wtorek, 27 października 2015

# 14 #




        W gabinecie Dyrektora Hogwartu, Minervy McGonagall zapadła niezręczna cisza.  Stojąca obok biurka starsza czarownica jak i większość byłych dyrektorów Szkoły Magii i Czarodziejstwa  umieszczonych na portretach wpatrywała się z wielkim napięciem w dwójkę uczniów siedzących na środku komnaty.
       Hermiona  ukryła twarz w dłoniach i lekko kręciła głową w geście zaprzeczenia. Siedzący na krześle obok niej Draco tępym wzrokiem wpatrywał się w jakiś przedmiot na biurku dyrektorki. Z wyrazu jego twarzy nie można było nic wyczytać. W końcu wziął głęboki wdech i beznamiętnym głosem cały czas wpatrując się w ten sam punkt zaczął mówić. Niespodziewane przerwanie ciszy spowodowało że nawet postacie na portretach podskoczyły.
     - Jeśli chodzi o mnie.... - ale nie dane mu było dokończyć swojej wypowiedzi. Hermiona zerwała się z krzesła i krzyknęła.
     - Nie chcę wiedzieć Malfoy.... Muszę pomyśleć.... ale na razie nie chcę znać twojego zdania. Na razie nic więcej nie chcę wiedzieć - skierowała się do drzwi. Naciskając klamkę spokojniej dodała -  Przepraszam..... muszę to sobie poukładać, sama.... poczekaj tu na Blaise'a... ja potrzebuję samotności...- wyszła z gabinetu.
       Zeszła po krętych schodach na dziedziniec. Dopiero za trzecim razem udało jej się wyczarować cielesnego patronusa z wiadomością dla Blaise'a.
   Chciała być sama ze swoimi myślami. Skierowała się w stronę jeziora. Idąc jego brzegiem dotarła do olbrzymiego powalonego dębu, którego potężne konary tworzące swego rodzaju szałas niejednokrotnie już dawały jej schronienie. Rzuciła na siebie zaklęcie na które przypadkiem trafiła podczas porządkowania biblioteki w czasie wakacji, a o którym jeszcze nikomu nie powiedziała. Teraz nikt nie mógł jej znaleźć, nawet Harry nie zobaczy kropki z jej nazwiskiem na mapie Huncwotów.
     Wpatrując się w nieruchomą taflę jeziora zaczęła odtwarzać w myślach rozmowę z gabinetu McGonagall.
       Już w chwili gdy weszła z Malfoy'em do gabinetu i spojrzała na twarz dyrektorki wiedziała że ta rozmowa nie będzie łatwa. McGonagall była wyraźnie zatroskana, zdenerwowana i rzucała wściekłe spojrzenia w kierunku portretu Dumbledora. Poczuła się jak skazaniec gdy na środku gabinetu pojawiły się dwa krzesła, dla  niej i dla Malfoy'a. Przeciągająca się cisza doprowadzała ją do szału. Postanowiła ją przerwać.
      - Pani profesor.... dlaczego tu jesteśmy? - zapytała niezbyt mądrze - Czy stało się coś złego?
       - Och nie dziecko... Profesor Dumbledore chciałby wam coś zaproponować, z czym ani ja ani Severus się nie zgadzamy.
     Hermiona spojrzała na portret Mistrza Eliksirów, którego czarne oczy intensywnie się w nich wpatrywały z wyraźnym zaniepokojeniem. Pomyślała że musi to być naprawdę coś paskudnego skoro były opiekun Domu Salazara Slytherina miał jednakie zdanie z Gryfonką. Przeniosła wzrok na portret Dumbledora. Nie dała się zwieść dobrotliwemu spojrzeniu czarodzieja. Wiedziała do czego był zdolny za życia. Wiedziała o jego manipulacjach uczuciami życiem innych, bezwzględności i jeszcze innych grzechach jakie udało mu się popełnić.
    - Profesorze? - Zapytała zdecydowanie.
    - No tak... hmmm  Hermiono w najprostszych słowach chodzi o Narcyzę. - Spojrzała na Dracona. Zobaczyła jak jego dłonie zaciskają się w pieści a twarz wykrzywia grymas bólu i przerażenia. 
     - Brawo Dumbledor, chcesz żeby chłopak zszedł tu i teraz? Czyżbyś subtelności uczył się od Severusa? - Fuknęła McGonagall. Albus nie zwracając uwagi na uszczypliwość czarownicy kontynuował.
       - Nie Draco, nic się nie stało, chodzi bardziej o całokształt sytuacji i ewentualne rozwiązania w przyszłości.
      -  Jeśli chodzi o panią Malfoy, to co ja mam z tym wspólnego profesorze? 
