czwartek, 17 września 2015

# 4 #

        W tym samym czasie, kiedy Hermiona Granger doznała olśnienia i próbowała potwierdzić tożsamość tajemniczej pacjentki, w innej czesci Brtyanii, wysoki, szczupły chłopak szedł powoli wąską dróżką prowadzącą przez bardzo stary las. Olbrzymie drzewa do złudzenia przypominały mu inny, zakazany dla uczniów las rozciągający się nieopodal Hogwartu. Samotne spacery wśród drzew i brzegiem jeziora do którego prowadziła dróżka były ostatnio jego jedyną rozrywką. Musiał zadowalać się swoim towarzystwem, unikać ludzi, zwłaszcza tych magicznych. Miał jedynie nadzieję, że już niedługo będzie mógł wyjść z ukrycia. A jeśli nie? Jeśli do końca życia będzie musiał uciekać? Czuł się taki malutki niczym nieśmiałek. Jak banita, wyjęty spod prawa, wróg publiczny numer jeden. On, Draco Malfoy, arystokrata najczystszej krwi (zaśmiał się szyderczo w duchu) - i co mi z tego przyszło - pomyślał - ukrywanie się w jakiejś mugolskiej wiosce w Północnej Walii.

        Usiadł na olbrzymim głazie w osłoniętej przez drzewa malutkiej zatoczce. Patrzył na nieruchomą taflę jeziora, którego zwieńczeniem na horyzoncie było pasmo górskie...brakowało tylko zamku ....jego szkoły ....Hogwartu. W tamtej chwili oddałby całe złoto, jakie zgromadził jego ojciec, za możliwość powrotu do szkoły, ale wiedział że szanse na to są raczej marne. Matka co prawda obiecała mu, że zrobi wszystko, żeby tylko nie trafił do Azkabanu, ale co ona mogła...Chociaż zaimponowała mu tą ucieczką. Nigdy nie przypuszczał, że jest w stanie zrobić cokolwiek przeciwko ojcu. Oczami wyobraźni zobaczył jakiej furii dostał jego ojciec, kiedy odkrył że zniknęli - o dziwo sprawiło mu to przyjemność. Widok dumnego pana Malfoya miotającego się w bezsilności. Od momentu, kiedy Lucjusz Malfoy wprost złożył go w ofierze Czarnemu Panu, kiedy pozwolił na naznaczenie swojego jedynego syna mrocznym znakiem, Draco stracił do niego wszelkie synowskie uczucia. Tamtego dnia  zrozumiał, że jego ojciec jest największym tchórzem  w całej galaktyce. Poświęcił go jak ciele ofiarne, byle tylko uratować swoją skórę. Tamtego dnia stał się półsierotą, choć nadal bał się swojego ojca. Ale to był strach przed jego nieobliczalnością, a nie synowski respekt.
         Matka natomiast coraz bardziej go zadziwiała. Najpierw ta wieczysta przysięga ze Snape`m, później okłamała Voldemorta, była naprawdę znakomita oklumentką, a teraz uciekła od ojca. zaplanowała wszystko z najdrobniejszymi szczegółami....Nie, tego nigdy by się po niej nie spodziewał.
najgorsze było jednak to, że od  tygodnia nie miał od niej żadnych wiadomości.
Tamtej nocy, gdy uciekli   miał nadzieję na lepsze jutro, a zamiast tego ogarniała go coraz większa beznadzieja. Jeszcze nigdy w swoim niespełna osiemnastoletnim życiu nie czuł takiej pustki i strachu. A jeśli coś jej się stało? Oby tylko nie wpadła w łapy ojca. On nigdy nie wybaczy jej tej ucieczki....nigdy.
   Dopiero teraz uświadomił sobie, że pracownicy biura aurorów nie są w tej chwili tak niebezpieczni dla niego, jak właśnie Lucjusz Malfoy i pozostali śmierciożercy, którzy jeszcze do tej pory nie trafili do Azkabanu. To ich najbardziej powinien się obawiać. Coraz bardziej martwił się o matkę.
 Co prawda przybyli do Llanberis mugolskim pociągiem, bez używania jakiejkolwiek magii, ale Draco nie do końca wiedział czy nie można go namierzyć przy pomocy mrocznego znaku.
  -Muszę być bardziej czujny...i gotowy - pomyślał i zacisnął swoje szczupłe palce na różdżce sprytnie ukrytej pod koszulką.
     Słońce chowało się już za szczyty gór otaczających jezioro. Draco z wielką niechęcią podniósł się z kamienia. Musiał wracać, choć wcale nie miał na to najmniejszej ochoty. Obiecał jednak matce że nie będzie sprawiał kłopotów jego tymczasowym opiekunom.

