Wpadł do pokoju który wskazała mu kilkanaście minut wcześniej Hermiona ciężko oddychając. Nie wytrzymał. Wybiegł z pokoju matki jakby goniło go stado centaurów w zakazanym lesie, a auror przydzielony do jego ochrony ledwo nie wyzionął ducha w przełajowym biegu przez cały szpital.
Nareszcie mógł dać ujście swojemu bólowi i przerażeniu. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z powagi stanu w jakim była jego matka. Nic dziwnego, że nikt nie był w stanie jej rozpoznać. W całej postaci Narcyzy tylko oczy pozostały niezmienione... a cała reszta...Jak on w tamtej chwili nienawidził ojca. I jeszcze ten cały Martinus ..działał mu na nerwy .
....O co do diabła chodzi temu kretynowi....- pomyślał. Ten jego wzrok, niedopowiedziane zdania.
- Jak tylko się dowiem na czym stoję, przeniosę mamę do jakiejś prywatnej kliniki, ten...ten ( nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa) nie będzie się nią zajmował.
Powoli uspokoił oddech, z emocjami było znacznie gorzej. Jak na kilka godzin jednego dnia wrażeń miał aż nadto. Niespodziewane pojawienie się jego największej antagonistki, uniewinniający list z Ministerstwa, wiadomość ze może wrócić do Hogwartu ...tylko za jaką cenę? Jedyna osoba na tym świecie dla której coś znaczył właśnie zamieniała się w ....kamień. Och gdyby dopadł w tej chwili ojca...Avada to dla niego za mało....Azkaban i dementorzy to dla niego za mało...Jeśli do tej pory nienawidził ojca, to teraz uczucie to osiągnęło apogeum, ale zdawał sobie sprawę ze swojej bezsilności.
Rozejrzał się po pokoju. Tutaj też się czuł nieswojo, w końcu był to pokój Granger. Wszedł do łazienki i kolejne zaskoczenie...nie było wanny, tylko jakiś malutki dodatkowy pokoik z dwoma kurkami zamocowanymi na ścianie i z jakimś dziwnym sitkiem zwisającym z sufitu.
...Jakiś mugolski wynalazek - pomyślał, ale postanowił spróbować to jakoś uruchomić. Ta forma kąpieli sprawiła mu przyjemność, delikatne strużki wody spływające po jego twarzy kojarzyły mu się z ciepłym, letnim deszczykiem. Odprężony wrócił do pokoju, na stoliku zauważył talerz z kanapkami i dzban soku dyniowego, nie miał jednak ochoty na jedzenie.
Rzucił się na łóżko i zamknął oczy. Sen jednak nie przychodził. Jego wzrok przykuł album ze zdjęciami leżący na stoliku obok łóżka. Nie myśląc o tym że właśnie narusza prywatność dziewczyny zaczął go przeglądać.
W większości były w nim niemagiczne zdjęcia rodziców Hermiony, kilka zdjęć z Potter'em i Weasley'em, na których widok się skrzywił z niesmakiem. Kiedy odkładał już album wysunęło się z niego jeszcze jedno zdjęcie...
Było to wyjątkowo piękne portretowe zdjęcie Hermiony. Choć było mugolskie to patrzyło na niego, pięknymi spokojnymi i mądrymi brązowymi oczami swojej właścicielki. Zatopił swój wzrok w oczach z fotografii. Poczuł jak ogarnia go spokój, był jak zahipnotyzowany, powoli zapadał w sen. Nie dane mu było jednak zasnąć.
Obraz ciepłego spojrzenia ze zdjęcia powoli zastępowała inna wizja tych samych oczu. Wizja która dręczyła go od tygodni, wizja oczu pełnych strachu, cierpienia i wręcz błagalnej prośby o pomoc...
Niech cie diabelskie sidła oplotą Granger, dlaczego właśnie ty musisz być moim wyrzutem sumienia...
Chcąc zagłuszyć myśli wziął jakąś książkę z dość obszernej biblioteczki. Nie rozumiał tego co czyta, ale brnął przez kolejne strony byle tylko nie myśleć. W końcu zapadł w płytki sen. Wydawało mu się że dopiero zdążył zasnąć .....
- Malfoy, obudź się .... Malfoy - poczuł szarpniecie za ramię.