     - Dojdziemy i do pani osoby, panno Granger, proszę żebyście mnie wysłuchali, mnie i Severusa, później będzie czas na pytania.
      - Streszczaj się Albusie i przestań grać w swoje gierki. - Snape był wyraźnie zniecierpliwiony.
      - Wiecie że Narcyzie podajemy eliksir który powstrzymuje rozprzestrzenianie się klątwy, dzięki czemu można ją utrzymywać przy życiu. Minusem tej mikstury jest to, że po pewnym czasie organizm się na nią uodporni i potrzebne będą coraz silniejsze dawki, co z kolei doprowadzi do najbardziej niechcianego przez nas rozwiązania. 
     - Jak długo? - cicho zapytał Draco spoglądając na portret swojego ojca chrzestnego.
     - Nie umiem powiedzieć Draco,  ale przypuszczam że około roku -Oznajmił Snape łagodnym głosem, jakiego nigdy do tej pory nie słyszała w jego wykonaniu.
      -  Tak więc mogłoby się wydawać że czasu na znalezienie  innej alternatywy jest dość dużo, lecz tak naprawdę stoimy nad przepaścią.- Siwowłosy czarodziej z portretu dramatycznie zawiesił głos.
       - Zdaję sobie z tego sprawę Profesorze - bezbarwnym, zniecierpliwionym tonem powiedział Draco - czy możemy przejść do sedna? Czy będziemy do rana bawić się w kotka i myszkę. 
        - No dobrze. Istnieje pewien eliksir oczyszczający....
        -To czemu nikt nad nim nie pracuje? - tym razem Hermiona nie wytrzymała.
         - Cóż jest... nieco kontrowersyjny  i nie do końca sprawdzony... 
         - Kontrowersyjny? Albusie on jest zakazany....od stuleci. - McGonagall traciła panowanie nad sobą.
        - Co nie oznacza Minervo że jest niemożliwy do wykonania..., a stworzenie go byłoby zbawieniem dla wielu.
        - Skoro jest zakazany to po co pan mnie o tym informuje? Nikt się nie podejmie jego zrobienia... 
       - Bo to jedyna znana nam na dzień dzisiejszy metoda żeby pomóc twojej matce Draco... Chcę żebyś znał wszystkie możliwości...
        - Zamilcz Dumbledore.... przestań się bawić jego uczuciami - Snape kipiał ze złości - wystarczy że mną manipulowałeś przez blisko dwadzieścia lat. Milcz! ja im wytłumaczę.
      - Zanim zacznę, Granger z łaski swojej powstrzymaj komentarze  i żeby była jasność TO NIE JEST MÓJ POMYSŁ!- Hermiona skinęła głową.
      - Eliksir o którym mowa stworzony został wieki temu najprawdopodobniej na terenie starożytnej Persji. Jest specyficznym eliksirem, którego nie może stworzyć jedna osoba. Dualizm.... chyba znacie to określenie? - kiedy oboje przytaknęli kontynuował - Do ważenia tego eliksiru potrzebni są kobieta i mężczyzna w wieku od osiemnastu do dwudziestu  lat i z czego jedna z nich nie ma za sobą inicjacji seksualnej, każdy składnik, każde mieszanie, każde zaklęcie musi być wykonane przez te dwie osoby, czas to trzy miesiące księżycowe, przy każdej pełni i nowiu wypowiadane są odpowiednie zaklęcia, bardzo silne zaklęcia, każda pomyłka może kosztować utratę zmysłów, opętanie, nawet życie. Później następuje okres że tak powiem dojrzewania i nabierania mocy. Okres ściśle nieokreślony i nie do końca wiadomo od czego zależy.
     - Kobieta i mężczyzna, światło i mrok, dobro i zło, biel i czerń... biała i czarna magia.... - Hermiona  w zamyśleniu mimowolnie zaczęła wyliczać  - dlatego jest zakazany....
      - Właśnie Granger, jest zbyt niebezpieczny.... według podań zbyt wielu przypłaciło wykonanie go życiem, zazwyczaj z ręki opętanych przez czarną magię. Nie ma pewności że byłabyś w stanie zapanować nad Draconem gdy czarna magia dojdzie do głosu, i nie o magiczne umiejętności tu chodzi, tylko o to, czy byłabyś na tyle odporna psychicznie i szybka aby go obezwładnić i podać odpowiedni eliksir. Nie ma pewności jak on sam by zareagował, może być potulny jak baranek, ale może stać się krwiożerczą bestią.
      - Ale przecież może być ktoś do pomocy, kto obezwładniłby go po rzuceniu zaklęcia...
