wtorek, 29 marca 2016

# 26 #




    Najmłodsi uczniowie z Gryffindoru i Slytherinu, którzy zyskiwali w tym roku szkolnym przywilej odwiedzin w Hogsmeade, chyba jeszcze nigdy w historii Hogwartu nie mieli tak imponującej w ilość osób eskorty. Oprócz dwójki Prefektów Naczelnych i trójki Prefektów Domów do ekipy dołączyli Neville i Luna, a także David i Marco. Poza oczywistym, czyli bezpiecznym odtransportowaniem najmłodszych do wioski, miało to jednak bardziej znaczący cel, ochronę Draco Malfoya. Po wydarzeniach ostatniego wieczora, stało się niemal pewne, że Lucjusz Malfoy nie odpuścił i będzie szukał wszelkich dostępnych sposobów, aby dotrzeć do chłopaka. Dyrektorka sugerowała nawet, aby Draco pozostał w Zamku by nie kusić i nie wystawiać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo, ale młody arystokrata zdecydowanie odmówił, twierdząc że nie będzie się ukrywał jak pospolity tchórz. Nie do końca było to jednak tak bardzo odważne. Draco nie stał się nagle brawurowym Gryfonem i gdzieś w zakamarkach jego świadomości tliła się obawa, a nawet strach. Znał doskonale swojego ojca i miał pełną świadomość że zawsze otaczał się podobnymi sobie, bezwzględnymi, krwiożerczymi potworami. Nie miał najmniejszej ochoty na konfrontację z którymkolwiek z nich, ale pokusa na choć chwilowy powrót do normalności była zbyt duża. Ostatnie tygodnie dały mu się trochę we znaki, a szczególnie te wszystkie ograniczenia, czyjaś stała kontrola, brak swobody. Nie to, żeby chodziły mu po głowie jakieś niecne plany, on miał po prostu ochotę, choć przez chwilę móc cieszyć się beztroską młodości. Z jednej strony pragnął ponad wszystko, by w końcu udało się schwytać i osadzić w Azkabanie jego ojca, a z drugiej... Kilka razy dziennie wracały do niego słowa Blaise'a. ~"Pomyślałeś co byś zrobił, gdyby jutro złapali twojego ojca? Jej rola by się skończyła, Zakon zdjąłby ochronę, a cała ta szopka z udawaniem straciłaby rację bytu..." Czy naprawdę byłby skłonny zastosować się do odpowiedzi jakiej wtedy udzielił przyjacielowi? Czy pozwoliłby jej tak po prostu odejść? Z każdym dniem coraz bardziej wątpił we własne słowa, coraz bardziej łaknął jej obecności obok siebie, jej bliskości... Jego spojrzenie zatrzymało się na Hermionie, która tłumaczyła coś z zaciętym wyrazem twarzy grupce drugorocznych oczekujących z niecierpliwością na Błoniach na swoją pierwszą wycieczkę do magicznej wioski. Skierował swoje kroki w ich stronę. - Jakiś problem? - zapytał, uważnie przyglądając się drugorocznemu z Domu Węża, którego mina mówiła jednoznacznie że był sprawcą zamieszania. - Już chyba wszystko zostało wyjaśnione, prawda panie Curtis? - Hermiona nie spuszczała wzroku z młodego Ślizgona, a ton jej głosu nie należał do tych najmilszych. - Sadzę że się dobrze zrozumieliśmy... - Tak, pani Prefekt - odpowiedział ze źle ukrywaną złością w głosie i odwrócił się do drobnej blond Gryfonki stojącej nieco z boku. Ledwo słyszalnie wyrzucił z siebie. - Przepraszam, nie powinienem tak mówić... - Jak konkretnie? - Draco nie dawał za wygraną piorunując wzrokiem wychowanka domu węża, ale czując wściekłość emanującą z Hermiony, mógł uznać to pytanie za retoryczne. - Cóż kotku, jeszcze do niedawna należało do twoich ulubionych - szepnęła podchodząc bliżej, tak by tylko on usłyszał - odpuść.... - Nie przypominaj mi jakim byłem draniem - przyciągnął ją do siebie, a ponad jej ramieniem spojrzał na chłopca. - Porozmawiamy po powrocie Curtis, a teraz do szeregu i zachowuj się, jeśli nie chcesz wrócić do dormitorium. - Tak, panie Malfoy - odpowiedział dziwnie twardym tonem, ale posłusznie ustawił się wśród kolegów. Kiedy był pewien że Prefekci już go nie usłyszą, wymamrotał pod nosem - wieczorem to już cię tu nie będzie, zdrajco... Do Hogsmeade dotarli kwadrans przed jedenastą. Mieli ponad dwie godziny do zaplanowanego spotkania w Trzech Miotach. Początkowo trzymali się całą grupą, po kolei odwiedzając poszczególne sklepy, począwszy od Miodowego Królestwa a na filii Księgarni Esy&Floresy kończąc. Jednak gdy męska część towarzystwa skierowała swoje kroki do sklepu ze sprzętem do Quidditcha, Hermiona i Luna wyraziły zdecydowany sprzeciw. Choć Luna nie była może aż taką antagonistką ulubionego sportu czarodziejów jak Hermiona, to niekoniecznie przepadała za niekończącymi się tyradami na jego temat. Zaliczały się do tego również wizyty w sklepie ze sprzętem do Quiddtcha. Dlatego doskonale rozumiała Gryfonkę i postanowiła dotrzymać jej towarzystwa, kiedy inni będą oddawać się swojej pasji. Ginny przez chwilę była niezdecydowana, co ma zrobić. Quidditha kochała chyba równie mocno co męska część ich grupy, ale nie chciała również zostawić przyjaciółek samych. Gdy toczyła swoją małą, wewnętrzną bitwę jakiego wyboru dokonać, z pomocą w podjęciu decyzji przyszła jej Hermiona. - Idź Ginny, wiem że tego chcesz - popchnęła ją delikatnie w stronę Harry'ego. - Spotkamy się niedługo w pubie. I... uważajcie na tego padalca. - Dźgnęła palcem stojącego obok niej Malfoya. - Padalca, zołzo? Padalca? - Draco zrobił obrażoną minę jednocześnie zamykając Hermionę w szczelnym uścisku. - Wolałbym żebyś nie chodziła sama. Ostatnie słowa przepełnione były troską. Przez chwilę uważnie wpatrywał się w dziewczynę, nie zwracając uwagi na ponaglenia reszty towarzystwa. Na krótki moment odwrócił się w stronę Blaise'a, który w żartobliwy sposób zaczął komentować jego niechęć do rozstania się z Hermioną. Kątem oka dostrzegł stojącego kilkanaście metrów dalej rudowłosego Gryfona. Nie dając nic po sobie poznać spojrzał ponownie na dziewczynę. - Mamy niechcianego obserwatora złotko. Dlatego właśnie nie chcę żebyście zostały same - Draco podniósł twarz Hermiony tak by spojrzeć jej w oczy. Niewtajemniczony obserwator mógł śmiało uznać ten gest za bardzo intymny. - Nie o mnie tu chodzi Draco, to ty jesteś zagrożony, nie ja. Poza tym... nie mogę dać mu się sterroryzować. - Mimo wszystko... - On nic mi nie zrobi - przerwała mu. - Nie jest aż tak mocny żebym nie mogła mu dać rady. Po za tym, wiem ze tam gdzieś jest i nie dam się zaskoczyć. - Bardziej boję się o to, że znowu cię zdenerwuje i że nie będzie miał kto cię uspokoić... Nie chciałbym oglądać wnętrzności Weasleya na chodniku. - Poradzę sobie... Idź i baw się dobrze, ale uważaj na siebie. - Nie dasz się przekonać? - a gdy zobaczył przeczący gest głowy, westchnął tylko - nie odchodźcie daleko. - To się da zrobić - uśmiechnęła się zalotnie. - Czyń swoją powinność... - Tego nie trzeba mi dwa razy powtarzać - ostatnie słowo wyszeptał prawie dotykając jej warg swoimi. Ułamek sekundy później ich usta połączyły się w dość zaborczym pocałunku. Zapewne trwałby dużo dłużej, gdyby nie zniecierpliwiony głos Diabła. - Smoku, rusz tyłek, albo wróćcie do zamku jeśli nie możecie trzymać rąk przy sobie. - Zazdrościsz Blaise? - Draco niechętnie porzucił usta dziewczyny. - Uważaj na siebie Granger. Ślizgon na chwilę przywarł jeszcze ustami do dziewczyny i odszedł z pozostałymi do sklepu ze sprzętem. - To co robimy? - dźwięczny głos Luny wyrwał Hermionę z zamyślenia. - Nie wiem, może po prostu przespacerujmy się do Trzech Mioteł. Nie mam już ochoty na żadne inne sklepy... Chyba że ty chcesz jeszcze coś odwiedzić.... - Nie, też już mam dosyć. Możemy na nich poczekać na miejscu. Właściwie czemu Draco zaprosił mnie i Neville'a? On się bardzo zmienił... - Ruszyły powoli w stronę pubu. - Tak, Luna, bardzo się zmienił... - Teraz ci się podoba prawda? Pasujecie do siebie - słodki i jak zawsze rozmarzony głos Luny sprowadził Hermionę z obłoków na ziemię. - To tylko gra... - Nie wydaje mi się Hermiono, on się o ciebie troszczy, to widać... i sposób w jaki na ciebie patrzy... Hermiona uważniej