poniedziałek, 25 kwietnia 2016

# 28 #


           Moje kochane... wiem długo to trwało, ale uwierzcie że przeprowadzka za granicę to istny koszmar. Prawdopodobnie następny rozdział otrzymacie już z ojczyzny naszych bohaterów :) (jakby to miało jakieś znaczenie w internecie) Gdyby mnie zbyt długo nie było, nie martwcie się, na pewno wrócę, jak tylko ogarnę to wszystko i zapanuję nad chaosem. 
    A teraz życzę miłej lekturki... dziś może bez wielkich wzlotów i upadków, ale mam nadzieję że się za bardzo nie zawiedziecie... I koniecznie napiszcie mi co sądzicie... wiecie w tym magicznym okienku pt. wpisz komentarz....





            Obudził ją deszcz rozbijający się o szyby. Niebo zasnute ciężkimi chmurami nie nastrajało optymistycznie, a sam dzień, choć teoretycznie wolny, zapowiadał się niezwykle intensywnie.  Mimo tego że przespała tej nocy może nieco ponad trzy godziny i że budzik wskazywał dopiero szóstą rano Hermiona postanowiła wstać. 
            Czekając aż wanna napełni się wodą, stanęła przed olbrzymim lustrem w łazience i krytycznie się przyjrzała swojemu odbiciu. Wyglądała koszmarnie. Podkrążone oczy i  rozczochrane włosy sprawiały, że wyglądała jak po trzydniowej imprezie sowicie zakrapianej alkoholem.
            Weszła do wanny, wcześniej wkraplając do wody specjalny specyfik skomponowany z olejków zielonej herbaty i rozmarynu, którego używała do kąpieli wtedy, gdy była szczególnie przemęczona i nadmiernie zestresowana.
 A czuła się zmęczona i to nie tylko prawie nieprzespaną nocą. Ostatnie tygodnie dały jej nieźle popalić, a w szczególności okres od pierwszego "wybuchu" jej nowej magii, jak to nazywała, nie umiejąc określić tego inaczej. Od tamtej chwili czuła swoją magię jak nigdy wcześniej. Cały czas towarzyszyło jej dziwne ciepło w okolicy serca, które promieniowało na cały organizm, zupełnie jakby chciało znaleźć ujście każdą komórką jej ciała, zupełnie jakby była zakorkowaną szczelnie butelką szampana, którego bąbelki za wszelką cenę usiłują  wypchnąć korek, by z impetem wydostać się na zewnątrz. To dziwne uczucie znikało jednak w bliskiej obecności Draco, a szczególnie wtedy, gdy jej dotykał i obejmował, nie mówiąc już o tym, że gdy ją całował (albo raczej ona jego), bąbelki jakby zasypiały i przestawały napierać na jej skórę od środka. W tych chwilach miała wrażenie, jakby jej własna magia wpychała ją w ramiona chłopaka, jakby potrzebowała ich bliskości dla własnego ukojenia, albo co dziwniejsze, jakby za wszelką cenę dążyła do ich połączenia. 
        Przymknęła oczy i mimowolnie przesuwała palcami po swojej skórze,  powtarzając drogę którą kilka godzin temu pokonały usta i język chłopaka. Wciąż czuła jego pocałunki i najdelikatniejszy dotyk, jakiego było jej dane kiedykolwiek doświadczyć. Jego subtelność była niemałym zaskoczeniem, tak samo jak zaskoczeniem było to, że właśnie ona była obiektem jego poczynań. Niepokoiło ją to, że od tego pierwszego pocałunku sama szuka jego bliskości i że najbezpieczniej czuje się właśnie wtedy, kiedy Ślizgon jest blisko niej. Od kilku dni próbowała zdefiniować tą dziwną zależność miedzy jej magią a bliskością Draco. Jak do tej pory nic mądrego nie przyszło jej do głowy, poza abstrakcyjną myślą, że mogłaby pokochać arystokratę w tym nowym, zupełnie odmiennym od poprzedniego wydaniu. Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Nie chciała zakochać się w Draco. Mimo że bardzo chciała, nie do końca wierzyła w tak diametralną przemianę chłopaka w ciągu tak krótkiego czasu.
A ona po prostu nie chciała cierpieć, gdyby okazać się miało że to wszystko było kolejną zagrywką z jego strony. Nie przestał przecież być Ślizgonem, a jak wiadomo oni nigdy nie robili niczego bezinteresownie, zawsze w swoich działaniach nastawieni byli na uzyskanie jak największych korzyści dla samych siebie. 
         Gdyby tylko potrafiła sama, bez jego udziału wyciszać swój nadmiar mocy mogłaby trzymać go na dystans i starać się rozpracować jego intencje, bo w to że Malfoy mógłby być nią zainteresowany inaczej niż w myśl zasady, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, nie mogła uwierzyć w nijaki sposób. Była jeszcze kwestia tego, że tak naprawdę to nie wiedziała jak ma się odnieść do wczorajszych wydarzeń przed kominkiem. Czuła zażenowanie tym, że tak łatwo pozwoliła na tak dużą intymność. Wiedziała że nie będzie w stanie spojrzeć w oczy Draco, nie rumieniąc się przy tym jak piwonia. I choć już teraz tęskniła za jego dotykiem i bliskością, twardo postanowiła zachowywać tak duży dystans, jaki tylko będzie możliwy. 
           Z tą myślą wyszła z wanny i owinęła się w miękki płaszcz kąpielowy. Szybko wysuszyła i upięła włosy. Aby ukryć cienie pod oczami zastosowała delikatne zaklęcie makijażowe i wyszła z łazienki. Skrzywiła się przeglądając zawartość swojej szafy. Dopiero teraz dostrzegła jak jednolita i raczej nieciekawa jest jej garderoba. 
       ~ Ginny będzie w siódmym niebie jak wyciągnę ją na zakupy - pomyślała. Nie mając zbyt dużego wyboru wyjęła czarne spodnie i beżowy sweter, który dopasowała do swojej sylwetki tak, by podkreślał jej szczupłą talię i krągłość bioder. Zadowolona z efektu końcowego postanowiła zająć swoje myśli czymś innym, niż analizowaniem postępowania Dracona. Przejrzała swój notatnik i z przerażeniem odkryła że ma jeszcze nienapisany esej na Obronę. Strofując samą siebie wygrzebała z torby podręcznik, wzięła czysty pergamin i rozłożyła się przed kominkiem. Zdążyła opisać zaledwie dwa z sześciu zagadnień, gdy w jej pokoju pojawiła się Kropka. Hermiona podskoczyła na ostry dźwięk aportacji skrzatki.
           - Kropka bardzo przeprasza panienko Hermiono, pani dyrektor prosiła o przekazanie panience listu - stworzonko nieśmiało wyciągnęło rękę z pergaminem.
           - Nie musisz mnie przepraszać Kropeczko - rozwinęła pergamin i szybko przeczytała treść. -  Jeśli nie sprawi ci kłopotu to mogłabyś chwilę zaczekać? 