Niechętnie otworzył oczy
- O nie ....zgiń, przepadnij maro gryfońska - przewrócił się na drugi bok.
- A tak w ogóle to co ty tu robisz.... jak tu weszłaś?
- To mój pokój Malfoy, wstawaj ...Merlinie pomóż mi ....- kolejne szarpnięcie - wstawaj - coraz bardziej irytowała się Hermiona - za godzinę mamy być w ministerstwie.
Draco tylko zamruczał coś pod nosem. Dziewczynie skończyła się cierpliwość.
- Aquamenti- z podniesionej różdżki wytrysnął strumień wody.
Chłopak zerwał się zdezorientowany ale już po chwili stał wściekły przed dziewczyną. Złapał ją mocno za ramiona i zaczął nią potrząsać.
- Miarka się przebrała Granger....prze...gie...łaś.
Nagle poczuł na brzuchu koniec jej różdżki, a ich spojrzenia na chwilę się skrzyżowały. Przez ułamek sekundy miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i.... Nagle oprzytomniał.
- Zabieraj te łapska Malfoy - wysyczała.
Odskoczył od niej jak oparzony. Rozmasowała ramiona.
- A czego się spodziewałaś po takiej pobudce? - nadal wkurzony odwrócił się idąc w stronę łazienki. - Igrasz z ogniem kobieto.
- Zawsze mogę znowu użyć aqua..- trochę rozbawiona jego wściekłością burknęła pod nosem, a głośniej w stronę znikającego za drzwiami Draco - Radziłabym Ci się pospieszyć, Shacklebolt nie toleruje spóźnień.
Rozejrzała się po pokoju. Dostrzegła nietknięty talerz z kanapkami który kazała przysłać wczoraj wieczorem.
Za jednym machnięciem różdżki sok dyniowy został zastąpiony przez kawę, a talerz z kanapkami zastąpiły dwa nakrycia z pięknie pachnącą jajecznicą na bekonie.
Podniosła książkę leżąca obok łóżka. Spojrzała z niedowierzaniem na tytuł:
" Zbrodnia i kara "....Ale sobie lekturę wybrał... W dodatku nie mogła zrozumieć jakim cudem Malfoy sięgnął po mugolską książkę. Ona należała do obu światów, wszyscy znali jej zamiłowanie do książek, nauki i zdobywania wiedzy. Czytała wszystko co wpadło jej w ręce bez względu na to z którego świata pochodziło, ale nie wyobrażała sobie czarodziejskiego arystokraty wertującego mugolską książkę. I to taką książkę.
Zatopiona w swoich wyobrażeniach nie usłyszała otwierających się drzwi od łazienki.
Chłopak przez chwilę przyglądał jej się bez słowa.
- Możemy iść do tego niecierpiącego spóźnień ministra....
Wyrwana z zadumy spojrzała na "swojego podopiecznego".
Czerń koszuli mocno kontrastowała z jego bladą cerą i blond włosami, które nie były już ulizane jak to zazwyczaj miało miejsce wcześniej. Trochę zbyt długie opadały miękko na czoło chłopaka i bardziej przypominały rozczochraną czuprynę Harry'go, niż zazwyczaj dopracowaną fryzurę Malfoy'a którego pamiętała. Zauważyła też podkrążone oczy chłopaka które świadczyły o nieprzespanej nocy.
- To dobrze, ale najpierw śniadanie, nie mam ochoty targać cię na plecach jak zemdlejesz z głodu.
- Bez obaw Granger...- i parsknął pod nosem śmiechem, wyobrażając sobie tą scenę - nie musisz mnie niańczyć.
Ruszył w stronę stołu, nalał sobie kawy i usiadł ciężko. Dziewczyna siadając po drugiej stronie nadal trzymała podniesioną wcześniej książkę.
- I jak się podobała lektura?
- Lektura? aaaa to...próbowałem nie myśleć, ale nie pamiętam ani słowa.
- Może to i lepiej - pomyślała, doskonale znając treść dzieła.
- Dlaczego tu jesteś Granger? Dlaczego właśnie ty? Czy w tym waszym zakonie nie ma nikogo innego?
- Hmmm , dostałam zadanie i je wykonuję, jak ty wykonywałeś swoje Malfoy - nie chciała na razie zdradzać mu prawdziwych powodów swojej decyzji o podjęciu się tego zadania. Nie chciała mu zdradzać tych powodów nigdy.
