Rozdział dedykowany tym nielicznym którzy dokarmiają mnie swoimi komentarzami :) Miłego czytania....
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciche pyknięcie, dźwięk charakterystyczny dla aportacji spowodowało, że ciemna chmura ptaków chroniących się przed deszczem w koronach drzew niewielkiego zagajnika na obrzeżach miasteczka Cokeworth, wzbiła się w powietrze zakłócając spokój i ciszę niedzielnego popołudnia.
Hermiona i Draco rozejrzeli się niepewnie, próbując ustalić czy ich nagłe pojawienie się nie zostało przez nikogo zauważone. Ciemne chmury rozpościerające się ciężko nad całą okolicą i siąpiący deszcz nie zachęcały jednak do spacerów, i w zasięgu swojego wzroku nie zauważyli żadnych oznak życia, oprócz wcześniej spłoszonych ptaków.
Draco podał ramię dziewczynie i dla większego bezpieczeństwa rzucił na nich zaklęcie kameleona. W milczeniu zaczęli iść w kierunku najbliższych zabudowań.
Chłopak nie do końca był pewien czy uda mu się odnaleźć dom swojego ojca chrzestnego, był tu zaledwie kilka razy, ostatnio przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie. Przez kilka minut krążyli po bliźniaczo do siebie podobnych ulicach, gdy w końcu Hermiona wskazała na tabliczkę z nazwą wskazującą ich cel.
Ani na chwilę nie tracąc czujności podeszli do domu otoczonego białym murowanym parkanem z ciężką lekko zardzewiałą furtką, która w miejscu gdzie zazwyczaj znajdowała się klamka miała znak rodowy Prince'ów z kołatką w kształcie węża. Oboje przyłożyli różdżki do kołatki. Wąż zasyczał: Witam w dworze Prince'ów, a furtka otworzyła się bezgłośnie.
Hermiona spojrzała na swojego towarzysza.
- Odziedziczyłeś Dwór Prince'ów? Myślałam że to mugolski dom ojca Snape'a.
- Sam jestem zdziwiony. Jeśli dobrze pamiętam z mojej ostatniej wizyty tutaj to był zwykły dom. Ojciec nigdy nie chciał tu przychodzić twierdząc, że to poniżej jego godności łazić po slamsach. Zawsze nabijał się z Severusa i jego zabezpieczeń. Hmm ciekawe... osłony bez problemu cię przepuściły.... Musiał dodać cię jeszcze za życia... uwierz że na tym punkcie miał naprawdę świra.
Weszli do środka. Wnętrze w którym się znaleźli nijak nie kojarzyło się z wyobrażeniem nawet najskromniejszego dworu. Był to najzwyklejszy mugolski salon, który zapewne pełnił również funkcję biblioteki. Poza kominkiem, dwoma zniszczonymi fotelami małym stolikiem do kawy i starą kanapą, jedną ze ścian i część drugiej zajmowały regały z książkami, tak magicznymi jak i mugolskimi. Draco zapalił świece stojące na kominku i pokój zalał się migotliwym światłem. Na pierwszy rzut oka mogli stwierdzić że nikt dawno nie korzystał z tego pomieszczenia, wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Nigdzie również nie było portretu Severusa, ani w samym salonie, ani w żadnej z czterech sypialni na piętrze.
- I co dalej? - zapytał Draco gdy ponownie znaleźli się w salonie.
- Mnie się pytasz? Teraz to twój dom. - Hermiona rozglądała się po pomieszczeniu szukając jakiejkolwiek wskazówki. Na gzymsie kominka zauważyła wyrzeźbiony rodowy znak Prince'ów. Od niechcenia przejechała po nim palcem i odskoczyła lekko przestraszona gdy kominek zapłonął szmaragdowym płomieniem.
- Wygląda na to że powinniśmy skorzystać z kominka - odwróciła się do Dracona stojącego za nią. - Przyłóż rękę do herbu. To musi być przejście dalej.