          Hermiono
         Mistrz Gregorius pragnie spotkać się z Tobą i panem Malfoyem. Godzina 11.00 w moim gabinecie.
                                                                      M. McGonagall

             Wzięła pióro i na tym samym pergaminie napisała odpowiedź.

           
            Pani Profesor
         Jeśli nie sprawiłoby to problemu, czy moglibyśmy spotkać się w Dworze? Musimy tam dziś i tak być, żeby porozmawiać z profesorem Snape'm. Myślę że powinna uczestniczyć pani w tej rozmowie, a Mistrz Gregorius zapewne chętnie odwiedzi to miejsce. Jeśli to możliwe to Kropka aportuje tam Państwa jak tylko będziecie gotowi. My z Draco chcielibyśmy udać się tam zaraz po śniadaniu. 
                                                                 z poważaniem H. Granger


      Zwinęła pergamin i zapieczętowała zaklęciem.
        - Kropko, zanieś to pani Dyrektor i poczekaj na ewentualną odpowiedź. Później wróć tu do mnie, proszę.
        - Tak panienko, Kropka zrobi wszystko co trzeba - chwyciła pergamin i zniknęła.
        Hermiona spojrzała na zegar. Zbliżała się ósma. Pomyślała że zamówi śniadanie do pokoju i da Malfoyowi jeszcze trochę pospać, bo niewyspany bywał bardzo upierdliwy. Sama nie miała ochoty na posiłek w Wielkiej Sali z tymi wszystkimi ciekawskimi spojrzeniami skierowanymi na siebie. Obawiała się także, że Mistrz Gregorius znowu wyskoczy z jakimś biciem pokłonów czy inną tego typu sceną.
Zdążyła odłożyć podręcznik i rozpoczęty esej na biurko gdy wróciła skrzatka z odpowiedzią. Hermiona uśmiechnęła się czytając słowa swojej byłej opiekunki.
         
                Oczywiście że się zgadzam, sama chętnie pozwiedzam. Wyślij po nas Kropkę ok 11.00. Do zobaczenia na miejscu.
                                                    M.M.  
           