Nikt zresztą nie znał tych powodów. Harry stwierdził że zwariowała, Ginny podejrzewała ją o masochizm, a Ron... wpadł w furię. Zrobił jej potworną awanturę po ostatnim zebraniu, gorszą nawet od tej sprzed kilku tygodni, kiedy nie chciała jechać z nim do Nory tylko zostać w Hogwarcie. Jednak tym razem padło o kilka słów za dużo, poważnie zastanawiała się nad sensem trwania w tym związku. Ale ona nic nikomu nie tłumacząc uparła się przy tym zadaniu i je dostała.
- Powiedzmy ze ci wierzę, ale tylko powiedzmy - z przymrużonymi oczami patrzył na Hermionę, jakby chciał dostać się do jej myśli.
Uciekając przed jego wzrokiem spojrzała na zegarek.
- Powinniśmy się zbierać.
Jak na komendę oboje wstali od stołu i podeszli do kominka. Po chwili byli już w sali wejściowej Ministerstwa Magii.
Stanęli w kolejce do punktu informacyjnego gdzie dostawało się przepustki.
- Hermiona Granger i Draco Malfoy. Mamy umówione spotkanie z Ministrem Magii. - powiedziała zdecydowanym tonem dziewczyna.
Nagle wkoło nich zapanowała cisza, a większość osób przyglądała im się z zaciekawieniem, jednocześnie odsuwając się kilka kroków do tyłu.
Mały czarodziej stojący za pulpitem spojrzał nienawistnie na blondyna, ale z opanowaniem podał im plakietki upoważniające do wstępu.
Draco nie wytrzymał aż takiej ilości spojrzeń, spuścił wzrok i zaczął wpatrywać się w czubki własnych butów.
Uświadomił sobie, jak negatywnie nazwisko Malfoy działa w tej chwili na ludzi. Wiedział ,że wielu z tych gapiących się na niego najchętniej zmiotłoby go z powierzchni ziemi.
Poczuł jak dziewczyna delikatnie szarpnęła go za rękaw koszuli.
- Rusz się wreszcie i dobra rada, podnieś głowę. .. nie jesteś tu w roli oskarżonego tylko świadka...gdzie twoja duma Malfoy? - wyszeptała prawie bezgłośnie.
Z osłupieniem spojrzał na towarzyszącą mu Gryfonkę. Nie rozumiał wielu rzeczy które zdarzyły się w ciągu ostatniej doby, ale te słowa w żaden sposób nie mieściły się w jego głowie. Kto jak kto, ale ONA była ostatnią osobą na całym świecie którą podejrzewałby o podtrzymywanie go na duchu.
Powinna przecież stać po tej drugiej stronie.....ona miała go za co nienawidzić.
W całkowitym już milczeniu dotarli do Biura Aurorów. Poza Ministrem znajdowało się tam ze dwadzieścia osób. Przedstawiciele ministerstwa, członkowie Zakonu Feniksa ( a wśród nich Potter i Weasley) . O ile tego pierwszego jako tako zaczął tolerować - miał w stosunku do Pottera niepisany dług wdzięczności za uratowanie życia w pokoju życzeń, to awersja do Weasley'a nie minęła ani trochę. Nienawidził tego rudego chyba tak samo jak swojego ojca. Była tam również Minerwa McGonagall, ale to nic dziwnego przecież też należała do Zakonu i opiekun Slytherynu, Horacy Slughorn.
Było to nieformalne przesłuchanie, ale jednak przesłuchanie. Podano mu veritaserum.
Pod wpływem tego specyficznego eliksiru prawdomówności złożył obszerne zeznania. Wszyscy zgromadzeni byli świadkami jego zwierzeń, tych schowanych w najdalszych obszarach jego mózgu. Było mu wstyd tak bardzo, ze nie miał odwagi podnieść oczu.
W głowie dźwięczały mu przez cały czas słowa dziewczyny....Podnieś głowę....gdzie twoja duma....I w końcu podniósł głowę, nieświadomie odszukał orzechowe oczy. Zatopił się w jej spojrzeniu i zrobiło mu się lżej na sercu. Jej oczy dawały mu spokój, siłę i pewność siebie, a co ważniejsze nie widział w nich ani śladu nienawiści.
