włosów na głowie. Może kiedyś... Najpierw musisz ją zdobyć kretynie... pomyślał wracając do rzeczywistości.
- No moje panie, wystarczy na dzisiaj tego ignorowania mojej wspaniałej osoby. Wracamy do zamku - przerwał dziewczynom jakże interesująca dyskusję dotyczącą Historii Hogwartu.
- Już? - Aturnia była niepocieszona - Szkoda, ale jeszcze chwilkę Draco. Mam coś dla Hermiony.
Dziewczynka wyjęła z kieszeni szaty niedużą płaską paczuszkę zawiniętą w ozdobny papier i podała starszej dziewczynie.
- Wszystkiego Najlepszego w dniu urodzin - przytuliła mocno starszą przyjaciółkę - ode mnie i od rodziców. Tatuś to zrobił specjalnie dla ciebie.
Hermiona w pierwszej chwili zaniemówiła. Po chwili lekko zmieszana odwzajemniła uściski dziewczynki.
- Jakich urodzin?.... O matko! Zapomniałam o swoich urodzinach...Dziękuję Muszko, ale skąd wiedziałaś? - Jej głos drżał ze wzruszenia.
- A taki jeden Smok mi powiedział - mała roześmiała się dźwięcznie i złapała Draco za rękę.
Hermiona podnosząc wysoko brwi, zadała nieme pytanie chłopakowi.
- No co Granger... jakby to wyglądało gdybym nie wiedział...kochanie, a jeśli jesteśmy przy prezentach.... - wyjął niewielkie etui obite szmaragdowym aksamitem. - Wszystkiego Najlepszego.
Darowała mu to KOCHANIE, choć słowo działało na nią jak płachta na byka i nieśmiało otworzyła pudełeczko, by na chwilę zapowietrzyć się z zachwytu.
Na czarnym atłasie leżał przepiękny, niewielki medalion.
Szmaragdową łzę, albo może raczej kroplę wody otaczały rubinowe języki ognia. Oprawiony w srebro i zawieszony na misternie wykonanym łańcuszku sprawiał wrażenie bardzo starego i cennego. Dziewczyna chciała zaprotestować, ale Draco jej nie pozwolił.
- Nawet nie waż się protestować, chcę żebyś go miała. - Powiedział zanim zdążyła wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Wyjął medalion by umieścić go na szyi dziewczyny.
- Dziękuję... i za pamięć również... zaskoczyłeś mnie... jest piękny - Hermiona przytuliła się do chłopaka by po chwili złożyć niewinny, bardzo delikatny niczym muśniecie wiatru, pocałunek w kąciku jego ust.
Tego się nie spodziewał, stał jak zaczarowany nie mogąc wykrztusić ani słowa.
- Warto było - wyszeptał wprost do ucha dziewczyny,gdy już pierwsze zaskoczenie minęło - chociaż... gdybyśmy byli sami ... nie tak skończyłyby się twoje podziękowania... mmm, ja chcę jeszcze raz....
- Nie zawsze można mieć to czego się chce Malfoy, musisz się zadowolić tym co dostałeś - roześmiała się wysuwając z jego objęć.
- To się jeszcze okaże Granger, ja zawsze dostaję....
- Taaa, jak zwykle skromny aż do bólu....pozwól że obejrzę prezent od Muszki pępku świata...
Gdy rozpakowała prezent dziewczynki popadła w zachwyt. Obrazek wyrzeźbiony w drewnie przedstawiał jej podobiznę, a gdy zmieniło się kąt nachylenia, odnosiło się wrażenie jakby wyrzeźbiona dziewczyna lekko się uśmiechała, co wydawało się nierealne. Trevor był przecież mugolem, ale może Isla dołożyła swoje czary do tego rękodzieła.
- Łał... to jest cudne, twój tata jest naprawdę bardzo zdolny... - złapała dziewczynkę w ramiona i mocno wycałowała - dziękuję...
- I gdzie tu sprawiedliwość Granger, czuję się pokrzywdzony, niedoceniony i niedopieszczony... - burknął udając obrażonego.
