Hermiona od dłuższego czasu szła leśną drogą . Powoli zmierzchało i robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie. Nie łatwo było tu trafić, tym bardziej że musiała uważać na używanie czarów. Według statystyk Ministerstwa Magii w okolicach nie mieszkał żaden czarodziej. Ale na takim odludziu nie była chyba nigdy wcześniej. Teraz żałowała że nie zgodziła się na towarzystwo któregoś z przyjaciół, ale Harry w świetle zaistniałych okoliczności miał na głowie mnóstwo innych spraw, a Ron...nie był najlepszą osobą do tej misji. Mógł to być też ktoś z Zakonu, jednak zgodnie ustalili że da sobie radę sama.
Wśród drzew ujrzała połyskujące światełko. ....Nareszcie... odetchnęła z ulgą, ale w tej samej chwili przystanęła, wsłuchując się w ledwie dosłyszalne odgłosy łamanych gałązek.Skryła się w cieniu wielkiego drzewa uważnie obserwując drogę. I wtedy go zobaczyła. Wyszedł na drogę z ledwie dostrzegalnej bocznej dróżki. Przez krótka chwilę zobaczyła jego twarz na której malowało się zrezygnowanie i ... smutek. Przez kilka sekund obserwowała jak szedł, a właściwie wlókł się zgarbiony z nisko opuszczoną głową. W niczym nie przypominał dumnego, pewnego siebie, aroganckiego bożyszcza żeńskiej połowy Hogwartu.
- Khmmm - odkaszlnęła chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Chłopak gwałtownie się odwrócił i spanikowany rozgadał się dokoła siebie.
- Kto tu jest? - w końcu spostrzegł zarys postaci w cieniu drzewa. Odruchowo sięgnął po różdżkę.
- Nawet o tym nie myśl Malfoy- dziewczyna powoli wyszła z cienia - nie mam ochoty z tobą walczyć.
Draco stanął jak speryfikowany. - Chyba mam omamy....
- To jakiś głupi żart?- Granger? Co ty tu........JAAK? - wciąż wpatrywał się w dziewczynę jakby zobaczył ducha.
Hermiona zbliżyła się kilka kroków.
- Uwierz mi Malfoy że dla mnie to żadna przyjemność, ale Zakon uznał że to powinnam być właśnie ja...- nie chciała się przyznać że to był jej pomysł.
Zakon....a więc to już koniec....tylko dlaczego właśnie ona...spojrzał w oczy dziewczyny. Teraz były zimne, nic nie mógł z nich wyczytać. Były tak inne od tych pełnych bólu, szukających pomocy które nawiedzały go w snach. Zrobił w życiu wiele podłych rzeczy, ale to właśnie jej oczy dręczyły go od tygodni gdy tylko zasypiał. Wziął głęboki oddech:
- Ten cały zakon to sadyści? To ma być początek moich tortur?
- Tak myślisz?
- Tak właśnie myślę.....warknął...to czego chcesz?
Dziewczyna przez chwilę milczała przyglądając się Draconowi. W końcu podniosła różdżkę, demonstracyjnie skierowała ją w stronę chłopaka.
- Niech pomyślę .....spokojnie się odwróć - gdy ten wykonał jej polecenie uśmiechnęła się do siebie - i.....zaproś mnie na herbatę, bo nieźle już zmarzłam....Lumos. - otoczyło ich błękitne światło.
- W co ty grasz Granger? - zdezorientowany spojrzał na nią przez ramię.
- Nie mogłam się oprzeć...to było silniejsze ode mnie - powiedziała skruszonym głosem.
- No to gdzie jest reszta? Potter , Weasley koniec przedstawienia, wyłaźcie....
- Jestem sama niedowiarku, ruszysz się w końcu czy mam ci pomóc? - i ruszyła zdecydowanym krokiem przed siebie.
- To się nie dzieje naprawdę.....- burknął pod nosem. Spodziewał się wszystkiego, oddziału aurorów, bandy śmierciożerców, ale nie Granger wydajanej mu polecenia.
- Powiesz mi w końcu co tu robisz ? - zapytał zrezygnowany gdy go mijała.
- Cierpliwości Malfoy....cierpliwości.
Doszli do domu w milczeniu.
-Przyprowadziłem gościa - powiedział przepuszczając Hermionę w drzwiach. - nie mam pojęcia skąd się tu wzięła, ale spotkałem ja na drodze....to jest...