Gdy padło ostatnie pytanie, czy jest gotów wyrzec się przynależności do śmierciożerców oraz praktyk z nią związanych wstał.
- Jestem gotów złożyć wieczystą przysięgę - powiedział z dumą w głosie - zobowiązuję się również do wszechstronnej pomocy w poszukiwaniu zbiegłych.
- Myślę że to nie będzie potrzebne panie Malfoy. Jednak to co pan oświadczył przed chwilą jest wiążące i niepodważalne. - odezwał się Shacklebolt.
- Jednak, pańskie bezpieczeństwo jest w poważnym stopniu zagrożone. Z potwierdzonych źródeł wiemy, że pański ojciec zapowiedział zemstę na panu i pańskiej matce. Niestety zapadł się pod ziemię. Jest numerem jeden na naszej liście poszukiwań i wcześniej czy później złapiemy go, jednak do tego czasu będzie pan pod szczególnym nadzorem. Dlatego wróci pan do Hogwartu na ten rok szkolny, czy się to panu podoba czy też nie.
Draco dopiero teraz zobaczył że z plakatu na ścianie patrzy na niego własny ojciec, jego osobisty wróg nr.1 Wzdrygnął się z obrzydzeniem.
- Wszelkie niezbędne ustalenia - kontynuował minister- przekaże panu Dyrektor McGonagall, pański opiekun domu i panna Granger, która będzie pana opiekunką z ramienia Zakonu Feniksa.
Granger jego opiekunką... dobre sobie... - zawrzało w nim, ale coś mu podpowiadało ze nie powinien się sprzeciwiać. Skinął tylko głową na znak ze przyjął to wszystko do wiadomości.
W tej samej chwili rozległ się krzyk Rona:
- Że co proszę?! Ja się na to nie zgadzam! To miało być tylko przez chwilę, a nie na stałe !
Wszyscy odwrócili się w stronę rudowłosego. Draco z satysfakcją patrzył jak twarz chłopaka zmienia kolor na podobny kolorowi jego czupryny. Zawsze lubił wkurzać Weasley'a, ale jemu nigdy nie udało się doprowadzić rudzielca aż do takiego stanu. A do tego wszystkiego dostał jeszcze reprymendę od McGonagall
- Panie Weasley, jeśli mnie pamięć nie myli, to nie raczył pan zaszczycić nas swoją obecnością na ostatnim zebraniu, gdzie ten temat był podejmowany, więc teraz może pan się zgadzać lub nie. Temat uważam za zamknięty.
- Jeśli nikt więcej nie ma żadnych zastrzeżeń spotkanie uważam za skończone. - zakończył minister dodając - Panie Malfoy i Panno Granger proszę jeszcze pozostanie.
Wszyscy powoli zaczęli opuszczać pokój. Ron był jak chmura burzowa. Zanim wyszedł Draco usłyszał fragment rozmowy:
- Ładny z ciebie przyjaciel - Ron warczał do Harry'ego - dlaczego nic mi nie powiedziałeś? I co ona sobie myślała zgadzając się na to...
- Stary próbowałem , ale z tobą ostatnio nie da się gadać. A później, cóż, tyle się działo po zeznaniach matki Malfoy'a że najzwyczajniej zapomniałem.
.... Ktoś podął decyzję za jego plecami ...i to go tak rozwścieczyło? ciekawe ....chyba że on coś do niej ma...
Spojrzał mimowolnie na dziewczynę stojącą koło ministra. Nie ulegało wątpliwości że była wkurzona i zażenowana zachowaniem Rona.
Jego rozmyślania przerwał głos dyrektorki
- Tak mi strasznie przykro Draco z powodu matki - powiedziała niespodziewanie miękko Czarownica. -Dzięki wiedzy Severusa i przy olbrzymiej pomocy Horacego, udało nam się opracować eliksir powstrzymujący rozprzestrzenianie się klątwy. Na razie przynajmniej tyle... musisz być dobrej myśli...
-Dziękuję - wyszeptał Draco -ja chciałem....przeprosić...- słowa przychodziły mu z wyraźnym trudem. Chyba jeszcze nigdy nie użył słowa przepraszam z potrzeby serca, a jedynie dlatego że tak wypadało.