                                                 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~                      

     Isla i Trevor Green byli na pozór zwykłym mugolskim małżeństwem. Mieszkali na odludziu,prawie dwie mile od wioski Llanberis w skromnym ale bardzo przytulnym domku. Taka lokalizacja bardzo im odpowiadała, mieli bowiem swój mały sekret.
Isla była czarownicą, ale bardzo rzadko używała czarów. Z tego co wiedzieli w ich okolicy nie mieszkał żaden inny przedstawiciel czarodziejskiego świata, ale drobnej, pogodnej i wiecznie uśmiechniętej brunetce wcale nie brakowało kontaktów z czarodziejami. Miała swojego Trevora, ciepłego i dobrodusznego mugolskiego stolarza, i przecudnej urody jedenastoletnią córkę Aturnię.Niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia, więc z upływem lat powoli wycofała się z czarodziejskiego życia. Z resztą cała ta magia nie za bardzo ją kręciła. Fajnie było robić magiczne sztuczki, ale tylko w szkole... nie mogła pokazać ich swoim mugolskim przyjaciołom, i to wieczne uważanie żeby nie narazić czarodziejskiego świata na ujawnienie.
Hogwart skończyła jako jedna z najlepszych, dostała intratną posadę w Ministerstwie Magii i zapewne pracowałaby tam do dzisiaj, gdyby nie poznała Trevora.
Niełatwo było jej wyznać ukochanemu że jest czarownicą. Gdy w końcu zdecydowała powiedzieć mu prawdę o sobie, młody chłopak zniknął bez słowa na trzy dni. Pomyślała że to koniec, że będzie musiała zgłosić w ministerstwie, że wymażą mu pamięć.... Jednak w niedzielny wieczór chłopak stanął w w drzwiach jej pokoju z ogromnym bukietem jej ukochanych białych lilii i wyrecytował:

                                     Czarownica lub nie, i tak swe życie z tobą spędzić chcę
                                              bo ponad wszystko KOCHAM CIĘ

Była najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Swoją radością postanowiła podzielić się swoim szczęściem z jedyną przyjaciółką jaką kiedykolwiek miała, z Narcyzą Malfoy Kilka miesięcy wcześniej była druhną na jej ślubie. Za Lucjuszem nigdy nie przepadała, on z resztą za nią również. Ten człowiek był opętany na punkcie czystości krwi, a że ona nie do końca była w stanie udowodnić czystość swojej .....no ale cóż na szczęście to nie był jej problem....
      Napisała do Narcyzy długi list, jak najszybciej chciała podzielić się z przyjaciółką swoim szczęściem. Do listu dołączyła zaproszenie na swój ślub. Jakież było jej zdziwienie gdy zamiast odpowiedzi od Narcyzy dostała krótką notatkę od Lucjusza....

     Zawsze podejrzewałem cię o szlamowatość, a nawet jeśli płynie w tobie czysta krew, to teraz ją zeszlamowacisz...trzymaj się od mojej rodziny z daleka bo inaczej ty i twój mugolak posmakujecie 
cruciatusa....i raczej nie radzę dzielić się treścią tego listu z nikim z ministerstwa.... zemsta będzie okrutna..... L.Malfoy
  