             
              - No i ok. - mruknęła do siebie  po czym zwróciła się do skrzatki -  Kropko przynieś nam proszę śniadanie do pokoju. Później zabierzesz nas do Dworu.
              - Tak panienko. Czy Kropka ma przygotować coś specjalnego?
              - Wystarczy to co podajecie dla wszystkich - skrzat ukłonił się i zniknął, by po kilkunastu sekundach pojawić się z pełną tacą smakołyków. Hermiona  patrząc na ilość pokręciła z niedowierzaniem głową. 
              - Dziękuję Kropeczko - drobna istotka uśmiechnęła sie promiennie, najwyraźniej bardzo zadowolona ze zdrobnienia swojego imienia. 
            Gryfonka przez chwilę zastanawiała się, czy poczekać ze śniadaniem na Draco, w końcu uznała, że łatwiej będzie jej zjeść w samotności. Jej myśli skierowały się ku tajemniczej Viviane Lavelle. Draco nie potrafił powiedzieć o niej zbyt wiele, poza tym że najprawdopodobniej pochodziła z Francji, miała ok. trzydziestki i od lat była kochanką jego ojca. Widział ją raz, na jakimś rodzinnym spędzie śmierciożerców, ale sam nie wiedział czy do nich należała czy była tylko sympatykiem. O jej paskudnym charakterze chodziły plotki, jednak sam nigdy nie miał wątpliwej przyjemności jej poznać. Najbardziej niepokoił ją fakt, że mogła dostać się do szkoły. Znaczyło to, że są jakieś wyrwy w zabezpieczeniach., a to już nie podobało się dziewczynie bardzo mocno. Druga, dość istotna kwestia to motywy Lucjusza Malfoya. Czemu był aż tak bardzo zdeterminowany na dorwaniu Dracona, że wysłał po niego ludzi do wioski pełnej uczniów. Mogła powiedzieć wszystko o ojcu chłopaka, ale nie to, że brakowało mu inteligencji i przebiegłości. To co się stało w Trzech Miotłach zupełnie nie pasowało Malfoya seniora. I co w tym wszystkim robił Ron? Jak  zbratał się z tą całą Viviane?  Przynajmniej jeden fragment układanki wskoczył na swoje miejsce. Wiadomo już z kim rozmawiał wtedy Weasley. Pozostawało jednak najbardziej palące pytanie - jak ta kobieta dostała się do zamku i w jaki sposób zdołała przeciągnąć Rona na swoją stronę. Być może rozmowa z portretem Severusa nieco rozjaśni obraz tej sprawy. 
            Ledwie zdążyła przełknąć ostatnią kanapkę i podnieść się od stołu, gdy drzwi ich prywatnego przejścia między pokojami zaczęły się materializować. 
             - Wejdź - zawołała jeszcze zanim rozległo się pukanie i zaczęła przeglądać odłożony wcześniej podręcznik.
             - Czy ty nigdy nie przestajesz się uczyć? - Draco ziewnął ostentacyjnie i przetarł oczy. - Masz zdrowie kobieto. No, no śniadanko do pokoju, to lubię.
             - Pisałam esej na Obronę, kiedyś to muszę przecież zrobić, a ostatnio czas nie jest zbyt łaskawy, nie uważasz? I nie miałam ochoty na te wszystkie pytające spojrzenia w Wielkiej Sali - odpowiedziała najswobodniej jak tylko mogła unikając wzroku chłopaka. - Jedz, bo niedługo musimy iść.
              - Salazarze, znowu? Gdzie tym razem? - chłopak usiadł przy stoliku i nalał sobie kawy. Spojrzał na drugie nakrycie, noszące wyraźne ślady wcześniejszego użytkowania. - A ty nie jesz?
              - Już jadłam, jestem na nogach od szóstej - wzruszyła ramionami i usiadła na kanapie z książką w ręku. - O jedenastej mamy spotkać się w Dworze z McGonagall i Gregoriusem, ale wcześniej chcę porozmawiać z Severusem.
               - Z Sevem? Po co? - Draco wpatrywał się w dziewczynę z niezrozumieniem.
               - Merlinie, Malfoy rusz głową. Severus dość dobrze znał twojego ojca, prawda? Może on będzie mógł więcej powiedzieć o tej całej Viviane, nie uważasz? A poza tym zostały tylko cztery dni do nowiu... - Hermiona uparcie unikała kontaktu wzrokowego udając że czyta.
              - Granger, czy ty nigdy się nie wyłączasz? Jest niedziela, ledwie przed dziewiątą, powinienem jeszcze smacznie spać, a ty mi każesz myśleć? Litości... miałem ciężką noc... - w jego głosie wyraźnie słychać było nutkę rozdrażnienia. 
             - Nie ty jeden - westchnęła i odchyliła głowę do tyłu. Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywało. Draco skończył jeść. Odchylił się lekko na krześle nie przestając obserwować dziewczyny. Nie podobał mu się ten dystans z jakim zachowywała się od momentu wyjścia Pottera. Praktycznie wyrzuciła go z pokoju, zbywając krótkim "muszę pomyśleć", a teraz uporczywie unikała kontaktu wzrokowego.
Wydawało mu się, że w przeciągu ostatnich dni udało mu się zrobić wyrwę w murze jakim była otoczona, że choć w niewielkim stopniu zbliżyli się do siebie, a tymczasem czuł że cofnął się do punktu wyjścia. Odgonił od siebie pytania jakie cisnęły mu się na usta i pokusę dowiedzenia się o co chodzi oraz skąd ten chłód. 
            - To jakie plany na dzisiaj? - zapytał obojętnie. - Kiedy idziemy?
            - Możemy w każdej chwili, jeśli już skończyłeś jeść - po raz pierwszy tego ranka ich oczy się skrzyżowały. Tylko przez chwilę, ale to wystarczyło by dostrzegł w jej spojrzeniu niepewność, zawstydzenie i nieufność.
       Podszedł do stojącej już dziewczyny i delikatnie złapał ją za ramiona. Była tak bardzo spięta, tak bardzo niepewna.
~ A czego się spodziewałeś durniu? Że ci się rzuci na szyję? ~pomyślał. Nie wytrzymał i podszedł do stojącej już dziewczyny.
             - Jeśli zrobiłem coś, co cię przestraszyło... nie chciałem... ja... ja, cholera... nie zamierzam cię wykorzystać ani skrzywdzić. Wiem, że nie masz powodów by mi ufa, ale daj mi szanse... - słowa nie przychodziły mu łatwo. Jak miał ją przekonać co do czystości swoich intencji. No jak? Gdyby był na miejscu Hermiony, posłałby siebie do diabła i nie pozwolił się tknąć nawet kijem. Nie po tych wszystkich latach, nie po tych wszystkich szykanach jakich od niego doświadczyła. 
            - Draco... to nie chodzi o ciebie.  -  wypowiedziane słowa były tak ciche, że prawie uznał je za urojenie. Jedynie ruch warg dziewczyny świadczył o tym, że naprawdę je wypowiedziała. - Tu chodzi o mnie... nie zrozumiesz... - zawiesiła głos, a on bezowocnie czekał na dalszy ciąg wypowiedzi.
            - Nie zrozumiem? Więc mi wytłumacz....
            - Najpierw muszę wytłumaczyć sobie - oparła czoło o jego klatkę piersiową. I to by było tyle, jeśli chodzi o zachowanie dystansu - pomyślała, gdy zamknął ją w ramionach i przytulił.   
            - Poczekam... 
                                                                 