      - Granger, chyba twój rozum jest przereklamowany. Dualizm tylko wy dwoje, żadnej innej magii, żadnej innej osoby... tylko dobro i zło w czystych  postaciach, magia o mocy jakiej nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, dużo potężniejsza od tej która ochroniła Potter'a, i od tej którą posługiwał się Voldemort.     
      - Ryzyko?
      - Czemu zadajesz idiotyczne pytania jakbyś miała to zrobić?
      - Lubię wiedzieć profesorze. Pytam czysto teoretycznie.
      - Źle wypowiedziane zaklęcie, śmierć obojga, opętanie Dracona i twoja dekoncentracja - twoja śmierć, zbyt późno podany eliksir Draconowi - w najlepszym wypadku wpadnie w śpiączkę, może stać się rośliną albo skretyniałym dzieckiem do końca swoich dni, i zapewne kilka innych rzeczy których nie jesteśmy  w stanie przewidzieć.
       - Ktoś to w ogóle przeżył?
       - Owszem, ale nie pytaj o statystykę.... Ktoś musiał przeżyć skoro przepis przetrwał, a zakazano go wykonywać jakieś pięć wieków temu. Jeszcze jakieś pytania?
        - Czegoś nie rozumiem profesorze - zwróciła się do portretu Dumbledora - czemu mielibyśmy podjąć aż tak wielkie ryzyko? Dla ratowania jednego życia?  Wybacz Draco ale dla mnie ta wizja jest chora.
         - Po pierwsze dziecko, właśnie TY jesteś w stanie tego dokonać, tkwi w tobie magia o potężnej sile, po wtóre moc tego eliksiru jest tak wielka, a spektrum działania tak szerokie że jeden kociołek wystarczyłby dla setek jeśli nie tysięcy cierpiących na najróżniejsze schorzenia, na które dzisiejsza magomedycyna nie zna lekarstwa. Proponuję wam to przemyśleć panno Granger, możecie pomóc tak wielu. Eliksir nikomu nie może wyrządzić szkody, nawet jeśli nie pomoże, to nie zaszkodzi.... - zrozumiała podtekst ukryty w ostatnim zdaniu. Ten stary manipulator sugerował że jest szansa także dla jej rodziców. Przez całe swoje życie traktował ludzi jak marionetki, a teraz po jego śmierci ona miała stać się zabawką w jego rękach. Ona i Draco.
       - No to teraz już wszystko jasne - Hermiona sapnęła sarkastycznie i schowała twarz w dłoniach.
       -  Panno Granger - Dumbledore odezwał się tonem który sprawił że poczuła dreszcz - Jest jeszcze coś... Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni doszło do dziwnych zajść. Nie tylko Narcyza jest ofiarą klątwy, która była znana jedynie z legend i podań. Odnotowano kilka innych przypadków dziwnych klątw z którymi świat czarodziejski miał do czynienia jedynie  w baśniach. A klątwy dotykają nie tylko magiczny świat. Dzieje się coś bardzo niepokojącego. Nie możemy nic nie robić.
      - I że niby my mamy być zbawcami świata? My mamy temu podołać?  Na jakiej podstawie pan tak myśli? Nie wydaje mi się żebym wyróżniała się w jakiś szczególny sposób. Owszem jestem może trochę zdolniejsza niż większość uczniów, ale moje umiejętności nie są w jakikolwiek sposób niezwykłe.
       - Jest pani, panno Granger w błędzie, magia która w pani drzemie jeszcze się nie ujawniła. I niech pani nie pyta skąd to wiem, powiem jedynie że czas.... działa na naszą korzyść, choć jak pani doskonale wie nie można się nim bawić.      
 Oczywiście niezależnie od tego jaką decyzję podejmiecie zachowajcie naszą dzisiejszą rozmowę w tajemnicy. 
       - A jakżeby inaczej - wymamrotała. 
      Czuła że musi jak  najszybciej wyjść. Czuła narastającą w niej złość i furię. Niewiele brakowało a zaczęłaby ciskać czym popadnie w portret Dumbledora. Była gotowa za chwilę sięgnąć po różdżkę i spalić portret psychola ( tak właśnie wtedy pomyślała, że były dyrektor Hogwartu jest psychicznie chory). Z morderczych myśli skierowanych ku obrazowi na ścianie wyrwał ją głos Malfoy'a. Nie chciała już nic więcej słyszeć. Była tak wściekła że każde dodatkowe słowo mogło spowodować niekontrolowany wybuch. Uciekła. Schowała się żeby nikomu nie zrobić krzywdy.  Tak wielkiej złości jaką czuła w tej chwili nie doświadczyła jeszcze nigdy. 
     