Od tamtego listu minęło już dwadzieścia lat. Przez ten czas nie miała żadnego kontaktu z Narcyzą. Czasem pozwalała sobie na wspominanie czasów szkolnych, długich nocnych rozmów z przyjaciółką, przygotowań do bali.....wypadów do Hogsmeade. Zastanawiała się jak też potoczyło się jej życie u boku tego potwora. Pomimo upływu lat bardzo tęskniła za Narcyzą. Pamiętała doskonale jaka była zagubiona i nieśmiała w pierwszych dniach swojego pobytu w Hogwarcie, jak Narcyza z ogromną pewnością siebie i z niemal matczyną troską opiekowała się nią i wprowadzała w szkolne życie.
     No cóż, los nie zawsze jest łaskawy i daje wszystko czego byśmy chcieli. Ona w nagrodę dostała wspaniałego męża i cudowną córkę. Jednak intuicja podpowiadała jej ze Narcyza nie miała tyle szczęścia.
    I tak żyli sobie w szczęściu i harmonii przez lata w swoim domku na odludziu, kiedy nadszedł ten dzień którego tak bardzo się obawiała. Aturnia niedawno skończyła 11 lat a to oznaczało tylko jedno. Niebawem przyjdzie list z Hogwartu, list zawiadamiający o przyjęciu jej najsłodszego skarbu w poczet uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Choć miała nadzieję że jakimś cudem Ministerstwo pominie jej córeczkę, to wiedziała ze to raczej mało prawdopodobne. Dzieci czarodziejskiego pochodzenia zapisane są do Hogwartu od urodzenia. Tak bardzo nie chciała rozstawać się na długie miesiące ze swoim czarnookim aniołkiem.Ale czy miała prawo odbierać córce możliwość poznania czarodziejskiego świata? To że sama z niego zrezygnowała, nie oznaczało że ma nie pozwolić swojej córce dokonać wyboru, tym bardziej że Aturnia była zafascynowana swoimi umiejętnościami magicznymi, które u dziewczynki objawiły się dość wcześnie. Umiała również nad nimi w niespotykany sposób, jak na jej wiek, panować.
 Isla wiedziała że dziecko ma ponadprzeciętne zdolności, tak samo jak wiedziała że dzień rozstania zbliża się wielkimi krokami.
 Faktem było również że poprzez swoje nieuczestniczenie w magicznym życiu, nie miała bladego pojęcia o niedawnych wydarzeniach, o wojnie czarodziejów, O Voldemorcie i wielkiej Bitwie o Hogwart.
    Tak jak przypuszczała jej nadzieje były płonne. List przyszedł w pierwszym tygodniu sierpnia.
Wieczorem, gdy Aturnia leżała juz w swoim pokoju, Isla opowiadała mężowi o Hogwarcie, ulicy Pokątnej, magicznych stworzeniach,o swoich przygodach w szkole.Widziała w oczach Trevora niepewność i niedowierzanie.
  - Trevor, kochanie ja też się nie chcę z nią rozstawać, ale to płynie w jej krwi. nic nie poradzimy na to, że odziedziczyła po mnie czarodziejstwo, ale nie możemy jej odebrać możliwości wyboru - westchnęła - wiesz że kocham ją ponad życie, ale taka jest kolej rzeczy. To tak. jakbyśmy wysłali ją do jakiejś elitarnej szkoły z internatem, a jeśli będzie jej tam źle lub nie będzie jej się podobać, zawsze będzie mogła wrócić do domu - skończyła mówić łamiącym się głosem i mocno wtuliła się w opiekuńcze ramiona swojego męża.
   - Niech i tak będzie....  w końcu ta szkoła wychowała taką cudowna osóbkę jak Ty....chociaż mam jeden warunek.... wiem że przez te wszystkie lata jakie spędziłaś ze mną świadomie rezygnowałaś z magii...wiem że zrobiłaś to dla mnie...dla naszego spokoju i szczęścia....ale chciałbym poznać wasz świat...zawsze byłem ciekawy jak on wygląda....a teraz skoro ma się stać również światem drugiej najważniejszej w moim życiu kobietki.....to jak ? umowa stoi?? - i uśmiechnął się zalotnie jeszcze mocniej przytulając żonę.
   - Masz to kochany jak u Gringotta
   - Jak u kogo??
   - Hmmm, po mugolsku to będzie ...że masz to jak w szwajcarskim banku - roześmiała się widząc kolejne pytanie w oczach męża. - Cierpliwości kochany .... powolutku .... edukacje zaczniemy już niedługo na ulicy Pokątnej, gdzie będziemy musieli udać się na zakupy. A jutro opowiemy naszemu skarbowi jakie to zmiany nastąpią niedługo w jej życiu.