           - Nareszcie ktoś w miarę normalny, z kim można porozmawiać - dobiegł ich głos z portretu, ledwie Kropka przeniosła ich do  Dworu. 
           - Bo jeszcze pomyślę że za nami tęskniłeś Severusie - Draco podszedł bliżej i przekornie przechylił głowę. - Witaj...
           -  Dzień dobry Severusie, raczej nie cierpisz na brak rozmówców, więc skąd taki entuzjazm  na nasz widok? - Hermiona delikatnie się uśmiechnęła i usiadła na swoim fotelu, który zazwyczaj zajmowała podczas wizyt w Dworze.
           - Na brak rozmówców nie cierpię, ale powiedz mi czemu sama nie wpadasz na dysputy z Albusem. Nawet po śmierci muszę go znosić i nic z tym nie mogę zrobić - portret warknął z nieukrywaną złością. - Ten starzec doprowadza mnie do szału.
            - Ale dzisiaj masz nas, tylko z łaski swojej prosimy o łagodny wymiar kary i o nieodbijanie sobie na naszych osobach twojego podłego humoru wujku... - Draco doskonale wiedział, jak Severus nie cierpiał zwracania się do niego w ten sposób,  no ale skoro cierpiał na brak rozrywki...
            - Młody, nie przeginaj ...
            - Bo co mi zrobisz? Raczej już niewiele możesz - Draco drażnił się z nim dalej.
            - Niewiele? Może fizycznie nie mogę już nic, ale pamiętaj że znam cię od pieluch, zawsze może mi się coś wymsknąć... jak sam wiesz, jest kilka dość ciekawych faktów...
            - Dobra, zrozumiałem... zamiast mnie ośmieszać, powiedz lepiej czy wiesz coś o tej całej Lavelle.
            - Suka jakich mało, od Bellatrix różni ją jedynie to, że nie owładnęło nią szaleństwo. Jej ojciec, zubożały francuski arystokrata był bardzo zdolnym  łamaczem klątw, jednak miał jedną słabość. Był hazardzistą. Chociaż zarabiał naprawdę niezłe pieniądze, ich status materialny ciągle się pogarszał a rodzina popadała w ruinę. Z tego co wiem, matka dziewczyny popełniła samobójstwo jak przegrał ich rodową posiadłość. Viviane była wtedy może na piątym roku w Beauxbatons i groziło jej wydalenie. Ludwig nie miał środków na opłacanie szkoły. Ale wtedy na ich drodze stanął Lucjusz. Nie wiem dokładnie jak się poznali, ale pamiętam jak twój ojciec chełpił się, że nie będzie już klątwy, która stanowiłaby dla niego jakąkolwiek przeszkodę. Przypuszczam, że za jakieś marne pieniądze kupił sobie usługi Lavelle'a. Prawdopodobnie dzięki fortunie Malfoyów dziewczyna ukończyła szkołę i chwilę później została kochanką Lucjusza. Choć nie wykluczam że była nią wcześniej. Oszczędzę wam szczegółów tej znajomości, mówiąc tylko, że według Lucjusza, ta mała była wcieleniem zła, przewrotną i inteligentną wiedźmą, rządną pieniędzy i potrafiącą wykorzystać swoje atuty. Jednym słowem trafił swój na swego. 
            - Wstąpiła w szeregi Voldemorta? - Draco beznamiętnie wpatrywał się w kominek. Odkrywanie prawdy o ojcu nie należało do przyjemności. Chłopak czasem sie zastanawiał, czy w człowieku który go spłodził ( temu nie dało się niestety zaprzeczyć) była choć odrobina dobra.
            - Nie wydaje mi się. Widzisz, gdyby Lucjusz do tego dopuścił, straciłby atut, dzięki któremu punktował u Voldemorta. Tajemnice wydarte od Ludwiga przypisywał sobie, a jak sam dobrze wiesz, twój ojciec nie należy do ludzi, którzy lubią się dzielić, jeśli nie mają z tego osobistych korzyści. Nie miał w tym żadnego interesu, żeby wprowadzić Viviane i pozbawić się tym samym splendoru w oczach Voldemorta. Wiecie... , kilka starych klątw z przeciwzaklęciami, których rozpracowanie przypisał sobie. Ten szaleniec miał go za geniusza. 
           - Starych klątw? Czyżby z tego źródła pochodziła klątwa która trafiła mamę Draco? - wyszeptała Hermiona w zamyśleniu, by dodać głośniej - czy... czy wiadomo co się stało z Lavelle'm? Żyje?
           - Wiem o czym pomyślałaś Hermiono. Nie wiem czy Ludwig żyje, ale nawet jeśli tak jest, nic nam to nie da. Klątwa która dotknęła Narcyzę, należy do tych,  przy których trzeba się zabezpieczyć przed jej skutkami zanim zostanie użyta. Po fakcie, nie da się jej zneutralizować żadnym antyurokiem. 
             Dziewczyna ze zrozumieniem skinęła głową. Nadal trwała w zamyśleniu gdy ciszę przeciął trzask aportacji. 
            - Kropka przyprowadziła gości, tak jak panienka prosiła - skarzatka delikatnie się ukłoniła.
             - Dziekuję, czy mogłabyś jeszcze podać coś do picia, proszę? - Skrzatka z uśmiechem pstryknęła palcami. W salonie pojawił się okrągły stolik, zastawiony dzbankami z kawą i herbatą, sokiem z dyni, kilkoma rodzajami ciast i paterami z owocami. Drobnymi kroczkami podbiegła do misternie rzeźbionej szafki. Gdy otworzyła drzwiczki, oczom wszystkich ukazał się bogato zaopatrzony barek.
             - Kropka pozwoliła sobie wcześniej przygotować poczęstunek dla panienki i jej gości. Kropka przeprasza...
             - Jesteś niezastąpiona Kropeczko - Hermiona pogłaskała skrzatkę po głowie - bardzo ci dziękuję. 
             - Och, panienko... skoro panienka nie potrzebuje teraz Kropki, to pójdę przygotować obiad. - Skrzat dygnął i znikł. Hermiona pokręciła głową z rozbawieniem.
             - Nigdy się do tego nie przyzwyczaję -  odwróciła się do przybyłych - Pani dyrektor, Mistrzu Gregoriusie, witamy w Dworze Prince'ów. McGonagall rozciągnęła swoje wąskie usta w uśmiechu, a Gregorius....
             - Pani, to dla mnie zaszczyt móc być Twoim gościem - tak jak podczas pierwszego spotkania, stał przed nią w głębokim ukłonie. 