- Jesteś pewna? - Chłopak niepewnie patrzył w zielone płomienie.
- Nie... ale innej opcji nie widzę, to raczej nie przypomina dworu... nie uważasz? - Wskazała na pomieszczenie.
- Daj rękę, jeśli mamy to zrobić to razem. - Blondyn chwycił dłoń dziewczyny, a Hermiona roześmiała się widząc lekką panikę malującą się na jego twarzy, jednocześnie wciągając go do kominka.
Po chwili stali już w przestronnym salonie, utrzymanym o dziwo w neutralnych kolorach kilku odcieni beżu.
Nad kominkiem wisiało olbrzymie godło rodowe, a z przeciwległej ściany, ze swojego portretu przyglądał im się Severus Snape.
- Więc jednak miałem rację - niski, jedwabisty głos sprawił ze para młodych ludzi gwałtownie podskoczyła.
- Na Merlina, Sever, musisz straszyć? - Prawie wrzasnął Draco patrząc z wyrzutem na portret. - W czym niby miałeś rację?
- Dobry wieczór profesorze ..., również wolałabym nie zejść na zawał, gdzie my jesteśmy? - Hermiona lekko się uśmiechnęła żeby zamaskować swoją niepewność.
- Nie mogłem się oprzeć, wybaczcie, trochę nudno tak wisieć, a dręczenie Albusa już mnie nie bawi. Panno Granger, Draco, witajcie w Dworze Prince'ów.
- Tyle to już zdążyliśmy zauważyć, tylko nie za bardzo rozumiem. Myślałem że ten dwór został zniszczony lata temu, więc jak?
- Proponowałbym wam usiąść, przywołać skrzatkę, nazywa się Kropka, poprosić o herbatę, albo co tam jeszcze chcecie, bo ta opowieść chwilę potrwa. - Severus z portretu w niczym nie przypominał wrednego dupka z lochów. Jego głos pozbawiony był sarkazmu, brzmiał niezwykle ciepło i sympatycznie, a po jego twarzy błąkał się subtelny uśmiech.
- Profesorze, nie mamy raczej zbyt wiele czasu, więc może przejdźmy do konkretów. Chciałabym się dowiedzieć.....
- Minerva wie gdzie jesteście, i dopóki nie wrócę na portret w Hogwarcie będzie wiedziała że nic wam nie grozi Panno Granger. Ponadto, to co mam do powiedzenia jest tak wielce nieprawdopodobne, że nawet ja jestem nadal w szoku. Nie chciałbym wywołać u ciebie kolejnego załamania.... i jeśli pozwolisz zwracajmy się do siebie po imieniu, tak będzie łatwiej.... - Były Mistrz Eliksirów uśmiechnął się prawie czarująco, czym wywołał niemałą konsternację u obojga.
- Skoro pan.... przepraszam, skoro sobie tego życzysz Severusie - odpowiedziała niepewnie dziewczyna gdy już udało jej się wyjść ze zdziwienia - chociaż nie ukrywam że to będzie trochę krępujące....myślę że z czasem się przyzwyczaję
- Nie musisz niczego robić na siłę, Hermiono, to była tylko luźna propozycja. - Gryfonka lekko skinęła głową.
- Severus, przestań bajerować Granger, trzeba było robić to za życia, a nie teraz, i gadaj o co tu chodzi... - Draco czując się lekko pominięty ( czytaj: zazdrosny) postanowił przypomnieć o swoim istnieniu.
- No nie wiem, czy ktoś byłby zadowolony - Snape wymownie spojrzał na chrześniaka - gdybym bajerował Hermionę za swojego życia. Teraz przynajmniej jestem nieszkodliwy....
Blondyn jedynie zacisnął zęby mając nadzieję że Hermiona nie pojęła aluzji.
- Panowie, ja tu jestem, możecie powiedzieć o czym wy na Merlina bredzicie?
