niedziela, 26 czerwca 2016

# 29 #


 Witajcie! Wiem że nie mam prawa prosić o wybaczenie i nie ma żadnego usprawiedliwienia na tak długą przerwę, ale mimo wszystko ....WYBACZCIE....
Nie mam stałego dostępu do internetu, a mój telefon nie chce współpracować z bloggerem, no i moje życie stoi na głowie. 
Na pocieszenie dodam, ze w między czasie udało mi się napisać kilka dalszych rozdziałów, więc później nie nadążycie z czytaniem, a póki co upraszam o cierpliwość i kajam się z nadzieją że ktoś tu jeszcze zagląda.
Asieńko, wielkie dzięki za pomoc z zaklęciem....



              Zostały tylko cztery krótkie dni do zbliżającego się nowiu, który przypadał w nocy z czwartku na piątek. Dopiero po rozmowie z Gregoriusem uświadomili sobie z jak niestabilnymi połączeniami składników będą pracować. Całe niedzielne popołudnie spędzili na rozmowie o eliksirze który będą warzyć, o ingrediencjach tak rzadkich że  o niektórych nawet nigdy nie słyszeli, nie mówiąc już o tym że ich nie widzieli. Na szczęście nie musieli się martwić ich zdobyciem. Ku ich niemałemu szokowi, piwnice Dworu kryły w sobie wiele niespodzianek, a najbardziej zaskakującą było odkrycie w pełni wyposażonego i zaopatrzonego laboratorium o porównywalnej powierzchni co pracownia eliksirów w Hogwarcie. Oboje zachowywali się jak dwoje rozentuzjazmowanych dzieci, rozpakowujących wymarzone prezenty gwiazdkowe. Było tam dosłownie wszystko o czym może marzyć warzyciel eliksirów. Kociołki zwykłe, miedziane, ze srebrną lub złotą powłoką wewnętrzną, małe i olbrzymie zajmowały ogromną szafę stojącą w rogu pomieszczenia. Pomniejsze szafki zawierały przeróżne naczynia, tygle, moździerze, menzurki w różnych rozmiarach, precyzyjne kroplomierze, wagi, miarki i miareczki,  oraz wiele innych rzeczy których przeznaczenia mogli się tylko domyślać. W szufladach znaleźli kilka kompletów noży, posegregowanych z uwzględnieniem materiału z jakiego zostały wykonane. Środek pomieszczenia zajmował ogromny blat roboczy, z miejscem na co najmniej cztery stanowiska pracy.
             Hermiona niemal z namaszczeniem dotykała poszczególnych przedmiotów i mebli. Na chwilę przystanęła przy regale wypełnionym księgami i specjalistycznymi pismami z dziedziny eliksirów. Niektóre z nich wyglądały na bardzo wiekowe, z tytułami pisanymi runami, greką lub łaciną. Niedomówieniem było twierdzić że były to białe kruki. To były najprawdopodobniej jedyne egzemplarze mające setki, jeśli nie tysiące lat. Nawet Gregorius widząc niektóre z pozycji wydawał z siebie odgłosy świadczące o najwyższym stopniu zachwytu i niedowierzania. Jednak apogeum zachwytu nasza dwójka prefektów osiągnęła, kiedy otworzyła jedne z dwóch par drzwi, za którymi krył się magazyn z ingriedencjami. Pomieszczenie było większe niż ich sypialnie w szkole, zastawione po sam sufit niezliczoną ilością regałów ze słojami przeróżnej wielkości, chyba ze wszystkimi możliwymi składnikami do sporządzania eliksirów.
Kiedy otrząsnęli się już z wizualnego szoku i wrócili do salonu, dowiedzieli się, że tylko znikoma cześć tego bogatego wyposażenia należała do Severusa. Zdążył jedynie przenieść swoje  laboratorium z rodzinnego domu.  To, czy Draco przeniesie tutaj prywatną pracownię Mistrza Eliksirów z Hogwartu, Sewerus pozostawił w gestii chrześniaka, który na razie postanowił że pozostanie ona w szkole. Zawsze dobrze mieć swobodny dostęp do pracowni w szkole, bez potrzeby błagania Slughorna o pozwolenie, tym bardziej teraz, kiedy będą się przygotowywali pod okiem Gregoriusa. 
To było bardzo bogate w wiedzę i ciekawe popołudnie. Do Hogwartu wrócili tuż przed ciszą nocną, zaopatrzeni w pierwszą część przepisu na eliksir i literaturę dotyczącą składników potrzebnych na tym etapie. Czekały ich trzy bardzo pracowite dni. Musieli dowiedzieć się absolutnie wszystkiego na temat jadu Tajpana Pustynnego, najprawdopodobniej najbardziej jadowitego węża na świecie, poznać właściwości szyszkojagód jałowca fenickiego czy też sproszkowanej skorupy jaj smoczych. Dlatego już od poniedziałkowego śniadania  Hermiona i Draco byli nieobecni duchem i całkowicie pogrążeni w lekturze.