             - Mistrzu, proszę... - niepewnie podeszła do starszego mężczyzny i położyła dłoń na jego ramieniu - proszę tego nie robić. To mnie deprymuje. Jeśli ktoś tu powinien składać hołdy, to na pewno nie jest to Pan. Jestem tylko dziewiętnastoletnią uczennicą i niech tak pozostanie...
             - Drogie dziecko, wiek tu nie ma nic do rzeczy, nawet gdybyś była pięciolatką nic nie powstrzymałoby mnie... 
             - Och, ale ja nalegam. To naprawdę wprawia mnie w zakłopotanie. Mam na imię Hermiona i proszę by tak pan się do mnie zwracał, Mistrzu...
              - Radziłbym ci posłuchać Gregoriusie, jeśli chcesz pozostać przy zdrowych zmysłach. Zapewniam cię, że panna Granger potrafi doprowadzić do szału przekonując do swoich racji - rozbawiony baryton Snape'a przyszedł jej z pomocą.
              - Co nie przeszkadzało ci wychwalać jej pod niebiosa Severusie, witaj przyjacielu....
              -  Ale za jaką cenę. Przez te sześć lat zalazła mi za skórę jak mało kto... A poza tym, mógłbyś zamilknąć? Niszczysz moją reputację... 
              - Odezwał się ten, co nikomu nigdy krwi nie psuł, ale mimo wszystko Sev, dziękuję za słowa uznania, choć nie skierowane do mnie - odcięła się Hermiona mile połaskotana tym co usłyszała.   
              - Tak więc doszliście do jakiś wniosków?  - Minerva nalała sobie herbaty i usiadła na kanapie. Gregorius w tym czasie wymienił uścisk dłoni z Draconem i również zajął miejsce siedzące.
              - Czekaliśmy z tym na ciebie Minervo. Na razie podzieliłem się z nimi tym co wiem o Lucjuszu i jego powiązaniach z Lavelle'ami. 
              - Czy to możliwe, że ta kobieta, jako córka łamacza klątw była w stanie złamać zabezpieczenia Hogwartu? Cały czas dręczy mnie to, w jaki sposób mogła się dostać do szkoły.
              - Nie wydaje mi się to możliwe, Hermiono, ale... jeśli tak jest, dziękujmy Merlinowi że Voldemort jej nie wykorzystał wcześniej - wyraz twarzy dyrektorki Hogwartu wyrażał zaniepokojenie.  - Cóż, nie zmienia to faktu ze czeka nas sprawdzenie wszystkich zabezpieczeń.
              - Pani profesor,  czy mamy możliwość sprawdzić jakoś tą całą Lavelle? 
              - Tym już się zajął Kingsley, no i mamy swoich ludzi we Francji.
              - Mnie zastanawia jedno. Jej nazwisko, z tego co mówił Harry, pojawiło się na mapie tylko przez kilkanaście sekund, zupełnie jakby na chwilę zdjęła z siebie jakiś czar zagłuszający. Skoro nawet ja mogłam zniknąć z mapy, ta kobieta może być cały czas w szkole...
              - O jakiej mapie na boga mówisz Hermiono? - Severus wydawał się być zaskoczony. Jednak Hermiona była jak w transie.
              - Och, o Mapie Huncwotów. Pokazuje wszystkich w Hogwarcie i ich aktualne położenie. Miałeś ją przecież w rękach Severusie. Harry odkrył dzięki niej obecność Glizdogona... I to jest to! Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?! - wykrzyknęła nagle. - Ona jest animagiem! Na postać animagiczną nie działają żadne zaklęcia maskujące i żeby się przemienić  trzeba je z siebie zdjąć... mam rację pani profesor? No i jako na przykład ptak, bez problemu może pokonać zabezpieczenia... i dostać się na Wieżę Astronomiczną.
              - Jak zwykle Hermiono masz rację. Postać animagiczna znosi wszelkie zaklęcia ukrywające. Ale co to oznacza dla nas? 
             - Moim zdaniem Viviane Lavelle powinniśmy szukać w szkole i wzmocnić ochronę Draco... Może powinniśmy jeszcze raz dokładniej prześwietlić naszych gości z zagranicy?
             - Tak zrobimy,  ale mimo wszystko to dość absurdalne, żeby ta kobieta ukrywała się w zamku...
             - Minervo, nie możemy tego wykluczyć. Przyznam że wnioski Hermiony wydają mi się bardzo prawdopodobne. Sama dobrze wiesz, że są w Zamku obszary, gdzie można się skutecznie ukryć i że mamy do czynienia z Lucjuszem. Sam byłem świadkiem jego knowań, jak skutecznie ukryć śmierciożerców w Hogwarcie. I przyznam ci się szczerze, że jego pomysły mogłyby się powieść, gdybym nie wybił mu ich z głowy i nie zabezpieczył miejsc o których mówił.
             - Tak, wiem Severusie... Czeka nas sporo pracy. A co do pana Malfoya...Przykro mi to mówić chłopcze, ale poza waszym dormitorium powinny być przy tobie zawsze co najmniej dwie osoby. Hermiono dacie radę?  Merlinie, czy to się nigdy nie skończy? - McGonagall załamała ręce.
              - Będziemy musieli... Blaise, Harry, Ginny i David. W sumie jest jeszcze Neville i Luna. Tak, powinniśmy sobie poradzić. Chociaż są jeszcze dwie osoby, ale oni nie złożyli przysięgi, wiec nie wiem czy możemy ich brać pod uwagę. Ale Marco i Mary... i tak spędzają z nami sporo czasu, a biorąc pod uwagę moje lekcje z Davidem i to że Blaise... no cóż, interesuje się Mary, a Marco przyjaźni się z Davidem...
              - Wiem do czego zmierzasz Hermiono. Porozmawiam z nimi... - Minerva uśmiechnęła się do dziewczyny. - No dobrze kochani, chętnie bym z wami jeszcze posiedziała ale obowiązki wzywają... Zwiedzanie odłożymy na inną okazję. Skąd się mogę aportować?
             - Szczerze mówiąc, pani profesor, to nie za bardzo wiemy. Jak do tej pory nie byliśmy jeszcze na zewnątrz... Kropko...
             - Tak panienko?
             - Zabierz panią dyrektor do Hogwartu proszę...
             - Nie wracajcie zbyt późno, dobrze?...
             - Przestań truć Minervo, zachowujesz się jak stara kwoka. Nie są tu sami, a jak wrócą, na pewno się o tym dowiesz. - Portret Severusa nie mógł sobie odpuścić małej zgryźliwości. Starsza czarownica prychnęła w odpowiedzi  i podała rękę skrzatce.