- Hermiona Granger jak przypuszczam - dokończyła Isla z promiennym uśmiechem.
Po raz kolejny tego wieczora chłopak zaniemówił....Obie kobiety spojrzały na osłupiałego Malfoya.
- Draco, nie jestem jasnowidzem, kilkanaście minut temu dostałam list z Ministerstwa zapowiadający wizytę panny Granger, mam też coś dla ciebie chłopcze - wyciągnęła rękę z kopertą.
- Miło.mi poznać Pani Green . - strasznie trudno tu trafić.
- Ach dziecko my już się przyzwyczailiśmy do naszej samotni tak bardzo, że nie wyobrażamy sobie życia gdzie indziej.
- No to muszę panią zmartwić , Zakon Feniksa podjął decyzję o przeniesieniu was do którejś ze swoich siedzib. Pozostawienie was tutaj byłoby zbyt ryzykowne dla waszego bezpieczeństwa. W najbliższym czasie ktoś się z Państwem skontaktuje. Później podam Pani hasło kontaktowe.
Isla smutno pokiwała głową:
- Cóż, pewne rzeczy czasem są nieuniknione, trochę szkoda bo kochamy to miejsce, ale kto wie może kolejne przyniesie coś dobrego....tam dom twój gdzie czujesz się bezpiecznie....
Draco przysłuchiwał się rozmowie kobiet wpatrując się w kopertę opatrzoną pieczęcią Ministerstwa Magii.
- Nie dowiesz się co tam jest, dopóki jej nie otworzysz - nie wiadomo skąd zjawiła się Aturnia.
- Pomożesz mi? bo to strasznie skomplikowane złamać taką pieczęć - najłagodniej jak tylko potrafił powiedział do dziewczynki i uśmiechnął się...twarz mu złagodniała.
Hermiona patrzyła z niedowierzaniem. Znała go już tyle lat, ale takiego naturalnego i wręcz promiennego ujrzała go po raz pierwszy. I tą przemianę spowodowała jedenastoletnia dziewczynka. Chłopak poczuł na sobie jej wzrok
- No co? -powiedział tym samym tonem, którym przed chwilą do Aturnii.
- Nic...Nic...widzę ze pobyt tutaj dobrze ci zrobił Malfoy.
- Nie wiem co masz na myśli Granger....
- Ech taki duży jesteś a listu nie potrafisz otworzyć... masz czytaj...czy tego też nie umiesz? - z poważną miną mała podała mu list.
Szanowny Panie Malfoy
Uprzejmie informuję że w świetle dowodów i zeznań dostarczonych przez Narcyzę Malfoy, zostaje pan oczyszczony z zarzutu przynależności do śmierciożerców. Jednak z uwagi na zagrażające Panu niebezpieczeństwo ze strony w/w grupy zostaje Pan otoczony ochroną przez biuro aurorów oraz Zakon Feniksa. Niezbędne będzie złożenie przez Pana wyjaśnień uzupełniających. O terminie zostanie Pan poinformowany odrębnym pismem. Jednocześnie łącze się z Panem w trosce o powrót do zdrowia Pańskiej matki,jak również zapewniam że osobiście dopilnuję aby została otoczona jak najlepszą opieką uzdrowicielską.
z poważaniem
Kingsley Shacklebolt
Minister Magii
- Co to na Merlina....co z matką, o jakiej chorobie on pisze? - podniósł wzrok znad pergaminu i wbił go w Hermionę. To samo zrobiły Isla i Aturnia.
- Znaleziono ją w pobliżu szpitala św. Munga, była nieprzytomna i przez kilka dni nikt nie wiedział kim jest.
Dostała jakąś klątwą i tak naprawdę żaden z uzdrowicieli nie był w stanie dojść jaką......- dziewczyna opowiedziała dalszy przebieg wypadków oraz o przypuszczeniach Snape'a i Dumbledora. -Później gdy dała nam swoje wspomnienia potwierdziło się ze nikt jej nie zaatakował , że te wszystkie zmiany zaczęły występować po opuszczeniu Dworu.
Draco spuścił wzrok i gwałtownie się odwrócił. Chciał ukryć cisnące mu się do oczu łzy. Zaczął nerwowo chodzić do wokół stołu.
- Jakim ja byłem idiotą, że pozwoliłem iść jej samej, dlaczego nie zmusiłem chociaż do wyjawienia swoich planów? ....- oparł głowę o ścianę żeby ukryć łzy- Znowu stchórzyłem....
- Draco....