Trudność stanowił fakt, że księga którą dał im Gregorius była tylko jedna i w dodatku pisana runami. Oboje nie mieli problemów z czytaniem run, jednak było to bardziej czasochłonne, dlatego wykorzystywali każdą wolną chwilę, nawet przerwy między zajęciami. Stanowili dość ciekawy widok, kiedy wciśnięci gdzieś w kąt korytarza nie podnosili nosów znad księgi albo sprzeczali  półgłosem co do przekładanego tekstu. Jeśli chodzi o Hermionę, to taki widok nie był niczym szczególnym, natomiast Draco stanowił niemałą sensację. Chociaż  chłopak zawsze przykładał się do nauki,  robił to zazwyczaj w zaciszu swojego pokoju albo biblioteki, ale nigdy nie był widywany z książką publicznie.

           Poniedziałkowe zajęcia kończył blok podwójnych eliksirów. Naczelna para Hogwartu w oczekiwaniu na rozpoczęcie zajęć właśnie toczyła zawziętą dyskusję nad właściwościami trójbarwnego szkarłatu, kiedy drzwi od pracowni się otworzyły i stanął w nich Mistrz Gregorius. Większość  grupy wymieniła między sobą skonsternowane spojrzenia,  jedynie Draco i Hermiona nie wyglądali na zaskoczonych. Byli wręcz rozbawieni widząc wysiłki Mistrza przed nie składaniem hołdu dziewczynie. Poprzedniego popołudnia długo przekonywała go, w jak niezręcznej sytuacji ją to stawia i że wolałaby nie musieć wciąż się tłumaczyć z atencji jaką jej oddaje starszy czarodziej. W końcu przeważył głos Severusa o konieczności zachowania dyskrecji przynajmniej do końca pracy nad eliksirem. 
           Kiedy wszyscy zajęli już miejsca, na ich stanowiskach pojawiły się zamknięte paczuszki.
           - No dobrze - rozległ się ciepły głos, znacznie silniejszy niż można by się spodziewać po nowym nauczycielu. - Jak wiecie nazywam się Gregorius i jestem Mistrzem Eliksirów, ale to już wiecie.  Możecie się  również domyślać, że wasz były nauczyciel, Severus Snape był moim uczniem i jemu przekazałem całą swoją wiedzę... ale, ten nieznośny chłopak dał  się niestety zabić... co po raz kolejny zmusza mnie do wyszkolenia mojego następcy. Niektóre tajniki tej sztuki przechodzą jedynie  z mistrza na ucznia, nie są nigdzie opisane, a nie możemy sobie pozwolić by odeszły w zapomnienie. Taki talent jakim obdarzony był Severus trudno znaleźć, ale nie tracę nadziei, że mimo wszystko znajdę osobę godną powierzenia jej najskrytszych tajemnic największych mistrzów. Dlatego przez jakiś czas będę prowadził wspólnie z Horacym zajęcia - Slughorn wyłonił się z czeluści magazynu i dość niepewnie spojrzał na Gregoriusa. Był dość dobrym warzycielem, posiadał nawet tytuł mistrzowski, ale przy osławionym Greku czuł się niczym mrówka przy słoniu i jak nigdy wcześnie obawiał się kompromitacji. Dlatego też postanowił się nie wychylać, tylko karnie poddać woli Mistrza by nie stracić resztek autorytetu jaki posiadał i zaszył  w pomieszczeniu przylegającym do klasy. Jego lekcje były zazwyczaj nudne jak flaki z olejem i nigdy nie wykraczały poza program i podręcznik.
           - Dziś popracujemy nieco inaczej, ale zanim to nastąpi chciałbym abyście przygotowali swoje stanowiska pracy - Gregorius omiótł salę przenikliwym wzrokiem. Zrozumienie tego co właśnie powiedział, znalazł jedynie w kilku spojrzeniach. - W tych pudełkach macie wszystko czego będziecie dziś potrzebować, a eliksir Stephensa powinniście doskonale znać przynajmniej w teorii. Ale... dziś zrobicie go w trochę inny sposób niż jest to opisane w podręcznikach - uśmiechnął się tajemniczo. - Teraz proszę, przygotujcie swoje stanowiska.
          Przez klasę przebiegł szmer szeptów i większość spojrzeń skierowała się na Hermionę i Draco. Oboje zdjęli szaty wierzchnie, założyli fartuchy ochronne i zaczęli rozkładać zawartość pudełek przed sobą. Pogrupowali składniki według kolejności dodawania, a   wszelkie narzędzia ułożyli tak, by były pod ręką.