             Kiedy dyrektorka zniknęła, Hermiona podeszła do stolika by nalać sobie herbaty. Gdy się lekko nachyliła, spod swetra wysunął się medalion, który przykuł uwagę Gregoriusa.
            - Więc to naprawdę TY. Wciąż nie mogę w to uwierzyć... - z namaszczeniem wpatrywał się w naszyjnik. - Myślę że posiadam coś, co stanowi komplet z tym - tu wskazał na ozdobę na jej szyi.
             Zaczął przeszukiwać niezliczoną ilość kieszeni w swojej szacie, aż w końcu wyjął z jednej z nich niewielkie pudełeczko i podał je Hermionie. 
             - To pierścień rodowy. Jak wiesz, Ermioni miała trzech synów, każdy z nich odziedziczył jeden z przedmiotów, że tak powiem, atrybutów jej magii.Medalion, pierścień i różdżkę. - Hermiona wpatrywała się w piękny pierścień z identycznym symbolem jaki widniał w medalionie. Gregorius tymczasem kontynuował. - Jak widać, Severus i ja jesteśmy potomkami dwóch z braci. Potomek trzeciego zapewne niedługo się odnajdzie. Magiczne właściwości tych przedmiotów... że tak powiem, przywiodą go do ciebie dziecko. Załóż ten pierścień i noś go z dumą i godnością. Powinny też skończyć się twoje problemy z magią. Nie powinna być już tak bardzo wybuchowa. Różdżka stanowiąca komplet, jest tylko przekaźnikiem, ale równie dobrze możesz nadal używać swojej, a z czasem zapewne żadna nie będzie ci potrzebna. Z resztą bedziemy to obserwować. Nie zamierzam stąd wyjeżdżać aż do końca uważenia przez was eliksiru.
          - Ja...dziękuję...  ale nie wiem  czy powinnam... - dukała Hermiona obracając przedmiot w palcach.
          - Powinnaś, a nawet musisz. To twoje dziedzictwo dziecko, my byliśmy jedynie jego strażnikami, jak i wiele pokoleń przed nami... - wyjął pierścień z jej dłoni i delikatnie wsunął na serdeczny palec lewej ręki. Był zdecydowanie za duży, ale kilka sekund później rozbłysnął złotą poświatą i sam dopasował się do obwodu jej palca. Jej magia, którą tak wyraźnie odczuwała nagle przestała w niej wirować i się rozpychać. - Widzisz? Jesteś jego panią, w innym przypadku by się to nie stało. Jak się czujesz?
           - Spokojna... i wreszcie nic mnie nie rozrywa od środka, to było koszmarne uczucie.
           - Czyli co? To znaczy że nie będzie już rozwalać wszystkiego i wszystkich? - Draco po raz pierwszy od dłuższego czasu postanowił zabrać głos. Z jednej strony cieszył się, że Hermiona znowu będzie panowała nad mocą, ale oznaczało to również, że nie będzie potrzebowała jego jako stabilizatora swoich emocji.
            - Och, zapewniam cię że będzie, tylko w sposób w pełni kontrolowany. - Ta odpowiedź nie przypadła blondynowi do gustu. Posłał dziewczynie spojrzenie pełne tęsknoty  i żalu. Nie zdawał sobie sprawy że bystre oczy Severusa bacznie go obserwują, a kąciki ust unoszą się w lekkim uśmiechu. W końcu chłopak dostrzegł rozbawienie portretu. 
            - I z czego się cieszysz wuju? - syknął oburzony Draco.
            - A z ciebie Draco. Wyglądasz jak Dumbledore, któremu skonfiskowano cały zapas dropsów...
            - Ale śmieszne... lepiej mnie nie wkurzaj... bo ci głos odbiorę...                          
             