przyjrzała się blondynce idącej obok. Krukonka zawsze była dziwna, ale w swej odmienności zawsze szczera i prostolinijna. Nie można jej było również zarzucić braku spostrzegawczości. - Troszczy? Luna, mówimy o Malfoyu. Fakt, zmienił się, ale jeśli on się o kogoś troszczy to chyba tylko o siebie... - Mylisz się. Mnie się wydaje, że on jest po uszy zakochany i to od dawna. - Ale... - zaczęła Hermiona, chcąc wyjaśnić koleżance absurdalność jej słów, gdy dobiegły do nich przekrzykujące się głosy niewątpliwie należące do uczniów. Rozejrzała się, szukając źródła kłótni. Jako Prefekt naczelna była, pomimo wycieczki, zobowiązana do pilnowanie porządku. - Curtis, jeśli nie przestaniesz jej dokuczać, to ... - słowa dolatywały z bocznej uliczki którą dziewczyny właśnie mijały. Hermiona złapała Lunę za rękę i wciągnęła w w niewielkie przejście miedzy dwoma budynkami, skąd mogła przyglądać się rozwojowi sytuacji. W normalnych warunkach zareagowałaby od razu, ale coś jej podpowiadało że tym razem lepiej będzie zaczekać i interweniować gdy sytuacja będzie tego naprawdę wymagała. To drugi incydent tego dnia z udziałem Curtisa. Młody Ślizgon zaczynał działać jej na nerwy. - To co zrobisz Gryfonku? Polecisz ze skargą do tej szlamowatej Prefekt i jej zdradzieckiego kochasia? - W Hermionie zawrzało. Ledwie powstrzymała się od przeklęcia Ślizgona.- On już niedługo przekona się, jak traktowani są zdrajcy, a szlama może mi naskoczyć. Dziewczyny popatrzyły na siebie z niepokojem. Czyżby miało się coś stać właśnie dzisiaj? Jej myśli pobiegły do Dracona. Była na siebie wściekła, że tak beztrosko go zostawiła, ale przecież nie był sam- uspokajała się w duchu. Był z Blaise'm, Harry'm i Davidem. Jeśli ktoś miałby ich zaatakować na pewno sobie poradzą. Teraz musiała działać. Wyszła z cienia i zdecydowanym krokiem podeszła do grupki uczniów. - Co tu się dzieje Noah? - spytała ciemnowłosego Gryfona stojącego lekko z boku. - Curtis cały czas dokuczał Maggie, wyzywał ją więc my... - chłopiec zająknął się i spuścił oczy. - Pan Curtis najwyraźniej ma problem ze słuchem, prawda? Pójdziesz ze mną młody człowieku, a reszta rozejść się, jeśli nie chcecie być odesłani do Hogwartu. Jednak będę musiała to zgłosić. - Tak, pani Prefekt, przepraszamy - trzech drugorocznych Gryfonów oddaliło się pospiesznie. Dwóch Ślizgonów niechętnie i z ociąganiem podążyło za nimi, oglądając się na kolegę. Curtis z bezczelnym wyrazem twarzy patrzył na Hermionę. Ta szepnęła coś do Luny i podeszła bliżej do chłopca. Złapała go za ramię i delikatnie popchnęła w kierunku głównej ulicy. Krukonka, która została lekko z tyłu, wyczarowała patronusa i wysłała go z wiadomością do Harry'ego. Kiedy podyktowała wiadomość dołączyła do Hermiony i chłopca. - Nie dotykaj mnie ty....- butnie i z nieukrywaną złością syknął młody Ślizgon, jednak zająknął się przed dokończeniem zdania. - Szlamo, panie Curtis? Och, od dawna nie robi to na mnie wrażenia. Jeśli myślisz że udało ci się mnie obrazić, to muszę cię rozczarować. A teraz grzecznie i bez żadnych numerów idziemy. - Dokąd? Nie masz prawa... - chłopiec próbował wyszarpnąć ramię z jej uścisku. - Ależ mam i nie rzucaj się, bo i tak nie masz szans. - Zapłacisz za to, ty i ten zdrajca Malfoy, oboje zapłacicie - Ślizgonowi najwidoczniej zaczęły puszczać nerwy. Hermiona uśmiechnęła się cierpko pod nosem, ale nic nie powiedziała. Młody próbował grać twardziela, ale z każdym krokiem tracił swoją butę. Zobaczyła przerażenie w oczach chłopca, gdy stanęli przed drzwiami posterunku Aurorów, który od zakończenia wojny na stałe wkomponował się w krajobraz Hogsmeade i znajdował w bliskim sąsiedztwie Trzech Mioteł. - Nie, proszę.... - Już nie jesteś taki odważny, co Curtis? Wchodź ... - popchnęła drzwi i prawie siłą wprowadziła chłopca do środka. - Cześć Danny. Młody, dwudziestokilkuletni blondyn, o znudzonym wyrazie twarzy podniósł wzrok znad dokumentów które przeglądał. Hermiona poznała go niedługo po rozpoczęciu odbudowy Hogwartu. Młody Auror patrolował wtedy tereny przylegające do szkoły. - Hermiona... witaj piękna...miło cię widzieć. Panno Lovegood - uśmiechnął się zalotnie i przeniósł wzrok na przerażonego Ślizgona. - Jakiś problem? - Trzeba go odstawić do profesor McGonagall, zajmiesz się tym? To raczej bardzo pilne... - Jasne, i tak umieram tu z nudów, powiesz o co chodzi? - Hermiona podeszła do Aurora i rzuciła zaklęcie wyciszające. - O Malfoya - rzuciła krótko. Skierowała różdżkę na leżący na biurku ołówek i zamieniła go w szklana fiolkę. Wyciągnęła srebrną nić wspomnienia z głowy i umieściła ją w naczynku. - Odstaw go, obejrzyjcie to i jak najszybciej wracaj. Nie mam pewności, ale może być gorąco. Będziemy w Trzech Miotłach. - Nadal chronisz młodego Malfoya? Coś się dzieje? - Za długo by teraz opowiadać. Dyrektorka na pewno ci powie. Ja muszę wracać. Ilu was tu jest? - Trzech, ale jak zajdzie potrzeba mogę szybko ściągnąć posiłki. - Jak obejrzysz wspomnienie, zadecydujesz. Może panikuję, ale .... mam dziwne przeczucie. - Ok, piękna. Do zobaczenia później. Hermiona zdjęła zaklęcie i skierowała się do drzwi. Przelotnie jeszcze spojrzała na przerażonego chłopca. - Trzymaj się Danny i dostarcz go do Hogwartu w jednym kawałku. - Jasne - dobiegło do niej już zza zamykających się drzwi. Dziewczyny skierowały się w stronę wejścia do pubu, przed którym stała już zaniepokojona reszta towarzystwa. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ronald Weasley wybrał sobie chyba najgorszy z możliwych momentów aby pojawić się w Trzech Miotłach. Przez całe przedpołudnie snuł się samotnie po ulicach Hogsmeade. Po wieczornej konfrontacji z Malfoyem i późniejszej kłótni z Harry'm praktycznie wszyscy Gryfoni omijali go szerokim łukiem, albo po prostu zbywali. Fakt, był zazdrosny o Hermionę, głodny zemsty na Malfoyu Ale zupełnie nie rozumiał wrogości Harry'ego. Nigdy jeszcze, nawet podczas Turnieju Trójmagicznego, kiedy byli pokłóceni, nie widział w oczach przyjaciela takiej niechęci jak poprzedniego wieczora. Nigdy w życiu by nie przypuszczał, że zarówno Harry, jak i jego rodzona siostra staną po stronie tej wrednej fretki. No może powiedział trochę za dużo i użył niezbyt miłych słów w stosunku do Hermiony, ale całkowicie na nie zasłużyła. Jego i tak zaniżone ego wczoraj zostało doszczętnie podeptane. Niewiele rozumiał z tego, co stało się na korytarzu, a tym bardziej tego, jakim cudem dał się przyłapać. I jak ona śmiała całować Malfoya, i to tak całować! Z pasją i zaangażowaniem. Jego nigdy tak nie całowała, wręcz uciekała przed bliskością. Zawsze była taka zimna i zdynstansowana, wręcz niedotykalska. Mogła się zasłaniać zadaniem, czy innymi głupotami, ale on wiedział swoje. Malfoy za to zapłaci, już niedługo i bardzo boleśnie. To było w dniu urodzin Hermiony.Kiedy z niemałą trudnością pisał esej na transmutację siedząc w bibliotece, jakiś pierwszoroczny Puchon przyniósł mu liścik.Chłopiec nie potrafił powiedzieć od kogo jest ta przesyłka, powiedział tylko że od jakiejś starszej dziewczyny. W pierwszej chwili pomyślał, ze może od jakiejś nieśmiałej wielbicielki, w końcu przecież był bohaterem wojennym. Jednak gdy przeczytał treść - Jeśli chcesz się pozbyć Malfoya, przyjdź o 21.00 do lochów w okolice klasy eliksirów. Znajdę cię. -zobaczył szansę na odzyskanie dziewczyny. Jeśli Malfoy zniknie, albo się pokłócą, ona na pewno da się przeprosić i wszystko będzie jak dawniej. Nie zastanawiał się nawet przez chwilę. O wyznaczonej godzinie zszedł do podziemi zamku. O mało nie zszedł na zawał kiedy rozległ się kobiecy głos. - Tak właśnie myślałam że przyjdziesz. - Eee... yyy... kim jesteś? - Nie ważne Weasley kim jestem, ale mamy wspólny cel. Malfoya. Chcesz mi pomóc