- Malfoy.....- równocześnie rozległy się dwa kobiece głosy
- Draco.... Narcyza kocha cię nad życie, była świadoma ryzyka jakie podejmuje, zrobiła to dla ciebie....
- Ale gdybym wiedział to....
-Razem leżelibyście teraz w Mungu Malfoy - weszła mu w słowo Hermiona.
- Nie Granger, nikt by nie leżał teraz w Mungu, ja... ja wiedziałem o klątwie, przypadkiem widziałem jak ojciec z ciotką ją zakładali.... nie wiem co to za klątwa, ale mówili w jakimś dziwnym języku.... pierwszy raz taki słyszałem .... wiem tylko ze wejść tam może każdy ,ale nikt żywy nie wyjdzie.... ja wiedziałem ....a teraz moja matka umiera....przeze mnie.....
- Nie przez ciebie .... nie ty założyłeś tę klątwę...nie możesz siebie za to obwiniać....- półgłosem powiedziała Hermiona
- Co ty tam wiesz Granger, niedługo wrócisz do przytulnego domu, mamusia poda ci kolacyjkę a tatuś ucałuje w czółko swoja dziewczynkę.... - z jadem wyrzucił z siebie chłopak.
Hermiona popatrzyła na niego ze smutkiem:
- Nikt mnie nie ucałuje ani nie nakarmi.... a ostatnio mój dom to pokój w Mungu.... moi rodzice też tam są....
Zapanowało niezręczne milczenie....Draco zamknął oczy, nie mógł znieść wzroku dziewczyny...Jakim ty jesteś dupkiem, nigdy nie nauczysz się trzymać jęzora za zębami...
przemawiał do siebie w myślach.
Ciszę przerwał dzwięczny głos Aturnii.
- Draco....Twoja mamusia wyzdrowieje....jestem tego pewna, no już się nie smuć tylko jedź do niej - podbiegła do chłopaka i złapała go za rękę.
- Szkoda że Pani Narcyza jest chora, bo już nie będę miała brata, i nie opowiedziałeś mi wszystkiego o Hogwarcie - wepchnęła - obiecaj że się jeszcze zobaczymy, bardzo cię lubię Draco.
Chłopak wyrwany z zamyślenia ukucnął obok małej czarownicy.
- Obiecuję, ja też cię lubię muszko i będę za tobą tęsknił. I...zawsze będę twoim bratem.....a w Hogwarcie Her....Granger na pewno się tobą zaopiekuje...- Imię dziewczyny nie chciało przejść mu przez gardło.
- Muszę cie zmartwić Malfoy, ale ten przywilej pozostawię Tobie...radzisz sobie całkiem nieźle.... A tobie Aturnio zdradzę mały sekret.... zobaczycie się szybciej niż się tego spodziewasz, bo on też jedzie do Hogwartu.
- Jak to jadę do Hogwartu?
- O ile mnie pamięć nie myli Malfoy, raczej nie masz zaliczonych owutemów.... prawda? Cały nasz rocznik wraca do Hogwartu więc czemu ty miałbyś tego nie zrobić?.... to po pierwsze, a po drugie to część Twojej ochrony....A teraz chyba czas na nas...
Draco szybko spakował swój skromny bagaż, wychodząc ze z pokoju prawie wpadł na Hermionę.Mijając ją syknął przez zaciśnięte usta:
- Jeśli komukolwiek powiesz ....co tu widziałaś to...
- Co powiem Malfoy ? ze masz ludzką twarz i uczucia? Że jedenastoletnia czarownica owinęła cię sobie wokół palca? To co mi zrobisz ...
- ...to pożałujesz Granger, już ja coś wymyśle....
- w to akurat nie wątpię, ale póki co jesteś na mnie skazany.....
Przed domem dołączył do nich Trevor. Draco pożegnał się z gospodarzami, Hermiona udzielała im jeszcze ostatnich wskazówek dotyczących kontaktu z Zakonem.
- Naprawdę miło było Państwa poznać i do zobaczenia na dworcu...
- Opiekuj się nim drogie dziecko - powiedziała cicho Isla patrząc na Draco rozmawiającego z jej córką - on potrzebuje dobrych ludzi wokół siebie.
- Taaak, tylko czy on da sobie pomóc.... My...no cóż... nie za bardzo przepadamy za sobą.
Isla tylko uśmiechnęła się tajemniczo i uściskała dziewczynę.
- Gotowy? - zapytała Dracona podając mu lewe przedramię.