    Czego oni od niej oczekiwali? Że skaże Malfoy'a na opętanie, czy może że poświęci siebie? Czemu podświadomie czuła że niezależnie od wszystkiego będą musieli podjąć się stworzenia tego eliksiru. Czuła się bezsilna.
 Zamknęła oczy i zaczęła głęboko i równomiernie oddychać. Powoli się uspokajała. Jedynie z jej oczu nadal płynęły łzy....

                                      ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

      - Czemu wyglądasz jakbyś miał ochotę wszystkich wymordować? - Blaise  przyglądał się Draconowi z niepokojem.
      - Rozmawiałeś z Granger? - Draco warknął na przyjaciela.
      - Nie, ale jej patronus sprawił że pierwszaki pospadały  z kanap." Zabini. do dyrektorki. Natychmiast" Była wściekła gdy go wysyłała. - Zabini spojrzał na Malfoy'a  pytającym wzrokiem - Co jej zrobiłeś?
       - Ja nic.....Tylko dostaliśmy propozycje nie do odrzucenia.... przeklęty Dumbledore...  nie pytaj .... tajemnica... musimy ją znaleźć.
       - Biblioteka?  
       - Za dużo ludzi.... Najpierw dormitorium chociaż też wątpię.
       Draco ruszył szybkim krokiem a jego mina mówiła wszystkim których mijali, że lepiej nie wchodzić mu w drogę.
      Tak jak przypuszczał sypialnia dziewczyny była pusta. 
 W bibliotece też nikt jej nie widział. Niczym huragan przemierzali korytarze Hogwartu zaglądając do wszystkich komnat, łazienek, bocznych korytarzy. Do wielkiej sali wpadł z nadzieją że ujrzy ją przy stole Gryffindoru, miejsce jednak było puste. Prawie podbiegł do Harry'go.
      - Widziałeś Granger? Szukamy jej od ponad godziny.
      - Nie... myślałem że jest z tobą, mieliście być u McGonagall. Stało się coś? - widząc wyraz twarzy Ślizgona głos ugrzązł Harry'emu w gardle.
      - Nie wiem ... wybiegła z gabinetu i zapadła się pod ziemię.
      - Ginny zrób mi kilka kanapek, spotkamy się pod waszym dormitorium Malfoy.
       