jak mniemam? - Co mam zrobić? - Słuchać, śledzić i co tam tylko chcesz, i informować mnie o tym. Lucjusz będzie bardzo wdzięczny, kiedy pomożesz odzyskać mu syna. - Lucjusz? - Tak, Lucjusz. Im bardziej się postarasz, tym szybciej zemścisz się na Malfoyu i odzyskasz swoją szlamcie. - Co chcesz wiedzieć? - Wszystko, co mówią, gdzie chodzą, trasy ich patroli... wszystko co może się przydać w osaczeniu Malfoya. - A co do tego ma Hermiona? I jaką mam pewność ze nic jej się nie stanie? - Słowo Lucjusza, że jeśli pomożesz będzie twoją zapłatą... jutro o tej samej porze na na Wieży Astronomicznej. Kiedy chciał zadać kolejne pytanie odpowiedziała mu cisza. Powlókł się do dormitorium. Wiedział że Harry, Neville i Ginny poszli na imprezę do Hermiony. Niezauważony wślizgnął się do sypialni Pottera i "pożyczył" sobie pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów. Od tamtej chwili, każdą wolna chwilę spędzał na obserwowaniu dwóch kropek na mapie. Wieczorami spotykał się z tajemniczą nieznajomą i zdawał raport. Za każdym razem w innej części zamku. Jak do tej pory nie udało mu się odkryć tożsamości dziewczyny. Poza zaklęciem kameleona musiała używać jeszcze innego, gdyż nawet Huncwoci nie pokazywali jej obecności. Dziewczyna nie była zadowolona, bo tak naprawdę nie miał nic ciekawego do powiedzenia, poza tym że Malfoy nigdy nie jest sam, zawsze jest z nim albo Hermiona albo Zabini. Poza zajęciami najczęściej przebywa w pokoju Prefektów, a Hermiona każdego wieczora zamyka się z Davidem w jednej z nieużywanych klas. Na domiar złego wczoraj dał się przyłapać. Hermiona się wściekła, aż się zdziwił że nie walnęła go jakąś klątwą. Jej wzrok był tak dziki... i to dziwne zachowanie Davida i Malfoya. Przecież nie mogli wiedzieć, że on coś kombinuje, no bo skąd. Dzisiaj u McGonagall tez było jakoś dziwnie. Spodziewał się niewiadomo czego, włącznie z tym, że będzie musiał zostać w zamku. Nic takiego się nie stało, tylko wychodząc z gabinetu dyrektorki przez chwilę dziwnie się poczuł. Później kiedy zobaczył Hermionę przed Wielka Salą, przytulającą się do tego dupka... Musi się pozbyć tego gada za wszelką cenę. Śledził ich od wyjścia z Hogwartu. Śmiali się, obejmowali, czym wkurzali go ponad wszystko. Och gdyby tylko miał okazję dorwać Malfoya jak będzie sam.... I znowu ja pocałował, a ona była temu chętna, aż za bardzo chętna... Miał już ruszyć za Hermioną i Luną, może udałoby mu się z nią porozmawiać, albo coś... gdy usłyszał głos tuż obok swojego ucha. - Wkurzające, prawda? - Tak... - Słabo się starasz Weasley... - Odczep się... pilnują się na każdym kroku a Malfoy ma ciągle obstawę.... nic nie mogę zrobić. - Może możesz.... Idź do Trzech Mioteł i czekaj. Może będziesz potrzebny... - Ale.... - Po prostu czekaj i obserwuj... Pokręcił się jeszcze w okolicach sklepu ze sprzętem i powoli odszedł w kierunku pubu. Zobaczył jak Hermiona i Luna wprowadzają Śligona na posterunek Aurorów. W tym samym czasie do Trzech Mioteł dotarł Malfoy i cała reszta. Widział poruszenie i niepokój w grupie która stanęła tuż przy wejściu. Zaklął pod nosem. Teraz musiał poczekać aż tamci znikną. Wszedł do herbaciarni na przeciwko i usiadł przy oknie. Znowu musiał obserwować jak ten oślizgły gad dotyka jego Hermiony, jak ona go całuje i się do niego przytula. Gniew narastał w nim z każdą sekundą. Kiedy cała grupa zniknęła za drzwiami pubu, był tak przepełniony wściekłością, ze musiał odczekać kilkanaście minut, zanim był w stanie opuścić swój punkt obserwacyjny. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Hermiona przy niewielkiej pomocy Marco właśnie skończyła opowiadać Ginny, Nevillowi i Lunie o odkryciach dotyczących Rona, kiedy ten pojawił się w drzwiach gospody. Harry i Blaise mieli poważny problem z utrzymaniem krewkiej Gryfonki, kiedy ta zobaczyła brata. Zrobiło się jeszcze ciekawiej gdy ten podszedł do ich stolika i próbował stanąć w obronie siostry. - Ty podły, wredny patafianie - krzyknęła Ginewra trzymana w żelaznym uścisku Harry'ego - zejdź mi z oczu i nawet nie waż się otworzyć do mnie jamy gębowej. Ani teraz, ani nigdy więcej... - Gin...nie wiem co... -mimo wszystko spróbował się odezwać. - Nie wiesz co? No pewnie że nie wiesz, odmóżdżony gnomie ogrodowy. Niech tylko mama się dowie..... - Ginny - Hermiona postanowiła interweniować - uspokój się, nie warto... - Masz rację Herm, nie warto - Ginny wtuliła twarz w ramię Harry'ego, a Blaise stanął między nimi a Ronem. - Panu już podziękujemy, nie jesteś tu mile widziany Wieprzlej - Zabini zaplótł ręce na piersi i z bardzo groźną miną czekał aż intruz grzecznie odejdzie. - Nie będziesz mi dyktował co mam robić Zabini, nie zamierzam zostawić siostry samej z gadami. - Ron usiłował złapać Ginny z rękę, jednak sylwetka Blaise'a skutecznie mu to uniemożliwiała. Niewiele brakowało, aby doszło do rękoczynów. Ginny oderwała się od Harry'ego i delikatnie odsunęła Blaise'a. Wypięła dumnie pierś i odetchnęła głęboko. - Taka wesz jak ty nie zasługuje na miano mojego brata - wysyczała przez zaciśnięte zęby - nigdy więcej nie waż się nazwać mnie siostrą ani się do mnie odezwać. A teraz znikaj i nie zmuszaj mnie żebym ci w tym pomogła. - Jesteś taka sama jak ona...- nie zdążył dokończyć. Mała piąstka Ginny wylądowała na jego nosie z taką mocą że stracił równowagę, a ułamek sekundy później jej różdżka wbijała mu się pod żebra. - Ostrzegałam, żebyś milczał - chwilę mierzyła go wzrokiem bazyliszka. Jeszcze jakiś problem? Nie? to spadaj. Odwrócił się na pięcie i odszedł klnąc pod złamanym nosem i próbując zatamować krwawienie. Miał ochotę uciec jak najdalej by uniknąć pełnych pogardy spojrzeń zgromadzonych tam uczniów. Pieprzony Malfoy odebrał mu dziewczynę, przyjaciela i nawet siostrę. Tylko żądza zemsty na znienawidzonym Ślizgonie spowodowała że nie wybiegł z gospody tylko zaszył się w najdalszym i najciemniejszym kącie. Atmosfera przy stoliku gryfońko -ślizgońsko- kontynentalnym przez kilka minut była napięta. Nikt ze zgromadzonych nie miał odwagi się odezwać, bo nikt nie wiedział co tak naprawdę powiedzieć. W końcu milczenie przerwała Ginny. - Pieprzyc to... Draco, czy mi się wydawało, czy przy śniadaniu zapraszałeś nas na drinka? - Fakt, co dla kogo? Przyda się na rozluźnienie atmosfery. Jedynie Hermiona i Luna zdecydowały się na piwo kremowe. Pozostali poprosili o Ognistą Whisky, a Blaise i Marco zostali oddelegowani do złożenia zamówienia. Zabini dość gwałtownie odwrócił się od lady i o mało nie przewrócił, kiedy wpadł na ciemnowłosą drobną czarownicę. Niewiele brakowało by stracił równowagę, co nie byłoby wskazane, zważając na fakt ze w jednej ręce trzymał dwie butelki piwa, a w drugiej mocniejszy trunek. - Cholera, uważaj jak.... -warknął, ale wtedy natknął się na najpiękniejsze oczy jakie było mu dane kiedykolwiek widzieć. Jego głos momentalnie złagodniał. - To znaczy, przepraszam, nic ci się nie stało? - Nie... nie masz za co przepraszać, to ja nie powinnam stawać ci za plecami... - dziewczyna skromnie spuściła oczy. - Na pewno nic ci nie zrobiłem? Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym sprawił ból tak zjawiskowej kobiecie.... Szukasz kogoś? - Mmm, właściwie to tak. Miałam się tu spotkać z Ginny Weasley - Mary odwróciła wzrok i zlustrowała salę. - Ale chyba o mnie zapomniała. - Nasza ognista Wiewióreczka? - uśmiechnął się diabelsko. - Nie wydaje mi się, skoro jesteś umówiona z Ginny to czego się napijesz? - Nie chciałabym sprawiać kłopotu.... - Nie sprawiasz ... potrzymaj - wcisnął dziewczynie do rąk dwie butelki z piwem - więc, jakimże to napojem mógłbym zadowolić twe podniebienie bogini? - Piwo kremowe w zupełności wystarczy - jej odpowiedź była prawie niedosłyszalna. Blaise dokupił jeszcze jedną butelkę napoju i ukłonił się nadwornie. - Pani pozwoli... - ruszył w stronę stolika zajmowanego przez przyjaciół, przepuszczając przed sobą dziewczynę. ~ Hmm, te gryfoneczki są naprawdę niczego sobie, i gdzie ta się ukrywała do tej pory. Nie mógł zaprzeczyć, że jej oczy oczarowały go w pierwszej chwili, gdy tylko w nie spojrzał, i że zrobi wszystko by móc patrzeć w nie tak często jak tylko się da. Tak, teraz doskonale rozumiał Dracona i jego obsesję na punkcie Granger. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że w głowie idącej przed nim dziewczyny kłębiły się podobne myśli. ~ Wystarczyło tylko na niego wpaść? Tak po prostu? Gdybym wiedziała że to może być takie proste.. Jest doskonały i te jego oczy... Hermiona i Draco obserwowali zbliżającego się Blaise'a z niemałym rozbawieniem. Nawet Draco musiał przyznać, że nie widział jeszcze nigdy przyjaciela z tak maślanym wzrokiem utkwionym w jakiejkolwiek przedstawicielce płci przeciwnej. Hermiona nachyliła się nad stolikiem i szepnęła konspiracyjnie do przyjaciółki. - Strzał w dziesiątkę Ginn - wzrokiem wskazała na zbliżającą się parę. Ruda uśmiechnęła się. - Przecież mówiłam... - odwróciła się do Mary. - Widzę że już się poznaliście. Neville'a, Lunę i Draco znasz... - Któż by nie znał księcia Slytherinu - dziewczyna uśmiechnęła się rozbrajająco - nie mniej jednak, miło poznać osobiście. - Tego chyba nie muszę ci przedstawiać - Ginny wskazała na Blaise'a, a widząc rumieniec wstępujący na lico koleżanki kontynuowała. - A to David i Marco. A to moi mili jest Mary.... - Witamy w klubie wyklętych, siadaj i czuj się jak u siebie - Hermiona wskazała dziewczynie miejsce obok Ginny, które do tej pory zajmował Zabini. - Klubie wyklętych? - No wiesz, łamiących stereotypy, zadających się z wrogiem... zdradzieckich suk... i takie tam. - Szczerze mówiąc, to mam to w głębokim poważaniu, więc jeśli jesteście skłonni mnie zaakceptować... będę zaszczycona... Draco patrzył na przyjaciela, który rozglądał się po sali w poszukiwaniu jakiegoś krzesła, które mógłby dostawić do stolika. Ślizgon w nim mieszkający zatarł ręce z uciechy. Bezceremonialnie wciągnął Hermionę na swoje kolana, robiąc tym samym miejsce dla przyjaciela na wprost ciemnowłosej Gryfonki. Hermiona pisnęła kiedy poczuła silne ręce unoszące ją delikatnie do góry. - Mogłeś uprzedzić padalcu - syknęła z uśmiechem, ale nie zaprotestowała. - Blaise, siadaj w końcu. Przez następne kilka minut trwało przedstawienie pt. Oczarowany Diabeł. Śmiechom, dogryzaniu nie było końca. A Zabini nic sobie z tego nie robiąc, cały czas wpatrywał się w siedzącą na wprost niego dziewczynę. Mary, początkowo nieśmiała i trochę sztywna z każdą chwilą zachowywała się coraz swobodniej. Ale to nie przeszkadzało jej również nie odrywać wzroku od przystojnego, ciemnoskórego Ślizgona. Siedzący obok przyjaciela Draco miał chyba największy ubaw. Bo czyż Blaise nie zapierał kilka dni temu, że jemu to się nigdy nie zdarzy? Że jest odporny na knowania Amora? - Niezłe zagranie, Granger chylę czoła, jeszcze nigdy nie widziałem Diabła tak otumanionego - podniósł delikatnie głowę, by spojrzeć na dziewczynę. Nie to żeby się wcześniej uskarżał na widoki. Przez cały czas walczył z odruchem wtulenia głowy w kuszące piersi dziewczyny. Jego samokontroli nie pomagała również dłoń Hermiony bezwiednie wplatająca się w jego włosy i delikatnie je przeczesująca. Był pewien że ona nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ta niewinna zabawa na niego działa. - Cóż, jemu też się coś należy od życia i może przestaną mu chodzić po głowie pomysły z zakładaniem haremów... - Jestem za, nawet nie wiesz jak bardzo... nie lubię się dzielić ... ale jeśli zaraz twoja ręka nie przestanie robić tego co właśnie robi... Mhmmm, to możemy mieć problem -przymknął oczy, dając jej tym samym do zrozumienia jak działa na niego jej niewinny dotyk. - Merlinie... ja...sorry - gwałtownie zabrała rękę, a na jej policzkach wykwitły róże zawstydzenia. W tym momencie wszystko wokół przestało istnieć dla Draco istnieć. Wystarczyło jedno spojrzenie na zarumienione policzki, i mimowolne zagryzienie przez nią dolnej wargi, by nie mógł się oprzeć i nie sięgnąć po jej usta. Była taka kusząca w swej niewinności i zawstydzeniu. Teraz to jego dłoń spoczęła na jej karku, delikatnie przyciągając jej głowę, do momentu aż był w stanie dosięgnąć jej ust swoimi. Od totalnego zawładnięcia jej ustami i całkowitego zatracenia się w tym pocałunku wyrwało go chrząknięcie Harry'ego. - Eee.. Malfoy, ja chyba nie chcę na to patrzeć, moglibyście się nie migdalić publicznie? - Draco z jękiem oderwał się od ust dziewczyny, niechętnie, ale również z ulgą. Niewiele brakowało aby całkowicie przestał się kontrolować. - Na wielkiego Salazara, Potter, nikt ci nie każe patrzeć.. możesz, a nawet powinieneś zając się swoją Wiewióreczką. Nic nie poradzę że Hermiona jest tak apetyczna, że nie sposób się oprzeć... ale ok, postaram się bardziej cię nie gorszyć Złoty Chłopcze... - Daj spokój Harry, to było słodkie. Wiecie, ja tak do końca nie wierzyłam że jesteście razem - Mary wpatrywała się w parę Prefektów niemal z uwielbieniem. - To było takie nierealne, ale teraz nie mam już żadnej wątpliwości. Wypowiedź dziewczyny wprowadziła wszystkich w niewielką konsternację. No prawie wszystkich, bo poza Mary, tylko Marco nie był do końca wtajemniczony w relacje Hermiony i Dracona. Para mogła być z siebie dumna. Wyglądało na to, że ich udawanie jest naprawdę przekonujące. Hermiona uśmiechnęła się do Mary i mocniej przytuliła do blondyna. - Ech, wiesz ja sama nadal mam problem z tym by w to uwierzyć... - Jednak w jej głowie pojawiła się przelotna myśl. Czy to aby nadal jest udawanie? Czemu bliskość Ślizgona wywołuje u niej tyle emocji i wręcz jej szuka, a przy oddawaniu pocałunków nie ma zdanych oporów. Czyżby to udawanie zaczęło przeradzać się w coś więcej? Przelotnie uchwyciła tajemniczy uśmiech Luny. Odniosła wrażenie że Krukonka doskonale zna jej myśli. Czyżby dziewczyna postrzegana przez większość jako niespełna rozumu, miała jednak rację? Nagle poczuła jak Draco spina wszystkie mięśnie. - Cholera, chyba mamy kłopoty - jego głos był zimny jak stal. Hermiona powędrowała za jego wzrokiem. - Ten blondyn... pamiętam go z zebrań, był zaprzysiężony krótko przed końcem... mój ojciec chyba go wprowadził. Do gospody weszło właśnie trzech mężczyzn i powoli przemieszczali się przez salę, uważnie przyglądając się zgromadzonej tam młodzieży. Hermiona odruchowo wyjęła różdżkę. - Expecto Patronum - wyszeptała, by chwilę później dyktować wiadomość. - Znajdź Danny'ego Rodena i powiedz mu: Śmierciożerca w Trzech Miotłach. Odprowadziła wzrokiem srebrzystą wydrę, która zniknęła za uchylonym oknem. Odetchnęła, jej patronus nie został zauważony. Tylko co dalej. Drogę do wyjścia mieli odciętą, byli co prawda w przewadze liczebnej, ale jeśli mieli do czynienia ze śmierciożercami, musieli być przygotowani na wszystko. - Co robimy? - Harry utkwił swoje zielone oczy w Hermionie. - To co zawsze, improwizujemy. Malfoy nie wychylaj się, David bądź blisko gdyby miało mnie ponieść postaw wtedy tarczę, wolałabym nie rozwalić tego miejsca, Blaise uważaj na Mary... a na razie czekamy... - Co to znaczy, gdyby miało cię ponieść? - Mary wpatrywała się w Hermionę z podziwem, ale również z pewna obawą. - I co tu się właściwie dzieje? - Uwierz że nie chcesz wiedzieć, do czego jest zdolna, kiedy ją poniesie. - David swoim ciepłym barytonem odpowiedział na część pytania dziewczyny. - Teraz nie ma czasu na wyjaśnienia Mary, po prostu trzymaj się blisko i uważaj na siebie. - Jasne.... będziemy walczyć? - Możliwe, a teraz szybko przejdź do