Widząc u niego moment zawahania i nagłe spięcie się bez namysłu odparowała:
- Przez ubranie się nie ubrudzisz Malfoy.....
- Wiem , teraz już wiem ....ale.... - i delikatnie ujał dłoń dziewczyny. Sekundę później nastąpił charakterystyczny trzask teleportacji.
- Prowadź - szorstko zwrócił się do Hermiony gdy znaleźli się w szpitalu.
- Najpierw pokaże ci gdzie dziś będziesz spał, twój pokój nie jest jeszcze gotowy.... i zaprowadzę do Martinusa.
- Do kogo?
- Do Martinusa Derwenta, uzdrowiciela zajmującego się twoją matką.
Weszli do pokoju dziewczyny.
- Wypożyczam ci go na dzisiejszą noc i liczę na to że jutro zobaczę go w nienaruszonym stanie. W łazience masz świeże ubrania ...gdybyś chciał się przebrać... aaa nie zapominaj że to mugolska część szpitala...więc się nie popisuj ...to byłoby chyba na tyle....- podeszła do szafy wyjmując sobie jakieś ubrania...
- A ty ? gdzie będziesz spała skoro WYPOŻYCZASZ mi swój pokój Granger? - wkurzony że wydaje mu polecenia.
- Coś się znajdzie. Mnie nie szukają śmierciożercy ...chodźmy.
- Martin, jestem a właściwie to jesteśmy .... to jest ...
- Draco Malfoy - uzdrowiciel uważnie przypatrywał się towarzyszowi Hermiony.
- Znamy się? - zapytał Draco przywdziewając swoją maskę. - bo nie przypominam sobie.
- Bezpośrednio nie....a z resztą nieważne... za chwile porozmawiamy,muszę tylko zamienić kilka słów z Hermioną
Po kilku minutach dziewczyna pożegnała się z Martinusem.
- Będę jutro rano, teraz zostajesz pod opieką aurorów....- i miękko dodała - trzymaj się Malfoy.
Gdy wyszła mężczyźni zmierzyli się wzrokiem.
- Czy ktoś w końcu zaprowadzi mnie do matki? - mocno zniecierpliwiony Drako niemal krzyknął.
- Aaa ....tak....chodźmy - przez zaciśnięte zęby powiedział uzdrowiciel...
Jeśli dobrnęliście do tego miejsca , to proszę zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza
byłoby mi miło poznać wasze zdanie....pozdrawiam wiele........kropek
Pierwszy raz spotykam się z takim opowiadaniem, a czytałam już wiele :). Masz smykałkę do pisania :D Jedyne co, to zrobiłabym coś z szablonem i jakiś spis treści zamiast archiwum. Poza tym jest dobrze. Naprawdę. Podoba mi się to, że skupiłaś się na Draco i jego uczuciach. Mam nadzieję, że Narcyza wyzdrowieje. I cieszę się, że uciekła od tego tyrana. Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam do siebie na http://love-greatest-magic-dramione.blogspot.com/
Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)
Trzymaj się i weny
:) dziękuję bardzo i zajrzę do Ciebie na pewno.... a co do szablonu...dopiero rozgryzam technologię blogera....do tej pory pisałam po prostu do szuflady....szablon będzie doskonalony.... ale nie od razu Kraków zbudowano
OdpowiedzUsuńw sumie też ostatnio dużo czytałam i nie łatwo było nie powielić tego co było.... jeszcze raz bardzo dziękuję....
Dotarłam ;) fajne opowiadanie nie mogę się doczekać aż się rozkręci. Jestem ciekawa co będzie z p. Malfoy :/
OdpowiedzUsuńWeny życzę ❤
Abey :*
bardzo mi mło :) no cóż, fakt rozkręca się powoli ale to z powodu wprowadzenia nowych postaci, a pani Malfoy....hmmm
Usuńjest kilka koncepcji ...sama jeszcze nie wiem co się z nią stanie...mam ogólny zarys ale nawet w tych kilku rozdziałach udało mi się zmieniać coś na biegu. dzieki za komentarz - to bardzo budujące.... pozdrawiam
Lubię Twoje opowiadanie. Jest oryginalne nigdy takiego nie czytałam. Gratuluję wyobraźni ;)
OdpowiedzUsuńCudowna jest ta mała dziewczynka potrafi zmienić Draco a to bardzo trudne :)
:) to tylko moja pokręcona wyobraźnia:)
UsuńAch, niech już się polubią!
OdpowiedzUsuń