Hermiona pokręciła jedynie głową, złapała Aturnię za rękę i ruszyła w stronę zamku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!! - rozległ się gromki okrzyk zgromadzonych gości w salonie Prefektów Naczelnych chwilę po tym jak Hermiona przekroczyła jego próg. Pomieszczenie wprost tonęło w balonach i serpentynach. Dziewczyna stanęła jak wryta. Była święcie przekonana, że skoro nawet ona zapomniała o swoich urodzinach, to nikt inny nie będzie o nich pamiętał. Zazwyczaj w dniu urodzin dostawała rano sowę z życzeniami i prezentem od rodziców i to stawiało na nogi jej przyjaciół. W tym roku z wiadomych przyczyn taka przesyłka nie nadeszła, więc nawet nie łudziła się że ktokolwiek będzie pamiętał, tym bardziej że ona sama uświadomiła to sobie niespełna godzinę wcześniej.
Gdy ocknęła się z chwilowego zaskoczenia zaczęła ściskać wszystkich zgromadzonych, przyjmując życzenia i prezenty.
- Pamiętaliście..... dziękuję - wzruszona, z trudem powstrzymywała łzy cisnące się jej do oczu.
- Wiesz Herm, nie do końca my pamiętaliśmy - zawstydzona Ginny przytuliła przyjaciółkę - to robota Dracona, tak mi głupio...
- Draco... nie wiem jak mam ci dziękować... - dziewczyna podeszła do "swojego chłopaka" spoglądając mu głęboko w oczy - najpierw Aturnia i medalion, teraz to..., naprawdę nie wiem co powiedzieć...
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i szepnął jej do ucha:
- Hmmm sposób się znajdzie kochanie, ale nad tym pomyślimy później, bo to jeszcze nie koniec niespodzianek - przytulił dziewczynę delikatnie, po chwili odwracając w stronę pozostałych gości.
- Kropko - zawołał, by po chwili w salonie pojawiła się skrzatka z Dworu Prince'ów, którą poznali podczas swojej wizyty. Schludnie ubrana w bladoróżową koronkową sukienkę ukłoniła się i z uśmiechem przywitała.
- Panienko Hermiono, Paniczu Draco czym Kropka może służyć?
- Nakryj stół Kropko, a później przyniesiesz wiesz co...
- łagodnie powiedział Draco jednocześnie powiększając stolik stojący między kanapami, tak by mógł pomieścić wszystkich zgromadzonych.
- Tak Paniczu - skrzatka strzeliła palcami i na stole pojawił się tort w formie olbrzymiej księgi, patery z owocami, czarki z lodami i chyba wszystkie możliwe słodycze dostępne w miodowym królestwie. Na mniejszym stoliku zmaterializowała się taca z kieliszkami do szampana i wina, a także ze szklaneczkami do ognistej, gdyż najwidoczniej panowie uznali wino za mało męski napój do wznoszenia toastów. Blaise bez szemrania zajął się otwieraniem szampana i przyjął rolę barmana.
- Zawołam cię za chwilę Kropko i dziękuję za przygotowanie poczęstunku. - Prawie wszyscy patrzyli na Dracona zaskoczeni jego miękkim tonem i sposobem w jaki wydawał polecenia skrzatce.
- Co się tak gapicie jakbyście zobaczyli Voldemorta tańczącego kankana - Hermiona roześmiała się widząc zdziwione twarze gości.
- Czy mi się wydaje... czy Malfoy podziękował właśnie skrzatowi domowemu? - Harry pierwszy odzyskał głos.
- Podziękował... i co w tym takiego dziwnego? - Dziewczyna pokręciła głową. - Kropka to szczególna skrzatka, po pierwsze jest wolna i służy tylko z własnej woli, a po drugie, przez lata mieszkała sama wykonując niewyobrażalną pracę i chociażby dlatego należy jej się szacunek.
- A po trzecie - przerwał jej Draco - musiałem przyrzec tej zołzie (popatrzył na Hermionę) że będę dla niej grzeczny...
- Wpadasz pod pantofel Smoku? - Blaise zaczepnym tonem chciał dopiec koledze - kto by pomyślał...
- Zamknij się Zabini zanim ci w tym pomogę, i dla twojej wiadomości... te dwie się ze sobą dogadały, nie miałem żadnych szans... nikt by nie miał...
Hermiona wybuchła szczerym śmiechem przypominając sobie tyradę Kropki, gdy Draco w dworze zaczął ja traktować z wyższością, co sama skwitowała jedynie słowami - Ona ma rację - czym zaskarbiła sobie dozgonną wdzięczność skrzatki.
- Nie śmiej się wiedźmo, tylko dmuchaj te świeczki - Ślizgon delikatnie popchnął dziewczynę w stronę stołu chcąc uciec od drażliwego tematu.
