Zapadła w półsen. Jej głowę znowu zaczęły wypełniać przerażające sceny: polana w ciemnym lesie, błysk zielonego światła, ciało ciemnowłosego chłopca nieruchomo leżące na ziemi. To przecież mógł być jej syn.
Zacisnęła delikatne dłonie w pięści. Jej matczyne serce zawyło z cierpienia....miała syna, którego kochała ponad życie, miała syna, którego za wszelką cenę chciała ochronić przed wszelkim złem tamtego świata....
Nagle w zawrotnym tempie zaczęły powracać wszystkie wspomnienia.
Nakazał jej sprawdzić, czy chłopak nie żyje. W myślach modliła się, żeby wstał, żeby dokończył dzieła, żeby dał nadzieję na lepsze jutro. Dosyć bowiem miała życia w strachu, tych wszystkich okropności które działy się dookoła. Podeszła do leżącego ciała, nachyliła się nad chłopcem tak, aby nikt nie widział jej twarzy, położyła dłoń na piersi chłopca i odetchnęła z ulgą. Żył .... jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze jest nadzieja....zebrała się w sobie. Wstała z kamiennym wyrazem twarzy i odwróciwszy się do zebranych, powiedziała: NIE ŻYJE.
Szła w przedziwnym pochodzie śmierciożerców i zastanawiała się co będzie dalej, jak sprawić, żeby jej syn był bezpieczny, co zrobić by nie musiał płacić za grzechy ojca. Już jakiś czas temu postanowiła, że odejdzie od męża przy pierwszej nadarzającej się okazji. Jednak najpierw musiała mieć pewność, że Draconowi nic nie grozi, Nie mogła się otwarcie przeciwstawić, to równało się to z wyrokiem śmierci, a wtedy nie byłoby już nikogo, kto zadbałby o bezpieczeństwo jej jedynego dziecka.
Każde kolejne wspomnienie sprawiało jej coraz większy ból. Widziała strach w oczach syna kiedy kazali mu powrócić w szeregi śmierciożerców, wiedziała, że wolałby zostać po tej drugiej stronie, ale wiedziała również że zrobił to dla niej. Z jednej strony szczęśliwa, że odzyskała swojego pierworodnego, z drugiej natomiast, pełna strachu czy uda jej się go uchronić przed losem gorszym niż śmierć.
Następne wspomnienie rozgrzało nieco jej zbolałe serce....siedziała z Draco na zniszczonej ławce w zaniedbanym, porośniętym chwastami ogródeczku, którego nikt nie pielęgnował od śmierci jej dalekiej ciotki. Do dworu Malfoyów nie mogli wrócić. Wiedziała, że tam będą ich szukać w pierwszej kolejności. Wszystkim im groził Azkaban. Przecież jej apodyktyczny i bezwzględny mąż stał w pierwszym szeregu zastępów Czarnego Pana. Jak ona go nienawidziła za to, jaki im zgotował los, za krzywdę, jaką wyrządził ich jedynemu synowi. Jak nienawidziła siebie, że nie potrafiła przeciwstawić się tyranowi. Nawet teraz kiedy już wszystko się skończyło Lucjusz Malfoy ani odrobinę nie zmienił swojej postawy. Przez te kilka dni, które spędzili na odludziu, ukrywając się przed aurorami, cały czas zatruwał im życie swoimi poglądami i obsesjami, nadal wlewając jad w ich dusze. Ale Narcyza już nic nie robiła sobie z jego zapędów. Czekała cierpliwie na okazję, aby uwolnić się od człowieka, który latami niszczył tak ją, jak i Dracona. Najchętniej przesiadywała z synem, trzymając go za rękę i przelewając na niego wszystkie pozytywne uczucia, jakie w niej pozostały. Czasem tylko prawie bezgłośnie pytał:
- I co teraz się z nami stanie mamo?
- Będzie dobrze — odpowiadała cicho, tak żeby nie usłyszał jej mąż — musi być dobrze....
Ale sama w to nie za bardzo wierzyła. Podczas bezsennych nocy zastanawiała się jak uwolnić się od męża, tak aby Draconowi nie stała się krzywda.