          - Porządek i dobra organizacja na stanowisku pracy zapobiega pomyłkom i wypadkom. - Gregorius uśmiechnął się do swojej protegowanej pary i zaczął przechadzać się po klasie, uważnie przyglądając innym. - Są eliksiry, jak zapewne dobrze wiecie, przy warzeniu których najmniejszy błąd może kosztować życie, albo w najlepszym wypadku poważne kalectwo. W tej dziedzinie nie ma miejsca na pomyłki. 
         Dwukrotnie jeszcze przeszedł po sali, nikomu nie zwracając na nic uwagi, ani nikogo nie poprawiając niczego na ich stolikach. Czasem się tylko lekko uśmiechnął czy ze zdziwieniem pokręcił głową. Przez chwilę wpatrywał się w Slughorna z taką dezaprobatą, że Draco i Hermiona nie mogli sobie odmówić porozumiewawczego spojrzenia i grymasu rozbawienia, gdy nauczyciel skulił się w sobie i nie wiedział gdzie uciec wzrokiem. W końcu Mistrz podszedł do nich, oparł się o stolik i mruknął tak, by tylko oni mogli usłyszeć, a wyglądało jakby mówił do siebie.
             - Merlinie, tu są może ze cztery osoby poza wami, które mają jakieś pojęcie o tym co robią. No nic, bawmy się dalej. - Podniósł ze stolika Hermiony czarny korzeń.
             - Kto mi powie, w jakich przypadkach stosuje się eliksir Stephensa i jakie są jego wady kiedy przygotowywany jest w tradycyjny sposób?  - poza rękoma Hermiony i Draco, którzy podnieśli je tylko dla zasady, w górze znalazła się tylko jedna ręka, krukona, Andrew Bitza - Gregorius puścił oczko do prefektów i wywołał ciemnowłosego chłopaka.
             - No więc... - trochę zaskoczony Krukon zaczął niepewnym głosem - stosowany jest przy ukąszenich większości gatunków żmij oraz węży i jest bardzo nietrwały.
            - Prawie poprawnie, Hermiono chcesz coś dodać?
            - W sumie to tak.  Eliksir Stephensa jest skutecznym lekiem na ukąszenia wszelkiego rodzaju gadów, lecz bardzo trudny w zastosowaniu. Musi być podany zaraz po przygotowaniu, jednak nie później niż pół godziny po ugryzieniu, co praktycznie wyklucza jego stosownie, z uwagi na czas potrzebny do przygotowania, który wynosi w/g przepisu 50 minut. Uzdrowiciel musiałby być jasnowidzem.
            - No więc czemu w ogóle jest rozważany w użyciu, a co więcej, włączony do programu nauczania? Ma ktoś jakiś pomysł poza Hermioną i Draconem? - Rozejrzał się po klasie  - Nikt? - pokręcił z kwaśną miną głową i mruknął do siebie. - Teraz zaczynam rozumieć narzekania Severusa - Draco? - dodał głośniej.
             - Istnieje możliwość przygotowania trwałej bazy eliksiru, którą można  przechowywać przez dłuższy czas i wtedy wykończenie eliksiru zajmuje maksymalnie kwadrans. Do wykonania bazy potrzebny jest wtedy przepływ magii dwóch osób i nasycenie nią składników...
             - Wystarczy chłopcze, i tak chyba tylko my troje wiemy o czym mówisz. Mimo wszystko zobaczymy na co was wszystkich stać - podniósł trzymany w ręce korzeń do góry. - Zacznijcie kroić wężomord. Ja dobiorę was w tym czasie w pary i nie interesują mnie żadne wasze animozje i antypatie. - Odwrócił się do Hermiony i Dracona - Wy możecie zacząć razem od razu, a każda kolejna wybrana przeze mnie para będzie się na was wzorowała. Noże których dziś będziecie używać, mają rdzenie podobnie jak różdżki i działają na podobnej zasadzie. Mają za zadanie nasycać składniki waszą magią. Jedno co musicie zrobić, to połączyć  moc. Zaklęcie znacie? - Hermiona skinęła głową w potwierdzeniu, ale prawie natychmiast rozejrzała się po kolegach.
           - Ale przecież...
           - I co z tego? - szelmowski uśmiech wpełzł na usta Gregoriusa. Nawet Draco nie mógł zrozumieć o co chodzi tej dwójce. Posłał pytające spojrzenie dziewczynie.
           - O czym wy mówicie? - Hermiona odwróciła się do niego i szeptem wyjaśniła.
           - To zaklęcie bezróżdżkowe i prawdopodobnie nikt nie będzie w stanie go rzucić poprawnie. A ta cała lekcja to zakamuflowany trening dla nas.