Po zdmuchnięciu 19 świeczek, w czym pomogli jej wszyscy zgromadzeni, wzniesieniu toastu szampanem i odśpiewaniu Happy Brighday przyszedł czas na rozpakowanie prezentów. Harry podarował jej paczkę , specjalnie zamówionego pergaminu na którym widniały wytłoczone inicjały dziewczyny, od Luny dostała ręcznie robiony naszyjnik z bliżej nie określonych przedmiotów.
- Będzie cię chronił przed złośliwymi mrowikami - dziewczyna z dumą wyjaśniła przeznaczenie naszyjnika.
- Dzięki Luna, na pewno się przyda - Hermiona nie chciała wnikać co to są mrowiki więc szybko odpakowała prezent od Neville'a. Miniaturowy krzak magnolii o niespotykanej karminowej barwie i subtelnym zapachu bardzo spodobał się jubilatce.
Gdy Blaise zobaczył że dziewczyna sięga po jego podarunek, na wszelki wypadek odsunął się na bezpieczną odległość od Dracona. I miał rację... Poza pudełkiem najlepszych magicznych czekoladek, podarował dziewczynie miniaturowy bat z kolczastą kulą na końcu, do którego przyczepiona była karteczka :
Do poskramiania niepokornego Smoka. Nie wahaj się używać...Królowo...
Hermiona przeczytała dedykację na głos, śmiechom i docinkom nie było końca. Draco miał ochotę udusić przyjaciela, nie lubił gdy żartowano jego kosztem, ale odpuścił zapowiadając Blaise'owi srogą zemstę, gdy dziewczyna przekornie powiedziała:
- Hmm to mogłoby być interesujące... ale znam inne, dużo okrutniejsze i za razem przyjemniejsze sposoby na poskramianie ziejących ogniem osobników... na przykład takie małe Aquamenti...
- Niech cię Salazar broni kobieto, będę grzeczny, tylko bez takich pobudek...- Draco otrząsnął się na wspomnienie pobudki jaką zafundowała mu w szpitalu.
Prezent od Ginewry wprawił ją w małe zakłopotanie. Była to krótka, zmysłowa, satynowa koszulka nocna w kolorze ciemnej zieleni. Panowie oczywiście uznali że natychmiast powinna przymierzyć tą jakże seksowną część garderoby, co wywołało zmieszanie i dość pokaźne rumieńce na twarzy obdarowanej.
- Muszę przyznać Weasley że masz naprawdę wyrafinowany i dobry gust - Draco z rozmarzeniem wpatrywał się w w rąbek wystającego z pudełka materiału, wyobrażając sobie Hermionę w tym seksownym czymś.
- Cóż w zielonym zawsze było jej do twarzy - Ginny odpowiedziała ze śmiechem, udając że nie dostrzega zawstydzonego i wściekłego wzroku przyjaciółki.
Prezent od Davida nie wzbudził wśród zebranych szczególnego zainteresowania, poza obdarowaną. Hermiona z namaszczeniem przewracała karty obszernej księgi.
Bezróżdżkowa Magia Uzdrowicielska - Zastosowania Praktyczne
- Nawet nie wiedziałam że gdzieś to opisano - dziewczyna nie mogła oderwać oczu od księgi.
- Nie jest dostępna dla wszystkich, powiedzmy że to niektóre z tajemnic mojej rodziny. Zostało napisanych tylko kilka egzemplarzy. Ten przetłumaczyłem dla ciebie.
- Mogę tylko powiedzieć dziękuję, choć to naprawdę niewiele, i czym sobie zasłużyłam na tak cudny prezent?
- Jeśli jesteś tą, którą myślę że jesteś... - jego ciepły baryton zahipnotyzował wszystkich - ta wiedza może ci się bardzo przydać....
- Dziękuję - szepnęła prawie bezgłośnie a blondyn lekko skinął głową. Tylko oni dwoje zrozumieli słowa Davida. Nie chcąc dopuścić do niewygodnych pytań, które na pewno zaczęłyby padać po tajemniczej wypowiedzi Davida, Draco rzucił od niechcenia:
- Żeby nie było że właśnie przebiłeś wszystkie nasze prezenty, ja mam asa w rękawie.
Wszystkie oczy zwróciły się na Malfoy'a z zaciekawieniem.