- A lubię go trochę pomęczyć, a wracając do powodu naszego spotkania... pierwsze i najważniejsze, Albus o nim nie wie i ma się nie dowiedzieć, przynajmniej tak długo jak będzie to możliwe. - Severus zmienił temat. - Nie chcę żeby miał dodatkowe argumenty których mógłby użyć przeciwko wam.
- Czy to ma związek z naszą ostatnią rozmową? A może to jej kontynuacja? Myślałam.... że chociaż pan jest po naszej stronie....- W głosie dziewczyny słychać było wyraźny zawód.
- Jestem Hermiono, i nie po to was tu ściągnąłem, nie po to dołożyłem starań aby Albus nie wiedział o naszym spotkaniu, co wcale nie było łatwe, biorąc pod uwagę że rzadko opuszcza swój portret w Hogwarcie. Służyłem dwóm panom przez blisko dwadzieścia lat, byłem narzędziem w ich rękach i sam nie wiem który był okrutniejszy w dążeniu do swojego celu. Jesteście tu... cóż nie chciałbym abyście wpadli w pułapki emocjonalne zastawione przez Albusa. Decyzja jaką podejmiecie musi należeć tylko i wyłącznie do was, ale nie mogę również zaprzeczyć że to co mam do powiedzenia poniekąd wiąże się z zaistniałą sytuacją.
- Mógłbyś wreszcie przejść do konkretów? Jakim cudem na galopujące centaury jesteśmy w Dworze Prince'ów który rzekomo nie istnieje? - Draco powoli zaczął tracić cierpliwość.
- Spokojnie synu, uwierz że byłem w podobnym szoku gdy odkryłem to przejście. Ale może zacznę od początku.
- No nareszcie - westchnął Draco.
Severus z portretu potarł lekko czoło u nasady nosa i wziął głęboki oddech (o ile portrety mogą oddychać).
- Jak doskonale wiecie, wszystkie czarodziejskie rody mają swoje pilnie strzeżone tajemnice i zaklęcia. Ten Dwór jak i wiele innych czarodziejskich Dworów jest nimi obłożony. Jednym z tych zaklęć jest zaklęcie dematerializacji lub jak wolicie ukrycia. Uaktywnia się gdy nie zostaje przy życiu żaden prawowity dziedzic. Uprzedzając wasze pytanie... Dwór ukrył się przede mną z dwóch powodów, pierwszym było moje przejście w młodości na ciemną stronę, drugim jak mniemam fakt, że dziedziczenie w Rodzie Prince'ów odbywa się w linii żeńskiej. Tak więc po śmierci mojej matki, a chwilę później moich dziadków, dwór samoistnie ukrył się chroniąc rodowe tajemnice. Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy po moim powrocie na jasną stronę i po śmierci mojego ojca, wróciłem do jego mugolskiego domu i odkryłem na kominku rodowy znak rodziny mojej matki. Pocżątkowo myślałem że umieściła go tam matka, abym pamiętał o swoich korzeniach, ale coś nie dawało mi spokoju. W tamtym okresie byłem bardzo podobny do ciebie Hermiono, głodny wiedzy, ciekawski. Herb rodowy, który pojawił się w moim mugolskim domu nie dawał mi spokoju. Zagłębiłem się w historię mojej magicznej rodziny, jednak poza znanymi sobie faktami nie odkryłem nic nowego, wszelkie ślady pochodzenia zacierały się gdzieś w średniowieczu. Gdy przygotowywałem się do egzaminów Mistrzowskich, wyjechałem na dwa miesiące do Grecji, do Mistrza Gregoriusa. Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy w jego domu a Atenach ujrzałem Herb Rodu z którego wywodziła się moja matka. Gregorius,widząc że gapię się w insygnia rodowe jak głodny hipogryf w stos fretek, bez słowa podał mi księgę, bardzo starą księgę. Gdy jej dotknąłem.... poczułem jak wypełnia mnie magia, ale zupełnie inna od tej która płynęła w moich żyłach. Trudno to uczucie opisać słowami, czułem wewnętrzny spokój, moc i czystość, tak.... czystość. Dopiero kiedy otworzyłem księgę pojawił się napis.