W końcu podjęła decyzję. Wiedziała ze wcześniej czy później zostaną wytropieni i aresztowani, i że wtedy nie będzie już szans na jakąkolwiek rehabilitację. Nie wiedziała, jak na jej pomysł zareaguje Draco. Miała nadzieję, że jej wybaczy, że zrozumie. Była gotowa poświęcić wszystko i wszystkich — jej syn musiał być bezpieczny.
Zdawała sobie sprawę że jeśli Lucjusz nabierze, chociaż odrobiny podejrzeń co do jej planów, nie zawaha się przed niczym.
Dzień po dniu powoli przygotowywała syna do opuszczenia tej chwilowej przystani. Plan był szalony, ale przy odrobinie szczęścia mógł się powieść......
Zmęczona wspomnieniami zapadła w sen, tym razem nieco głębszy i spokojniejszy.
Następne wspomnienie rozgrzało nieco jej zbolałe serce....siedziała z Draco na zniszczonej ławce w zaniedbanym, porośniętym chwastami ogródeczku, którego nikt nie pielęgnował od śmierci jej dalekiej ciotki. Do dworu Malfoyów nie mogli wrócić. Wiedziała, że tam będą ich szukać w pierwszej kolejności. Wszystkim im groził Azkaban. Przecież jej apodyktyczny i bezwzględny mąż stał w pierwszym szeregu zastępów Czarnego Pana. Jak ona go nienawidziła za to, jaki im zgotował los, za krzywdę, jaką wyrządził ich jedynemu synowi. Jak nienawidziła siebie, że nie potrafiła przeciwstawić się tyranowi. Nawet teraz kiedy już wszystko się skończyło Lucjusz Malfoy ani odrobinę nie zmienił swojej postawy. Przez te kilka dni, które spędzili na odludziu, ukrywając się przed aurorami, cały czas zatruwał im życie swoimi poglądami i obsesjami, nadal wlewając jad w ich dusze. Ale Narcyza już nic nie robiła sobie z jego zapędów. Czekała cierpliwie na okazję, aby uwolnić się od człowieka, który latami niszczył tak ją, jak i Dracona. Najchętniej przesiadywała z synem, trzymając go za rękę i przelewając na niego wszystkie pozytywne uczucia, jakie w niej pozostały. Czasem tylko prawie bezgłośnie pytał:
- I co teraz się z nami stanie mamo?
- Będzie dobrze — odpowiadała cicho, tak żeby nie usłyszał jej mąż — musi być dobrze....
Ale sama w to nie za bardzo wierzyła. Podczas bezsennych nocy zastanawiała się jak uwolnić się od męża, tak aby Draconowi nie stała się krzywda.
W końcu podjęła decyzję. Wiedziała ze wcześniej czy później zostaną wytropieni i aresztowani, i że wtedy nie będzie już szans na jakąkolwiek rehabilitację. Nie wiedziała, jak na jej pomysł zareaguje Draco. Miała nadzieję, że jej wybaczy, że zrozumie. Była gotowa poświęcić wszystko i wszystkich — jej syn musiał być bezpieczny.
Zdawała sobie sprawę że jeśli Lucjusz nabierze, chociaż odrobiny podejrzeń co do jej planów, nie zawaha się przed niczym.
Dzień po dniu powoli przygotowywała syna do opuszczenia tej chwilowej przystani. Plan był szalony, ale przy odrobinie szczęścia mógł się powieść......
Zmęczona wspomnieniami zapadła w sen, tym razem nieco głębszy i spokojniejszy.
Wow :) Już mi się podoba ! Dopiero znalazłam twojego bloga, ale już mi się podoba! ♦♦♦
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej ! :*
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny Elisabeth ♥
oj jest całkiem młody....fajnie ze się podoba...to leć czytać a ja lecę pisać :)
OdpowiedzUsuńBlog pisany z perspektywy Narcyzy? Wow nie spodziewałam się ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się idę czytać dalej!
Inne od wszystkich, jakie do tej pory czytałam. Podoba mi się :) Czytam dalej!
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wierze :) i aż drże z niepokoju :)....
Usuń