- Widzisz chłopcze, czasem lepiej późno, niż wcale, i nikt nie mówi że przed tobą łatwa droga, ale każdy zasługuje na drugą szanse. Teraz tylko od ciebie zależy czy ją wykorzystasz - odezwał się milczący do tej pory Slughorn i poklepał chłopaka po ramieniu.
- No właśnie...jeśli się tyczy drugiej szansy - dyrektorka położyła na biurku dwie odznaki prefektów naczelnych.
Malfoy spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak oboje doskonale wiecie, do tej pory wybieranych było dwoje prefektów naczelnych. Postanowiliśmy jednak trochę zmodyfikować ten zwyczaj. Od tego roku szkolnego każdy dom będzie miał swojego przedstawiciela. Ale żeby nie doszło do zbyt dużego zamieszania, będzie dwóch prefektów i dwóch zastępców. I tak Panie Malfoy zostaje pan mianowany zastępcą Panny Granger, a druga para to Michael Corner i Hanna Abbott. Taki układ ułatwi organizację dyżurów i pełnienie obowiązków w czasie waszych ewentualnych nieobecności. Oboje przecież macie bliskich w św. Mungu, i wasza obecność tam będzie czasami po prostu niezbędna.
Panna Granger zna zasady, więc ci je przekaże. - zamyśliła się na chwilę i dodała - Draco zrób listę potrzebnych ci rzeczy i przekaż ją Hermionie, lepiej żebyś na razie nie pokazywał się na Pokątnej. I do zobaczenia w pociągu. A teraz na mnie już pora ... wy też wracajcie do szpitala.
- Do widzenia Pani Dyrektor, Panie profesorze - odpowiedzieli zgodnym dwugłosem i opuścili pokój.
- Oprócz tej plakietki - wskazał na rękę w której trzymała odznakę prefekta naczelnego - powinnaś dostać jeszcze jedną....Granger BODYGUARD - powiedział rozbawiony chłopak, gdy tylko zamknął drzwi.
- Ale śmieszne Malfoy - lepiej się do tego przyzwyczajaj.
- Jak dałaś się w to wrobić? Chyba że to twoja prywatna zemsta ?
- Żadna zemsta, to tylko moje zadanie ile razy mam to tłumaczyć?
- Nie wierzę Granger, nie po tym jak rudzielec dostał furii. Jeszcze chwila a miałby pianę na gębie.No właśnie ... czy wy coś tego.... ze sobą..? - nie słysząc odpowiedzi dodał - i tak z ciebie wyduszę o co w tym wszystkim chodzi.
Miał niespodziewanie dobry humor, którego nie mógł mu nawet popsuć wyłaniający się z pobliskiej niszy osobnik, który kilka minut wcześniej zrobił z siebie idiotę.
- Nie twoja sprawa Malfoy i nic z nikogo nie będziesz wyduszał. I... i... trzymaj się od niej z daleka albo ...
- Albo co Weasley?... widzisz, nie mogę się trzymać od Granger z daleka - mówiąc stanął za dziewczyną - bo to jest mój osobisty bodyguard i co mi zrobisz? - i w teatralnym geście schował się za plecami dziewczyny.
Ron zacisnął dłonie w pięści. Hermiona wiedziała, że za chwile może dojść do bójki. Jej nad wyraz impulsywny chłopak nigdy nie potrafił panować nad emocjami.
- Ron, Malfoy uspokójcie się obydwaj.
- Nie wierzę że mi to zrobiłaś.... ale teraz przynajmniej wiem skąd ten wieczny brak czasu dla mnie..- z nienawiścią wskazał Malfoya.
- Że niby co ci takiego zrobiłam? - w przeciwieństwie do ciebie nie bawi mnie sława, po stokroć wolę robić coś pożytecznego. Całymi tygodniami siedziałeś bez sensu w domu pławiąc się w popularności, nie obchodziło cię to co robię i dlaczego to robię. A później , gdy odnaleźli się moi rodzice...ile razy byłeś przy mnie?
...a teraz nagle obchodzi cię to co robię? Daruj sobie Ronaldzie ale nie mam najmniejszego zamiaru ci się tłumaczyć...A teraz wybacz, ale nie mam czasu na pustą gadaninę. Mam dzisiaj jeszcze sesje z rodzicami, a Draco (specjalnie wypowiedziała imię chłopaka ) też spieszy się do matki.