Staromagiczny Ród Prinkipas *
Pomiędzy przygotowaniami do egzaminów mistrzowskich studiowałem historię moich przodków. Sam Gregorius, który jak się później okazało pochodził z tego rodu, był bardzo pomocny. Pokrótce.... Magowie z tego rodu od zarania zajmowali się magią życia. Używali tzw. magii pierwotnej, najczystszej postaci białej magii. Z niej dopiero wyodrębniła się biała i czarna magia. Zło było zawsze i od zarania próbowało zapanować nad dobrem. Tak się również stało z magami mojego rodu.
.
Jakieś dwa tysiące lat temu, pewien mroczny, bardzo potężny czarnoksiężnik Trofimus zapragnął zapanować nad magią życia. Upatrzył sobie moją przodkinię, ostatnią kobietę z dwóch linii rodowych Prinkipasów , Ermioni*... chciał ją pojąć za żonę. Uważał że potomek zrodzony z pierwotnej i czarnej magii będzie mógł dostarczyć mu mocy o niewyobrażalnej sile. Ermioni jednak odrzuciła go i wyszła za niemagicznego Leonidasa. Jej magiczna moc sprawiła że stała się nietykalna dla Trofimusa. Ten nie mogąc pogodzić się z porażką przeklął ją. Nie mogąc pozbawić jej życia spowodował że nigdy już nie miała urodzić się córki.
Magia życia i moc z nią związana nigdy więcej miała nie być przekazana następnemu pokoleniu. Ermioni miała trzech synów, byli magami, ale nie potrafili władać magią pierwotną. Ród trwał, dzięki męskim genom, po jakimś czasie zaczęły nawet się rodzić dziewczynki z magiczna mocą białej magii, co pozwoliło na zachowanie dziedziczenia rodowego, ale magia pierwotna nie objawiła się na przestrzeni tysiącleci.
Po głębszym przeanalizowaniu wszystkich dostępnych faktów doszliśmy z Gregoriusem do wniosku, że klątwa ciążąca na naszym rodzie musiała zostać przerwana, że musiała przyjść na świat potomkini Ermioni Prinkipas, bowiem mniej więcej w tym samym czasie pojawił się znak rodowy w moim mugolskim domu jak i w domu Gregoriusa.
Pozostało nam czekać i szukać znaków magii pierwotnej.
Przez lata nic się nie działo, przez cały czas byłem w kontakcie z Gregoriusem, on również nie zauważył żadnych zmian. Straciliśmy już nadzieję, myśleliśmy że źle zinterpretowaliśmy pojawienie się znaków rodowych, nadal byliśmy w kropce..., aż do momentu pewnych zajęć OPCM - u, na początku waszego szóstego roku. Podczas ćwiczeń z odwracania uwagi i zaklęć niewerbalnych, poczułem tą samą czystą energię która przepełniła mnie po dotknięciu księgi Prinkipasów.....
Zapadła cisza. Czarne oczy Severusa intensywnie wpatrywały się w brązowe oczy siedzącej przed portretem dziewczyny. Czekał na jej reakcję....
-------
*PRINKIPAS - fonetyczny zapis greckiego odpowiednika nazwiska Prince (πρίγκιπας)
* ERMIONI - lekko zmodyfikowany fonetyczny zapis greckiego tłumaczenia imienia Hermione (Ερμιόνη - fon.~Ermióni)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No dobra wiedźmy i wiedźminy .... a zwłaszcza te czytające po kryjomu... czy zaczniecie w końcu dokarmiać moją wenę? czy też chcecie ją zagłodzić na śmierć? Liczba wejść nie jest może w szczególny sposób imponująca, ale powiększa się i rozkłada proporcjonalnie na wszystkie rozdziały... JESTEM GŁODNA WASZYCH OPINII...