                          
         

16 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie opisałaś spotkanie Hermiony, Draco, Seva, Minervy i mistrza :D Podobało mi się ;)
    Zawstydzona Hermiona jest taka urocza *.*
    Wybacz krótki komentarz ale jestem w pracy -.-
    Oczywiście czekam na dalszy ciąg i życzę weny :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech ta praca, tylko przeszkadza :) Ale nie ważna długość,ale to że jeteś ze mną, mimo tego ze jak ....tak mam wyrzuty sumienia... A CD... Nastąpi :)
      Różnież pozdrawiam A....

      Usuń
  2. Hej haj hello :D
    Na początek mała nagana! Wiesz, że przez Cb zwlokłam się z łózka dopiero o 10? A miałam takie ambitne plany na dzisiejszy poranek, no ale nie ofc... zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział, więc zakopałam się pod cieplutką kołderkę i tam, nie zważając na szalejący za drzwiami sypialni armagedon, powoli kontemplowałam swoją chwilkę szczęścia :D Jako, że ostatnio parę faktów mi umknęło i dopiero po którymś z kolei przewertowaniu rozdziału, zdołałam je odkryć ( już widzę tą Twoją zwycięską minę - tak, masz racje. Scena w sypialni odebrała mi rozum) teraz postanowiłam dokładnie, literka po literce przeanalizować cały tekst, aby znowu nie wyjść na bezmózgiego trolla, albo jak wolisz sfiksowaną psychofankę. Yhm, Yhm tak więc: niepewność i zawstydzenie Hermiony po ostatnim mizianiu z Draco były tak oczywiste, jak moja miłość do Twojego blondasa. Ot, klasyczna sytuacja, w której pod wpływem chwili i winiacza w kieliszku dajesz się ponieść emocją, a na drugi dzień nie wiesz gdzie masz podziać oczy. Jeśli chciałaś doprowadzić mnie na skraj załamania nerwowego, to udało Ci się to jednym stwierdzeniem Herm, że "nie chce się zakochać w Draco" Rozumiem, akceptuję. Umrę z żalu, w samotności, otoczona kilogramami czekolady. Biorąc pod uwagę, to jaki blondyn był kiedyś, a to jak zachowuje się teraz, jej decyzja wcale nie była zaskoczeniem. No ale wiesz... jeśli ona go nie chce to ja chętnie... :p Dobrze, że jej postanowienie o zachowaniu między nimi dystansu spaliło na panewce, z chwilą, gdy chłopak ją objął. Ehhh... Moje skołatane serducho mogło na chwilę zwolnić swój szaleńczy galop. Swoistą wisienką na torcie, a w moim przypadku truskawką, bo za wiśniami nie przepadam, były słowa Draco: "Jeśli zrobiłem coś, co cie przestraszyło... nie chciałem" - dobra masz mnie. Gdyby nie to, że leżałam wtedy na łóżku, jak nic ugięłyby się pode mną nogi. Co ja poradzę, że on cały jest taki... Yhm Yhm wróćmy do analizy rozdziału..
    Dobrze, że zaczynają analizować działanie tej blond su... sadystycznej kobiety, a fakt, że jest animagiem wiele wyjaśniał. Jak zwykle Herm na to wpadła, nic tylko pozazdrościć intelektu.
    A teraz pora na Twoje własne, prywatne Gryfońskie Insygnia (tak, wiem, żałosna nazwa... wybacz, jest za wcześnie na jakąkolwiek inną twórczą działalność z mojej strony). Wszystko super, fajnie ok.. Ale dlaczego? Dlaczego nie bd już potrzebowała Draco jako "stabilizatora emocji"? Błagam, nie rób mi tego. Niemal czuję tęsknotę i żal Draco :/ Śmiało, możesz się ze mnie śmiać niczym Sev. Zniosę to dzielnie :p
    PS. Nie wiem co mi odbija, ale fakt, że przenosisz się za granicę jakoś tak... zasmucił mnie. Już za Tb tęsknię. ( spokojnie, wbrew pozorom jestem normalna) ale lepiej mi było myśleć, że piszesz swoje Dramione 170 km ode mnie, prawdopodobnie w akompaniamencie tych samych radiowych i telewizyjnych hitów, niż tam, hen daleko :D Mam prośbę, jeśli jakimś cudem spotkasz w Anglii naszych bohaterów ( cuda się zdarzają) to przekaż im pozdrowienia :D
    Pozdrawiam, Niestabilna emocjonalnie psychofanka Dracona,
    Iva Nerda
    kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
    PPS. Miał być taki piękny komentarz, a wyszło jak zwykle... nie załamuj się :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam czasem i poleniuchować trzeba:)
      Zachowanie dystansu przez Herm moze i chwilowo spaliło na panewce, ciekawe jak się ona odnajdzie w sytuacji, kiedy nie będzie już miała pretekstu do miziania, jak to ładnie nazwałaś:)Przed blondaskiem nie lada wyzwanie...fakt, że akurat u mnie to on jest pewien swych uczuć wcale mu nie pomaga. Nie ukrywajmy, że do najodważniejszych to on nie należy,a strzch przed odrzuceniem i kompromitacją.... heh, bedzie musiał trochę pokombinować. nie bez kozery jest ślizgonem... i chyba pomimo chęci grania fer, będzie musiał uruchomić przebiegłosć...no ale zobaczymy co mu tam w mózgu zaświta. A moze i rozwój wypadków nieco pomoże, ech jeszcze nie wiem...
      Musiałaś napisać to słowo na I? Musiałaś, prawda? to ja pół dnia zapierałam się rękoma i nogami, wietrzyłam móżg i wysyałam go do diabła, byle nie kazał miom paluszkom zamienić tej myśli w literki...:P Co prawda w mojej głowie kołatały się Insygnia Życia... ale się oparłam pokusie. Jeszcze wymyśle jakąś nazwę....
      Widzisz, Dracze zawsze dostawał to co chciał, był otoczony wielbicielkami, o żadną nie musiał się specjalnie starać... wiec tu, kiedy wszystko szło po jego myśli, to wzięło się i po...sypało...ale jest i dobra strona, teraz bedzie mógł rozpalać ogień a nie tylko gasić... wszak sam to powiedział Herm :P, to teraz niech kombinuje...
      A co do słuchania i oglądania:) Wiesz...tam jest polska telewizja, są internety i a stacje których słucham nadają przez sieć:) Gorzej będzie ze spontanicznym wypadem na pokaz kankana, ale zamierzam odwiedzać Polskę...więc nic straconego :) Och i kocham Bieszczady, więc odbić troszkę w Twoją stronę... A pozdrowienia przekaże, masz jak u Gringota, tym bardziej ze muzeum HP jest na mojej liście zwiedzania na jednym z pierwszych miejsc :)
      Mówisz że komentarz wyszedł jak zwykle? ja dodam że jak zwykle piękny:)
      Pozdrowionka ----> Kropeczka