- Ale przecież....- Hermiona bezwiednie dotknęła medalionu.
- To prezent ode mnie, a teraz powiedzmy że będę pośrednikiem... Kropko....
Skrzatka po chwili stanęła w salonie z promiennym uśmiechem i podała Draconowi pakunek zawinięty w zwykły szary papier.
- Coś, czego nigdy byś się nie spodziewała...
Gryfonka z jeszcze większym niż poprzednio zaciekawieniem odwinęła papier. Z jej ust wyrwał się niekontrolowany okrzyk zaskoczenia gdy przeczytała tytuł.
Severus Snape
Uwięzić sławę - Uwarzyć Chwałę - Powstrzymać Śmierć
Powoli otworzyła książkę. Na pierwszej stronie znajomym, starannym pismem wprost krzyczała do niej dedykacja.
Hermionie Jane Granger
- najlepszej uczennicy jaką miałem zaszczyt kiedykolwiek uczyć.
W uznaniu jej wiedzy, inteligencji i nieprzeciętnych zdolności.
Jednej z niewielu którym pragnę powierzyć swoje tajemnice.
Z wyrazami szacunku
S.Snape
Hermiona wpatrywała się w wykaligrafowane słowa nie mogąc oderwać od nich wzroku. Po jej policzkach spływały łzy wzruszenia.
- To... to ...jego ...- oderwała w końcu oczy od dedykacji i spojrzała na stojącego obok Dracona.
Chłopak nieznacznie skinął głowa.
- Tak, on stworzył te eliksiry i wszystkie są zatwierdzone przez ministerstwo, a jak ci mówiłem jak bardzo cie cenił to nie wierzyłaś...
Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Widząc niezrozumienie na twarzach gości podała książkę Ginny, po czym wstała i gwałtownie, ze zbyt dużym impetem wtuliła się w Draco. Chłopak zaskoczony tak jej reakcją jak i siłą z jaką to zrobiła, nie utrzymał równowagi. Upadł na stojący za nim fotel pociągając ją za sobą. Praktycznie leżała teraz w jego objęciach unieruchomiona silnym uściskiem. Śmiech i komentarze przyjaciół uzmysłowił jej dwuznaczność sytuacji i wywołał zawstydzenie.
- Przepraszam - szepnęła uciekając przed wzrokiem Dracona - nic ci się nie stało?
- Hmm ... chyba wszystko ok, ale gdybym wcześniej wiedział że książki wprost wrzucą cię w moje ramiona... księgozbiór Severusa byłby poważnie zagrożony. - Najchętniej pozostałby w tej pozycji i nie wypuszczał jej z objęć, ale jej bliskość i zapach który wokół siebie roztaczała powodował że jego męskość w niepokojący sposób zaczęła budzić się do życia.
-Tobie to tylko przyjemności w głowie i to nie było zamierzone - Hermiona najszybciej jak potrafiła podniosła się i usiadła zawstydzona na kanapie obok Ginny starając się nie patrzeć na Dracona.
- Nie mniej było miłe... choć szkoda że to nie moja zasługa, tylko jakiejś książki.
- Jakiejś książki? Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te słowa... przez tyle lat marzłam żeby mnie pochwalił, żeby zauważył... docenił. Najczęściej słyszałam tylko drwinę i sarkazm. Nie dziw się więc że moja dusza teraz śpiewa z radości...
- Ale to nie powód żebyś się rzucała na Malfoya, mogłaś nam oszczędzić takich widoków - Harry wyraźnie jeszcze nie przyswoił sobie sceny sprzed kilku chwil.
- Harry zachowujesz się jak Ron - z wyrzutem warknęła na przyjaciela - lepiej by było, gdybym pobiegła do gabinetu dyrektorki i wyściskała obraz Severusa prawda? Jutro wszystkie portrety w szkole miałyby używanie...
Wszyscy gruchnęli śmiechem, poza Wybrańcem, który chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz został skutecznie uziemiony przez Ginny.
- Przestań robić z siebie kretyna i nie psuj jej tego wieczoru głupimi animozjami...
- Przepraszam Hermiono - Tylko te dwa słowa zdołał z siebie wydusić Potter. Co prawda zażyłość przyjaciółki z Malfoy'em bardzo mu się nie podobała, nie był taki głupi by bardziej narażać się Ginny i Hermionie. W duecie potrafiły dać popalić nawet najtwardszym.