Blaise'a. - Hermiona pilnie śledziła zbliżających się śmierciożerców - David, dasz radę rzucić antyaportacyjne niewerbalnie jak podejdą? - chłopak potwierdził skinieniem głowy. - Ok, Draco, jak długo się da gramy na czas... nie chcę tu jatki, ale gdyby... starajcie się być za mną... - Wszystko ok? - Draco zajrzał jej w oczy. - Na razie tak, wiesz że to przychodzi niespodziewanie - wzięła głęboki oddech - dobra, wstajemy. Trzy potężne sylwetki nieuchronnie zbliżyły się do nich. Na twarzy faceta rozpoznanego przez Dracona pojawił się krzywy uśmiech pełen dzikiej satysfakcji. - No no Malfoy, czyli jednak to prawda że wpadłeś do rynsztoka, ale my cię z niego wyciągniemy - jego postawa mówiła, że był bardzo pewny siebie. - Nawet jeśli, to mnie się w tym rynsztoku podoba Perkins i tobie nic do tego. - Och mylisz się, Lucjusz bardzo się stęsknił za swoim dziedzicem. Tak czy siak pójdziesz z nami.... - Lucjusz może się cmoknąć w czubek fiuta... bo mnie zobaczy jeszcze tylko raz w swoim życiu, z lubością będę patrzył jak będzie całowany przez dementora... - Tst. tst, tst... niegrzeczny chłopczyk, nie zmuszaj mnie żebym wyprowadził cię siłą... Myślisz że te dzieciaki mnie powstrzymają, że ty masz jakieś szanse zdrajco? - Och, myślę że całkiem duże... za to ty pozbawiony jesteś rozumu, żeby mnie atakować w miejscu publicznym... - Rusz tyłek zdradziecki gnoju, to może twojej szlamie się nic nie stanie... chociaż nie, jest apetyczna... będzie całkiem miła zabaweczką... - Nie radziłbym ci jej drażnić, jestli ci klejnoty miłe.... - Taka ostra?... lubię takie, przynajmniej jest zabawa.... a teraz choć grzecznie, tatuś czeka... możesz ja nawet wziąć ze sobą. - Draco, czy ten dupek jest niedorozwinięty czy głuchy? - Hermiona postanowiła się wałczyć w tą przepychankę słowną. Arogancja tego faceta zaczynała ją drażnić. - I czy on mnie właśnie obraził? - Tak jakby skarbie...- Malfoy objął ją w pasie, ale tak by nie krępować ruchów dziewczyny. Miał nadzieję ze bliski kontakt pozwoli zapobiec wybuchowi magii u dziewczyny. - Milcz suko... - Tak właśnie mi się wydawało - zignorowała ostatnia wypowiedź - ale nie sądzisz że jest bardzo monotematyczny? Szlama, suka... nie stać cię na więcej Parkins? - Niedługo się przekonasz dziwko na co mnie stać... - Ooo, mamy i dziwkę... znasz jeszcze jakieś epitety? - Hermiona próbowała jak najbardziej odwlec w czasie nieuniknioną konfrontacje, modląc się żeby Danny z pozostałymi Aurorami dotarł jak najszybciej. - A może Voldemort całkowicie wyżarł ci mózg? - Jeszcze jedno słowo, a naprawdę pożałujesz.... - Jakoś się ciebie nie boję.... - widziała jak napastnik się spina a jego różdżka nieznacznie się unosi. Była szybsza Jej niewerbalny expelliarmus, choć skierowany tylko w Parkinsa, odrzucił całą trójkę z poteżną siłą na scianę. Nie wiedzieli nawet co i skąd ich trafiło. - Incarcerous - trzy inne głosy dołączyły chwilę później by związać napastników. W tej chwili do gospody wpadło czterech Aurorów. - Szkoda że nie wczoraj Danny - Hermiona z trudem łapała oddech. Teraz, gdy emocje zaczęły z niej opadać czuła jak jej magia wiruje wokół niej. - Przyszli po Dracona, działali na zlecenie Lucjusza, zabierzcie ich i koniecznie powiadomcie Kingsleya. - Byłem jeszcze w Hogwarcie, jak dostałem patronusa. Młody opowiadał ciekawe rzeczy... - Nie wątpię... Kiedy Hermiona rozmawiała z Danny'm i wydawała polecenia Aurorom, Draco podszedł do skrępowanego Perkinsa. - I co cwaniaczku? Mówiłem że drażnienie Hermiony to nie najlepszy pomysł? Szkoda tylko, że nie będziesz mógł przekazać wiadomości mojemu kochanemu tatusiowi... jak mi przykro... - To jeszcze nie koniec Malfoy, w końcu ktoś cię dopadnie i szlama ci nie pomoże... - Och, nie wątpię, ale to już nie twoje zmartwienie śmieciu... - Draco spojrzał z pogardą na śmierciożercę i wrócił do Hermiony - W porządku? - objął ją ramieniem. Dziewczyna drżała jak osika na wietrze. - Nie do końca, ale dam radę - wtuliła się ufnie w chłopaka. - Chociaż właściwie... mogę cię wykorzystać? - Zawsze i wszędzie... Kiedy kilka minut później wciąż trwali w namiętnym pocałunku stojąc prawie na samym środku gospody, Harry obserwujący to z boku niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. Gotów był już zainterweniować, gdy zatrzymał go głos Davida. - Nie przeszkadzaj. To jej sposób na wyciszenie i uspokojenie. - Przecież nie miała napadu.... - Miała, ale częściowo nad nim zapanowała... Jest zdolniejsza niż myślałem... - A jak miała pierwszy atak, też ja całowałeś? - Bo pomyślę jeszcze że jesteś zazdrosny... ale nie, nie całowałem . Pozwoliłem jej rozwalić salę w której ćwiczyliśmy. Później dwie godziny sprzątaliśmy. Ten dzień był tak wyczerpujący dla Hermiony, że nie marzyła o niczym innym jak o gorącej kąpieli i zamówieniu kolacji do pokoju. Miała ten komfort, że za zgodą dyrektorki, Kropka większą część tygodnia spędzała w Hogwarcie. Było to korzystne dla obu stron. Po zniknięciu Płomyka, skrzatka sprzątała kwatery jej i Malfoya, a i dla stworzonka miało to swoje zalety. Mogła żyć wśród innych skrzatów i nie czuła się tak bardzo osamotniona. Hermiona właśnie miała iść do łazienki, kiedy Kropka pojawiła się przed nią z pergaminem w ręce. - Panienko Hermiono, Kropka bardzo przeprasza. Kropka przyniosła list od profesor McGonagall. - Dziękuję Kropeczko, a skoro tu jesteś, czy mogłabyś przynieść kolację do pokoju? - Najpierw niech panienka przeczyta list - stworzonko położyło uszy po sobie. Hermiona spojrzała z niechęcią na pergamin. Złamała pieczęć i przeleciała wzrokiem treść. " No to Malfoy się ucieszy" -pomyślała cierpko. - Och, musimy zejść na kolacje do Wielkiej Sali. No nic w takim razie dziękuję. - Kropce jest przykro ze nie mogła spełnić prośby panienki... - Nic się nie stało, jeśli chcesz możesz przynieść trochę owoców - Stworzonko uśmiechnęło się radośnie, ciesząc się że jej pani się nie gniewa i że może jej sprawić przyjemność i zniknęła z charakterystycznym trzaskiem. Hermiona, zanim zniknęła w łazience, poszła powiadomić chłopaka. Pokój był pusty, a z łazienki dochodził szum wody. Położyła list na łóżku i wróciła do siebie, wziąć szybki prysznic, zamiast odprężającej, długiej kąpieli. Draco przez całą drogę na kolację pomstował na McGonagall. Ta wiedźma zawsze psuła mu plany, albo przerywała w najlepszym momencie. Chciał tylko w spokoju zjeść kolacje z dziewczyną i spędzić z nią później trochę czasu sam na sam. Wiedział że nie mógłby posunąć się zbyt daleko, bo Hermiona musi pozostać nietknięta aż do momentu ukończenia eliksiru, ale sama bliskość, jakieś drobne pieszczoty też były bardzo kuszące. Ale nie, musieli wlec się na dół na kolację, po której zapewne nie opędzą się od towarzystwa. Odprowadził Hermionę do stołu Gryffindoru i bezczelnie, łamiąc wszystkie zasady posadził swój tyłek między nią a Potter'em. Nie miał ochoty na towarzystwo Ślizgonów. Wieść o tym co się stało w Trzech Miotłach rozniosła się lotem błyskawicy, a on nie miał najmniejszej ochoty odpowiadać na durne pytania. Przywołał Zabiniego, gdy tylko zobaczył go wchodzącego przez wrota. Przyjaciel również bez żadnych oporów zajął miejsce obok Mary. Dziesięć minut później do Wielkiej Sali wkroczyła dyrektorka w towarzystwie jakiegoś przysadzistego starszego czarodzieja o brązowych włosach. - Panno Granger - tylko tyle zdążyła powiedzieć dyrektorka. Hermiona podniosła się zszokowana i spojrzała w brązowe oczy mężczyzny, tak bardzo znajome, tak bardzo przypominające jej oczy dziadka, ojca matki, zmarłego rok po tym, jak trafiła do Hogwartu. Wtedy stało się coś jeszcze bardziej dziwnego. Mężczyzna złożył najgłębszy ukłon, na jaki pozwalał mu wiek i tubalnym głosem oznajmił: - Do twych usług Pani....