           - Dokładnie moja droga, macie wystarczająco dużo zajęć i stresu. Pomyślałem więc, by was dodatkowo nie obciążać i wkomponować to w planowe lekcje. Reszcie nie zaszkodzi a wam zaoszczędzi czas - Gregorius mimo rozmowy z nimi uważnie przyglądał się poczynaniom reszty. -  No dobra, idę udawać dalej a wy działajcie.
          Hermiona podwinęła rękawy koszuli i splotła włosy w ciasnego warkocza. 
          - Kto kroi? - odchyliła lekko głowę w kierunku Draco, który stał za nią i kończył podwijanie rękawów.
          - Wygodniej będzie tobie, tylko oszczędź moje palce. Czasem się przydają, a zdecydowanie nie ma ich na liście składników.
          - Taa, pomyślę... Swoją drogą, eliksir z Malfoya... hmm ... nie znajduję zastosowania - zripostowała zadziornie, ale natychmiast spoważniała. - Złap mnie powyżej nadgarstka, tak żebyś nie krępował moich ruchów - Draco uchwycił wściekłe spojrzenie Weasleya. Nie mógł sobie odmówić, by nie powkurzać chłopaka. Przysunął się bliżej do Hermiony i zdecydowanie zbyt  zmysłowym ruchem zsunął dłonią po długości jej ręki i delikatnie zamknął szczupłe palce w miejscu o którym mówiła. Zamruczał, gdy poczuł jak dziewczyna zadrżała.
           - Tak może być? - nachylił się do jej ucha. Jak dobrze było trzymać ją znowu tak blisko siebie. Od czasu wieczora przed kominkiem skutecznie unikała bliskości i trzymała się na dystans.
           - Malfoy, opanuj swoje zapędy - wysyczała przez zaciśnięte zęby,  jednocześnie delikatnie kładąc rękę na jego lewej dłoni. Wyrzuciła z głowy niepokojącą myśl o delikatności skóry Ślizgona, o jego zadbanych dłoniach i tym jak na nią działa jego dotyk. Zepchnęła te myśli w najdalsze zakamarki mózgu i otoczyła barierami. Dziękowała sobie za samozaparcie i godziny ćwiczeń w opanowaniu oklumencji. 
          - No co... lubię patrzeć jak Weasley płonie z wściekłości, chociaż lubię też mieć ciebie tak blisko. Nie dziw się że wykorzystuję każdą możliwą sytuację skarbie.. 
           - Zamknij się i daj mi się skupić, chyba że ty chcesz zacząć rzucić zaklęcie. A... i do końca warzenia nie możemy zerwać kontaktu. - Było dość istotne kto zacznie, a Draco mimo wielu zdolności nie czuł się pewnie w magii bezróżdżkowej. Wolał zdać się na umiejętności dziewczyny i po prostu do niej dołączyć.
           - Jeśli chodzi o mnie to możemy tak zostać na dłużej - gdy poczuł jak ściska jego palce syknął - już dobrze, milczę...
           - Dobra, zaklęcie trzeba rzucić trzy razy, najpierw ja, potem ty i trzeci raz razem. Gotowy? - Gdy potwierdził wzięła kilka głębokich oddechów, zamknęła oczy i wyszeptała :
           - Contexunt Potentiam Magicam - poczuła jak jej magia zaczyna krążyć kumulując się w miejscach stykania się ich skóry. Dobiegł ją szept Draco. Gdy wypowiedział zaklęcie poczuła ciepło płynące z jego skóry. Ścisnęła dłoń Dracona dając mu sygnał.
           - Contexunt Potentiam Magicam - wyskandowali oboje i poczuli jak niewidzialne wiązki przenikają przez ich skórę i łączą się. Draco przysunął się jeszcze bliżej, tak że nie można było wcisnąć między nich nawet szpilki. Moc dziewczyny była ogromna, dużo potężniejsza od jego własnej, ale za razem  spokojna i poukładana.
             - Salazarze... to niesamowite... to lepsze niż sex ... taki spokój i potęga... - Hermiona,  sama pod olbrzymim wrażeniem tego połączenia uśmiechnęła się na słowa partnera. Osobiście jednak nie skomentowała swoich odczuć. Magia Draco była gorąca i zbuntowana. Ciepło  przenikało każdą komórkę jej ciała, które zaczęło reagować w dość specyficzny sposób. Dużo kosztowało ją by przełamać nieodpartą chęć odwrócenia się i wtulenia w ramiona chłopaka. Zawsze gdy był zbyt blisko walczyła z podobnymi odczuciami, ale tym razem to było coś więcej.
              - W jednym na pewno masz rację, to niesamowite - bardzo starała się aby jej głos nie drżał i nie wyrażał żadnych emocji. - Jak myślisz? Ktoś jeszcze to poczuje? - Oboje rozejrzeli się po klasie i połączonych już niektórych parach.