      Usuń
    2. Uwielbiam Twoje komentarze do moich ubogich intelektualnie wypocin :D Nawet nie wiesz ile rzeczy w nich (z braku lepszego słowa powiem) zdradzasz. Np teraz odnośnie miziania (tak, to określenie na stale musi wejść do kanonu mojego godnego politowania słownictwa). Teraz siedzę i rozkminiam hsk mogą wyglądać Twoje następne notki odnośnie ich dystansu, a raczej depresji z jego powodu. Powiem jedno: Czekam!!! :D
      Muzeum HP (czytaj mój wymarzony dom) ... Ehhh rozmarzyłam się :D I teraz przyznam się jak przed znajomą, która ma nową sukienkę - zazdroszczę :D
      Pozdrawiam, Niestabilna emocjonalnie psychofanka Dracona (nigdy mi się to nie znudzi)
      Iva Nerda

      Usuń
    3. Właśnie zauważyłam że nawet u siebie na blogu dodałaś niestabilną w opisie:) Jednak moje bazgranie inspiruje .... A taz zdradzam, ja przewrotne stworzonko jestem, czasem coś mi odwala i w trakcie pisania całkowicie zmieniam koncepcje:)Ciekawe czy moje koncepcje pokryją sie z twoim rozkminianiem... Walnę fotosesję na blogu,jak już pozwiedzam...
      Kropeczka

      Usuń
  3. Kolejny miły, zabawny i interesujący rozdział :) Biedny Draco, a tak dobrze mu szło w roli strażnika :) I co teraz? Dystans..., no wiesz, jak mogłaś?
    A Hermiona taka mądra a nie pomyślała o Jaśminowej, no ale myślę, że do tego dojdzie :)
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz tam biedny Draco, to w niedalekiej przyszłości jeden z najbogatszych czarodziejów w Anglii... niech się chłopak trochę pomęczy, za łatwo by mu było i satysfakcji by nie miał... A co do Jaśminowej...hmm na razie jeszcze nie Herm wykombinowała animaga, ale przecież to Hermiona, na resztę też wpadnie w odpowiednim czasie... A dlaczego Herm stawia na dystans?... wyjaśni sie niebawem:)
      Pozdrawiam cieplutko A....

      Usuń
    2. No i czekam i czekam i doczekać się nie umiem. Co się stało? Kwiecień był już dawno temu a od tamtego czasu nic nowego się nie pojawiło. Tęsknie! :)

      Usuń
  4. Najpierw się poskarżę, że blogger skasował mi pierwszy koment, który z takim namaszczeniem pisalam. Buuu...
    Jeszcze raz wobec tego.
    Na początku wściekłam się na Herm, że nie dostrzega prawdziwiści uczuć Drako. Zawsze rozwalają mnie teksty typu, on przecieź nie może tak myśleć na prawdę. Dżizas... ALE po chwili doszłam do wniosku, że to jest konieczne. Ona musi przepracować w głowie fakt istnienia takiej możliwości, jak prawdziwe uczucie, a on z drugiej strony musi przestać liczyć tylko na zrządzenia losu. Oboje dzięki temu mają szansę ruszyć naprzód. I tak właśnie traktuję ten rozdział, jako krok do przodu w ich wzajemnych relacjach.
    Non i kocham Seva, ale to już wiesz. No i Lucka też kocham, nawet tu ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogerowi ostatnio odbija, ja sie męczyłam prawie godzinę żeby sformatować tekst bo nie chciał mi zapisywać zmian i z czcionką robił co mu sie podobało. Ale za to teraz dodał podwójnie :)
      Gdybyś była na miejscu Herm... po tym co jej blondasek zafundował w przeszłości nie szukałabyś podstępu? No właśnenie.... i masz całkowitą rację z tym przepracowaniem... a Dracze, cóż... musi zobaczyć jak to jest, kiedy trzeba o coś zawalczyć, a nie dostać na złotej tacy pod nosek.
      Wiem jak bardzo koffffasz Seva i mam nadzieję że nawet jego portretową formą się nie zawiedziesz... Lucka pewnie będziesz za chwilę przeklinała, mimo swych uczuć... ale inaczej byłoby za monotonnie...

      Usuń
  5. Cała frajda z Luckiem polega na naprzemiennym podziwie i nienawiści ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze ,znowu spóźniona i znowu na szybko ! Wybacz ,ale czas mnie goni a terminy przygniatają w każdym momencie dnia .... Dlatego nie mogłam czytać . Wiem źe ostatnio moje komentarze to usprawiedliwienia ...
    Rozdział genialny ,jak zwykle ;) To super ,że dałaś radę zcrozdziałem :)
    życzę weny ,czasu i abyś odnalazła się w nowym miejscu ! ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze:) a ja nie zauważyłam Twojego komentarza. jestem zakręcona.... a wyjeżdzam dopiero 2 czerwca, więc jak dobrze pójdzie to przed wyjazdem powinny pojawić się jeszcze dwa rozdziay, najbliższy lada moment
    Pozdrawiam cieplutko A....

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć,
    Wchodzę codziennie i istnieją dwie opcje: albo ja nic nie widzę, albo tu na prawdę nie ma kolejnego rozdziału ;) Rozumiem, że każdy ma swoje życie, problemy i obowiązki, ale daj znać, że wciąż żyjesz :)
    Mam nadzieję, że wrócisz i powalisz nas na kolana dalszym ciągiem tej historii.
    Pozdrawiam cieplutko ( nareszcie świeci słońce!)
    A.C

    OdpowiedzUsuń