sobota, 12 marca 2016

# 25 #

 


        Ech... GORĄCO przepraszam za ten duuuży poślizg. Dopadło mnie życie i brak czasu. Pisanie też nie za bardzo się kleiło. Rozdział nie wnosi może nic szczególnego, potraktujcie go więc jako przejściowy... Nie będę ukrywać ze liczę na kilka słów od Was w komentarzach... Miłej lekturki....


              Przenikliwy dźwięk budzika wwiercał mu się w mózg przerywając miłe marzenie senne z Hermioną w roli głównej. Nie otwierając oczu przekręcił się na bok i wyciągnął rękę, by uciszyć znienawidzone urządzenie. Po chwili zapadła na powrót błoga cisza. Położył się na plecach  usiłując zapaść ponownie w drzemkę i powrócić do swojego lekko grzesznego snu. Ten jednak nie miał najmniejszego zamiaru zawładnąć nim na powrót. Zrezygnowany powoli usiadł, przetarł twarz dłońmi i z pół przymkniętymi oczami powlókł się do łazienki. 
           Było stosunkowo wcześnie, postanowił więc zafundować sobie odprężającą kąpiel w wannie. Powoli zanurzył się w wodzie, przymknął oczy i zaczął analizować wydarzenia poprzedniego wieczora. Pytanie - Z kim knuł Weasley? - ciągle nie dawało mu spokoju. A Draco Malfoy nie lubił  nie wiedzieć. Zaczął układać swój własny plan, aby dotrzeć do tej wiedzy. Co prawda, to co zaproponowała Hermiona było naprawdę dobre i bardzo mu odpowiadało, ale nie zaszkodzi przecież działać dwutorowo. 
              Z Hermioną pograją Łasicowi i jego wspólniczce na nosie. Był pewien, że kilka sugestywnie odegranych scenek w końcu sprowokuje rudzielca do wybuchu i nieostrożnego działania. Z drugiej strony Blaise i dobrze zorganizowana siatka Ślizgonów do śledzenia i umilania życia Weasleyowi. Zwłaszcza umilania... Najbliższe popołudnia bez Hermiony zapowiadały się nad wyraz ciekawie, na knuciu i spiskowaniu, czyli na tym, w czym obaj byli naprawdę nieźli. Miał już kilka pomysłów, ale niezbędna była konsultacja z przyjacielem. Wszak musiały być wprowadzone w życie tak, by nikt nie mógł im nic udowodnić. 
              Gdy zalążek planu " Dziwne wypadki Ronalda Weasleya" powstał już w głowie Smoka, chłopak uśmiechnął się iście diabelsko i wyszedł z wanny. Szybko umył zęby kończąc toaletę szybkim zaklęciem golącym i użyciem wody po goleniu idealnie współgrającej z jego perfumami.
             Zgodnie z prośbą Hermiony, "Załóż jutro coś, z czym nie będzie ci żal się rozstać", nie przykładał uwagi do stroju. Założył dres, który choć nowy, nie był  w jego guście. Wysuszył jedynie włosy i przeczesał je palcami. Spojrzał w lustro, zastanawiając się, co kombinuje Hermiona. Tej części swojego pomysłu nie chciała mu zdradzić, zbywając go krótkim:  -  Jutro się przekonasz. 
             Spojrzał na zegarek by upewnić się, czy nie jest za wcześnie na wizytę w pokoju obok. Pora była idealna. Wysłał jeszcze patronusa do Zabiniego, by ten czekał na niego i Hermionę za pół godziny przed Wielką Salą i podszedł do ściany z ukrytymi drzwiami. Zapukał.
           - Wejdź Malfoy - usłyszał przytłumione zaproszenie. Hermiona najwyraźniej była jeszcze w łazience. - Zaraz będę gotowa i zajmę się tobą.
           - Mrrr... Granger, to zabrzmiało... ciekawie - Draco zamknął drzwi i oparł się o nie. Chwilę później pomyślał, że to było najlepsze co mógł zrobić, bo gdyby nie fakt, że miał solidną podporę, niewątpliwie by się przewrócił kiedy, zobaczył wychodzącą z łazienki dziewczynę.