             Blaise i Ginny, Harry i jakaś krukonka, którą znali jedynie z widzenia, Mary i Andrew, McLaggen i Milicenta,  Padma Patil i Anthony Goldstein, Parvati i Terry Boot oraz para nad parami, Parkinson i Weasley, którzy patrzyli na siebie z wyraźną wrogością, a oboje byli bliżsi do kłótni niż współpracy. Draco wzruszył ramionami.
               - Bo ja wiem... stawiam na Diabła i Wiewiórę i może któregoś z Kruczków... - i jakby jego słowa się potwierdziły, bo na twarzy jego najlepszego przyjaciela zawitało zaskoczenie i jakby błogość. Hermiona modliła się w duchu żeby Harry nie dał się ponieść emocjom, ale Gryfon wyraźnie koncentrował się na rzucaniu zaklęcia. Kilka chwil później doszła do wniosku, że najwidoczniej dzięki Krukonce z którą był w parze, jemu również udało się poznać to niesamowite uczucie połączenia mocy. Najwyraźniej dziewczynie bardzo zależało by wypaść dobrze w oczach Mistrza Gregoriusa,  bo wyraźnie przejęła przywództwo w ich parze i komenderowała Harrym.
            Skupili się na własnym eliksirze i pracowali bez wytchnienia. Początkowo szło im to trochę niezgrabnie, ale z każdą minutą ich ruchy stawały się coraz spójniejsze i płynniejsze, nabierały też coraz więcej gracji i dostojeństwa. Również ich wewnętrzne odczucia zmieniały się wraz z upływającym czasem. Od momentu wypowiedzenia zaklęcia ich moce początkowo walczyły ze sobą, później jakby oswajały i poznawały, by w końcowym efekcie zespolić się  i współdziałać. Cały czas nie mogli wyzbyć się podniecenia, zupełnie jakby coś od środka pobudzało ich zmysły. Kiedy pół godziny później zakończyli pracę oboje, odwlekali moment zakończenia trwania zaklęcia. 
          - Nie przerywaj jeszcze, proszę - Draco wyszeptał wprost do ucha Hermiony. 
          - Czego mam nie przerywać? - Sama nieco otumaniona tym niezwykłym połączeniem w pierwszej chwili nie zrozumiała o czym chłopak mówi. Dopiero gdy zsunął rękę z jej nadgarstka i splótł ich palce przyszło zrozumienie i otrzeźwienie. - Co ty na Merlina robisz?
         - Delektuję się... - wymruczał wyraźnie z siebie zadowolony. Uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie, a to był właśnie taki moment. - Z tym rumieńcem ci do twarzy...
         - Malfoy, kretynie, jakbyś nie zauważył jesteśmy  na zajęciach...
         - I co z tego skoro nikt na nas nie patrzy. Lepiej spójrz na Diabła i Wiewiórę. Całkiem ciekawy widok. - Hermiona omiotła wzrokiem salę i zatrzymała spojrzenie na wspomnianej parze. Wyraz błogości na twarzy przyjaciółki był tak wymowny, że z niepokojem spojrzała na Harry'ego. Ten jednak również był wręcz przyklejony do swojej partnerki i nie zwracał uwagi na otoczenie. Blaise prawie bezwstydnie wtulał się w plecy Ginny. Nos zanurzył w rudych włosach Gryfonki i wydawał się trwać w swoistej ekstazie delektując bliskością dziewczyny, której to najwyraźniej wcale nie przeszkadzało. Hermiona odszukała wzrokiem Mary. Dziewczyna smutno patrzyła na odurzonego zaklęciem Blaise'a. Najwidoczniej jej nie dane było zaznać obezwładniających skutków zaklęcia i wyobrażała sobie niestworzone rzeczy.
             - Cholera - szepnęła Hermiona. - Trzeba go jakoś rozproszyć, tylko nie wiem jak... Spójrz na Mary...
             - Ech, kobiety - westchnął. I chociaż wolałby nadal trwać w tej niesamowitej bliskości, cmoknął tylko Hermionę w skroń. - Skończyliśmy!
            Jedno słowo, wypowiedziane zdecydowanie zbyt głośno spowodowało że większość zgromadzonych w klasie podskoczyła przy swoich stolikach i obdarzyła Draco wściekłym wzrokiem.
             -  No co? - Chłopak wzruszył ramionami i niewinnym wzrokiem kontrował wściekłe spojrzenia. - Wymskło mi się... To zaklęcie... ono jest niesamowite... 
             - A tak, celowo nie do końca wyjaśniłem wam jego działanie - Gregorius który stał już przy kociołku Hermiony i Dracona z uśmiechem popatrzył na ich wciąż splecione ręce. - Poczekamy jak reszta skończy i wyjaśnię wam trochę więcej. - Uważnie przyjrzał się zawartości kociołka i jednym słowem skwitował efekty ich pracy. - Perfekcyjny!
              - Dziękujemy...