Kilkanaście minut i kilka drinków później atmosfera na imprezie uległa całkowitemu rozluźnieniu i nikt już nie pamiętał o wybuchu Harry'ego. Dyskretnie grała muzyka wyczarowana przez Dracona, nawet Neville i Luna zaczęli czuć się swobodnie. Właśnie Neville którego jedną z pasji był taniec jako pierwszy poprosił Hermionę. Dziewczyna tańczyła po kolei z każdym chłopakiem, jedynie Harry wymówił się od tej powinności. Ostatnim w kolejce do tańca z jubilatką był Draco. Gdy tylko przejął dziewczynę z ramion Davida, muzyka zmieniła się na bardzo wolną i nastrojową.
Tak, bezsprzecznie miał to zaplanowane wcześniej. Jakże by mógł odmówić sobie tych kilku minut bliskości. Hermiona wtuliła głowę w jego pierś, lewą ręką obejmując go w pasie co pozwoliło mu trzymać ją tak blisko, jak to tylko było możliwe.
Po dłuższej chwili tańca w całkowitym milczeniu Hermiona podniosła głowę szukając szarych oczu swojego partnera.
- Dziękuję - szepnęła - za cały wieczór, za to przyjęcie, za moich przyjaciół....
- Dziękuję - powtórzyła jeszcze raz i wspięła się na palcach by odszukać usta chłopaka. Ten pocałunek choć bardzo delikatny, nie był już tak ulotny jak poprzedni. Jej wargi drżały, jakby niepewne tego co właśnie zrobiły, ale nie wycofały się. Draco przyjął ten drobny gest jak przyzwolenie, a jego serce zaśpiewało z radości. Tak długo czekał na taki właśnie moment, nie zamierzał teraz tego zepsuć. Powoli przesunął rękę z pleców Hermiony na jej kark wplatając palce we włosy, cały czas dając jej możliwość wycofania się.
Musnął jej usta swoimi, najpierw delikatnie, z czułością by jej nie spłoszyć. Napawał się jej bliskością, ciepłem i miękkością warg. Powoli smakował usta których pragnął od tak dawna, które nawiedzały go w snach nie przynosząc spełnienia. Teraz chciał się w nich zapomnieć , utonąć, przepaść na zawsze, byle tylko nie wracać do rzeczywistości. Z każda sekundą pragnął coraz więcej i może posunąłby się dalej, gdyby przejście do salonu się nie otworzyło i nie stanęła w nim Minerva McGonagall.
Ta to wie kiedy się zjawić - pomyślał z goryczą , niechętnie odrywając się od dziewczyny. Sześć par oczu wpatrywało się w nich z różnymi minami w większości bardo zszokowanymi. Jedynie David i Blaise uśmiechali się z aprobatą.
Dopiero teraz oboje zdali sobie sprawę jakie przedstawienie dali. Na szczęście nie musieli się w tej chwili tłumaczyć, bo odezwała się dyrektorka.
- Hermiono, przepraszam że przerywam wam przyjecie, ale właśnie dostałam przesyłkę z prośbą o natychmiastowe dostarczenie - podała dziewczynie sporych rozmiarów pakunek - a przy okazji Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin. Zdrowia, szczęścia, miłości i wszystkiego co rozświetli twoje życie dziecko.
- Dziekuję Pani Profesor - Hermiona ucałowała byłą opiekunkę, zapraszając ją na poczęstunek. Sama usiadła na kanapie i zaczęła rozpakowywać paczkę.
Wielka, oprawiona w skórę księga wyglądała na bardzo starą. Gładziła delikatnie palcami okładkę podziwiając ornamenty które ja zdobiły. Gdy otworzyła księgę, na dotychczas zupełnie czystym pergaminie zaczęły pojawiać się i układać w napis złocone litery :
Staromagiczny Ród Prinkipas
a poniżej znak, prawdopodobnie herb, będący dokładnym odzwierciedleniem medalionu, który wcześniej dostała od Dracona.