Wiem, długo czekaliście i rozdział troszkę krótkawy, ale czas jest ostatnio moim wrogiem wrrrr... i na razie niestety tak będzie... Postaram się dodać jeszcze jeden w tym miesiącu, choć obiecać nie mogę... pozdrawiam gorąco
Hermiona i Draco rozejrzeli się niepewnie, próbując ustalić czy ich nagłe pojawienie się nie zostało przez nikogo zauważone. Ciemne chmury rozpościerające się ciężko nad całą okolicą i siąpiący deszcz nie zachęcały jednak do spacerów, i w zasięgu swojego wzroku nie zauważyli żadnych oznak życia, oprócz wcześniej spłoszonych ptaków.
Draco podał ramię dziewczynie i dla większego bezpieczeństwa rzucił na nich zaklęcie kameleona. W milczeniu zaczęli iść w kierunku najbliższych zabudowań.
Chłopak nie do końca był pewien czy uda mu się odnaleźć dom swojego ojca chrzestnego, był tu zaledwie kilka razy, ostatnio przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie. Przez kilka minut krążyli po bliźniaczo do siebie podobnych ulicach, gdy w końcu Hermiona wskazała na tabliczkę z nazwą wskazującą ich cel.
Ani na chwilę nie tracąc czujności podeszli do domu otoczonego białym murowanym parkanem z ciężką lekko zardzewiałą furtką, która w miejscu gdzie zazwyczaj znajdowała się klamka miała znak rodowy Prince'ów z kołatką w kształcie węża. Oboje przyłożyli różdżki do kołatki. Wąż zasyczał: Witam w dworze Prince'ów, a furtka otworzyła się bezgłośnie.
Hermiona spojrzała na swojego towarzysza.
- Odziedziczyłeś Dwór Prince'ów? Myślałam że to mugolski dom ojca Snape'a.
- Sam jestem zdziwiony. Jeśli dobrze pamiętam z mojej ostatniej wizyty tutaj to był zwykły dom. Ojciec nigdy nie chciał tu przychodzić twierdząc, że to poniżej jego godności łazić po slamsach. Zawsze nabijał się z Severusa i jego zabezpieczeń. Hmm ciekawe... osłony bez problemu cię przepuściły.... Musiał dodać cię jeszcze za życia... uwierz że na tym punkcie miał naprawdę świra.
Weszli do środka. Wnętrze w którym się znaleźli nijak nie kojarzyło się z wyobrażeniem nawet najskromniejszego dworu. Był to najzwyklejszy mugolski salon, który zapewne pełnił również funkcję biblioteki. Poza kominkiem, dwoma zniszczonymi fotelami małym stolikiem do kawy i starą kanapą, jedną ze ścian i część drugiej zajmowały regały z książkami, tak magicznymi jak i mugolskimi. Draco zapalił świece stojące na kominku i pokój zalał się migotliwym światłem. Na pierwszy rzut oka mogli stwierdzić że nikt dawno nie korzystał z tego pomieszczenia, wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Nigdzie również nie było portretu Severusa, ani w samym salonie, ani w żadnej z czterech sypialni na piętrze.
- I co dalej? - zapytał Draco gdy ponownie znaleźli się w salonie.
- Mnie się pytasz? Teraz to twój dom. - Hermiona rozglądała się po pomieszczeniu szukając jakiejkolwiek wskazówki. Na gzymsie kominka zauważyła wyrzeźbiony rodowy znak Prince'ów. Od niechcenia przejechała po nim palcem i odskoczyła lekko przestraszona gdy kominek zapłonął szmaragdowym płomieniem.
- Wygląda na to że powinniśmy skorzystać z kominka - odwróciła się do Dracona stojącego za nią. - Przyłóż rękę do herbu. To musi być przejście dalej.
- Jesteś pewna? - Chłopak niepewnie patrzył w zielone płomienie.
- Nie... ale innej opcji nie widzę, to raczej nie przypomina dworu... nie uważasz? - Wskazała na pomieszczenie.