              - Jak wrażenia? - w oczach Gregoriusa zatańczyły zadziorne ogniki. 
              - Ekstatyczne! - Draco rozciągnął usta w sugestywnym uśmiechu, tak że nikt nie miał wątpliwości do czego porównuje działanie zaklęcia, czym zasłużył sobie na potężnego kuksańca w żebra od Hermiony.
               - Malfoy, zachowuj się kretynie...
               - Ej, no... Nie moja wina że nie masz do czego porównać skarbie - z lubością patrzył jak twarz Hermiony przybiera intensywnie różowy odcień. - Obiecuję, że nadrobimy najszybciej jak to tylko będzie możliwe...
               - W twoich snach padalcu...
               - Hmm. to też jest niezłe, ale bez porównania do rzeczywistości...- Hermiona spojrzała na niego z zaciekawieniem, które w tej chwili przyćmiło jej wściekłość. Czyżby właśnie się przyznał że śni o niej? Że śni o niej w ten sposób? Poczuła ciepło rozlewające się po jej wnętrzu i kumulujące w dolnych partiach brzucha. Słowa Dracona spotęgowały stan podniecenia który narzuciło im zaklęcie. Zawstydzona spuściła wzrok i wbiła go w ich splecione dłonie. 
            - Finite... - szepnęła i szybko wyzwoliła swoje ręce. Dla zamaskowania swojego zawstydzenia zaczęła sprzątać blat. - Ani słowa więcej - wysyczała przez zęby, bardziej czując niż widząc że  Draco otwiera usta, by zaprotestować nagłemu osamotnieniu zmysłów.
           - Ale to było naprawdę baaardzo zmysłowe doświadczenie, dlaczego przerwałaś? 
           - Pomyślmy... bo wygadywałeś bzdury? A może dlatego że po prostu jesteśmy na lekcji? 
           - Oj tam... -   chciał powiedzieć że przecież nikomu to nie przeszkadzało ale przerwał mu Gregorius.
           - No dobrze, widzę że już wszyscy skończyli, ale tylko czterem parom udało się poprawnie rzucić  zaklęcie i połączyć swoje magiczne moce i tylko cztery eliksiry nadają się do wysłania do skrzydła szpitalnego. Całej ósemce gorąco gratuluję, choć jeden z nich wyróżnia się swoją doskonałością. - Skłonił się w kierunku Hermiony i Dracona. Krukonka która była w parze z Harry'm skrzywiła się.
            - Ktoś tu zdecydowanie ma fory, więc po co to wszystko? - wysapała pod nosem wyraźnie zła na werdykt Mistrza. Przecież tak bardzo się starała, a znowu ta przemądrzała Gryfonka była od niej lepsza.  Obrzuciła nieprzychylnym spojrzeniem Hermionę.
            - Nikt tu nie ma żadnych forów, a jedynie wrodzone zdolności moja droga, a zawiść nie jest dobrym doradcą - Gregorius popatrzył z uwagą na dziewczynę. - Mogę już teraz ci powiedzieć drogie dziecko, że nie powinnaś upatrywać swojej przyszłości w tej dziedzinie. Potrafisz poprawnie uwarzyć większość eliksirów, co może ci zapewnić zatrudnienie w jakiejś podrzędnej firmie,może nawet zdobędziesz tytuł mistrza, jeśli znajdzie się ktoś zdesperowany na tyle, by cię przyjąć na nauki,  ale nigdy nie osiągniesz w tej dziedzinie prawdziwego mistrzostwa. Więc z łaski swojej, nigdy więcej nie podważaj moich słów i decyzji bo przestanę być miły. - Z każdym słowem jego głos był coraz bardziej formalny i budzący respekt. Krukonka pomimo źle ukrywanej wściekłości skuliła  się i spuściła wzrok. Nie odezwała się już ani słowem. 
              - No a wracając do tematu, macie jakieś pytania? A może ktoś chce podzielić się swoimi wrażeniami? - Przez chwilę panowała niczym nie zmącona cisza. W końcu Anthony, mocno zawstydzony odchrząknął i odezwał się niepewnie.
             - Poza tym że czułem jakbym dysponował swoją i Padmy magią, to... moje zmysły zaczęły szaleć z pożądania... chociaż poza tym że po prostu lubię Padmę, to nigdy o niej nie myślałem w ten sposób. Ale mimo to, potrafiliśmy skupić się na eliksirze. Ale z drugiej strony, miałem wrażenie jakby to zaklęcie chciało żebyśmy... no wiecie... - rozejrzał się po klasie i wzruszył ramionami.
            - Poniekąd masz rację, a pozostali? 
            - Podobnie - Harry przepraszająco spojrzał na Ginny.