- Malfoy idziemy , ale już... czy ciebie też mam postawić do pionu?
- Sie robi - i ruszył posłusznie za dziewczyną, a przechodząc koło Rona szepnął - pani każe sługa musi, co nie Weasley.
- Nieźle Granger, muszę przyznać że mi zaimponowałaś.
- Chociaż ty przestań się zgrywać - poprosiła cicho gdy zrównał się z nią krokiem . Wciąż była wściekła na Rona.
- Dobra już milknę - i wykonał gest jakby zaszywał sobie usta.
Chyba veritaserum jeszcze na niego działa ...- pomyślała. Bo o poczucie humoru nie podejrzewała go nigdy.
Do sali z kominkami dotarli jednak w całkowitym milczeniu.
- Idę zobaczyć co z tym pokojem dla ciebie, bo nie mam ochoty spędzić kolejnej nocy w Dziurawym Kotle. A ty się stąd nie ruszaj.
Malfoy miał w sobie jakiś instynkt samozachowawczy wiec tylko skinął głową.
Wróciła po kilku minutach oświadczając :
- Wieczorem będziesz mógł się przenieść do siebie. A teraz muszę iść do rodziców, a ty co masz w planach?
- Pójdę do matki - powiedział cicho.
Wiedział ze musi się przemóc.Poprzedniego dnia ... sam do końca nie wiedział czemu, uciekł. Ale wiedział że jest jej winien troskę i opiekę.
Przesiedział przy niej całe popołudnie...w krótkich chwilach kiedy się budziła opowiadał jej o ostatnich wydarzeniach. Częściej jednak spała, wtedy myślał o nadchodzącej przyszłości, o tym czy da radę odnaleźć się w Hogwarcie, jak zareagują ludzie na jego obecność.Bał się że będzie to wyglądało podobnie jak dziś w ministerstwie.
Ale postanowił ze będzie o siebie walczył, ze odmieni całego siebie, że zbuduje lepsze życie niż to które znał do tej pory. A kiedy przyjdzie odpowiedni czas pomści wszystkie krzywdy wyrządzone jemu i jego matce.
Wieczorem, dyżurujący przed pokojem matki auror odprowadził go do pokoju Hermiony. Już na korytarzu zauważył że przybyły dodatkowe drzwi, ale zapukał do pokoju dziewczyny.
Nikt mu jednak nie odpowiedział. Wszedł
Na stole czekała kolacja, a z łazienki dobiegał szum wody.
Usiadł tyłem do łazienki, tak na wszelki wypadek, żeby nie wprawić dziewczyny w zakłopotanie.
Wyszła z łazienki w sportowym dresie. Słyszała widocznie jak pukał, a może się go spodziewała.
-Głodny? bo ja bardzo - powiedziała naturalnie.
Skinął głową.
- Twój pokój już jest gotowy, wiesz to mugolskie skrzydło , dlatego to tak długo trwało. Musieli wstawić drzwi w tradycyjny sposób.
- Rozumiem ....
Zjedli w milczeniu . Po kolacji odprowadziła go do pokoju chcąc się upewnić czy wszystko jest w porządku. Kiedy wychodziła usłyszała cichy głos swojego " podopiecznego".
- Granger?
Odwróciła się.
-Czy mogłabyś.....jeszcze trochę zostać? Nie chce być teraz sam ze sobą. Nie musimy rozmawiać, po prostu tu bądź....ok?
- Zaraz wrócę...przyniosę tylko coś do czytania.
Po kilku chwilach usadowiła się na sofie pogrążając w lekturze.
Draco siedząc w fotelu bezmyślnie przeglądał jakieś mugolskie magazyny, dyskretnie zerkając co jakiś czas na Hermionę.
Zasnęła zmęczona całym dniem. Przez chwilę się jej przypatrywał, po czym delikatnie przeniósł ją na łóżko.
Pochylił się nad śpiącą dziewczyną i szepnął:
- Nie wiem czemu tu jesteś , ale dziękuję ci za to...- i otulił ją kocem.
Sam położył się na sofie. Tej nocy po raz pierwszy od dawna nie dręczyły go koszmary.....
Przeczytałaś/eś?wyraź swoje zdanie
podobało się proszę poleć dalej dając +1
będę bardzo wdzięczna za wasze opinie....