- Daj rękę, jeśli mamy to zrobić to razem. - Blondyn chwycił dłoń dziewczyny, a Hermiona roześmiała się widząc lekką panikę malującą się na jego twarzy, jednocześnie wciągając go do kominka.
Po chwili stali już w przestronnym salonie, utrzymanym o dziwo w neutralnych kolorach kilku odcieni beżu.
Nad kominkiem wisiało olbrzymie godło rodowe, a z przeciwległej ściany, ze swojego portretu przyglądał im się Severus Snape.
- Więc jednak miałem rację - niski, jedwabisty głos sprawił ze para młodych ludzi gwałtownie podskoczyła.
- Na Merlina, Sever, musisz straszyć? - Prawie wrzasnął Draco patrząc z wyrzutem na portret. - W czym niby miałeś rację?
- Dobry wieczór profesorze ..., również wolałabym nie zejść na zawał, gdzie my jesteśmy? - Hermiona lekko się uśmiechnęła żeby zamaskować swoją niepewność.
- Nie mogłem się oprzeć, wybaczcie, trochę nudno tak wisieć, a dręczenie Albusa już mnie nie bawi. Panno Granger, Draco, witajcie w Dworze Prince'ów.
- Tyle to już zdążyliśmy zauważyć, tylko nie za bardzo rozumiem. Myślałem że ten dwór został zniszczony lata temu, więc jak?
- Proponowałbym wam usiąść, przywołać skrzatkę, nazywa się Kropka, poprosić o herbatę, albo co tam jeszcze chcecie, bo ta opowieść chwilę potrwa. - Severus z portretu w niczym nie przypominał wrednego dupka z lochów. Jego głos pozbawiony był sarkazmu, brzmiał niezwykle ciepło i sympatycznie, a po jego twarzy błąkał się subtelny uśmiech.
- Profesorze, nie mamy raczej zbyt wiele czasu, więc może przejdźmy do konkretów. Chciałabym się dowiedzieć.....
- Minerva wie gdzie jesteście, i dopóki nie wrócę na portret w Hogwarcie będzie wiedziała że nic wam nie grozi Panno Granger. Ponadto, to co mam do powiedzenia jest tak wielce nieprawdopodobne, że nawet ja jestem nadal w szoku. Nie chciałbym wywołać u ciebie kolejnego załamania.... i jeśli pozwolisz zwracajmy się do siebie po imieniu, tak będzie łatwiej.... - Były Mistrz Eliksirów uśmiechnął się prawie czarująco, czym wywołał niemałą konsternację u obojga.
- Skoro pan.... przepraszam, skoro sobie tego życzysz Severusie - odpowiedziała niepewnie dziewczyna gdy już udało jej się wyjść ze zdziwienia - chociaż nie ukrywam że to będzie trochę krępujące....myślę że z czasem się przyzwyczaję
- Nie musisz niczego robić na siłę, Hermiono, to była tylko luźna propozycja. - Gryfonka lekko skinęła głową.
- Severus, przestań bajerować Granger, trzeba było robić to za życia, a nie teraz, i gadaj o co tu chodzi... - Draco czując się lekko pominięty ( czytaj: zazdrosny) postanowił przypomnieć o swoim istnieniu.
- No nie wiem, czy ktoś byłby zadowolony - Snape wymownie spojrzał na chrześniaka - gdybym bajerował Hermionę za swojego życia. Teraz przynajmniej jestem nieszkodliwy....
Blondyn jedynie zacisnął zęby mając nadzieję że Hermiona nie pojęła aluzji.
- Panowie, ja tu jestem, możecie powiedzieć o czym wy na Merlina bredzicie?
- A lubię go trochę pomęczyć, a wracając do powodu naszego spotkania... pierwsze i najważniejsze, Albus o nim nie wie i ma się nie dowiedzieć, przynajmniej tak długo jak będzie to możliwe. - Severus zmienił temat. - Nie chcę żeby miał dodatkowe argumenty których mógłby użyć przeciwko wam.