            Blaise i Ginny popatrzyli na siebie, jakby nie do końca chcieli się dzielić swoimi odczuciami, ale pokiwali głowami zgadzając się z przedmówcami. Wszyscy jednak wpatrywali się w nich z zaciekawieniem. Hermiona podświadomie czuła że ta dwójka doświadczyła czegoś więcej niż pozostali. Gregorius chyba zorientował się w sytuacji, bo nie czekał na odpowiedź, a zdanie Dracona wszyscy poznali już wcześniej.
           - Zaklęcie splatania mocy mogłoby być najbardziej niebezpiecznym zaklęciem pożądania, jakie kiedykolwiek zostało stworzone, gdyby nie sposób jego rzucania. Musi być dobrowolne, nie da się go rzucić samemu, ani na kogoś. Ci, którym się to udało przekonali się na własnej skórze jak bardzo jest zwodnicze. Może nie powinienem tego mówić w ten sposób, ale najprostsze stwierdzenia są najlepsze. To tak jakby wasze magiczne moce, odbywały ze sobą akt miłosny, tym samym zniewalały wasze zmysły. - W pracowni zapanowała głucha cisza. - To bardzo stara i silna magia wywodząca się z tej najczystszej elementarnej, dostępna dla bardzo silnych magicznie jednostek.  Jestem pod wrażeniem, że aż tylu osobom w tej grupie udało się tego dokonać, jednak tylko dwoje z was potrafiło w zupełności oprzeć się zniewoleniu zmysłów, przez co ich eliksir wypadł najlepiej. A tylko potężni czarodzieje potrafią się nie dać temu ponieść.
            - Są jakieś skutki uboczne tego zaklęcia? Właściwie to chodzi mi o to, jak długo można poddawać się temu zaklęciu - Hermionie, która szybko przeanalizowała usłyszane informacje zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza w głowie. Przecież będą z Malfoyem pod wpływem tego  zaklęcia przez sześć godzin... 
             - W waszym przypadku Hermiono, śmiem przypuszczać że takich ograniczeń nie ma, a nawet jeśli, to byłyby to długie godziny - Gregorius uśmiechnął się ze zrozumieniem jej obiekcji. Jego wzrok spoczął na Blaisie i Ginny . - Natomiast w przypadku tej pary, cóż, wystarczy że powiem iż byli już na skraju zatracenia. Oj, nie patrzcie tak na mnie.Dla spokoju duszy waszych i waszych partnerów możecie być całkiem spokojni, nie ma to nic wspólnego z waszymi rzeczywistymi sympatiami i uczuciami. Abyście dogłębniej mogli to zrozumieć, macie tydzień na samodzielne wyszukanie wiadomości na temat Contexunt Potentiam Magicam i jego zastosowania przy tworzeniu eliksirów.Wtedy wrócimy do tematu jeśli będziecie mieli jakieś dodatkowe pytania. A na dzisiaj to wszystko i do zobaczenia za tydzień.
     
          Kiedy wszyscy opuszczali pracownię z Hermiony jakby zeszło powietrze. Opadła na swoje miejsce i dłuższą chwilę wpatrywała się niewidzącym wzrokiem przed siebie. Draco nie wiedząc co zrobić, niepewnie przysiadł obok dziewczyny i czekał na jakąkolwiek reakcję z jej strony.
            - Coś cię martwi Pani? - wzdrygnęła się na słowa Gregoriusa. O ile wymogła na nim, by w obecności innych traktował ją jak zwykłą uczennicę, to w momentach gdy byli sami, albo wśród wtajemniczonych zachowywał się jak usłużny poddany. 
            - Hermiona, mam na imię Hermiona - westchnęła - i tak, martwi mnie fakt, że nikt nam wcześniej nie powiedział o mocy tego zaklęcia. Co jeśli nie damy rady? Jeśli to przeklęte zaklęcie nami zawładnie? - spojrzała na chłopaka, ale natrafiła na maskę. 
             - Cóż, wtedy czeka was trochę przyjemnie spędzonego czasu w sypialni - Mistrz powiedział cicho sam zawstydzony tymi słowami. - Ale, jak już wcześniej powiedziałem, nie widzę powodów dla których miałabyś się tym martwić. Wam się to uda.
             - Skąd ta pewność? - prawie warknęła, a Gregorius uśmiechnął się ciepło.
             - Bo przeszliście próbę pomyślnie. Widzisz, to zaklęcie ma największą siłę oddziaływania w pierwszych kilkunastu minutach. Choć zapewne odczuwaliście przyciąganie przez cały czas, to doskonale nad nim panowaliście, byliście w stanie rozmawiać, a nawet żartować, podczas gdy pozostali byli wręcz otumanieni. Jeśli nadal masz jakieś obiekcje, proponuję abyśmy spotkali się wieczorem. Popracujecie nad jakimś eliksirem, który wymaga dłuższego czasu poddawania się połączeniu mocy i sama się przekonasz o waszych możliwościach. Ja ze swojej strony mogę cię zapewnić, że nie dopuszczę do żadnej niepożądanej sytuacji.