           Salazarze - pomyślał - za jakie grzechy? I jak ja mam niby trzymać ręce przy sobie?
           Przełknął głośno ślinę, niezdolny do wydania z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zawsze podejrzewał, że pod niekształtnymi, luźnymi ubraniami, jakie zwykła nosić odkąd pamiętał, kryje się całkiem apetyczne ciało, ale to .... 
           Stała w porannych promieniach słońca, natarczywie przenikających do pokoju i wplatających złote refleksy w jej brązowe włosy, zebrane  w luźnego warkocza. Pojedyncze, zbuntowane kosmyki wymykające się ze zniewolenia, nadawały wyrafinowania tej niewinnej fryzurze, odsłaniającej teraz jej twarz i szyję.Tak cholernie seksowną szyję... Zmysłowy widok uzupełniał lekki, ściśle przylegający do ciała  sweterek, z szerokim  dekoltem w łódkę, w znacznej części ukazującym ramiona i idealnie opinający średniej wielkości, kształtny  biust i niżej wcinający się w talię. Ciemna malachitowa zieleń idealnie współgrała  z lekko brzoskwiniowym odcieniem jej skóry, przez co czyniła ją jeszcze bardziej kuszącą. Całości stroju Hermiony dopełniały czarne, obcisłe spodnie, ukazujące w pełnej krasie długie zgrabne nogi, o innych częściach ciała nie wspominając.
           Stał tam, nie mogąc oderwać wzroku, tocząc ze sobą wewnętrzną walkę, aby nie podejść do niej, aby nie posmakować jej skóry, nie zacząć opętańczo całować każdego skrawka jej ciała. O tak, w tamtej chwili miał zdecydowanie baaardzo grzeszne myśli.
           Przymknął oczy i wziął głęboki oddech, usilnie próbując odzyskać panowanie nad własnymi zmysłami i pożądaniem. Nieśmiało zrobił krok do przodu,  później drugi....  
          - Granger.... - zaczął ledwie słyszalnie, zachrypniętym niskim głosem - wyglądasz sadystycznie zjawiskowo... Jak ja mam być grzesznym... ekhm, grzecznym chłopcem, gdy tak szczujesz , hę? - Kiedy skończył mówić stał tuż przed Hermioną opierając swoje czoło o jej.
          - Przesadzasz, to zwykłe mugolskie ciuchy - szepnęła. Ale jego reakcja i słowa miło ją połechtały. Skoro w nim wywołała tak zaskakującą reakcję, to zemsta na Ronie będzie słodka.         
          - Jeśli przesadzam, to co powiesz na to? - przyciągnął ją gwałtownie do siebie tak, że namacalny dowód wrażenia jakie na nim wywarła mogła wyczuć na swoim brzuchu. 
           Przymknęła oczy z zawstydzenia, a na jej policzki zakradł się dość wyraźny rumieniec. Zakłopotana odepchnęła go lekko i pociągnęła w stronę toaletki.
            - Eee... cóż... wybacz, ale będziesz musiał dojść do porozumienia ze swoim... eee... przyjacielem, bo to - wskazała na siebie - jest częścią planu. Zamierzam wyglądać szczująco w każdej możliwej chwili, poza tymi, kiedy będę musiała nosić obowiązkowy mundurek. A teraz zajmiemy się tobą - podsunęła mu pod nos mugolski katalog mody męskiej. - Wybierz sobie coś. 
            - Chcesz ze mnie zrobić mugola? 
            - Chcę z ciebie zrobić  seksowne ciacho, a lekka zmiana wizerunku na mugolski ci nie zaszkodzi. Pamiętaj, że twój ojciec ma raczej rasistowskie poglądy.... Mamy szokować, bardziej niż do tej pory.
            - Sugerujesz, że nie jestem seksowny? 
            - Och, jakże bym śmiała Malfoy drażnić twoje wrażliwe ego... ale... nie zaprzeczam i również nie potwierdzam - odcięła dość cierpko. Nie zamierzała wcale utwierdzać go w jego mniemaniu o własnej atrakcyjności. Już teraz bywał nieznośny i zadufany w sobie. Wiedza, że mimo wszystko jej się podoba jako facet, sprawiłaby tylko, że stałby się jeszcze trudniejszy do wytrzymania.
             - Ranisz moje uczucia, Granger... mmm to - wskazał na jedno ze zdjęć w magazynie. Hermiona przez chwilę przypatrywała się fotografii. Pokiwała z aprobatą głową.
             - Zdejmij bluzę - nakazała.
             - Ponoć nie jestem seksowny, a ty mimo to chcesz mnie rozbierać? - Draco nie przestawał się z nią drażnić, ale posłusznie wykonał polecenie. 
              - Jak się nie ma co się lubi... - burknęła pod nosem i skierowała różdżkę najpierw na koszulkę, transmutując ją w szary sweter w serek  z cienkiej dzianiny, o ton ciemniejszy niż jego oczy. Następnie zmieniła mu dresowe spodnie na czarne eleganckie dżinsy. Przyjrzała mu się krytycznie  i doszła do wniosku, że Draco nawet w worku pokutnym prezentowałby się doskonale. W niemagicznym świecie śmiało mógłby robić karierę modela, i to takiego z najwyższej półki. 
            ~Za taki wygląd powinni karać - pomyślała. Zmieniła jeszcze leżącą na łóżku bluzę w czarną, skórzaną kurtkę idealnie pasującą do całości stroju.   
             - Możemy iść  - rzuciła, wciskając kurtkę w ręce Dracona i sama założyła swoją, również skórzaną.
              - Jak się nie ma co się lubi? - chłopak podążył za nią, napawając się niezwykle powabnym widokiem tylnych części jej ciała. - To co lubisz Granger?
              - Słodka tajemnica, Malfoy, nie interesuj się - uśmiechnęła się do siebie. - Ta wiedza jest ci absolutnie niepotrzebna. 
              - I tak się dowiem.....
              - W jakimś konkretnym celu?....

              Tak przekomarzając się zeszli na dół, gdzie przed Wielką  Salą czekał już na nich  Blaise. Ślizgon, podobnie jak  poprzednio Draco, stał jak zaczarowany, nie mogąc nasycić  oczu widokiem dziewczyny. 
             - Chyba się zakochałem Królowo, rozważałaś może założenie męskiego haremu? 
              - Hmm... jeśli będziesz mnie czcił i wielbił, myślę że mogłabym rozważyć taką opcję, tylko co na to Draco? - W tym momencie blondyn przyciągnął ją mocniej  do siebie i szepnął - Łasic idzie... - a głośniej dodał - nie zamierzam się tobą z nikim  dzielić. Także, wybacz Diable, ale musisz się obejść smakiem.
              Czuł, jak przez chwilę spięła się, ale sekundę później poczuł jej rękę na swoim pasie. Zaskoczył go opanowany ton głosu dziewczyny.
               -  Właściwie Blaise, skoro według niektórych jestem dziwką, to i tak jesteś postrzegany jako jeden z moich kochanków - idealnie wybrała chwilę, gdy Ron ich mijał. - Witaj w klubie rozwiązłej Granger.
               - O czym ty mówisz Hermiono? - początkowo nie mógł pojąć słów dziewczyny,  jednak powiódł wzrokiem za spojrzeniem przyjaciela, wbitym w plecy rudowłosego Gryfona. - Czy ja o czymś nie wiem?
             Hermiona nie wiedziała gdzie podziać oczy, kiedy Draco zdawał  Blaise'owi relację z ostatnich wydarzeń. Choć bardzo starała się zachować obojętność, w kącikach oczu pojawiły jej się łzy. Na chwilę wtuliła twarz w pierś Dracona. Nie przypuszczała ze to będzie takie trudne, ale nie mogła się przecież rozkleić.
 W międzyczasie dołączył do nich David z drobnym chłopakiem o wyraźnie południowej urodzie. 
             - Cześć wszystkim, Ermi - tu złożył delikatny ukłon w kierunku dziewczyny  - To jest właśnie Marco - David wskazał na  młodzieńca, który wpatrywał się w Hermionę jak w obrazek, aż była trochę zażenowana. - Jest z Hiszpanii i Ermi, wybacz mu, ale jest tobą zafascynowany. Ponadto domyśla się kim jesteś, widział medalion i od tamtej chwili nie daje mi spokoju. Dlatego też zainteresowała go ta wczorajsza, tajemnicza rozmowa i mnie o niej powiadomił.
             - Widzisz Blaise, mój harem powiększa się w zastraszającym tempie - roześmiała się, kiedy panowie wymieniali uściski dłoni. Draco nie omieszkał posłać chłopakowi zimnego spojrzenia, tak wymownie mówiącego "trzymaj się od niej z daleka,albo pożałujesz" - Teraz proponuję żebyśmy poszli na śniadanie i możemy się umówić w Trzech Miotłach powiedzmy o trzynastej. Marco dołączysz do nas?
            - Jeśli nie będę przeszkadzał.... byłoby miło - nieśmiało odpowiedział unikając wzroku Malfoya.
            - Nie będziesz - uśmiechnęła się Hermiona - a przy okazji opowiesz nam bezpośrednio co słyszałeś. Może jakieś szczegóły naprowadzą nas na tą drugą osobę...
             