      Kiedy już mieli  udać się do sypialni usłyszeli cichutkie pukanie do drzwi. Spojrzeli na  siebie zdziwieni. Z uwagi na odludzie na jakim mieszkali rzadko miewali gości nawet w dzień, a co dopiero o tak późnej porze. Trevor ostrożnie podszedł do drzwi:
   - Kto tam? - zapytał pewnym głosem.
   - Przepraszam że o tak późnej porze zakłócam spokój, ale czy tu mieszka Isla Sevry? - zapytał słaby kobiecy głos.
Trevor spojrzał na żonę. Przecież nikt z ich znajomych nie pytałby o Islę używając jej panieńskiego nazwiska. To był ktoś obcy....
   - Nazywam się Narcyza Mal....- głos dochodzący zza drzwi nie zdążył się przedstawić do końca, kiedy te stanęły otworem.
    - Na duszę Merlina - krzyknęła Isla - nie wierzę, to naprawdę ty Narcyzo?
    - Jak mnie znalazłaś? Wejdź kochana.... - dopiero teraz zauważyła stojącego w cieniu Narcyzy  młodzieńca. Spojrzała w jego szaroniebieskie oczy i zobaczyła w nich niepewność... strach....
Zawahała się przez ułamek sekundy...ale przecież to nie był Lucjusz ...chociaż ten młodzian wyglądał jak replika człowieka który przed laty rozdzielił ją z przyjaciółką.
    - No już wchodzicie - zaraz zrobię coś ciepłego do picia . Trevor skarbie to jest moja przyjaciółka z lat szkolnych....Narcyza, a to jak się domyślam musi być twój syn kochana?
    Pani Malfoy skinęła tylko delikatnie głową.
    - Is ...przepraszam za to najście, ale jesteś chyba jedyną osobą do której miałam odwagę się zwrócić.  Wiem że upłynęły długie lata . przepraszam że wcześniej nie miałam odwagi Cie odnaleźć, ale chyba wiesz dlaczego.....
     - Taaaa....twój mąż....- Isla uważniej przyjrzała się siedzącej kobiecie. Dziwnie wyglądała w mugolskich ubraniach, to było do niej niepodobne. Jej twarz ....poszarzała a oczy przepełnione niepewnością. - tak - pomyślała - w jej życiu musiało stać się coś strasznego....
     - Widzę że rozpaczliwie potrzebujecie snu - jutro mi wszystko opowiesz....a teraz musicie odpocząć.
 Wyszła na chwile z pokoju, po chwili wróciła trzymając w jednej ręce dwa puszyste pledy, a w drugiej swoją różdżkę....która do tej pory leżała bezpiecznie ukryta w sypialni.
    Kilkoma ruchami ręki zamieniła krzesła w dwa wygodne łóżka , wyczarowała poduszki, rozścieliła pledy. Pomyślała jeszcze chwilę i po kolejnym machnięciu różdżką pojawiła się ściana z drzwiami tworząc oddzielny pokój, przy czym dotychczasowy nie stracił nic ze swoich wymiarów.
    Trevor patrzył na wyczyny żony z szeroko otwartymi ustami....
    - A teraz kochany pozwólmy im odpocząć, bo jeszcze chwila a usną na stojąco -  uśmiechnęła się promiennie - a jutro wszystko mi opowiesz Narcyzo, cokolwiek by to nie było na pewno znajdzie się jakieś rozwiązanie.
   Machnęła jeszcze raz różdżką i na stole pojawił się talerz pełen kanapek i dwa kubki z gorącą herbatą. Wzięła męża za rękę i skierowali się w stronę sypialni.
    Kiedy chwyciła za klamkę usłyszała niepewny głos młodzieńca:
    - Draco, mam na imię Draco - i dziękuję...bardzo....
Isla odwróciła się do chłopaka, uśmiechnęła się ciepło:
    - Nie ma za co drogie dziecko.... nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.....śpijcie spokojnie, tu jesteście bezpieczni....i zniknęła za drzwiami sypialni.
     Nie musiała być czarownicą żeby zorientować się, że w życiu tej dwójki wydarzyło się coś strasznego. Pomna gróźb Lucjusza nałożyła na dom jeszcze kilka zaklęć zabezpieczających. Spojrzała na Trevora, a ten nie czekając na jej pytanie powiedział:
      - Ta twoja magia coraz bardziej zaczyna mi się podobać, choć tu moja mała czarownico....
W sumie to trochę brakowało jej czarostwa....była w tym przecież mistrzynią...i  była zadowolona że sprawy przybrały tak niespodziewany obrót.
      - Kochany dla ciebie stanę się znowu czarownicą....jeśli tylko tego chcesz.... ale teraz już śpijmy, bo jutro czeka nas dzień obfitujący w niespodzianki....



2 komentarze:

  1. Dobrze, że im pomogli przynajmniej będą bezpieczni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze rozdziały to jedynie wprowadzenie, nie będę zdradzać co dalej jeśli jesteś w trakcie czytania, dziękuję za wszystkie komentarze...:)to miłe:) pozdrawiam gorąco

      Usuń