     Draco opadł na ławkę obok Weasley'ówny. Nie mógł oderwać wzroku od drzwi.  
       - Gdzie ona może być? Weasley myśl kobieto. O jakiej mapie on mówił?
       -  Znajdziemy ją. Co się stało u McGonagall? - całkiem spokojnym tonem zapytała Ginny. 
       - Nie chcesz wiedzieć.... a ja nie mogę powiedzieć, więc jeśli nie chcesz słyszeć kłamstw nie pytaj...  a jeśli potrafisz wskrzesić Dumbledora to zrób to tylko po to, żebym tym razem mógł go zabić osobiście. - Ilość jadu zawarta w słowach chłopaka powstrzymała Gryfonkę od zadawania dalszych pytań.
    - Zjedz coś - Ginny podsunęła Draconowi talerz z kanapkami.
     - Czy ja wyglądam na kogoś kto miałby ochotę na jedzenie? Pospiesz się z tą wałówką dla Pottera.
     - Przestań panikować, zaraz ją znajdziemy, widocznie  chciała od ciebie odpocząć, w dzień nieźle dałeś jej popalić.
      - Salazarze pomóż, zrozum rudzielcu ze to coś dużo poważniejszego i rusz w końcu te swoje cztery litery. - Poszukał wzrokiem Blaise'a przy stole Ślizgonów i skinieniem głowy pokazał mu drzwi. Chłopak podniósł się natychmiast i ruszył we wskazanym kierunku. 
      - Już idę - pokręciła głową. 
   Zdziwiła się że zamiast na trzecie piętro gdzie znajdowało się dormitorium  prefektów naczelnych, Draco skręcił w strone schodów prowadzących do lochów. 
       - Nie patrz się tak Weasley, nie zjemy cię. Kominkiem będzie szybciej.
      Po niespełna minucie stali przed kominkiem  w pokoju wspólnym Slytherinu, by po chwili wychodzić z kominka w salonie prefektów. 
     Draco wpuścił Harry'ego który już czekał na korytarzu, po czym ponownie poszedł sprawdzić pokój Hermiony. Harry w międzyczasie rozłożył na stoliku mapę.
      - Przysięgam uroczyście że knuję coś niedobrego - Potter wypowiedział zaklęcie i po chwili na starym pergaminie zaczęły  ukazywać się zarysy Mapy Hogwartu.
       - Biorąc pod uwagę że większość jest jeszcze w wielkiej sali nie będzie problemu z przeszukaniem reszty zamku - Uważnie przejrzał nazwiska przy stole Gryfonów,następnie każde kolejne piętro łącznie z lochami. Nigdzie jednak nie mógł znaleźć punktu z imieniem Hermiony.
      - Niemożliwe, przecież nie zapadła się pod ziemię, sprawdź jeszcze raz Harry - Teraz Ginny też wyglądała na zaniepokojoną. Teraz wszyscy uważnie śledzili poruszające się kropki na mapie.
      - Jeśli nie ma jej na mapie to pozostaje tylko pokój życzeń. Jeśli tam jest, to my się tam nie dostaniemy. 
      - Sprawdzaliśmy przed kolacją, pokój nas wpuścił.  - Draco zerwał się i zaczął nerwowo chodzić dookoła salonu.
      -Powiesz w końcu co się stało? - Harry spojrzał gniewnie na Malfoy'a.
      - Zapytaj Dumbledora... on nawet zza grobu pociąga za sznurki. Potter, zostaliśmy zobowiązani do zachowania tajemnicy, mogę ci jedynie powiedzieć że dostaliśmy  propozycję nie do odrzucenia... Granger się zagotowała ze złości i wybiegła. Wysłała patronusa do Blaise'a żeby po mnie przyszedł i zapadła się pod ziemię. Zaczęliśmy jej szukać od razu jak wyszedłem z gabinetu. A resztę już znasz...
      - Harry, a ta krypta pod fontanną, nie ma jej przecież na mapie? - Ginny spojrzała na swojego chłopaka z nadzieją.
      - Nie Gin, jest tak zabezpieczona że nikt tam nie wejdzie, ale możemy sprawdzić. Chyba trzeba powiedzieć McGonagall, nie uważacie?
       - Chcesz to ją zawiadamiaj, ja tam nie wrócę. Pójdziemy z Diabłem sprawdzić jeszcze raz Pokój Życzeń, spotkamy się na dziedzińcu. Potter zapytaj McGonagall czy używała swojego kominka, ma połączenie ze szpitalem, ale przepuszcza tylko z Granger, więc sam nie mogę sprawdzić.

      Harry i Ginny nie zdazyli jednak dojśc do gabinetu McGonagal. Spotkali ją na pierwszym piętrze  rozmawiającą z Davidem. Nie zwracając na to uwagi Harry przerwał im konwersację.
       - Pani profesor, nie możemy znaleźć Hermiony. Nigdzie jej nie ma - pokazał trzymany w ręce kawałek pergaminu -  Malfoy z Zabinim poszli sprawdzić jeszcze raz na siódme piętro. Malfoy powiedział tylko że wybiegła z gabinetu i od tamtej pory nikt jej nie widział. 
        - Na Merlina... - McGonagall o dziwo nie zbeształa go za niestosowne zachowanie - jesteś pewien że nie ma jej w zamku?
       - Sprawdzaliśmy dwa razy.... co się właściwie stało?
      Dyrektorka zignorowawszy jego pytanie zwróciła się do Davida.
       - Mógłbyś?
       - Spróbuję, ale Hermiona ma tak silną blokadę, że nie wiem czy będę przydatny, gdzie ją widzieliście ostatni raz?
       - Chyba pod gabinetem Pani Dyrektor. Zabini mówił że dostał patronusa.
        - Chodźmy więc - ruszyli wszyscy w kierunku wewnętrznego dziedzińca gdzie znajdowało się wejście do gabinetu. Po drodze dołączyli do nich Draco z Zabinim.
         - A ten tu po co? - Draco warknął Harry'emu do ucha.
         - Nie wiem - Wybraniec wzruszył ramionami - McGonagall go poprosiła o pomoc.