             - No dobrze, to o dziewiętnastej w laboratorium Severusa, ale nie dłużej niż trzy godziny. Mamy dzisiaj dyżur - odpowiedziała nie do końca pewnym głosem. - Do zobaczenia po kolacji Mistrzu Gregoriusie. - Szybko spakowała swoje rzeczy i wyszła z sali. Draco, widząc że dziewczyna jest wyraźnie zła, wzruszył tylko ramionami i podążył za nią. Nie odważył się jednak odezwać, choć zżerała go ciekawość co takiego tak bardzo zdenerwowało Gryfonkę.
            W milczeniu doszli do ściany która ukrywała wejście do salonu wspólnego Domu Węża. Hermiona zatrzymała się i lodowatym tonem zapytała.
             - Zostajesz u Zabiniego czy idziesz ze mną do biblioteki?
             - Wolałbym wrócić do  dormitorium, mam parę prac do napisania - odpowiedział rzeczowo, ale stosunkowo miękko, cały czas próbując nawiązać z dziewczyną kontakt wzrokowy. Ona jednak usilnie starała się d tego nie dopuścić. Zrezygnowany wskazał głową na ścianę. - Idziemy na skróty?
             To że jako prefekci naczelni mogli korzystać z wewnętrznej sieci Fiuu w zamku znacznie ułatwiało im poruszanie i pozwalało zaoszczędzić czas. Hermiona skinęła głową.
            - W sumie... możemy - odpowiedziała lakonicznie i niechętnie weszła do pokoju wspólnego węży. Nie lubiła tego pomieszczenia, czuła się w nim jak intruz i starała korzystać jak najrzadziej z tego udogodnienia. Na szczęście w salonie siedziało tylko kilku uczniów z młodszych roczników. Chwilę później już wchodzili w szmaragdowe płomienie,
               W salonie Prefektów natknęli się na Davida, który czekał na Hermionę i ich dodatkowe zajęcia. Dziewczyna jednak wymówiła się i tylko powierzyła Grekowi pieczę nad Draconem. Zostawiła swoją torbę w sypialni i zapowiadając że na pewno wróci przed kolacją pognała do biblioteki. Wróciła gdy panowie wychodzili już na kolację. Podczas posiłku była równie milcząca co skupiona na sobie tylko wiadomych przemyśleniach, aż wszyscy zaczęli przyglądać jej się z niepokojem. Kiedy oświadczyła że nic jej nie jest i że tylko musi coś przemyśleć przyjaciele dali jej spokój, uznawszy że puki jest w takim stanie niczego z niej nie wyciągną. Jedynie Draco był coraz bardziej niespokojny. Przypuszczał że dziwne zachowanie dziewczyny ma coś wspólnego nie tylko z dzisiejszą lekcją eliksirów, ale również z jego osobą. Ich dodatkowe zajęcia z Gregoriusem też były dziwnie milczące, bez dziesiątek pytań  wypływających z ust Gryfonki, a to już było tak niepojęte, że przez chwilę zastanawiał się czy ktoś aby nie podmienił dziewczyny. Przez cały wieczorny patrol jej milczenie doprowadzało go do białej gorączki, więc gdy w końcu znaleźli się w jej sypialni nie zamierzał dłużej znosić jej dziwnego zachowania.
             - Porozmawiaj ze mną Granger - prawie krzyknął przytrzymując ją za ramiona. - Co cię do diabła ugryzło?
              Przez kilka sekund beznamiętnie wpatrywała się w szare tęczówki chłopaka, jakby w ogóle rozważała odpowiedź.    
             - Och no nie wiem, może fakt że nam wszystkiego nie mówią i mam wrażenie że to jeszcze nie koniec rewelacji, albo może niewybredne teksty mojego "chłopaka na niby" na lekcji, jakby wszyscy musieli wiedzieć że jestem dziewicą - złapała za dłonie Ślizgona i zdjęła je ze swoich ramion. Przez chwilę milczała po czym już ciszej dodała odwracając głowę. - A najbardziej to, że... ech, krótko mówiąc wolałabym mieć wpływ na to z kim i jak przeżyję swój pierwszy raz, a nie że stanie się to pod wpływem jakiegoś głupiego zaklęcia.
             - Naprawdę tak bardzo przeraża cię myśl, że moglibyśmy razem wylądować w łóżku?- zanim dobrze pomyślał co mówi, słowa już opuściły jego usta. 
           - Typowy facet - westchnęła i rzucając przez ramię - Dobranoc Malfoy - poszła do łazienki. Draco przez chwilę wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła, mentalnie besztając się za brak taktu. W końcu otworzył ich przywatne przejście miedzy pokojami....



Ech, nie będę ukrywać że komentarze mile widziane... :)