           Draco swoim zwyczajem odprowadził Hermionę do stołu, lecz zamiast, jak to robił dotychczas, ucałować jej dłoń, złożył siarczystego buziaka na jej ustach.
            - Smacznego, kochanie - powiedział wystarczająco głośno, by jego słowa dotarły do tego jednego, konkretnego Gryfona. Kątem oka obserwował reakcję Rona, siedzącego kilka miejsc dalej. Z zadowoleniem zarejestrował zaciśnięte ze złości szczęki Weasleya. Odchodząc rzucił jeszcze lekko, celowo używając imion
             - Neville, o trzynastej w Trzech Miotłach, jest sprawa. Weź Lunę. Ja stawiam. Potter was też to dotyczy - uścisnął rękę Harry'ego i ukłonił się Ginny, którzy właśnie go mijali. Nie oglądając się już za siebie oddalił się do swojego stołu.

          Ginny  aż obróciła się za Ślizgonem, nie mogąc ukryć wrażenia jakie na niej wywarł jego nowy wizerunek. Harry z kolei przypatrywał się Hermionie, jakby widział ja pierwszy raz w życiu.
         - Eee, Herm.... wyglądasz zabójczo - wydukał w końcu.
         - Oboje wyglądacie nieziemsko - dodała Ginny, kiedy już pozbierała szczękę z podłogi - O czym on mówił?
         - O tym że ma zarezerwować stolik w Trzech Miotłach...          - Hermiona, ale myślałem że... - spojrzał na Ginny i ugryzł się w język.
         - Nie, Harry. Przemyślałam to dokładnie i uważam ze Ginny mimo wszystko powinna wiedzieć. Tego nie uda się na dłuższą metę przed nią ukryć... Jest jedną z nas i nie możemy jej wykluczyć... I powinna się dowiedzieć właśnie od nas...
         - O czym wy na Merlina mówicie? - zdezorientowana Ginny przenosiła wzrok z przyjaciółki na chłopaka.
         - Później Ginny, to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy - Harry pogłaskał ją po ręce. -  A ty jak się czujesz Herm?
          - Nadal nie mogę uwierzyć... ale chyba sobie z tym poradzę... jeszcze jedno, Harry, ja i Malfoy... jakby to powiedzieć, od dzisiaj będziemy trochę bardziej udawać... i prosiłabym cię, żebyś nie reagował zbyt impulsywnie...
          - Co to znaczy  "trochę bardziej udawać" ? - Harry spojrzał podejrzliwie na Hermionę.
          - No wiesz....  z większym zaangażowaniem. Nie chciałabym żebyś za każdym razem, gdy na przykład mnie pocałuje czy położy gdzieś rękę, startował do niego z różdżką...  To ma wyglądać bardziej niż wiarygodnie... z resztą, później wszystko wam powiem, teraz tylko uprzedzam, żebyście nie byli zbyt zaskoczeni.
           - Nic z tego nie rozumiem, ale w porządku, postaram się nie zabić Malfoya - Harry wzruszył ramionami i zajął się konsumowaniem jajecznicy. Chwilę jedli w milczeniu. Hermiona wyglądała na odprężoną, ale charakterystyczne zmarszczenie brwi świadczyło o tym, że nad czymś intensywnie myśli.
           - Musimy znaleźć dziewczynę dla Blaise'a - wypaliła niespodziewanie - i to najlepiej Gryfonkę.
            - Od kiedy bawisz się w swatkę? - Ginny spojrzała zaciekawiona na przyjaciółkę, ale ta była nieprzenikniona.
            - No wiesz, trochę mało dziewczyn w tym gronie, a Diabłowi przydałoby się żeńskie towarzystwo... będzie weselej... - wzruszyła od niechcenia ramionami.
               Ale to była tylko maska obojętności. Tak naprawdę z niepokojem myślała o nadchodzących miesiącach i o tym, że już za kilka dni zaczną z Malfoyem ważyć eliksir. Bardzo niebezpieczny dla nich eliksir. Gdzieś w podświadomości tkwiły jej słowa portretu Severusa: "(...) jest zbyt niebezpieczny.... według podań zbyt wielu przypłaciło wykonanie go życiem, zazwyczaj z ręki opętanych przez czarną magię. (...) Źle wypowiedziane zaklęcie, śmierć obojga, opętanie Dracona i twoja dekoncentracja - twoja śmierć, zbyt późno podany eliksir Draconowi - w najlepszym wypadku wpadnie w śpiączkę, może stać się rośliną albo skretyniałym dzieckiem do końca swoich dni, i zapewne kilka innych rzeczy których nie jesteśmy  w stanie przewidzieć." 

            No ale tego akurat nie mogła powiedzieć przyjaciołom, jak również tego, że najzwyklej na świecie martwiła się o Blaisa. Gdyby coś poszło nie tak, gdyby cokolwiek im się stało, Harry i Ginny mieliby siebie nawzajem by się z tym uporać. Draco był tym samym dla Blaise'a, czym Hermiona dla Harry'ego i Ginny. Nie chciała, żeby chłopak został bez jakiegokolwiek wsparcia w przypadku, gdyby zaistniał jeden z czarniejszych scenariuszy i coś się stało Malfoyowi. 
           -  Właściwie jest jedna dziewczyna, która by się nadawała - Ginny wskazała głową na ładną brunetkę z długimi, prostymi włosami siedzącą obok Parvati. - Mary Gore. Już chyba ze dwa lata wypatruje oczy za Blaisem i podkochuje się w nim. Jest półkrwi, z korzeniami w mugolskiej arystokracji. Jej ojciec jest chyba hrabią czy lordem, nie wiem dokładnie, a matka była czystokrwistą czarownicą.
          - To akurat bez znaczenia, chodzi tylko... czy można jej zaufać i czy w razie potrzeby będzie trzymać język za zębami. - Hermiona przyglądała się dyskretnie dziewczynie.
           Była drobna. Buzię o oliwkowej karnacji okalały długie, proste, kruczoczarne włosy. Jednak to jej oczy przykuwały szczególną uwagę. Duże, atramentowe, prawie czarne, w gęstej oprawie długich podkręconych rzęs, piękne... ale przepełnione smutkiem.
           - Co o niej wiesz Ginny? 
           - Niewiele, jest raczej zamknięta w sobie od czasu jak zmarła jej matka, jakieś dwa lata temu. Ale wydaje się w porządku.... dość zdolna, życzliwa... i mimo że nie wygląda, ma spore poczucie humoru. W sumie pasowałaby do Zabiniego.
           -  Dasz radę się z nią umówić w Trzech Miotłach, ale tak z godzinę później niż my się tam spotkamy, tak na czternastą?
          - Myślę że tak...
           
             Hermiona jeszcze raz spojrzała na Mary. W sumie, nie znała gustu Diabła, ale miała przeczucie, że tych dwoje ma szansę się dogadać. Mimo wszystko ten dzień zapowiadał się ciekawie... W tamtej chwili nie wiedziała jeszcze jak bardzo będzie zaskakujący....
             
               
                                               ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

                                         
        Mam jeszcze jedną wiadomość dla miłośniczek SEVMIONE.
Otóż, zebrało się sześć wiedźm, zupełnie różnych, zupełnie przypadkowych i postanowiło coś stworzyć... coś nowego, pisanego spontanicznie, po kawałku i składanego w całość.  Jeśli któraś z was będzie zainteresowana zapraszamy serdecznie. Na razie pierwszy rozdział, ale jesteśmy ciekawe reakcji i zainteresowania...

     http://przyszlosc--bez--przeszlosci.blogspot.com