- Czy to ma związek z naszą ostatnią rozmową? A może to jej kontynuacja? Myślałam.... że chociaż pan jest po naszej stronie....- W głosie dziewczyny słychać było wyraźny zawód.
- Jestem Hermiono, i nie po to was tu ściągnąłem, nie po to dołożyłem starań aby Albus nie wiedział o naszym spotkaniu, co wcale nie było łatwe, biorąc pod uwagę że rzadko opuszcza swój portret w Hogwarcie. Służyłem dwóm panom przez blisko dwadzieścia lat, byłem narzędziem w ich rękach i sam nie wiem który był okrutniejszy w dążeniu do swojego celu. Jesteście tu... cóż nie chciałbym abyście wpadli w pułapki emocjonalne zastawione przez Albusa. Decyzja jaką podejmiecie musi należeć tylko i wyłącznie do was, ale nie mogę również zaprzeczyć że to co mam do powiedzenia poniekąd wiąże się z zaistniałą sytuacją.
- Mógłbyś wreszcie przejść do konkretów? Jakim cudem na galopujące centaury jesteśmy w Dworze Prince'ów który rzekomo nie istnieje? - Draco powoli zaczął tracić cierpliwość.
- Spokojnie synu, uwierz że byłem w podobnym szoku gdy odkryłem to przejście. Ale może zacznę od początku.
- No nareszcie - westchnął Draco.
Severus z portretu potarł lekko czoło u nasady nosa i wziął głęboki oddech (o ile portrety mogą oddychać).
- Jak doskonale wiecie, wszystkie czarodziejskie rody mają swoje pilnie strzeżone tajemnice i zaklęcia. Ten Dwór jak i wiele innych czarodziejskich Dworów jest nimi obłożony. Jednym z tych zaklęć jest zaklęcie dematerializacji lub jak wolicie ukrycia. Uaktywnia się gdy nie zostaje przy życiu żaden prawowity dziedzic. Uprzedzając wasze pytanie... Dwór ukrył się przede mną z dwóch powodów, pierwszym było moje przejście w młodości na ciemną stronę, drugim jak mniemam fakt, że dziedziczenie w Rodzie Prince'ów odbywa się w linii żeńskiej. Tak więc po śmierci mojej matki, a chwilę później moich dziadków, dwór samoistnie ukrył się chroniąc rodowe tajemnice. Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy po moim powrocie na jasną stronę i po śmierci mojego ojca, wróciłem do jego mugolskiego domu i odkryłem na kominku rodowy znak rodziny mojej matki. Pocżątkowo myślałem że umieściła go tam matka, abym pamiętał o swoich korzeniach, ale coś nie dawało mi spokoju. W tamtym okresie byłem bardzo podobny do ciebie Hermiono, głodny wiedzy, ciekawski. Herb rodowy, który pojawił się w moim mugolskim domu nie dawał mi spokoju. Zagłębiłem się w historię mojej magicznej rodziny, jednak poza znanymi sobie faktami nie odkryłem nic nowego, wszelkie ślady pochodzenia zacierały się gdzieś w średniowieczu. Gdy przygotowywałem się do egzaminów Mistrzowskich, wyjechałem na dwa miesiące do Grecji, do Mistrza Gregoriusa. Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy w jego domu a Atenach ujrzałem Herb Rodu z którego wywodziła się moja matka. Gregorius,widząc że gapię się w insygnia rodowe jak głodny hipogryf w stos fretek, bez słowa podał mi księgę, bardzo starą księgę. Gdy jej dotknąłem.... poczułem jak wypełnia mnie magia, ale zupełnie inna od tej która płynęła w moich żyłach. Trudno to uczucie opisać słowami, czułem wewnętrzny spokój, moc i czystość, tak.... czystość. Dopiero kiedy otworzyłem księgę pojawił się napis.