Podświadomość kazała jej położyć dłoń na na znaku. I wtedy poczuła to co opisywał Severus. Magia, dużo potężniejsza i czystsza od tej którą dotychczas znała, zaczęła wypełniać każdą cząstkę jej ciała. Wszechogarniający spokój, zagościł w jej sercu. Tak bardzo skoncentrowała się na doznaniach płynących z połączenia z księgą, że nie zdawała sobie sprawy z otaczającej ją złocistej poświaty. Gdy przyjemne ciepło i mrowienie w palcach ustało usłyszała głos Davida
- A więc się dokonało. Mistrz Gregorius miał rację. - Podniosła głowę i dostrzegła jak chłopak stoi przed nią w głębokim ukłonie, z prawą ręką umieszczoną na sercu . Reszta towarzystwa patrzyła na tą scenę z szeroko otwartymi ustami, nie śmiąc pisnąć nawet słowem.
- Znasz go? - Hermiona nadal skonsternowana zachowaniem młodego Greka próbowała zmienić temat. - I nie kłaniaj mi się na Merlina, bo to niczego nie zmienia.
- Tak znam Gregoriusa, był przyjacielem mojego opiekuna, i tylko dzięki Mistrzowi nie zwariowałem gdy odkryłem moje pochodzenie i zdolności. A co do szacunku... cóż jestem ci go winien z racji zależności między naszymi rodami... Mottowie od zarania służyli Prinkipasom.
- David proszę...nadal jestem tą samą dziewczyną urodzoną z mugoli. Dla mnie to jest tak nierealne, futurystyczne i trudne do ogarnięcia... takie gesty mi nie pomogą...
- Im szybciej zaakceptujesz fakt, że jesteś dziedziczką, ostatnią potomkinią starożytnego rodu, pewne kwestie przestaną być problemem. A jeśli chodzi o mnie... każda twoja prośba jest dla mnie rozkazem...
Hermiona chciała jeszcze coś powiedzieć, Harry jednak ją uprzedził.
- Czy ktoś w końcu wyjaśni nam co tu się dzieje? O czym wy wszyscy na Merlina mówicie? - Chłopak przenosił wzrok między Hermioną, Davidem, Draconem i Dyrektorką.
- Pani Profesor, niech im Pani powie to co uzna za bezpieczne, nie wiem niech złożą przysięgę na różdzki albo coś. Wszyscy praktycznie jesteśmy w Zakonie, Draco i David i tak wiedzą z innych źródeł. Ja... ja nie umiem kłamać i na dłuższą metę ukrywać... to mnie wypala od środka... Proszę... - Hermiona błagalnie patrzyła na McGonagall.
Starsza czarownica popatrzyła z uwagą na czwórkę Gryfonów i Ślizgona.
- No dobrze, nie będziecie składać żadnej przysięgi, ale rzucę na was zaklęcie. Sprawi ono, że o tym co usłyszycie będziecie mogli rozmawiać tylko między sobą, i tylko w obecności Hermiony. Tego zaklęcia nie da się złamać, a zdjąć je będziemy mogły tylko my obie. Jeśli się zgadzacie usiądźcie jak najbliżej mnie. Hermiono daj mi swoją różdżkę i połóż dłoń na mojej.
Chwilę później, gdy szóstka (David mimo posiadanej wiedzy postanowił dobrowolnie do nich dołączyć) młodych ludzi zajęła miejsca, McGonagall po wcześniejszym rzuceniu zaklęcia wyciszającego, zaczęła szeptać inkantacje korzystając z różdżki i magii Hermiony. Po chwili dziewczyna odebrała różdżkę i z Draconem usiadła lekko z boku, tak by wszystko słyszeć, a jednocześnie nie przeszkadzać Dyrektorce w opowieści.
- Skąd wiedziałeś? - cicho zapytała wyjmując medalion spod bluzki.
- Nie wiedziałem. Znalazłem go w skrytce Severusa w jego gabinecie w lochach. Po prostu czułem że on należy do ciebie. Niezły dzień co? - objął ją delikatnie ramieniem lekko przyciągając do siebie.
- Niezły? to mało powiedziane, czy ja już ci podziękowałam za najniezwyklejsze urodziny w moim życiu?
- Tak mi się wydawało, ale chyba ktoś ci przerwał...
- Wiesz że nam nie darują tego pocałunku, widziałeś ich miny?
- Potter wyglądał jakby chciał się na mnie rzucić, ale może rewelacje od McGonagall spowodują amnezje?
- Nie liczyłabym na to...
- A ja mogę liczyć na dokończenie podziękowań jak już wszyscy sobie pójdą?
- Nigdy nie odpuszczasz?
- Już ci mówiłem że zawsze dostaję to czego chcę....
- Mówiłeś... i co z tego, zawsze jest jakiś wyjątek potwierdzający regułę...