      David w pewnym momencie zwolnił kroku i zrównał się z Draconem. 
     - Możemy zamienić słówko? 
     - A mamy o czym? - Draco zatrzymał się i nienawistnie spojrzał na Davida.
     - Owszem, chciałbym ci coś wyjaśnić. Hermiona nie interesuje mnie jako kobieta. 
    - Czemu ci nie wierzę?
    - To już twój problem. Wiem jak bardzo ją kochasz ... a teraz zamiast się boczyć pomóż mi ją odnaleźć.
     - Niby skąd możesz wiedzieć co czuję? Może to tylko gra pozorów? - Draco spojrzał z niepokojem na pozostałych,  jeszcze tylko tego brakowało żeby wszyscy słyszeli ich rozmowę. David uśmiechnął się.
      - Z jej strony to gra, która dla ciebie jest błogosławieństwem. Nie słyszą nas.

     - Powinieneś zaprzyjaźnić się z szurniętą Trelawney...
     - Nie zapieraj się swoich uczuć, a poza tym nie jestem wróżbitą. 
      - To kim jesteś i czegoś się do mnie przyczepił?
      - Tak jak ty jestem czarodziejem, tylko moja magia różni się nieco od waszej. I nie jestem Twoim wrogiem Draco. A teraz chcę żebyś mi pomógł znaleźć Hermionę.
       - Jak?
       - Zdejmij barierę i uwolnij swoje uczucia. Magia twojej miłości będzie bardzo pomocna.
       - Że niby mam ci pozwolić na spacer po moim mózgu? Zapomnij!
       - Nie chce ci wejść do głowy.... chce widzieć twoje uczucia. Ktoś ci już mówił że zawarłeś swego rodzaju magiczny kontrakt?
         - Zabiję Snape'a.
         - Raczej trudno byłoby zabić kogoś kto nie żyje - David roześmiał się szczerze - ale nie on mi o tym powiedział. Widzisz, każda ale to każda magia pozostawia po sobie ślad. Powiem ci więcej, ma swój zapach, smak i widmo. Mam tą wątpliwą przyjemność móc czuć, smakować i widzieć magię, uczucia i emocje. Przede mną nie ukryjesz swoich uczuć. Choć muszę przyznać, że ty i Hermiona macie naturalną i chyba wrodzoną umiejętność stawiania bariery odgradzającej waszą uczuciowość od otaczającego was świata. Taka umiejętność zdarza się niespotykanie rzadko. Twoje uczucie do tej dziewczyny jest zabarwione magią. Jeśli je poczuję... magia w nim zawarta zaprowadzi nas do niej.
       - Dlaczego wątpliwą przyjemność?
       - Bo w wielu ludziach jest zbyt dużo bólu i cierpienia.
       - Pierwszy raz o tym słyszę.... jak mam to zrobić?
       - Jesteś dość dobrym oklumentom, prawda? - Draco potwierdził skinieniem głowy - Potrafisz zamykać i otwierać umysł,  z barierą emocjonalną jest podobnie. Myśl sercem. Wydobądź z głowy swoją miłość, radość, troskę, zazdrość nawet ból związany z Hermioną i przelej w swoją duszę. - David stanął za chłopakiem i położył mu rękę na ramieniu. - Oddychaj spokojnie, wyobraź sobie że stoi przed tobą, patrzysz w jej piękne orzechowe oczy. Pokaż jej jak bardzo jest ważna dla ciebie, otwórz dla niej swoje serce .... 
  
      Draco poczuł ogarniającą go błogość. Taką samą jak w pociągu, gdy po raz pierwszy trzymał ją w ramionach. Zanurzył się w jej brązowych oczach w których tańczyły złote ogniki przekory. Była jego powietrzem bez którego nie mógł już oddychać, wodą która gasiła jego pragnienie, sensem jego życia. Kiedy jej postać zaczęła się rozpływać, jego serce pękało z bólu... znajdę cię, ochronię... łzy popłynęły mu po policzkach....

    - Ładnie pachnie twoja miłość Draco... - usłyszał miękki głos Davida - magnolią... A ten cudny kwiat znajdziemy ukryty nad jeziorem. - Ręką wskazał na drzewa nad brzegiem hogwarckiego jeziora.....



6 komentarzy:

  1. Witam. Taki komentarz to super kanapka na śniadanie,:) Tak mnie nasyciła że nowy rozdział będzie jeszcze dziś w godzinach wieczornych:) Odwdzięczę się na pewno tym samym, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za akcja poszukiwawcza Draco martwi się o Hermionę w końcu ją kocha ahh słodko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co powiedziec. Znokomity rozdział!

    OdpowiedzUsuń