Staromagiczny Ród Prinkipas *
Pomiędzy przygotowaniami do egzaminów mistrzowskich studiowałem historię moich przodków. Sam Gregorius, który jak się później okazało pochodził z tego rodu, był bardzo pomocny. Pokrótce.... Magowie z tego rodu od zarania zajmowali się magią życia. Używali tzw. magii pierwotnej, najczystszej postaci białej magii. Z niej dopiero wyodrębniła się biała i czarna magia. Zło było zawsze i od zarania próbowało zapanować nad dobrem. Tak się również stało z magami mojego rodu.
.
Jakieś dwa tysiące lat temu, pewien mroczny, bardzo potężny czarnoksiężnik Trofimus zapragnął zapanować nad magią życia. Upatrzył sobie moją przodkinię, ostatnią kobietę z dwóch linii rodowych Prinkipasów , Ermioni*... chciał ją pojąć za żonę. Uważał że potomek zrodzony z pierwotnej i czarnej magii będzie mógł dostarczyć mu mocy o niewyobrażalnej sile. Ermioni jednak odrzuciła go i wyszła za niemagicznego Leonidasa. Jej magiczna moc sprawiła że stała się nietykalna dla Trofimusa. Ten nie mogąc pogodzić się z porażką przeklął ją. Nie mogąc pozbawić jej życia spowodował że nigdy już nie miała urodzić się córki.
Magia życia i moc z nią związana nigdy więcej miała nie być przekazana następnemu pokoleniu. Ermioni miała trzech synów, byli magami, ale nie potrafili władać magią pierwotną. Ród trwał, dzięki męskim genom, po jakimś czasie zaczęły nawet się rodzić dziewczynki z magiczna mocą białej magii, co pozwoliło na zachowanie dziedziczenia rodowego, ale magia pierwotna nie objawiła się na przestrzeni tysiącleci.
Po głębszym przeanalizowaniu wszystkich dostępnych faktów doszliśmy z Gregoriusem do wniosku, że klątwa ciążąca na naszym rodzie musiała zostać przerwana, że musiała przyjść na świat potomkini Ermioni Prinkipas, bowiem mniej więcej w tym samym czasie pojawił się znak rodowy w moim mugolskim domu jak i w domu Gregoriusa.
Pozostało nam czekać i szukać znaków magii pierwotnej.
Przez lata nic się nie działo, przez cały czas byłem w kontakcie z Gregoriusem, on również nie zauważył żadnych zmian. Straciliśmy już nadzieję, myśleliśmy że źle zinterpretowaliśmy pojawienie się znaków rodowych, nadal byliśmy w kropce..., aż do momentu pewnych zajęć OPCM - u, na początku waszego szóstego roku. Podczas ćwiczeń z odwracania uwagi i zaklęć niewerbalnych, poczułem tą samą czystą energię która przepełniła mnie po dotknięciu księgi Prinkipasów.....
Zapadła cisza. Czarne oczy Severusa intensywnie wpatrywały się w brązowe oczy siedzącej przed portretem dziewczyny. Czekał na jej reakcję....
-------
*PRINKIPAS - fonetyczny zapis greckiego odpowiednika nazwiska Prince (πρίγκιπας)
* ERMIONI - lekko zmodyfikowany fonetyczny zapis greckiego tłumaczenia imienia Hermione (Ερμιόνη - fon.~Ermióni)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No dobra wiedźmy i wiedźminy .... a zwłaszcza te czytające po kryjomu... czy zaczniecie w końcu dokarmiać moją wenę? czy też chcecie ją zagłodzić na śmierć? Liczba wejść nie jest może w szczególny sposób imponująca, ale powiększa się i rozkłada proporcjonalnie na wszystkie rozdziały... JESTEM GŁODNA WASZYCH OPINII...
Wiem, długo czekaliście i rozdział troszkę krótkawy, ale czas jest ostatnio moim wrogiem wrrrr... i na razie niestety tak będzie... Postaram się dodać jeszcze jeden w tym miesiącu, choć obiecać nie mogę... pozdrawiam gorąco