- Zołza...
-Podstępny gad....
Hermiona słysząc że opowieść McGonagall zbliża się do końca, wstała by pozbierać wszystkie prezenty,odnieść do swojego pokoju i zabezpieczyć trzy najcenniejsze. Nie zdążyła jednak nawet wejść na schody prowadzące do jej pokoju, gdy zasypał ją grad okrzyków i pytań.
- Łał Hermiono, zawsze wiedziałem że jesteś niezwykła... (Neville)
- Niesamowite... (Luna)
- O Pani, ja Twój pokorny sługa...(Blaise podchodzący do niej na kolanach)
- Masz Dwór? (Ginny)
- Jesteś spokrewniona ze Snape'm? (Harry)
- Zaraz pogadamy tylko to odniosę na górę - wskazała na księgi i resztę prezentów które dziś dostała.
- To ja się pożegnam i jeszcze raz życzę ci dziecko wszystkiego co najlepsze, a wszystkim miłej zabawy. Tylko nie wałęsajcie się później po zamku. - Dyrektorka wstała i jeszcze raz uściskała Hermionę.
- Dziękuję że Pani się zgodziła im powiedzieć... naprawdę strasznie mnie to męczyło, a zna Pani Harry'ego...
Jak czegoś nie wie to wymyśla niestworzone teorie spiskowe... A odeślemy ich kominkiem, nie będą łazić korytarzami.
- Oj tak, Harry jest w tym mistrzem. Powiedzmy... że to był mój prezent urodzinowy. I pozwól że nie powiemy o tym Albusowi. Wcześniej czy później i tak się dowie, ale na razie ta wiedza nie jest mu niezbędna.
Hermiona przytaknęła ze zrozumieniem głową i pożegnała się z Dyrektorką, która opuściła dormitorium Prefektów.
Zgarnęła prezenty i zaniosła do swojego pokoju. Kiedy stanęła w progu nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła.
Cały pokój tonął w kwiatach. Stały wszędzie. Na biurku, szafce nocnej, małym stoliku obok kanapy, oknie,podłodze, oplatały kolumienki łóżka. Na samym łóżku, wśród rozsypanych szkarłatnych płatków róż leżał samotny kwiat lilii. Był czarny, co nieco zdziwiło dziewczynę, ale przez swoją barwę bardzo intrygujący. Emanowała z niego moc która przyciągała dziewczynę.
Odłożyła księgi na półkę i zabezpieczyła zaklęciem, resztę prezentów umieściła chwilowo na kanapie, nie mogąc znaleźć dla nich innego miejsca.
Ja go zabiję, tu się nie da oddychać - pomyślała - a ile sił w płucach krzyknęła:
- MALFOY !!! CZYŚ TY SKRETYNIAŁ DO RESZTY? JAK JA MAM TU SPAĆ?
---------------------------------------------------
Wybaczcie że ostatnio tak rzadko dodaję rozdziały, ale moja praca zabiera mi chwilowo cały czas wolny. A po drugie jakoś specjalnie mnie nie motywujecie do pisania... Wiem że obiecałam nie żebrać o komentarze, ale przyjemnie byłoby czasem odczuć Waszą obecność. Pozdrawiam Cieplutko i wszystkim którzy obchodzą ..... Wesołych Świąt.....
Ps. Tekst podkreślony - tytuł książki S.Snape'a, jest dosłownym cytatem z Kamienia Filozoficznego
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten rozdział jest fantastyczny ;) Draco wszystko zaplanował, dostała ciekawe prezenty ogólnie mówiąc idealne urodziny ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że wreszcie się pocałują to było urocze :)
Dobrze, że wszyscy poznali prawdę przynajmniej nie trzeba będzie kłamać.
Czekam na next!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
wpadnij do mnie
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Postaram się dodać coś jeszcze przed Nowym Rokiem, a w święta zaplanowałam sobie nadrobić zaległości w czytaniu, więc to będzie zapewne dobry czas na odwiedziny u Ciebie.(Choć ogólnie rzuciłam już okiem:D)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za skomentowanie każdego rozdziału, nawet nie wiesz jakiego dostałam kopa:)
Hmm w końcu musieli się pocałować, mam nadzieję że nie przesadziłam...nie chcę demoralizować nieletnich...
Pozdrawiam cieplutko...
Wyjątkowo piękny pocałunek. Draco rulez!
OdpowiedzUsuń